Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Radioactive sunset
#7
Na stację dojechali po kilku minutach. Urwany szyld z logiem BP, powywracane dystrybutory i wybite okna w stróżówce świadczyły o tym, iż wojna dotarła również i tu. Piotrek zaparkował motor z boku obok wywróconego i kompletnie spalonego samochodu, Damian tymczasem zajechał pod dystrybutor z benzyną. Rozejrzeli się najpierw po okolicy by upewnić się czy jest bezpiecznie. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu. Piotrek znalazł gdzieś dwa kanistry dziesięciolitrowe, które następnie napełnili i schowali w bagażniku. Los znów się do nich uśmiechnął. Chociaż stacja była kompletnie zniszczona i splądrowana, najwidoczniej w podziemnych zbiornikach znajdowało się jeszcze trochę paliwa.
W stróżówce nie było dosłownie niczego, nawet mebli. Szabrownicy całkowicie ogołocili to miejsce. Damian wyszedł przed budynek. Coś zwróciło jego uwagę. Schylił się i wyciągnął spod buta ulotkę reklamową. Nie była to jednak zwykła broszurka. Namawiała ona do walki, obrony ojczyzny i powstaniu przeciw „polskim oprawcom”. Na końcu dopisano jeszcze, że „nadciąga wyzwolenie”. Cóż mogło to znaczyć? Trudno było mu powiedzieć. Jednak ten, kto się tym zajmował, musiał zadbać o dobre poinformowanie społeczeństwa. Dopiero teraz Damian zobaczyły, że tego typu kartki zostały porozrzucane po całym terenie stacji, a kto wie, może nawet i Krakowa.
- Muszę wam coś powiedzieć. - rzekł do swoich towarzyszy - Nie możemy
cały czas jeździć tylko po mieście i zaliczać kolejne stacje benzynowe. Trzeba
w końcu się opanować, bo nie zawsze będziemy mieli takie szczęście jak
ostatnio.
- Słuszna uwaga. - przytaknęła dziewczyna.
- Sprawa jest jasna. Przetrwać można teraz tylko poza miastem. Zabierz ją Damian do siebie do domu, na wieś. Tam macie jakieś szansę przeżycia. - odparł ponuro Piotrek, który wyrwał się z zamyślenia.
- Zaraz, moment!
- A ty? - Anka spojrzała na niego ze zdziwieniem
- I tak nie zrozumiecie, więc nie będę się z Wami kłócił. Powiem tylko, że moi rodzice przeżyli wojnę, skoro przeżył ją i Atos. – chłopak podrapał psa za uchem. – Jeżeli teraz ich zwłoki spoczywają w moim domu to oznacza tylko jedno – ktoś ich zamordował. Nie wiem dlaczego, ale po wizycie w domu wiem już kto. I zamierzam dorwać tych cholernych Sokolników.
- Nie! - Anka jęknęła - Nie zostawimy Cię!
- To prawda - Damian podszedł bliżej - Samemu zawsze jest ciężej, ale
mogę ci przysiąc, przyjacielu, że jeżeli to Sokolnicy bądź ktokolwiek inny, poniesie za to surową karę. Jestem zawsze z Tobą.
- Jedźcie, nic tu po was! - warknął Piotrek - Nie bądź głupi, to nie
Twoja walka.
- Chyba kpisz sobie ze mnie, proponując mi taki plan. Tu nie ma demokracji.

Do ich uszu doleciał dziwny odgłos, który w miarę upływu czasu przybierał
na sile. W pewnym momencie było już wiadome, co wydawało ten dźwięk. Helikopter.
- Do stróżówki!
Dopiero, gdy zobaczyli jak maszyna znika za akademikami zdecydowali
się opuścić kryjówkę.
- Tu nie jest bezpiecznie! - oznajmił Piotrek stanowczo - Wyświadcz mi
przysługę i pożycz swój motor - mówiąc to poszedł w kierunku jednośladu -
Wy zabierzcie samochód i uciekajcie stąd.
- Nie! - krzyknęła Anka, lecz w tym momencie Damian wciągnął ją do
środka stróżówki i zatkał jej usta ręką. Nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje.
Próbowała krzyczeć, lecz uścisk był silny.
- Kryj się! – Piotrek rzucił się za spalony wrak samochodu i przywarł do niego plecami. Na teren stacji wkroczyło dwóch żołnierzy w brunatno-niebieskich mundurach. Psiakrew, Sokolnicy, pomyślał Damian. Anka przestała się już rzucać, gdyż zrozumiała powagę sytuacji. Piotrek był w nie lada tarapatach. W każdej chwili mogli go zobaczyć i zastrzelić. To już nie były przelewki. Sokolnicy nie byli bandą dresów, lecz dobrze wyszkolonymi żołnierzami. Tutaj nie było mowy o żadnym podstępie. Dwaj mężczyźni stanęli za dystrybutorami i najwyraźniej mając gdzieś bezpieczeństwo zapalili papierosa. Wtedy jeden z nich zauważył motocykl Damiana. Zainteresowani ciekawym znaleziskiem podeszli bliżej. Stali teraz tyłem do Piotrka. Ten spojrzał na swojego kompana, bezpiecznie ukrytego w stróżówce. Damian pokazywał mu znaki namawiając do cichego przejścia w ich kierunku. Pal licho motocykl, życie było ważniejsze.

Piotrek przywarł do ziemi i obserwował ruchy swoich przeciwników. Ci, jakby nie zdawali sobie z zagrożenia, szperali w motocyklu, co rusz wydając pełne zachwytu westchnienia. Student szykował się do przejścia, lecz powstrzymywał go strach przed wykryciem. Serce biło mu jak oszalałe, ledwo mógł złapać oddech. W końcu się zdecydował.
Wyszedł zza zwęglonego wraku, po czym skulony maszerował ostrożnie w odległości nie większej niż kilkanaście metrów od Sokolników. Tamci nadal go nie zauważyli. Wstąpiła w niego nadzieja. Jeszcze kilka metrów i schowa się za stróżówką, a tam będzie już ze swoimi kompanami.
Coś jednak poszło nie tak. Może to odgłos łamanego patyka pod butem Piotrka? Może szumiący gdzieś blisko wiatr? Sokolnicy odwrócili się jak na zawołanie. Student obdarzył ich szczerym, słowiańskim uśmiechem. Nie było czasu, żeby myśleć. Odgłos wystrzału rozległ się po całej okolicy. Jeden z Sokolników trafiony kulą w nogę upadł na ziemię głośno jęcząc.
- Dwadzieścia punktów dla Gryffindoru, suko! – wrzasnął Piotrek próbując strzelić ponownie. Pistolet wydał z siebie jedynie cichy trzask. Magazynek był pusty.
Drugi z żołnierzy natychmiast dobył broni i wycelował.
- Oooh fuck!
Seria z karabinu maszynowego rozdarła ciszę panującą na stacji. Kule pognały w kierunku zbierającego się do ucieczki studenta. Przeciwnik pruł ile dała fabryka, a po wykończeniu magazynka załadował kolejny. Gdy stwierdził, że zbieg jest poza zasięgiem strzału, wyciągnął przytroczoną do paska krótkofalówkę i wezwał wsparcie. Wtedy Damian wyskoczył z ukrycia i strzelił w kierunku napastnika. Kula trafiła prosto w głowę. Ciało osunęło się jeszcze zanim student podbiegł bliżej. Leżący Sokolnik najwyraźniej zrozumiał, co się dzieje, bo chwycił za karabin kolegi i wymierzył w kierunku nadbiegającego przeciwnika. Ten w ostatniej chwili kopnął karabin odchylając kierunek lotu pocisków, które ułamek sekundy potem wyleciały z lufy i pognały w przestrzeń. Damian pamiętał jak to bywało w filmach: zostaw rannego wroga, a ten zaatakuje cię w najmniej odpowiednim momencie. Nie chciał popełnić tego samego błędu. Wycelował i oddał jeden celny strzał w głowę. Sokolnik padł nieżywy.
W tej chwili znów usłyszał lecący helikopter. W ślad za nim z ulicy Meissnera wyjechał wojskowy samochód z kilkoma żołnierzami w środku. Skierowali się w stronę uciekającego Piotrka, który biegł co sił w stronę hipermarketu handlowego.
Damian natychmiast porwał leżący karabin, przykucnął i wycelował. Oddał kilkanaście strzałów w kierunku nadjeżdżającego samochodu, jednak odległość była zbyt duża. Odgłosy wystrzałów tłumiły znacząco krzyki Anki. Damian skoncentrował się maksymalnie na strzelaniu. Przyłożył oko do celownika i w tym momencie usłyszał chrzęst przeładowywanego pistoletu. Nim się obrócił, zdążył jeszcze usłyszeć „Twoja kolej, Sokolniku”. Po tych słowach zapadła ciemność, a gdzieś w oddali zanikał jeszcze wrzask płaczącej Anki.

Piotrek usłyszał wrzask Anki. Nie miał im jednak jak pomóc. Musiał salwować się ucieczką. Nie było to w jego stylu, ale sprawa była poważna. Musiał obmyślić jakiś plan. Dobry plan. Gdy Sokolnicy byli zajęci obezwładnianiem Damiana i Anki, pędem rzucił się w stronę ruin Reala. Był tutaj już po wojnie, więc wiedział mniej więcej, jak wygląda wnętrze. Miał jednak pecha. Po tym, jak dobiegł do wschodniego wejścia, usłyszał za sobą pisk opon i zobaczył nadjeżdżający samochód. Migiem wskoczył przez zniszczone drzwi do środka. Wbiegł na główną halę. Za sobą słyszał kroki okutych butów i krzyki ścigających go żołnierzy. Schował się pomiędzy regałami. Wiedział, że Sokolnicy prędzej czy później go tu znajdą i zatłuką. Bez planu działania miał niewielkie szanse na przeżycie. Nasłuchiwał. Czekał. Tuż za regałem, za którym się schował słychać było kroki. „To moja szansa” – pomyślał, po czym z całej siły pchnął regał od siebie. Żelastwo runęło na niczego niespodziewający się pościg. Dwóch ze ścigających Piotrka ugrzęzło pod ciężarem półek, jednak reszta rzuciła się za nim. Skręcił w jedną z alejek i stanął twarzą w twarz z uzbrojonym w karabin Sokolnikiem. Za nim w alejkę wbiegło kolejnych dwóch. „To koniec” – pomyślał. Poczuł uderzenie w głowę, zrobiło mu się ciemno przed oczami. Ostatnie, co widział to podeszwę buta, która wylądowała na jego policzku.
Take what you want and give nothing back.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Radioactive sunset - przez Czajnik - 18-11-2009, 16:51
RE: Radioactive sunset - przez Mirrond - 18-11-2009, 16:52
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 18-11-2009, 16:52
RE: Radioactive sunset - przez Kot - 18-11-2009, 16:53
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 18-11-2009, 16:54
RE: Radioactive sunset - przez Mirrond - 18-11-2009, 16:55
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 18-11-2009, 16:56
RE: Radioactive sunset - przez Mirrond - 09-12-2009, 19:25
RE: Radioactive sunset - przez Met - 17-12-2009, 02:37
RE: Radioactive sunset - przez RootsRat - 05-02-2010, 13:06
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 06-02-2010, 12:47
RE: Radioactive sunset - przez gorzkiblotnica - 09-02-2010, 14:39
RE: Radioactive sunset - przez RootsRat - 10-02-2010, 14:35
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 10-02-2010, 14:44
RE: Radioactive sunset - przez gorzkiblotnica - 10-02-2010, 16:01
RE: Radioactive sunset - przez Czajnik - 10-02-2010, 16:19

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości