Była późna godzina nocna gdy przy masywnym dębowym biurku, Stalin przeglądał nadesłane raporty. Dym z jego fajki unosił sie jak poranna mgła, a bogato rzeźbiona lampka nocna oświetlała półmrok jaki panował w jego wielkim gabinecie. Nie był zadowolony. Eksterminacja ludności Polskiej jak i Żydowskiej szła zbyt powoli. Do tego kłamstwo o Katyniu mogło zostać odkryte zbyt wcześniej. Mruknął coś pod nosem. Jego masywna dłoń właśnie sięgała po telefon do adiutanta gdy przez drzwi, bez żadnej zapowiedzi wkroczył wysoki mężczyzna. Jego krok był stanowczy i sprężysty. Czarne włosy i krótko przycięta bródka zgrywała się wręcz dantejsko z piwnymi oczami. Wódz nie czuł strachu, lecz wielkie zdziwienie. Mężczyzna był ubrany w czarne spodnie i dziwnie skrojony golf który zakrywał mu praktycznie całą szyję. Gdy doszedł do biurka, Stalin odezwał się swym grubym i donośnym głosem.
- Kim jesteś, co tutaj robisz i dlaczego nic nie wiem o Twojej wizycie! – Gdy mówił te słowa, wstał z obitego czerwoną skórą fotela i wycelował w głowę nieznajomego pistoletem TT-30. Nieznajomy dopiero po krótkiej chwili zaczął mówić spokojnym ale bardzo wyrazistym głosem.
- Losifie Wissarionowiczu Dżugaszwili. Nasz Pan, ze względu popełnione przez Ciebie zbrodnie wobec ludzkości oraz wobec własnego narodu, skazuje Ciebie na natychmiastowe odesłanie. Czy przepraszasz i odczuwasz skruchę za popełnione przez Ciebie czyny?- Stalin nie wierzył własnym uszom. Nie wiedział co ma powiedzieć. Był tak zszokowany, że jedyne co mógł zrobić to nacisnął spust. Nieznajomy padł na ziemie. W czole zionęła ciemna dziura.
- Co to za niedorzeczność! – Krzyknął wódz i nacisną guzik połączenia z adiutantem. Niestety. W głośniku panowała Cisza. – Co jest do jasnej cholery! – Gdy podniósł głowę w stronę drzwi, zauważył, że nieznajomy znów stał w poprzednim miejscu. Dobry ojciec narodu wycelował szybko w stronę gościa i wystrzelił wszystkie naboje w jego klatkę piersiową. Ten padł jak kłoda.
Stalin nie dowierzając całej tej sytuacji, wyszedł zza biurka i podszedł do leżące na dywanie nieznajomego. Wokół ciała nie było żadnej plamy krwi. Po kilku sekundach, ku przerażeniu Wodza, denat wstał i powiedział.
- Ani krzty skruchy nie czuję w Twoim sercu Losifie. Dlatego najwyższy wymiar kary muszę wykonać. – Stalin odsunął się kilka kroków do tyłu, a fajka wypadła mu z ust gdy przez jego pierś przeleciały trzy kule .
Kilkanaście minut później adiutant Wodza wbiegł do gabinetu. Pomieszczenie było puste i tylko żar z leżącej na ziemi fajki, sugerował, iż jeszcze kilka minut temu Stalin żył i pracował nad raportami.
Czy Bóg miałby w ten sposób pomagać ludzkości? Aby ta nie miała do niego pretensji, że nic nie robił?
- Kim jesteś, co tutaj robisz i dlaczego nic nie wiem o Twojej wizycie! – Gdy mówił te słowa, wstał z obitego czerwoną skórą fotela i wycelował w głowę nieznajomego pistoletem TT-30. Nieznajomy dopiero po krótkiej chwili zaczął mówić spokojnym ale bardzo wyrazistym głosem.
- Losifie Wissarionowiczu Dżugaszwili. Nasz Pan, ze względu popełnione przez Ciebie zbrodnie wobec ludzkości oraz wobec własnego narodu, skazuje Ciebie na natychmiastowe odesłanie. Czy przepraszasz i odczuwasz skruchę za popełnione przez Ciebie czyny?- Stalin nie wierzył własnym uszom. Nie wiedział co ma powiedzieć. Był tak zszokowany, że jedyne co mógł zrobić to nacisnął spust. Nieznajomy padł na ziemie. W czole zionęła ciemna dziura.
- Co to za niedorzeczność! – Krzyknął wódz i nacisną guzik połączenia z adiutantem. Niestety. W głośniku panowała Cisza. – Co jest do jasnej cholery! – Gdy podniósł głowę w stronę drzwi, zauważył, że nieznajomy znów stał w poprzednim miejscu. Dobry ojciec narodu wycelował szybko w stronę gościa i wystrzelił wszystkie naboje w jego klatkę piersiową. Ten padł jak kłoda.
Stalin nie dowierzając całej tej sytuacji, wyszedł zza biurka i podszedł do leżące na dywanie nieznajomego. Wokół ciała nie było żadnej plamy krwi. Po kilku sekundach, ku przerażeniu Wodza, denat wstał i powiedział.
- Ani krzty skruchy nie czuję w Twoim sercu Losifie. Dlatego najwyższy wymiar kary muszę wykonać. – Stalin odsunął się kilka kroków do tyłu, a fajka wypadła mu z ust gdy przez jego pierś przeleciały trzy kule .
Kilkanaście minut później adiutant Wodza wbiegł do gabinetu. Pomieszczenie było puste i tylko żar z leżącej na ziemi fajki, sugerował, iż jeszcze kilka minut temu Stalin żył i pracował nad raportami.
Czy Bóg miałby w ten sposób pomagać ludzkości? Aby ta nie miała do niego pretensji, że nic nie robił?
https://horyzontrpg.com
System fabularny space-apo. Indi.
System fabularny space-apo. Indi.