Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ukryte zabójstwo
#1
Rozdział I – Podwójne morderstwo.

Natarczywy dzwonek telefonu obudził komisarza. Po omacku poszukał aparatu, złapał słuchawkę, podniósł i z powrotem upuścił na widełki. Chwycił paczkę papierosów, zbliżył do ust i wyciągnął jednego. Pudełko rzucił na biurko i sięgnął do kieszeni. Po chwili przypalił papierosa. Telefon znowu zadzwonił.
– Kurwa – zaklął, zapalając biurową lampę.
– Odbierz, bo spać nie mogę – usłyszał głos partnerki. – Mów cicho. Znowu palisz, umrę w tym smrodzie.
Zgasił papierosa i podniósł słuchawkę i krzyknął:
– Czego?!
– Kowalski, kurwa, ile razy mam dzwonić i jak wy się, kurwa, zwracacie do oficera dyżurnego?
– Tak jak wy, jestem komisarz Kowalski, zrozumiano?
– Słuchajcie, Ko... komisarzu Kowalski, udacie się na Mokrą cztery, sąsiadka zgłosiła podejrzany hałas pod numerem szóstym. Wyjaśnicie zdarzenie i zameldujecie.
– Od kiedy to dyżurni sekcji zabójstw wyjaśniają takie pierdoły?
– Komisarzu Kowalski, nie mam żadnych wolnych patroli, to nie jest daleko, a wam przyda się trochę ruchu.
– Inspektorze, już ja lepiej wiem, co mi się przyda.
– Wykonać!
Komisarz zamierzał dyskutować, ale usłyszał brzęk odkładanej słuchawki. W świetle małej lampki rozejrzał się po pokoju swojej sekcji. Stało w nim sześć biurek, mocno sfatygowanych. Tylko jego ustawiono oddzielnie, pozostałe stały w konfiguracji dwa i trzy obok siebie. Za trzema na podłodze, na karimacie, leżała komisarz Balicka.
– Baśka, wstawaj. Mamy, kurwa, jakąś pierdoloną interwencję.
Młoda pani oficer podniosła się z podłogi. Dwa miesiące temu została skierowana do wydziału zabójstw. Po skończeniu szkoły oficerskiej przez trzy lata pracowała w dochodzeniówce. Po awansie na stopień komisarza walczyła o przydział do wydziału kryminalnego. Trafiła do sekcji Kowalskiego i jako nowy pracownik została przez niego objęta osobistym nadzorem, tworząc dwuosobowy zespół. Sekcja Kowalskiego składała się z trzech zespołów. Balicka dosyć szybko zaadaptowała się w wydziale.
– Interwencję? Morderstwo to rozumiem, ale żeby w środku nocy jechać na coś takiego... – Nie dokończyła. Po chwili zapytała z nadzieją w głosie:
– Może jednak na miejscu tego zdarzenia będzie trup?
– Trup to robota dla nas, ale lepiej jest przekimać nocny dyżur. Jeszcze się naoglądasz wypatroszonych kobiet i facetów. Wierz mi, znacznie przyjemniej jest spać za biurkiem w ciepłym pokoju, niż babrać się na miejscu zbrodni. Szefowie chcą, aby morderca znalazł się za kratkami, a nie zawsze go złapiemy. Wtedy masz przechlapane przez rok, żadnych nagród, urlopów na zawołanie. Tylko zapieprz od rana do nocy.
Balicka zapaliła górne oświetlenie, czym spowodowała skrzywienie ust szefa. Otworzyła swoją szafę i wyjęła kamizelkę kuloodporną. Kowalski miał swoją zawieszoną na oparciu krzesła. Służyła mu jako podgłówek, gdy drzemał, trzymając nogi na blacie. W przeciwieństwie do pozostałych na jego biurku znajdowały się jedynie telefon i kubek. Na innych walały się sterty dokumentów. Szef sekcji unikał jak ognia roboty papierkowej. Wstał z krzesła i założył kamizelkę.
– Kurwa, chyba zgłupiałem, po chuj mi ta kamizelka. – Kowalski szybko ją zdjął i wymownie popatrzył na swoją partnerkę.
A ta zapinała już guziki bluzy, po chwili na pasie zawiesiła kaburę z pistoletem, pałkę, kajdanki i dużą latarkę. Kowalski machnął tylko ręką i przypiął kaburę – z rewolwerem nigdy się nie rozstawał.
– Bronek, ja prowadzę – poinformowała pani komisarz, zabierając kluczyki z wieszaka przy drzwiach.
– Prowadź, mi tam wszystko jedno.
Po dwóch minutach siedzieli w radiowozie na cywilnych numerach. Balicka uruchomiła samochód i wyjechała z policyjnego parkingu.
– Gdzie jedziemy? – zapytała.
– Na Mokrą.
– Bronek, a jeżeli będzie trup, to czy mogę przejąć śledztwo?
– Chcesz dowodzić? Wiesz, że to kupa roboty, i do tego papierkowej.
– Nie chrzań, gdy ty dowodzisz, to ja siedzę w papierach.
– I prawidłowo – odpowiedział z uśmiechem.
Spojrzała na niego i stwierdziła:
– Jak się uśmiechasz, to ginie ta twoja blizna. Powinieneś częściej wykrzywiać gębę.
– Nie podlizuj się.
– No to jak? Umowa stoi?
– Stoi, będzie trup, przejmiesz dowodzenie. – Był pewien, że do tego nie dojdzie. Bardzo rzadko po takim wezwaniu na miejsce kierowana była sekcja zabójstw. W tej dzielnicy miasta często dochodziło do awantur, ale morderstwa też się zdarzały. Od kilku miesięcy nie było żadnego. Większość mieszkańców przeniosła się do nowych bloków, a w starych kamienicach przy Mokrej zostali jedynie ci, których nie było stać na przeprowadzkę. Blisko jedna trzecia mieszkań to były już pustostany.
– Dzięki – przerwała mu rozmyślania.
Po pięciu minutach skręcili w Mokrą. Ulicę oświetlały lampy zawieszone na betonowych słupach. Mieli szczęście, przed numerem czwartym była sprawna w przeciwieństwie do większości. Na chodniku nie zauważyli żywej duszy.
– Zwolnij – polecił. – Jest, to tutaj.
Zaparkowała przed numerem czwartym. Kamienica była w opłakanym stanie. Tynk w wielu miejscach odpadł, odsłaniając cegły. W każdym oknie na drugim piętrze brakowało szyby. Jedynie te na parterze i na piętrze pozostały całe. Zbliżała się północ i prawie cały budynek tonął w ciemnościach, poza bramą. W świetle pojedynczej żarówki zobaczyli kobietę, która nerwowo chodziła tam i z powrotem. Kowalski wyjął wiszącą na łańcuchu odznakę policyjną i wysiadł z samochodu. Ruszył w jej kierunku, Balicka szła za nim. Kobieta przez chwilę przyglądała im się i natychmiast podbiegła.
– Jesteście z policji? – zapytała, patrząc na odznaki.
– Tak, to pani nas wezwała? – zrewanżowała się pytaniem komisarz.
– Ja, tam coś się stało. Huk był ogromny, jakby meble się przewracały.
– Gdzie pani była, gdy usłyszała ten hałas?
Kowalski postanowił nie wtrącać się do rozmowy. Obserwował kobietę, ocenił ją na sześćdziesiąt lat. Typ bazarowej przekupki, takiej, co z niejednego pieca chleb jadła.
– Akurat wyszłam z mieszkania wystawić śmieci w worku. Dokładnie to słyszałam.
– Kto tam mieszka?
– Mieszkają we troje, ale ja znam tylko jednego starszego mężczyznę, ma na imię Bronisław. Tych pozostałych dwoje nigdy nie widziałam.
– To skąd pani wie, że jest ich troje?
– Proszę pani, bo na drzwiach wywiesili tabliczkę. Tam mieszka Agata, Jacek i Bronek. Tak jest wygrawerowane na tabliczce.
– I nigdy nie widziała pani pozostałej dwójki? – dopytywała się Balicka.
– Pani, oni wprowadzili się dwa miesiące temu. Ja akurat byłam u córki w Krakowie. Gdy wróciłam po tygodniu, już wisiała ta tabliczka.
– Inni sąsiedzi też nie widzieli?
– Pani, na parterze mieszkają gangsterzy – odpowiedziała szeptem. – Ja z nimi nie rozmawiam. Na pierwszym piętrze tylko ja i ta trójka. Na drugim nikt nie mieszka. To z kim tu rozmawiać?
– Niech nas pani zaprowadzi pod szóstkę, bo to tam, prawda?
– Tak, ja mieszkam pod piątką. Niedługo powinien wrócić pan Bronisław. On pracuje jako cieć w jakimś supermarkecie. Z pracy wraca około północy lub o ósmej rano.
Kobieta poprowadziła ich na klatkę schodową, nacisnęła przełącznik. Tylko na pierwszym piętrze zapaliła się lampa. Gdy weszli wyżej, zobaczyli żarówkę dyndająca na kablu.
– To tutaj. O, Boże, coś wycieka spod drzwi! – Kobieta krzyknęła.
Kowalski podszedł bliżej i nachylił się przy framudze. Pod drzwiami powstała już półmetrowa plama, nadal się powiększała. Policjant dotknął palcami cieczy, roztarł na dłoni, powąchał i stwierdził:
– To jest woda, zwykła woda.
Podniósł się i zapukał w drzwi, a po sekundzie nacisnął klamkę. Nie czekał na odpowiedź z mieszkania.  Drzwi były zamknięte. Ponownie uderzył, tym razem pięścią, znacznie mocniej.
– Czy ktoś ma zapasowe klucze? – zapytała komisarz.
– Pani, a kto by dał komuś klucze od swojego mieszkania. Nikt nie ma.
Kowalski spojrzał na partnerkę, wyraźnie czekał na jej decyzję.
– Może pani wrócić do swojego mieszkania. Poproszę panią, gdy zajdzie taka potrzeba. Dziękuję za wezwanie. – Balicka odczekała, aż sąsiadka zamknie za sobą drzwi i zwróciła się do partnera:
– Otwórz, wiem, że masz te swoje wytrychy. Woda musi wylewać się z wanny, a w niej będzie trup. Ja dowodzę.
Kowalski spojrzał na dziewczynę z wyrazem zdziwienia na twarzy.
– Tak jest, szefowo. Szybka dedukcja – dodał po chwili. – Tylko skąd ten huk?
Balicka nie odpowiedziała, odpięła kaburę i położyła dłoń na pistolecie. W tym czasie Kowalski przy pomocy dwóch wytrychów otwierał po kolei trzy zamki. Dopiero po czterech minutach pokonał wszystkie.
– Wychodzę z wprawy – burknął. – Gotowe, co dalej?
– Otwórz, ale powoli.
Nacisnął klamkę i popchnął drzwi. W świetle żarówki wiszącej na kablu zobaczyli długi przedpokój. Cały był zalany wodą. Kowalski nacisnął wyłącznik. Poza szafką na buty i wieszakiem na ubrania nie było niczego więcej.
– Dziwne – szeptem skomentowała Balicka. – Dlaczego nie ma ubrań i butów?
Staremu wydze policyjnemu też wydało się to podejrzane. Chwilę stali, starając się wychwycić jakiś hałas.
– Wchodzimy? – zapytał, odpinając kaburę. Po chwili dodał – Nie słyszę, aby woda nadal się wylewała z... wanny – wyraźnie zakpił z partnerki.
Nie zareagowała na zaczepkę, wyjęła pistolet i latarkę. Trzymała ją w drugiej ręce przyłożoną równolegle do lufy.
– Idę pierwsza, ty za mną.
– Dowódca powinien iść z tyłu – skomentował. – Ale skoro tak uważasz, nie pozostaje mi nic innego, jak iść za tobą.
– Zamknij się – warknęła.
Balicka krok za krokiem szła w głąb przedpokoju. Na jego końcu były trzy pary drzwi, jedne na wprost, dwie po bokach. Wszystkie miały szyby, w żadnym pomieszczeniu nie paliło się światło. Stanęła z boku najbliższych, tych po prawej stronie, i dała znak komisarzowi, aby je otworzył. Skierowała promień latarki na klamkę. Kowalski kucnął za ścianą, chwycił klamkę i energicznie pchnął drzwi. Balicka omiotła światłem cały pokój. Zobaczyli połamane meble i mnóstwo potłuczonego szkła. Młoda pani oficer odszukała wyłącznik i nacisnęła.
– Masz dwa trupy – stwierdził Kowalski. – Nie potrzeba specjalistów, aby mieć pewność, że to uduszenie.
– Ale...
– Nie ma żadnego „ale”. Są ciała? Są.
Nagle Kowalski przyłożył palec do ust i dał wyraźnie znać partnerce, aby milczała. Powoli odwrócił się w kierunku drzwi naprzeciwko.
– Słyszałem coś – szepnął. – Ktoś w tamtym pokoju jęknął: „Moje nogi”.
– Tu jest mnóstwo szkła, musiał pokaleczyć stopy – równie cicho powiedziała Balicka.
– Oglądałaś „Szklaną pułapkę”?
– Trzy razy – odpowiedziała.
Kowalski z wyciągniętym rewolwerem powoli podszedł do drzwi, delikatnie naciskał klamkę, by po chwili gwałtownie pchnąć drzwi, jednocześnie krzycząc:
– Stój, nie ruszaj się!
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ukryte zabójstwo - przez burak - 17-02-2017, 22:03
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 18-02-2017, 23:56
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 19-02-2017, 10:32
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 16:27
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 20-02-2017, 20:00
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 22-02-2017, 22:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 22-02-2017, 22:44
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 26-02-2017, 16:25
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 26-02-2017, 23:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 27-02-2017, 23:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości