Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Utopia we krwi utopiona - proza Lipiec 2014
#1
Star 
Leżałem wsród gruzów. Podniosłem się i rozejrzałem. Wtedy zrozumiałem, że to były gruzy naszej cywilizacji.
  Nie mogłem tu zostać. Musiałem uciekać. Skryć się. Ruszyłem z miejsca. Wtedy poczułem ból w nodze. Nie pamiętałem już, czy to odłamek granatu, czy pocisku, lub nawet kula. Nie miało to znaczenia. Większy ból sprawiało mi to, że musiałem przemykać jak szczur po ulicach mego własnego miasta. I to po to, by skryć się przed istotami, które są nawet czymś gorszym od szczurów. Dobrze znałem te bestie. Nie raz i nie dwa miałem okazję się im przyjrzeć. Chude, śmierdzące istoty w łachmanach, o obłędnym, zamglonym wzroku. Różnie ich nazywaliśmy, ale najbardziej pasowało do nich Grabieżcy. Lub Wyjadacze.
  To była wojna, jakiej świat jeszcze nie widział. Wojna totalna. Wojna na wyniszczenie. Walka dwóch obcych sobie cywilizacji. Dwóch odmiennych światów. A nasz świat, właśnie odchodził w zapomnienie. Permanentnie przegrywaliśmy walkę dobra ze złem, piękna z brzydotą.
  Pamiętam tłumy ludzi uciekających wraz z cofającym się frontem. Uciekali wraz z całym swoim dobytkiem, bo nie sądzili, że kiedykolwiek wrócą do swoich domów. Nie sądzili, że będzie do czego wracać. Grabieżcy rabowali wszystko, co tylko dało się zrabować, łącznie z meblami. Gwałcili wszystkie kobiety, które dało się zgwałcić. Czy miała lat siedem, czy dziewięćdziesiąt, nie robiło im różnicy. Zabijali wszystko, co dało się zabić. Również pożerali wszystko co tylko się dało pożreć, a często nawet rzeczy, których człowiek, by nie tknął. Zgniłe mięso, paszę dla świń... Są wiecznie głodni. I jestem pewien, że gdy zjedzą już wszystko, zaczną jeść nas...
  Postanowiłem schować się w zniszczonej kamienicy. Biegnąc, potknąłem się i zaryłem nosem w spalonej ziemi. A potknąłem się o ciało chłopaka. Miał nogi zmiażdżone przez gąsienice czołgu, kulę w głowie, pistolet w ręce i jakieś jedenaście lat.
  Dzielny maluch. Nawet dzieci walczą. A walczą, bo wiedzą, że nawet gdyby nie walczyli, to i tak te bestie nie zostawiłyby ich w spokoju. Już dawno nie obowiązywał podział na cywili i żołnierzy. Teraz każdy jest wojownikiem. Zasalutowałem nad jego ciałem. Lepszego pogrzebu mieć nie będzie.
  Wszedłem do kamienicy, a następnie udałem się do pierwszego lepszego mieszkania. Byłem zmęczony, a ból w nodze coraz bardziej mi dokuczał. Miałem też nadzieję znaleźć coś do jedzenia. Nic jednak nie znalazłem. Mieszkanie było całkowicie zdemolowane, a wszystko co dało się wynieść – wyniesione. Na podłodze leżało jedynie zdjęcie. Przedstawiało młodego chłopaka w mundurze. Muszę przyznać, że prezentował się perfekcyjnie. Może to był czyjś syn. Może i czyjś narzeczony. Rodzice musieli być dumni. Teraz albo był martwy, albo umierał w męczarniach. Tak samo, jak właściciele tego zdjęcia.
  Usiadłem na łóżku. Sen wziął mnie z zaskoczenia. Śniłem o lepszym cudownym świecie. Ale nie o niemożliwej utopii. Ten świat kiedyś istniał. My go stworzyliśmy. Gospodarka działała idealnie. Wszyscy mieli pracę i zarabiali przyzwoicie. Miasta się rozrastały, rolnictwo wchodziło na wyższe poziomy. Całe społeczeństwo było silne i zwarte, a ludzie piękni i wspaniali. A teraz to wszystko już przepadło. Jednak serce pocieszała myśl, że... mieliśmy to. Choć przez jakiś czas mieliśmy to. Tamte ścierwa zawsze były i będą niewolnikami. My choć przez chwilę byliśmy panami.
  Obudziły mnie kobiece krzyki. Rozpaczliwe wołanie o pomoc. Nikt nie mógł jej pomóc. Oprócz mnie.
  Wyjrzałem przez okno. Przy wejściu do kamienicy, trzech Grabieżców właśnie zamierzało zagrabić jej cnotę. Ruszyłem tak szybko, jak tylko dałem radę. O mało co nie potknąłem się na schodach. Podczas biegu wyciągnąłem pistolet z kabury. Pewnym krokiem wyszedłem z bramy. Nie zdążyli nawet zareagować. Wystrzeliłem trzy pociski, a każdy trafił celnie w okropne mordy Wyjadaczy.
  Kobieta nie rzuciła mi się w ramiona. Nie zasypała mnie podziękowaniami. Poprosiła tylko o jedną rzecz.
 - Zabij mnie – wyszeptały drżące usta. - Zabij.
  Bez zastanowienia, spełniłem jej życzenie.
  Serce mi urosło, gdy spojrzałem na trzy karabiny leżące przy śmierdzących ciałach. Tak, mając tyle amunicji, będę mógł kontynuować miejską partyzantkę. Może nawet udałoby mi się przebić do któregoś z naszych oddziałów.
  Już się zbliżałem, by zebrać broń i amunicję, kiedy na ulicy pojawiło się więcej bestii. Posłali w moją stronę serię z karabinów. Spudłowali. Jak spłoszone zwierzę, uciekłem z powrotem do budynku. Nie miałem już amunicji. Ostatni nabój, który planowałem zachować dla siebie, przeznaczyłem dla tamtej kobiety.
  Schowałem się w jednym z mieszkań. Słyszałem ich zbliżające się kroki, choć moje serce biło dużo głośniej. Wyciągnąłem granat. Później zawleczkę.
  Wbiegli do środka. Zdążyłem tylko krzyknąć:
 - Heil Hitler!
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Utopia we krwi utopiona - proza Lipiec 2014 - przez Edward Horsztyński - 28-07-2014, 21:04
RE: Utopia we krwi utopiona - przez Sett - 27-08-2014, 13:14
RE: Utopia we krwi utopiona - przez Gunnar - 17-01-2019, 17:29
RE: Utopia we krwi utopiona - przez Alchemik - 17-01-2019, 21:30
RE: Utopia we krwi utopiona - przez Gunnar - 31-01-2019, 13:23

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości