Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nieziemska piękność
#1
W sercu Borów Tucholskich stała drewniana chata. Była schowana między świerkami i pokryta strzechą oraz porośnięta wijącym się niczym węże bluszczem. Sprawiała wrażenie opuszczonej. Tym bardziej, że obejście tonęło w odmętach wysokiej trawy. Nie zapędzali się tam ludzie, a i zwierzęta omijały to miejsce szerokim łukiem.
Jednak biały słup dymu wydobywający się z komina, a także wydeptana ścieżka zaprzeczały początkowemu wrażeniu, że nikt tam nie mieszka.
W chacie, przed wielką pozłacaną ramą, stała staruszka. Jej siwe włosy sięgały do pasa, a z pomarszczonej twarzy sterczał krogulczy nos, obok którego wyrastały dwa duże wrzody. Patrzyła w magiczne lustro, gdzie zamiast odbicia kłębiła się dziwaczna, czarna materia. Kobieta charknęła głośno, po czym rzekła:
– Lusterko, przyznaj przecie, że mam najfajniejsze ciało na świecie.
– Chyba cię pogięło, babo – odpowiedział niski głos. – Jak zacznę wymieniać ładniejsze od ciebie, to za rok nie skończę.
– O ja głupia. – Staruszka złapała się za głowę. – Zupełnie zapomniałam.
Obróciła się na pięcie i podeszła do regału. Otworzyła szufladę i już po chwili w jej dłoni zaszeleścił foliowy woreczek. Wydobyła zeń garść zielonych liści, po czym nabiła nimi fajkę. Zaciągnęła się. Za każdym razem, kiedy dym wypełniał jej płuca, kobieta młodniała i piękniała. Siwizna ustąpiła, zniknęły zmarszczki oraz wrzody, nos przybrał idealny kształt. Ciało się wyprostowało, tracąc kilkanaście kilogramów, tyłek wypiął się w śliwkę, a pod koszulą sterczały sutki jędrnych piersi niczym wentyle od traktora.
Kobieta odłożyła fajkę i pełnym wdzięku krokiem zbliżyła się do czarnej materii.
– No proszę. Domowa medycyna potrafi zdziałać cuda – ironizował głos. – Nawet z wycieraczki zrobi perski dywan.
– Jeszcze jeden taki tekst poleci – wycedziła przez zęby wiedźma – a wrzucę ci tam wiadro z odchodami.
Czarna materia jakby trochę wypłowiała.
– Tak lepiej. – Zaśmiała się kobieta. – A teraz gadaj!
– Jest mały szkopuł... – rozpoczęło nieśmiało lustro.
– No kur... – warknęła czarownica – ... by zapiał. Co tym razem?
– Istnieje taka jedna. Faceci mdleją na jej widok, a kobiety obgryzają paznokcie z zazdrości.
– I dopiero teraz mi o niej mówisz?! – wrzasnęła wiedźma, biorąc się pod boki. – Przecież nie urodziła się wczoraj.
– Bo mam dziwne odczyty. – Zbite z tropu lustro próbowało się wytłumaczyć. – Dziewczyna raz się pojawia, a potem gdzieś znika. Nie rozumiem do końca tego wszystkiego. Ale jak już ją namierzę, to jest na co popatrzeć. Piękna jak malowanie. Mówię Ci: cudowne oczy, pełne usta, a jej...
– Dobrze już, dobrze! – Zniecierpliwiona kobieta machnęła ręką i szybko zażądała: – Adres, imię, nazwisko, ale już!
– Ty to jednak potrzebujesz faceta i to z dużym... – zaczął w swoim stylu głos, lecz kiedy przyjrzał się minie rozmówczyni, natychmiast wypełnił polecenie: – Dziewczyna mieszka w Gdańsku, a dokładnie...

***

Czarownica wybiegła z chaty jak poparzona. Skierowała kroki do niewielkiej i mocno zbutwiałej szopy. W rogu pomieszczenia znalazła miotłę. A kiedy naiwny czytelnik pomyślał, że pewnie na niej pofrunie, stało się coś nieoczekiwanego: za jej pomocą szybko oczyściła z kurzu starego Junaka. Potem przywdziała skórzaną kurtkę, na której widniał duży napis „Born to be witch”, po czym wskoczyła na motocykl.
– W drogę! – zakrzyknęła. – Do Gdańska nie jest daleko.
Wkrótce mknęła leśną ścieżką, mijając szeregi drzew oraz płosząc dziką zwierzynę. Warkot silnika i diabelski chichot wiedźmy niosły się echem na wiele kilometrów.
Chwilę później sunęła po niedawno ukończonej autostradzie – przypominam, że to opowiadanie fantastyczne – i wyprzedzała samochód za samochodem. Gnała jak szalona, z każdą minutą przybliżając się do celu.

***

Dominika podlewała na balkonie kwiaty. Cichutko nuciła jakąś zasłyszaną w radiu melodię i od czasu do czasu przemawiała aksamitnym głosem do roślinek.
Z okna obok wyjrzał sąsiad. Na widok dziewczyny oblizał wargi, a jego twarz momentalnie zalały strumienie potu.
– Ależ ona piękna... – wyszeptał, robiąc minę niczym pies na widok pętka kiełbasy.
Dominika, zauważywszy sąsiada, nachyliła się lekko. Duży dekolt koszulki efektywnie pomógł w uzyskaniu zamierzonego efektu. Oczy podglądacza niemal wyszły z orbit, a potem zawirowały w obłędnym tańcu.
Po chwili mężczyzna ześlizgnął się z parapetu, po czym runął jak długi, uderzając z hukiem plecami o podłogę. Pomimo bolesnego upadku na jego obliczu wciąż gościł uśmiech zadowolenia. Zanim stracił przytomność, usłyszał jeszcze głos swojej małżonki:
– Co?! Znowu?
Rozbawiona Dominika przez chwilę przysłuchiwała się krzykom sąsiadki.
– System działa bez zarzutu – podsumowała i opuściła balkon.
Kiedy weszła do pokoju, usłyszała pukanie do drzwi.
Udała się do holu i bez wahania nacisnęła klamkę. Przed nią stała kobieta, która wyglądała, jakby przed chwilą zsiadła z motoru.
– Masz na imię Dominika? – zapytała.
– Tak. A o co...
Moto-wiedźma błyskawicznie wtargnęła do mieszkania, zatrzaskując z hukiem drzwi. Zanim Dominika zdołała zaprotestować, na jej nosie wylądowała pięść. Dziewczyna straciła na chwilę równowagę. Następnie poczuła kopnięcie w brzuch, a zaraz potem kolejne uderzenia poczęły obijać jej ciało.
Dominika upadła.
Kobieta usiadła na niej okrakiem i zasypywała kolejnymi trafieniami.
– Zatłukę! – wrzeszczała, wykrzywiając twarz w grymasie nienawiści. – Już nie będziesz najpiękniejsza! Ja będę!
Błysnęło ostrze. Wiedźma zamachnęła się nożem, aby śmiertelnie ugodzić ofiarę. I wtedy zastygła w bezruchu, wybałuszając gały jak ryba leżąca na plaży.
– Co u licha...? – wycedziła z trudem czarownica. Coś z dużą siłą zaciskało się na jej szyi.
Z przerażeniem zauważyła, że siedmiopalczasta czarna dłoń, która pozbawiła ją dopływu powietrza, należała do Dominiki. Wiedźma spojrzała jeszcze niżej. Jej przekrwione oczy wpatrywały się w dziewczynę, z którą działo się coś dziwnego.
Metamorfoza rozpoczęła się od ręki, rozprzestrzeniając się szybko na resztę ciała. Kształtne piersi zamieniły się w tors zarośnięty kosmatą sierścią, a śliczna twarz przybrała wygląd świńskiego ryja. Z oblicza wyrastały cztery ogromne kły, nad którymi ziała pustką dziura nosowa. Zamiast czoła stwór miał jedno wielkie czerwone oko, a miejsce zadbanych włosów zajęła sztywna szczecina.
Czarne monstrum powstało na zakończone ostrymi pazurami, krzywe nogi. Łbem niemal sięgało sufitu. Trzymając w śmiertelnym uścisku dogorywającą czarownicę, przyjrzało się jej uważnie. Po chwili rzuciło trupem o ścianę niczym rozkapryszone dziecko starą lalką.
Czaszka wiedźmy pękła na drobne kawałeczki, jak porcelanowy wazon po spotkaniu z podłogą. Mózg jeszcze nie zdążył spłynąć po ścianie, kiedy istota zbliżyła się do zwłok i szybkimi ruchami poczęła rozrywać je na strzępy. W rogu pokoju wylądowała noga, na szafie ręka, a jelita ciągnęły się aż do kuchni.
– Muszę się opanować – powiedział wreszcie Xynem. Upuścił fragment zakrwawionego kręgosłupa na dywan i dodał: – Atak wyglądał na przypadkowy, nie powinno być żadnych konsekwencji. Teraz trzeba ponownie uruchomić kamuflaż i powrócić do badań.
Skierował kroki do łazienki. Z trudem się mieszcząc, usiadł w wannie, po czym odkręcił kurek. Zamiast wody z prysznica wydobyła się zielona maź. Za każdym razem, kiedy Xynem wcierał płyn w określoną część cielska, ta po chwili przeobrażała się w ludzkie ciało.

***

Dominika zapakowała do worka ostatni fragment poćwiartowanej kobiety. Uśmiechnęła się pod nosem, ukazując szereg nieskazitelnie białych zębów.
– Jeszcze tylko zmyć ten cały syf i wszystko będzie w porządku – westchnęła z ulgą. – A jutro zatopię worki z mięsem w morzu.
Potem, kiedy wysprzątała mieszkanie, wzięła z półki aparat fotograficzny. Stanęła przed lustrem i przyjrzała się odbiciu.
– Trochę za małe – stwierdziła. – Oni wolą takie. – Dotknęła piersi, które natychmiast się powiększyły. – Teraz jest idealnie.
Na nos założyła okulary.
– To też dobrze wpływa na działanie systemu.
Spojrzała w obiektyw i nacisnęła guzik aparatu. Błysnęło. Zrobiła jeszcze kilka podobnych zdjęć, po czym podeszła do biurka i usiadła przed monitorem.
– Teraz wrzucę do sieci. – Pokiwała głową, lekko przygryzając wargę. – W nocy muszę wykonać serię badań układu odbytniczo-wydalniczego.
Przeniosła wzrok na przedmiot stojący obok biurka. Przypominał termos, z tym, że był zakończony stożkiem. Miał przezroczystą powłokę, pod którą znajdował się jakiś mechanizm pełen trybików i kółek połączonych przewodami.

***

Jarosław właśnie się obudził. Otworzył oczy i uniósł głowę. Rozejrzał się. Leżał na podłodze w pokoju obok biurka. Szum wentylatora świadczył, że komputer był wciąż włączony, choć za oknem w najlepsze świeciło słońce.
– Zemdlałem, czy co? – zapytał na głos, choć w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby odpowiedzieć. – Całą noc przeleżałem na glebie.
Odgarnął długie włosy z czoła, po czym podrapał się po nieogolonej twarzy. Próbował wstać, lecz tylko syknął z bólu i ponownie znalazł się w pozycji horyzontalnej.
– O Jezu – wysapał, patrząc w sufit – ale mnie boli dupa.

KONIEC
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Nieziemska piękność - przez anarchist - 21-12-2013, 19:31
RE: Nieziemska piękność - przez Hanzo - 21-12-2013, 22:00
RE: Nieziemska piękność - przez anarchist - 21-12-2013, 22:08
RE: Nieziemska piękność - przez Thori - 22-12-2013, 12:29
RE: Nieziemska piękność - przez Kruk - 22-12-2013, 15:02
RE: Nieziemska piękność - przez anarchist - 22-12-2013, 22:18
RE: Nieziemska piękność - przez Kruk - 22-12-2013, 22:39

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości