Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ernst Jünger o technice
#1
Celem niniejszego wystąpienia jest próba odpowiedzi na pytanie, czy Ernst Jünger, weteran wojenny i niemiecki pisarz żyjący w dwudziestym wieku, celnie zdiagnozował aktualizujące się już za jego życia przemiany, jakie ostatecznie zapanują wraz z tryumfem cywilizacji technicznej. Innymi słowy, czy Jünger, kiedy zarysował dosięgający każdego aspektu rzeczywistości wpływ techniki na przyszłą postać świata, był przenikliwym prorokiem czy li tylko oczytanym dyletantem?

Wystąpienie to nie ma na celu szczegółowej analizy wszystkich tez dotyczących techniki, które Jünger zawarł w swoim najsłynniejszym traktacie pod tytułem „Robotnik”, lecz jest, by tak rzec, twórczą impresją, gdzie recepcja samego Jüngera przeplata się z autorskimi, to znaczy moimi przemyśleniami dotyczącymi kondycji współczesnej epoki, zwłaszcza kondycji współczesnego człowieka. Treść referatu, będąca w dużej mierze egzemplifikacją poglądów niemieckiego pisarza, zostanie zaprezentowana tak, jakbym ja, autor, całkowicie zgadzał się z przewidywaniami Jüngera. Ma to na celu tak walory estetyczne podnoszące jakość wystąpienia, jak i stanowi metodę pozwalającą efektywniej przyswoić sobie poglądy analizowanego przeze mnie myśliciela.

Pełny tytuł dzieła Jüngera brzmi „Robotnik. Panowanie i forma bytu”. Kimże jest tytułowy robotnik i cóż znaczy sformułowanie „forma bytu”? Robotnik, zdaniem Jüngera, jest typem człowieka, który nastanie po teraźniejszej postaci, to jest nowoczesnym mieszczaninie. Dla robotnika wszystko będzie stanowiło formę pracy: nauka, sztuka, miłość czy nawet odpoczynek. Nadchodząca przyszłość, znosząc w wyniku przemian technicznych dziewiętnastowieczny podział na indywiduum i masę, na miasto i na wieś, na naturę i cywilizację, przyczyni się do nadejścia ery robotnika, to znaczy jednolitego wzorca człowieka, u którego prym będzie wiodła wola mechanicznej pracy we wszystkich aspektach jego życia i który tym samym zacznie ujmować samego siebie w nowej, nieznanej w przeszłości formie – formie bytu robotnika.

Cóż natomiast oznacza zwrot „forma bytu”? Treścią dziejów, powiada niemiecki pisarz, są losy formy bytu, czyli człowieka. Istota ludzka formuje otaczający ją świat, to jest określa czy też zakreśla pewien porządek. Robotnik, zwieńczający porządek ustanowiony przez mieszczanina tak, jak mieszczanin wyznaczył kres bezimiennego żołnierza umierającego na polu walki, przekształci się w zupełnie nowy, postmieszczański podmiot, wchodząc w złowieszczy wręcz kontakt z techniką, którego mieszczanin nawet nie podejrzewał.

Naturalnie, powyższa interpretacja, żeby oddać sprawiedliwość samemu Jüngerowi, jest nieco uproszczona, niemniej ogólny zarys owej teorii – zmierzch społeczeństwa mieszczańskiego i nastanie ery robotnika – pozwala uchwycić nam sedno rozważań dotyczących zmian, które spowoduje technika, wobec czego teraz, po zarysowaniu wstępnego przesłania Jüngera, możemy przejść do właściwej treści wystąpienia.

Nikogo nie powinno dziwić, że żyjemy obecnie w czasach, gdy precyzyjny industrialny krajobraz zastąpił leśną panoramę, którą niegdyś można było dostrzec z górskich, trudno dostępnych szczytów. Żyjemy w czasach, gdy człowiekowi, szczególnie człowiekowi młodemu, z trudem przychodzi odnalezienie swej indywidualnej ścieżki, bowiem cywilizacja techniczna, bogata w mnogość często sprzecznych ze sobą stylów i nurtów, pozbawiona jest wszelkich szlachetnych napięć, wszelkiego hartu ducha i wszelkich drogowskazów.

Społeczeństwo mieszczańskie, definiując samo siebie za pomocą chłodnego rozumu i filisterskiej moralności, usunęło zarazem z przestrzeni życiowej dawne elementarne moce, takie jak instynkty i witalność, wobec czego dzisiaj, w sterylnych, nazbyt higienicznych warunkach; dzisiaj, w czasach demokracji, która jest bardziej mieszczańska niż cokolwiek, mówić o indywidualnym geniuszu czy pustelniku egzystującym pośród potoków i skał, to narażać się na śmiech, który odbije się od sztucznych twierdz bezpieczeństwa: wielkich metropolii. Demokracja bowiem i nastały wraz z nią nowoczesny porządek mieszczański pozbawiły nas, zdaje się że na zawsze, wiary w wielkie idee. Zanik hierarchizacji i zastąpienie dawnego wojowniczego prajęzyka przez kodeks powinności obywatelskich usunął w strefę zapomnienia tragizm wielkich twórców czy bohaterów dawnych bitew. Bohater wojenny czy artysta poświęcający swe życie dla dzieła wydają się dzisiaj istotami z pradawnego świata; są staroświeccy, a dla jednostki wychowanej w społeczeństwie nastawionym na konsumpcję dostępnych dóbr, wręcz niemożliwi czy komiczni. Dzisiaj, w czasach nadmiernej abstrakcyjności, specjalizacji i szaleńczej komunikacji, nie umiera się już za wielkie idee, lecz umiera się ze starości, zmęczenia.

W społeczeństwie mieszczańskim jednostka zlewa się z masą, masa stanowi jej odbicie. Obserwując legiony przemierzające ulice z mechaniczną siłą, można odnieść wrażenie, że nie ma już godności osoby, lecz jest automatyzm masy będącej tylko sumą indywiduów. W społeczeństwie industrialnym jednostka nie ma już dawnej plastyczności. Można przypuszczać, że życie reprodukuje się na taśmociągach. Wzrastające tempo każdej czynności i niesłabnąca fascynacja osiągnięciami technicznymi zwiastującą nową epokę, gdzie zwycięski pochód techniki przyczyni się do narodzin nowej zasady życia: pracy - pracy ślepej, mechanicznej i obejmującej swym zasięgiem każdą szczelinę ludzkiej egzystencji. Wzrastające schematyczne tempo każdej czynności powoduje u dostojniejszych coraz intensywniejsze poczucie zagubienia, zupełnie jakby spóźnili się ze swym afirmującym nieszablonowy bieg życia podejściem co najmniej o kilkaset lat.

Totalny charakter pracy, totalny jej kult w przyszłym świecie, będzie dążył do absolutnej władzy, do stalowego, totalitarnego porządku. Zapowiadają to chociażby skryte pod maską opieki zdrowotnej interwencje państwa w sferę prywatną czy swoista aktywizacja całego społeczeństwa poprzez technikę, która przyłącza jednostkę do energii - komputera, tableta czy telefonu - co sprawia, że jednostka gubi swą niepowtarzalność, stając się określonym punktem współrzędnych, niczym więcej. Technika, jakkolwiek przesadnie to brzmi, walczy o globalne panowanie, chcąc, by sam człowiek nie był pojmowany jako istota izolowana, indywidualna, lecz włączona w mechaniczny, eliminujący dawną wolność ruch Totalnej Mobilizacji, totalnej dyktatury, choć dyktatura ta nie będzie tak jawna jak poprzednie formy represji.

Co, by przyjrzeć się temu nieco bliżej, organizuje społeczeństwo mieszczańskie i co będzie charakteryzować erę robotnika? Czy różnica między tymi dwoma sposobami bycia jest kolosalna czy jedynie formalna? Świat robotnika nie stanowi wbrew pozorom przedłużenia czy kolejnej fazy rozwoju społeczeństwa mieszczańskiego, lecz pewne novum, które niejako zrywa z wcześniejszymi porządkami. Czym jednak jest mieszczaństwo, prócz chłodnej niezależności rozumu i filisterskiej moralności? Pragnieniem bezpieczeństwa, gdzie głód spokoju i chleba stanowi egzemplifikację wolności. Wybitny artysta czy żołnierz frontowy należą do wieczności, natomiast mieszczanina zżera czas, albowiem stworzył sztuczne życie dla własnej ochrony.

W epoce industrialnej jedynie parki narodowe utrzymują jeszcze resztki zagrożeń i wyjątkowości. Wraz ze wzrostem techniki topnieje liczba romantycznych krajobrazów. W epoce industrialnej dawne miejsca kultów otoczone są dworcami i domami towarowymi. Brak tutaj dawnej jedności, ponieważ dwa ciągi ulic mogą być od siebie bardziej oddalone niż biegun północny od bieguna południowego. Wolność jest postrzegana przez mieszczanina nie jako heroiczny akt, ale jako zbawienie od wszelkiego zła. Wykształcenie natomiast, któremu mieszczaństwo nadało znamiona powszechności, jest wolą wytwarzania określonego typu człowieka, mało ma jednakże wspólnego z budowaniem niepowtarzalnej osobowości czy szlachetnością. Powszechne wykształcenie, pozbawiając nas solidnej rezerwy analfabetów, pozbawiło nas zarazem prestiżu samej edukacji, dlatego też dzisiaj nikogo już nie dziwią grupy młodych powierzchownie oczytanych ludzi rezonujących na tematyce polityczne, filozoficzne czy ekonomiczne.

Mieszczanin nie potrzebuje prawdziwej wiedzy, lecz taniej rozrywki, której niegdyś poszukiwał w Paryżu, dawnej stolicy kultury, który dzięki bezmyślnym nowoczesnym podróżom stał się czymś na wzór zapadłej prowincji. Nawet śmierć pozbawiona jest dawnej chwały i grozy, bowiem w sterylnych, sztucznych warunkach, zmienił się sam stosunek do niej. Zwłoki chowa się pośpiesznie, zwykle na obrzeżach miast, jakby bojąc się, że coś tak niezgodnego ze sztucznie wzniesionym porządkiem jak śmierć mogłoby zburzyć pieczołowicie wzniesione twierdze bezpieczeństwa.

Formowanie się nowego porządku, przechodzenie od wspólnoty mieszczańskiej do epoki robotnika, zaczyna być zauważalne zwłaszcza w sztuce. Zanik hierarchii, ujednolicenie wykształcenia oraz coraz powszechniejsze rzemieślnicze podejście do artystycznych wytworów zwiastują epokę gigantycznej kuźni maszyn i zbrojeń: imperium robotnika. Już dzisiaj brak regionu, którego nie pętałyby drogi i szyny, kable i kanały radiowe. Przemiana ta, niszcząc pierwotny charakter krajobrazów natury i kultury, przyczyni się w przyszłości do nastania krajobrazu ściśle warsztatowego. Nastanie tym samym wyższa forma chłodu, matematyki, mechaniki i określoności, co przyczyni się do zaniku wrażliwości na funkcje estetyczne sztuki, na zdolność do przeżywania piękna kunsztownych obrazów czy doniosłości poezji. Co ważniejsze, totalny charakter pracy, intensywnie zacierającej różnice zawodowe i osobowościowe, spowoduje posługiwanie się ujednoliconą formą ekspresji. Ścisły związek robotnika z liczbą, techniką, ścisła jednoznaczność jego postawy życiowej oraz instrumentalizm, oddzielą go od autentycznego świata artystycznego, gdzie prawdziwa twórczość rodziła się z jednorazowego przeżycia, którego niepodobna reprodukować, którego niepodobna się wyuczyć, wbrew temu, co twierdzą współcześni pariasi słowa pisanego czy malarstwa.

Niegdyś, im wyraźniejsza była masa, tym większe potęgowało się w niej pragnienie, by pojawiła się jednostka wybitna, bowiem to w niej masa potwierdzała swój byt. Samego geniusza postrzegano jako tego, kto dysponował jednorazowymi, wyjątkowymi i często wręcz patologicznie nienormalnymi zdolnościami, co manifestowało się w jego niecodziennych przeżyciach, na które zamknięta była przeciętność. Artysta współczesny zaś, dzięki modzie na psychologię równości i solidarności, dowodzi, że nie ma geniuszów i bohaterów - są tylko ludzie. Artysta współczesny, wspierany przez technikę, środki reklamy, jest w pełni zależny od mieszczańskiego społeczeństwa. Zazwyczaj, powodowany pragnieniami mas, tworzy jałowe obrazy rzeczywistości, nie będąc już niezależnym buntownikiem. Współczesna sztuka, nie mając niczego wspólnego z indywidualnymi przejawami w stylu Homera, Nietzschego czy Dostojewskiego, używa bezmyślnego pastiszu i ogromnych dawek ironii niczym naboi, które wystrzeliwuje się w niebo nie po to, by zaznaczyć gotowość do wzniosłej walki, lecz po to, by wyrazić swą bezsilność. Współczesne pomieszanie języków, współczesna bezrefleksyjna pogoń za znajomością języków obcych, sprawia, że zanika epoka tak indywidualizmu, jak i zdolności do poprawnego operowania językiem ojczystym, bowiem nadmierna ilość obcych wpływów powoduje osłabienie rodzinnego stylu. Za przykład niech posłużą Francuzi, którzy mimo obsesyjnej wręcz niechęci do nauki języków są mistrzami stylu. Społeczeństwo mieszczańskie, jednocześnie wciąż upraszczając wymogi gramatyczne, jakby przygotowywało się na precyzyjny i jednoznaczny język przyszłości – język matematyki, liczb, wykresów i statystyk; język pozbawiony budzących podziw środków, którymi operują oryginalne osobowości.

Niegdyś literaci i mędrcy z pustyni przekonywali samą swą egzystencją, z której potrafili uczynić sztukę. Dzisiaj, przy środkach technicznych nastawionych na reprodukcję, jest to o wiele mniej skuteczne. Wszakże już obecnie można odnieść wrażenie, że słowo pisane jest produkowane przez maszyny, ponieważ powszechność występująca chociażby w publicystyce, gdzie coraz trudniej odróżnić artykuł od ogłoszeń, krytykę od wiadomości czy dział polityczny od kultury, wskazuje na coraz częstsze zastępowanie dyskusji społecznej przez dyskusję technologiczną. Rodzące się tendencje wskazują więc na to, że nadchodząca warstwa ludzi doskonale będzie rozumieć szczegóły techniczne, lecz pozostanie zupełnie obojętna wobec wszelkich form artystycznej ekspresji, która tak cennym czyniła indywidualne życie.

Bardzo ciekawym zjawiskiem, zwiastującym chłodną mechaniczność i zmierzch indywidualizmu, jest sposób oceniania współczesnych wytworów, pragnących uchodzić za wytwory artystyczne. Za przykład weźmy kino. Proszę zauważyć, że oceny, czy dany film jest dobry czy zły, nie formułuje się już na podstawie światopoglądu, siły charakteru, heroizmu czy wpływu na wrażliwość odbiorcy, lecz ocenia się przede wszystkim miarę opanowania technicznych środków, niezależnie od tego, czy chodzi o kryminał czy miłosną propagandę. Ten swoisty mieszczański obiektywizm niejako sprowadza na margines wszystkie te postacie, które mają odwagę przyznać, że przy wyborze danej lektury czy obrazu kierują się racjami osobistymi. Osobistość, rola charakteru jako taka już się nie liczy w publicznym dyskursie. Liczy się, jak zaznaczyliśmy wcześniej, rzemieślnictwo; nie twórcza inspiracja, lecz ślepe podążanie za jednolitymi wzorcami, tak, by zaspokoić głód żądnej rozrywki masy.

W filmie zauważalna jest reprezentacja typu – zwykle gangstera lub pracownika bankowego – a nie niepowtarzalnej jednostki, co tylko pokazuje coraz powszechniejsze zacieranie się różnic. Kino nie zna już pojedynczych spektakli: film grany jest równocześnie we wszystkich dzielnicach i daje się powtarzać z matematyczną precyzją. Widownia nie jest już estetyczną wspólnotą, ale publicznym zbiorowiskiem. Dostrzegamy więc, że dawne indywidualne sposoby formułowania problemów straciły swą rangę, bowiem los wyjątkowych osobowości nikogo już nie obchodzi.

Zanik indywidualizmu jest także widoczny w nauce, coraz częściej stawiającej na pracę grupową, zespołową, niwelującą pojedynczy potencjał; pracę, gdzie ludzie, odziani w te same fartuchy i te same schematy myślowe, starają się dowieść, że tytani ducha w stylu Newtona są czymś przeszłym, zbytecznym, czymś niepasującym do narracji równościowej. Dzięki działaniom tego typu, dzięki nastawionej na kult masowych standardów projekcji, nowe nauki powstają niemal codziennie, w zależności od potrzeb. Nowe instytuty naukowe, nowe laboratoria czy nowe koncerny przemysłowe są uosobieniem złowieszczych mocy kolektywnych. Współczesne odkrycia naukowe, współczesne wynalazki są coraz częściej dublowane, coraz częściej banalne, nie wpływając w jakikolwiek sposób na treść egzystencji ludzkiej.

Społeczeństwo mieszczańskie, przykrywając zmową milczenia żywotne w człowieku siły i instynkty, zaneguje w przyszłości państwo jako najwyższy ośrodek władzy. Demokracja zostanie zastąpiona przez totalitaryzm pracy, umowa społeczna zostanie zastąpiona przez plan pracy. Innymi słowy, jednostkę zastąpi robotnik, masę armia, a wszelkie powinności obywatelskie rozkaz.

Pamiętamy, że sfera walki i zagrożenia leży poza zasięgiem mieszczanina, stanowiąc dla niego przykład tego, co nieobyczajne, nierozumne. Wojna oznaczała dla żołnierza przestrzeń, gdzie należało umierać, to jest dopiero w walce żołnierz odczuwał prawdziwą wolność. Dla mieszczanina wojna oznacza dobre rokowanie. Dzisiaj wojen nie prowadzi się tam, gdzie żołnierza można oglądać w blasku wojowniczego stanu, ale tam, gdzie obsługuje się dźwignie, wśród dzwoniących telefonów. Nieznany wojownik, poległy na bitewnych polach, był wciąż jednostką. Robotnik natomiast swoją postawę i swoją wolność widzi w trywialnej pracy. Skoro więc nadchodząca epoka, wyrzucająca poza dyskurs tak masę, jak i jednostkę, rozpocznie rozkład granic, niejako podporządkowując przynależność wszystkiego do pracy, to kto będzie rządził w przyszłym świecie? W nowej epoce rządzić będą nie ludzie, lecz banki.

Technika stanie się symbolem nadrzędnej władzy. Technika, dając coraz mniej niezależności – wszakże już dzisiaj ludzie wydają się być skazani na wytwory techniki – sprawi, że człowiek niejako stanie się jej medium. Świat techniczny, nie jest mimo wszystko obszarem nieokreślonych możliwości, lecz ma charakter embrionalny, dąży do bardziej określonej jedności, dojrzałości; dąży do totalnej dyktatury, Totalnej Mobilizacji. Nadchodząca era będzie więc oznaczała definitywny koniec heroicznych wartości. Czynnik ludzki zostanie w niej całkowicie zdominowany przez technikę. Robotnik, należący do powszechnego globalnego świata; robotnik znoszący dawne podziały klasowe; robotnik, dla którego praca nie będzie wartością czy działalnością zgodną z charakterem, lecz funkcją; wreszcie robotnik, dla którego wszystko będzie pracą – czy to sztuka, odpoczynek, światopogląd czy wojna – ustanowi nową formę bytu: świat standaryzacji i dekadencji; świat zanieczyszczonej atmosfery i zatrutych rzek.

Trudno nie przyznać, że pesymistyczna wizja kreślona przez Jüngera staje się coraz bardziej rzeczywista, co zauważają także współcześni myśliciele z przeciwnej strony barykady. Jünger był przedstawicielem konserwatywnej rewolucji niemieckiej, romantycznym rebeliantem, młodym kombatantem i outsiderem, prawicowym duchem apelującym do walki ze wszystkim, co nowoczesne. Richard Rorty natomiast, broniący demokracji przedstawiciel amerykańskiej lewicy, również zauważył, że przemiany techniczne niejako upraszczają nasz kontakt z rzeczywistością. Traktat filozoficzny został zastąpiony przez powieść, powieść zaczyna być zastępowana przez komiks, a sam komiks, będący bogatą w paletę barw obrazkową opowieścią, jest czymś, co doskonale pasuje do wirtualnej rzeczywistości, gdzie refleksyjna cisza i głęboki namysł są czymś niepożądanym.

Mając na uwadze przemiany techniczne, których nie sposób zatrzymać i które chcąc nie chcąc wpłyną na los pojedynczego człowieka, można zadać pytanie, jak zachować się w świecie masowej i rozproszonej komunikacji? Jakie szanse ma jednostka w konfrontacji z konformizmem i kolektywizmem, które zabijają osobowość? W jaki sposób rozpoznać własną sytuację w nowoczesnym i mechanicznym świecie?

Jünger, pokazując, że mamy do wyboru samoobronę lub niewolnictwo, przedstawia trzy figury, będące swoistą instrukcją zachowania w świecie: wojownika, robotnika i leśnego wędrowca. Wojownik walczy za państwo i społeczeństwo, ale nacjonalizm, tak jak rozumieliśmy go jeszcze sto lat temu, uległ zatarciu, wobec czego wizja wojownika broniącego zamkniętego i suwerennego stanu jest już wizją niepraktyczną. Robotnik, jak widzieliśmy, jest absolutnie przystosowany do zaistniałych warunków, dostrzegając największą wolność w wyrzeczeniu się własnej indywidualności na rzecz potęgi techniki. Leśny wędrowiec natomiast zrywa z płytkim społeczeństwem i chroni własne bezpieczeństwo z dala od zgiełku industrialnych miast, egzystując wśród krajobrazu lodu i ognia. Leśny wędrowiec prowadzi swoją małą wojnę, zagrażając kablom i składom. Niestety dzisiaj, w czasach, gdy lasy są coraz intensywniej wycinane, nie można uciec do lasu w dosłownym sensie, dlatego leśny wędrowiec jest przede wszystkim figurą intelektualną. Mogę spokojnie siedzieć tutaj przed państwem i być leśnym wędrowcem, to znaczy – jak mówił Nietzsche, do którego Jünger nawiązywał – niejako świadomie żyć w ignorancji tego, co mojemu stuleciu wydaje się najważniejsze. Żyć odgrodzonym od rozrywek dnia dzisiejszego, od banalizmu nadchodzących rewolucji i zmian, które dla leśnego wędrowca są nic nieznaczącym pomrukiem. Nadchodzącej ery robotnika już nic nie powstrzyma, więc tylko postawa leśnego wędrowca jest właściwą strategią na zachowanie własnej godności wobec epoki cyfrowych zbrojeń. Tylko leśny wędrowiec jest na tyle wolny, by rzucić wyzwanie środkom masowego rażenia i niejako wejść w pejzaż czynu, pejzaż porzuconych szlaków morskich i lądowych, na przekór technologii, która traktuje wędrowca jak muzealny przeżytek, jak wymierający gatunek.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 01-04-2016, 22:16
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 02-04-2016, 18:52
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 02-04-2016, 22:25
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 03-04-2016, 08:54
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 03-04-2016, 20:27
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 03-04-2016, 20:54
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 03-04-2016, 20:59
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 03-04-2016, 21:17
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 04-04-2016, 20:45
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 04-04-2016, 21:43
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 05-04-2016, 23:36
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 06-04-2016, 20:56
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 06-04-2016, 22:35
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 07-04-2016, 19:59
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 07-04-2016, 22:33
RE: Ernst Jünger o technice - przez Robespierre - 07-04-2016, 22:57
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 10-04-2016, 23:22
RE: Ernst Jünger o technice - przez gorzkiblotnica - 11-04-2016, 22:53

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości