21-08-2015, 22:14
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-08-2015, 22:15 przez Robespierre.)
Masz rację, dlatego zlikwidowałbym maturę. W gimnazjum i szkole średniej nie uczyłem się w ogóle (zgodnie z systemem państwowym), ale czytałem za to sporo książek o tematyce, która mnie interesowała i wyszedłem na tym o wiele lepiej niż większość.
Jestem też przeciwnikiem metody To humanista powinien wiedzieć lub To człowiek wykształcony powinien wiedzieć, bo sami historycy przyznają, że materiałów na temat Rewolucji Francuskiej jest już obecnie tyle, że nawet gdybyś znał wszystkie języki świata, to nie byłbyś w stanie przyswoić tego wszystkiego w ciągu całego Twojego życia. Żyjemy w epoce nadmiaru wiedzy, więc moim zdaniem egzaminem dojrzałości powinien być egzamin z tego, co mnie interesuje i z tego, z czym związane są moje plany na przyszłość. Interesuje mnie filozofia? Co konkretnie? Filozofia niemiecka? Więc będę zdawał egzamin z filozofii niemieckiej, na przykład pojęcie sztuki u Nietzschego. Naprawdę się uczymy wtedy, gdy poszerzamy wiedzę z tematów, które nas pasjonują. Na filozofii i tak masz specjalizacje, więc doktor filozofii jest tak naprawdę doktorem w wąskiej dziedzinie (np. znawca Heideggera), a wiedza ogólna, jak to często bywa z wiedzą ogólną, do niczego mu się przez większość czasu nie przydaje. Oczywiście są to pewne uproszczenia, pewne uogólnienia czy nawet pewna przesada, ale obecny system edukacji jest trochę do kitu. Położyłbym większy nacisk na kreatywność. Człowiek wykształcony i tak jest wykształcony nie dzięki systemowi, lecz dzięki własnej pasji, dzięki godzinom, które spędził na zgłębianiu dziedzin, które go fascynują.
Jestem też przeciwnikiem metody To humanista powinien wiedzieć lub To człowiek wykształcony powinien wiedzieć, bo sami historycy przyznają, że materiałów na temat Rewolucji Francuskiej jest już obecnie tyle, że nawet gdybyś znał wszystkie języki świata, to nie byłbyś w stanie przyswoić tego wszystkiego w ciągu całego Twojego życia. Żyjemy w epoce nadmiaru wiedzy, więc moim zdaniem egzaminem dojrzałości powinien być egzamin z tego, co mnie interesuje i z tego, z czym związane są moje plany na przyszłość. Interesuje mnie filozofia? Co konkretnie? Filozofia niemiecka? Więc będę zdawał egzamin z filozofii niemieckiej, na przykład pojęcie sztuki u Nietzschego. Naprawdę się uczymy wtedy, gdy poszerzamy wiedzę z tematów, które nas pasjonują. Na filozofii i tak masz specjalizacje, więc doktor filozofii jest tak naprawdę doktorem w wąskiej dziedzinie (np. znawca Heideggera), a wiedza ogólna, jak to często bywa z wiedzą ogólną, do niczego mu się przez większość czasu nie przydaje. Oczywiście są to pewne uproszczenia, pewne uogólnienia czy nawet pewna przesada, ale obecny system edukacji jest trochę do kitu. Położyłbym większy nacisk na kreatywność. Człowiek wykształcony i tak jest wykształcony nie dzięki systemowi, lecz dzięki własnej pasji, dzięki godzinom, które spędził na zgłębianiu dziedzin, które go fascynują.