Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niezwykle przystojny mężczyzna
#1
Było rano, więc zadzwonił budzik. Nic dziwnego, w końcu dzwoni od poniedziałku do piątku regularnie o pieprzonej 6:30. Więc codziennie, konsekwentnie go nienawidzę. Patrzymy na siebie z nieufnością, ale on wie, że trzyma mnie w szachu, że nie mogę go zniszczyć, zignorować, wyłączyć. On wie, że nie mogę się bez niego obejść. Napawa się moją pustą nienawiścią. A najbardziej nienawidzę go w zimie, kiedy jego upiornie radosny dźwięk wyrywa mnie ze snu. Ot tak, bez żadnej wazeliny. Śni mi się, dajmy na to, ciepła wyspa, egzotyczne piękności, zaraz dojdzie do namiętnego pocałunku, a tu nagle…
SRU!
I dzwoni to mechaniczne bydle. Zero subtelności, żadnego ostrzeżenia. A ja się budzę dzień w dzień zdezorientowany, ale to uczucie mija bardzo szybko, a zastępuje je niezwykle szybka wiązanka myśli: nożeszkurwaijużsięskończyłowylegiwaniewłóżku
trzebasięzrywaćdopieprzonejpracy-
nadworzeminusmiliardalboizimniejznowumisięjajaodmrożą-
niemamochotynigdzieniepójdęagównozawszetakmówię-
adobrzewiemżeitakznowupójdęnienawidzętejpracy-
nienawidzęzabićzabićzabićzabićizakopać!
- Nienawidzę – tak brzmi moje codzienne przywitanie ze światem. Bo zaiste nienawidzę otwierać codziennie oczu o tej samej porze. Kiedyś zmieniałem alarm w budziku, przestawiałem go codziennie na inne godziny, żeby zachować miałką iluzję panowania nad moim własnym bytem. Ale przestałem, bo czułem, jak budzik się ze mnie śmieje. Spojrzałem mu w te jego zdradliwe wskazówki. „Pierdolę, nie wstaję”, pomyślałem. Codziennie tak myślę, ale przegrywam z rzeczywistością, z kapitalizmem, z niespłaconym kredytem, z mrocznym widmem pustej lodówki i zimnych grzejników.
- Everyman – prychnął pogardliwie budzik.
Otworzyłem szerzej oczy. Nie pamiętałem, żebym nastawiał w budziku funkcję ubliżania właścicielowi. Właściwie nie przypominałem sobie, żeby ten sprzęt miał coś bardziej bajeranckiego niż podświetlaną tarczę.
- Że co proszę? – zgrywałem kozaka, chociaż nie wiem przed kim.
- Everyman – powtórzył, ale jak się okazało, to wcale nie był budzik. Po drugiej stronie łóżka stał piekielnie przystojny facet w dżinsach i czarnej koszuli. Oczywiście brunet. Na oko koło trzydziestki. Wtedy właśnie pożałowałem, że nie trzymam koło łóżka jakiegoś łomu, którym bym częstował takich nieproszonych gości. Mógłbym też częstować herbatą. Najlepiej gorącą. Najlepiej w twarz.
Pech chciał, że nie miałem nic pod ręką, żeby się bronić. Oprócz budzika.
Ale budzik wiedział, gdzieś w swoim metalowym organizmie, że jest mi potrzebny, że ja nienawidzę jego, a on nienawidzi mnie, że musimy żyć ze sobą, że istnieje być może jakieś seksualne napięcie…
W mojej głowie rozgrywała się istna bitwa pod Grunwaldem. Niesamowite, że można zmusić mózg do takiej aktywności o tak pogańskiej porze. Pewnie kiedyś odegra mi się za to. Zapłacę pięknym za nadobne i na starość tak mi sflaczeje, że nie będę mógł zapinać guzików, będę się ślinił i dopadnie mnie ten Niemiec Alzheimer, który kradnie portfele i klucze co bardziej nieszczęśliwym emerytom i rencistom. Zaakceptowałem ewentualne konsekwencje porannej aktywności mózgownicy, która z najwyższym wysiłkiem wysmażyła na szybko pytanie.
Pytanie, które aż się prosiło, żeby być zadane w sytuacji, gdy obcy facet stoi obok łóżka.
- Wypiszesz mi zwolnienie z pracy?
Świetnie. Super. No pięknie. W sumie mogłem już oczekiwać, że drzwi do mojego pokoju się otworzą, wejdzie zgraja małych ludzików i z pełnymi honorami namaści mnie na Króla Kretynów. No to się nie popisałem… Żeby mój własny mózg coś takiego! O nie! Teraz to ja się zemszczę. Będę na emeryturze męczył krzyżówki i sudoku. Zobaczymy wtedy kto pierwszy wymięknie.
- Zapomnij o emeryturze – odezwał się wreszcie intruz. Nie miałem pojęcia czemu tak powiedział, bo pytałem go o coś innego. – Słuchaj, będę mówił szybko. Jesteś śmiertelnie chory. Wiem to, bo jestem Śmierć.
- Myślałem, że Śmierć jest kobietą. W końcu mówi się „Ta Śmierć”, a nie „Ten…” – zdobyłem się na dyskusję gramatyczno-semantyczną, a rzekomy Pan Śmierć przewrócił niecierpliwie oczami.
- Nie wierzysz mi – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Czułem, że mogę sobie pozwolić na dłuższą pogawędkę, to może się jeszcze z pracy urwę. Powiem, że napadł mnie jakiś włamywacz-zboczeniec, który najpierw wprowadził mnie w trans rytualnym tańcem czaszek, by następnie wyssać mi krew i podstępnie zwędzić zestaw kina domowego. W grę wchodziła też opcja, że to jakiś nowy rodzaj akwizycji z włamaniem. Może gość sprzedawał drzwi z zabezpieczeniem.
Atmosfera gęstniała z każdą sekundą. Zastanawiałem się, czym można unieszkodliwić tego dziwaka. Co prawda w zamrażarce trzymałem kiełbasę na specjalną okazję, ale jej przeznaczeniem jest raczej jajecznica niż walka na śmierć i życie w obronie własnego terytorium. Przez chwilę chciałem też rzucić mu wkurwionego kota na twarz, a potem zepchnąć go z balkonu, ale uszczelniłem drzwi balkonowe na zimę i otworzenie ich zajęłoby mi dłuższą chwilę. Musiałbym jeszcze pewnie odśnieżyć balkon. Lenistwo wzięło górę.
I skąd do cholery wziąłbym wkurwionego kota?
Postanowiłem przyjąć „Taktykę Prawdziwego Faceta”. Byłem już na tyle rozbudzony, że miałem pewność co do jej powodzenia. Zmierzyłem wzrokiem odległość dzielącą mnie od Rzekomego Pana Śmierć, naprężyłem muskuły, pozwoliłem adrenalinie mieszać mi krew i zrobiłem to, co każdy szanujący się mężczyzna zrobiłby na moim miejscu.
- Ratunkuuuuuuu!!! Pedaaaał!!! – krzyknąłem wybiegając z pokoju. Już prawie dopadałem do drzwi, już miałem przekręcać zamek, gdy nagle przede mną znów stał ten upierdliwiec.
- Co mam zrobić, żebyś uwierzył? – spytał pewnym głosem.
Cóż, niestety odrzucił propozycję zabicia sąsiada spod czwórki. Nie był też szczególnie przychylny pomysłowi wypicia płynu do spryskiwaczy i samospalenia, ale w końcu zrobił coś, co mnie ostatecznie i niepodważalnie przekonało.
Stałem jak urzeczony.
- Jak to zrobiłeś? – spytałem oniemiały.
- Jestem Śmiercią – odpowiedź była oczywista, ale absolutnie niesatysfakcjonująca. Ale facet był z siebie naprawdę dumny.
- Zrób to jeszcze raz – poprosiłem.
I zrobił to jeszcze raz.
Niesamowite.
Muszę się nauczyć tego tricku ze znikającą pięciogroszówką. Zrobię furorę na przyjęciach.


Oczywiście, że nie poszedłem tego dnia do pracy. Postanowiłem, że nie pójdę już nigdy. Dlatego też siedzieliśmy w najdroższej restauracji w mieście, a ja pałaszowałem owoce morza. Wyglądało to z zewnątrz trochę dziwnie, bo Pan Śmierć był dla innych niewidzialny, więc mogło się wydawać, że gadam sam ze sobą.
- Na co właściwie umieram? – spytałem.
Pytanie trochę z czapy, ale też sytuacja była głupia. Tak naprawdę starałem się zamaskować fakt, że nie mam pojęcia jak się zabrać do wszamania tej obślizgłej małży. Przyszło mi nagle do głowy, że może cierpię na jakieś zaburzenia świadomości, zatrucie pokarmowe, schizofrenię, albo inną sraczkę z opóźnionym zapłonem, a ten facet przede mną to tylko zwykła iluzja. To by oznaczało, że niepotrzebnie napisałem szefowi maila, żeby spróbował, czy da się wsadzić własny krawat w dupę i wyjąć go uchem. Wygląda na to, że nie będę mógł liczyć na pozytywne referencje. Będę chyba musiał zmienić numer telefonu. Zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy chciałbym śmiertelnie na coś chorować.
Inaczej mam przesrane.
- Masz raka sutka.
O zgrozo. Co ja powiem znajomym? Co napiszą w nekrologach? Odruchowo dotknąłem się po klacie. Rzeczywiście w okolicach lewej brodawki była jakaś ledwo wyczuwalna grudka, ale byłem przekonany, że to ukąszenie komara.
- Komar? W zimie? – popukał się w czoło mój towarzysz.
- Pan Śmierć? W kalesonach? – nie pozostawałem dłużny. Może on potrafi czytać w myślach, ale za to ja bezbłędnie potrafię odczytać linię kalesonów wystającą z gaci. Z zażenowaniem zakrył koszulą wystający fragment. Pewnie na wf-ie w szkole dla Panów Śmierci musieli dawać mu straszny wycisk.
Nie odpowiedział na moją zaczepkę, więc wykorzystałem chwilę ciszy na kolejne macanko po sutkach. Swoich, rzecz jasna. Szkoda, że wtedy nie wiadomo skąd pojawiła się kelnerka. Sądzę, że właśnie w tej chwili straciłem szansę na zaproszenie ją do kina.
- Podać coś do picia? – spytała, ale wyglądała tak, jakby nie chciała mnie już widzieć.
- Mam raka sutka – wyznałem. To była ostatnia szansa. Miałem nadzieję wziąć ją na syndrom pielęgniarki, ale ona zrobił tylko ogromne oczy. – Zapytaj jego – wskazałem ręką na Pana Śmierć, który siedział naprzeciwko mnie, ale od razu się zorientowałem, że to nie był najlepszy pomysł.
Uciekła z płaczem na zaplecze.
- Idiota – skomentował Śmierć.
- Kalesony – przypomniałem. – Ile będziesz tak za mną łaził? – Zapytałem, bo nagle gość zaczął mnie niepomiernie drażnić. No bo bez przesady! Włamuje mi się do domu, podgląda mnie pod prysznicem, bredzi coś o moich sutkach, ośmiesza mnie przy kelnerkach… Można o mnie powiedzieć różne rzeczy, ale na pewno nie to, że znoszę śmierć z godnością. Otóż nie znoszę śmierci. Nienawidzę faceta.
- Aż umrzesz – oczywista oczywistość. Było wiadomo, że nie chce mi zdradzić daty mojej śmierci. Postanowiłem go troszkę poszantażować.
- A jeśli wyjawię ludziom, że Pan Śmierć odwiedza ludzi śmiertelnie chorych, hm? – Czułem, że teraz karty są po mojej stronie.
- Obetnę ci jaja kosą.
Luzik. Trzeba po prostu przyjąć inną metodę. Zawsze skutkowała.
- Ratunku!!! Pedał!!! – myślę, że do dzisiaj ludzie w restauracji wspominają mnie z łezką w oku. Kierownictwo pewnie też, tyle że zapewne nie z łezką w oku, tylko z tasakiem w ręce, bo nie uiściłem rachunku na kwotę dwustu osiemdziesięciu złotych i czterdziestu groszy.
Tak w ogóle, to powinienem wystosować jakąś petycję do prezydenta miasta. Kto to widział, żeby stawiać lampy uliczne tak blisko restauracji.
Gdybym tylko coś widział przez ten bandaż…
Dobra, może i nie widziałem, ale za to wyostrzyłem sobie pozostałe zmysły i całym sobą czułem, że koło mojego szpitalnego łóżka kręci się ten wymuskany goguś czekający tylko na moją śmierć.
- Ty pieprzona kiszona kapusto! Czuję twój ohydny smród i parszywy uśmieszek na zapryszczonym ryju! Nienawidzę cię! Wsadź sobie kaktusa w odbyt i spieprzaj do Nowej Zelandii!
Niech żyje moje znakomite wyczucie. Mój wyczulony słuch przesłał do mózgu komunikat o treści: „Brawo debilu. Oto właśnie słyszysz jak spłoszona pielęgniarka ucieka z płaczem na korytarz”. Korona Króla Kretynów zaczęła mnie mocniej uwierać.


Nie widziałem go już od dwóch tygodni. Nie chodziłem też do pracy od dwóch tygodni. Przyzwyczaiłem się do myśli, że żadnego Pana Śmierć nigdy nie było, że to efekt mojego zmęczonego mózgu pobudzonego do życia przez pieprzony budzik.
Właśnie…
Spojrzałem na upierdliwego bydlaka, który od dwóch tygodni był na feriach zimowych. Tak jak ja. Ale musiałem być czujny. Zawsze mógł wykorzystać moją beztroskę i zadzwonić w najmniej odpowiednim momencie. Czyli w sumie kiedykolwiek.
Powoli zacząłem się rozglądać za jakąś inną pracą. Guzek w okolicach sutka jakby się zmniejszał, więc zbagatelizowałem sprawę. Zacząłem też się lepiej odżywiać i omijać lampy uliczne szerokim łukiem. Podobnie jak tamtą restaurację. I szpital z Bogu ducha winną pielęgniarką, którą wyzywałem od kiszonej kapusty. Kto wie, może z płaczem spakowała swoje manatki i wyjechała do Nowej Zelandii.
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Oczywiście otworzyłem, ale nie spodobało mi się to, co zobaczyłem.
- Siemka – powiedział Pan Śmierć – okazało się, że tamten epizod sprzed dwóch tygodni to pomyłka przy pracy. Nie ten adres… Ale w ramach gratyfikacji przyprowadziłem ze sobą Ducha Przeszłych Świąt Bożego Narodzenia. Włóż jakieś buty.
Zatrzasnąłem tym pajacom drzwi przed nosem. Poszedłem do pokoju i starannie, metodycznie rozwaliłem budzik młotkiem.
Już nigdy nie pozwolę się zaskoczyć.
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Laj - 23-07-2013, 20:45
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Hanzo - 25-07-2013, 15:21
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Laj - 11-08-2013, 11:01
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Laj - 22-08-2013, 12:39
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Tajga - 13-10-2013, 12:03
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Thori - 13-10-2013, 12:43
RE: Niezwykle przystojny mężczyzna - przez Laj - 21-10-2013, 08:09

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości