Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Goniąc białego diabła
#14
Kolejny fragment, zobaczymy czy podoba Wam się kierunek w jakim to zmierza. Pewnej odysei z rozgrywkami w tle Smile
__________________________________________________________________________________________________
Nawet gdyby zgodził się podróżować samochodem, to i tak niemielibyśmy czym. Moja Toyota ostatecznie skonała; co było do zatarcia, zostało zatarte, próżno było szukać oleju na wskaźniku. Gdy zapalałem coś syczało, coś rzęziło. Ostatnie stęknięcia. Może kiedyś ktoś - pomyślałem, kładąc kluczyk na siedzeniu.
Zabrałem parę tobołów i popędziłem w ślad za Tym człowiekiem. Trudno opisać moje podniecenie tym faktem. Goniąc go, idącego powoli jakieś sto metrów wprzód, miałem wrażenie jakbym doganiał historię; sięgał susami na górę długich wąskich schodów. Dziwne uczucie, którego być może nie miałem więcej uświadczyć w życiu.
Nie obejrzał się ani razu.
Doszedłem go dosyć szybko. Idący obok więźniowie nawet na nas nie spojrzeli. Gdy już zrównałem się z jego chodem, przypomniałem sobie o tym żałosnym kondukcie obok. Wziął mnie strach, przed wejściem na kolejną wydmę, bo nie daj Boże, nie zobaczę końca tego pochodu i odwodnię się do cna, płacząc jak dziecko.
Po kilometrze opuściła mnie euforia. Wspinaliśmy się na wzniesienie i to miała być moja chwila prawdy. Dużo dałbym, żeby tego mi oszczędzono - pomyślałem. A jeszcze chwilę wcześniej chciałem skakać z radości mogąc iść za tym człowiekiem.
Tu nawet nie było kłótni emocji. Fascynacja zgasła jak za pstryknięciem palców. Toboły stały się cięższe niż przed chwilą, paski zaczęły wpijać się w ciało jak pasożyty. Niosłem swój bagaż, bo trudno było zdecydować co było mi jeszcze potrzebne.
Szybko jednak mój szlak miał znaczyć ciąg porzucanych rzeczy. A to kubki. Po co skoro mam termos? A to zeszyty. Po kiego, skoro mam jeden większy notes? Ołówki? Dwa długopisy wystarczą. Tak, na początku zajmowałem się takimi pierdołami. Ale później zastanawiałem się po trzykroć, gdy wyrzucałem za siebie ubrania, bieliznę, nawet batony, które w tym słońcu były płynne.
Szybko znalazłem coś prowizorycznego na głowę, jakiś t-shirt, którego rękawy pewnie zwisały mi z głowy jak sflaczałe rogi.
Diabeł i jego przydupas - przeszło mi przez myśl.
A mój towarzysz ani razu nie odwracając się, nie pijąc, nawet nie patrząc na marsz udręczonych - parł wciąż na przód, na południe. Pustynia wydawała się jego domem, pieszcząc nogi.
Piasek delikatnie zasypywał jego ślady.

Szliśmy wiele kilometrów, znacznie więcej niżbym chciał. Słońce zaczęło dobierać się do ostatnich soków życiowych jakimi dysponuje człowiek. Wpijało się gdzieś po materię z pogranicza fizyki i jej spirytualnego odpowiednika. Ogłuszało wolę życia. Powalało na nogi i zmuszało do błagania. Ten obraz zmuszania do pokłonu tej pierwotnej sile świata widziałem obok, gdy czarnoskórzy ludzie padali, ciągnęli trzech, czterech sąsiadów za sobą i krzyczeli o wodę.
Straszne to były widoki. Chwile nurząco długie. Spiekota dorwała się najpierw do ciała, wysuszając to co mogło być wilgotne. Krew poszła mi z nosa i koszulka na głowie posłużyła za opatrunek. Zmarnowałem nieco wody próbując ratować sytuację, ale skrzepy niemal uniemożliwiały normalne oddychanie. Wargami bałem się ruszać, by i one nie poszły. Całe szczęście nie było z kim rozmawiać.
Bałem się też spoglądać na ludzi idących w drugą stronę. Jakby mój wzrok miał odblokować najgłębsze pokłady bólu i chęci życia, by może otoczyli nas zwartą grupą i zadusili tymi łańcuchami. Ale pochód całe szczęście przypominał segmentowanego węża, który był zbyt długi by móc zrobić to szybko. A na dodatek niewiedzącego co każdy segment czuje. Nie mogli nas okrążyć od końca, bo bóg jeden wiedział gdzie ten koniec był i jak miałby się o nas dowiedzieć.
Mieliśmy być dwójką duchów, stojących na szlaku tych biednych ludzi. Jakimiś dwudziestowiecznymi poszukiwaczami przygód, z rozbitych samolotów. Lawrencem z Arabii i idącym za nim de Saint-Exuperym. Śmiałem się wymyślając te porównania, ale w istocie wyglądaliśmy podobnie. Tylko Małego Księcia brakowało.
Ale człowiek i bez niego szybko czuł się odpowiedzialny za to co działo się na pustyni.
Koniec końców zostałem z jednym plecakiem, do którego wrzuciłem komplet ubrań, ale bez długich spodni. Spodenki były o niebo lżejsze. Buty wrzuciłem byle jakie, mając przeświadczenie że od tego zależeć będzie moje życie. Nie mogłem jednać wziąć za ciężkich. Do tego sama woda, trochę jedzenia, parę drobiazgów lekkich jak piórko. Dziękowałem technikom i inżynierom, że tak wytrwale dążyli do stworzenia ultralekkich sprzętów. Przez to mój aparat nie robił żadnej różnicy w wadze. Szliśmy jeszcze trochę, coraz wolniej, aż zwisająca w dół głowa pojęła, że marsz ustał. Kondukt śmierci minął nas ostatecznie. Obejrzałem się widząc jeszcze ostatnie, poruszające się synchronicznie postacie. Przeszedł mnie dreszcz. Wiele, wiele bym oddał by móc tego nie pamiętać.
W końcu zatrzymaliśmy się, przy głazie wyszarpanym spod wydm przez wiatr. Tam mój kompan poczęstował mnie suchym chlebem. W smaku przypominał delicje. To fantastyczne jak głodny organizm potrafi oszukać zmysły. Jakie to dobre - szeptały neurony do ośrodków smaku. Jakie smaczne! Ale chyba najbardziej to smutne. Tak po prostu.
Diabeł patrzył na mnie długo, aż pojąłem że to spojrzenie nie jest przypadkowe.
- Piętnaście tysięcy - powiedział swym suchym głosem.
Szybko zrozumiałem o kim mówił i ciężko usiadłem na głazie.

Mężczyzna nie mógł usiedzieć na miejscu. Co prawda biurko, przy którym miał pracować przywieźli mu aż z Ameryki Południowej, z drzew ściętych specjalnie z jego woli, ale istnieją charaktery, które kochają być w ruchu. Ciała, chcące być katalizatorem działań.
Tak zwani ludzie z robakami w dupie.
Dlatego zamiast przeglądać zeznania i raporty wpatrywał się w szeroką mapę naścienną, której obraz mógł swobodnie zmieniać. Nie mógł przyzwyczaić się do nowoczesnych hologramów, stąd preferował dawną, dotykową technologię. Przytknął palce na środku i przybliżył teren. Przez pustynię biegła pionowa niemal kreska, ciągnąca się na kilometry. Osobiste źródło satysfakcji. Kreska przesuwała się na północ. Tam też podążył jego satelitarny wzrok. Zauważył skupisko wojska oczekujące na transport. Przy samym pochodzie było ich zaledwie pięciu. Nie potrzeba było więcej.
Prawdziwym strażnikiem była pustynia.
Oddalił widok, włączył tryb polityczny i mapa nabrała rumieńców. Potężne imperium rozciągało się od samego Przylądka Igielnego, po ukośną linię przecinającą kontynent od Kamerunu po Erytreę. Ten widok wzbudzał szacunek na całym świecie.
Przez chwilę mężczyznę dopadła myśl, czym ten świat niby jeszcze był, ale odrzucił ją. Ruszył zdecydowanym krokiem do drzwi i wypadł na zewnątrz. Marmurowa posadzka niosła echo jego butów. Wzruszył ramionami, gdy zobaczył swoje odbicie w rozwieszonych lustrach. Nie wyglądał na wyspanego, ale zmienianie świata wymagało poświęceń. Miał też stały health-monitoring, zamontowany w klatce piersiowej, a ten sugerował tylko jeść jak najwięcej orzechów i słuchać muzyki. Takie głupie sugestie mógł pominąć.
Dotarł do swojego biura, gdzie na jego widok zamarło życie. Uśmiechnął się do swoich podwładnych, ci wyraźnie rozluźnili spięte mięśnie. Podszedł do siedzącego przy potężnym interfejsie Marszałka Wykonawczego i przyjaźnie klepnął go w ramię.
Chwilę po tym, Lamoral van Hogendorp wskazał palcem obszar niemal połowy Lesotho, które mieli puścić z dymem.
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 10-04-2013, 17:03
RE: Goniąc białego diabła - przez Szaden - 11-04-2013, 19:02
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 11-04-2013, 19:33
RE: Goniąc białego diabła - przez Szaden - 11-04-2013, 19:37
RE: Goniąc białego diabła - przez księżniczka - 19-04-2013, 16:26
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 20-04-2013, 07:43
RE: Goniąc białego diabła - przez księżniczka - 21-04-2013, 13:03
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 21-04-2013, 13:23
RE: Goniąc białego diabła - przez Marybeth - 02-05-2013, 05:39
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 24-08-2013, 18:48
RE: Goniąc białego diabła - przez Shaedd - 25-08-2013, 13:18
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 25-08-2013, 13:28
RE: Goniąc białego diabła - przez Shaedd - 26-08-2013, 19:48
RE: Goniąc białego diabła - przez Archanioł - 16-09-2013, 20:50

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości