Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ma krótkie nogi
#1
Dwadzieścia minut czyściłem but - z uśmiechem na ustach. Całe szczęście, że nie miałem pecha. To zajęcie wymaga zręczności - czasami drży ręka, a podeszwa ma takie długie rowki, co idą wzdłuż. Do tego logo z napisem, weszło nawet i tam, więc wygrzebywałem. Na początku suchym patyczkiem, potem agrafką. Moja dziewczyna ma agrafkę w uchu. Później jej oddałem, teraz nosi - artefakt. Przedmiot, który miał bezpośredni kontakt ze szczęściem. Fajnie, bo ta jej agrafka ma taką cieniutką igiełkę, drobniutką. W sam raz, mogłem wyłuskać kał z najmniej dostępnych miejsc. Bok podeszwy przetarłem rękawem, czego bardzo żałuję. To jednak było zbyt pochopne - mam tylko jedną koszulę. No, ale w końcu poszliśmy. Przedstawienie zaczynało się wcześnie - godzina dziewiętnasta, czy dwudziesta. Nałożyłem marynarkę na goły tors.
- Ładnie ci - powiedziała.
W przerwie napiłem się kawy. Pierwsze czterdzieści pięć minut przeleciało mi jak we śnie. Operę trzeba lubić, powtarzał mój brat. Ja operę lubię - na swój sposób - śpiewy, dekorację. Wzruszyłem się, o ile pamiętam, zaraz przed tym, jak obudziłem się z głową na jej ramieniu. Mówiła, że nie ciekła mi ślina, ani nie chrapałem. Myślę, że to orkiestra wybiła mnie ze snu - mieli taki numer na skrzypce i bębny. Pasaż może. Na końcu ktoś uderzył w gong. Może cymbał.

Staliśmy zaraz przy barze - stoliki na jednej nodze były już obsadzone. Większość spożywała ciasto widelcem, dwie czarodziejki brzdęknęły się kieliszkami, a księżniczka obok stuknęła obcasem. Bar sałatkowy był jeszcze zamknięty - przy stole stało trzech nieruchomych kelnerów. Jestem uzależniony od kawy, jest moją muzą. Druga stała przede mną, wymalowana jak hippisowski ogór.
- Jesteś piękna - powiedziałem. Wziąłem łyk.
- Co? - uśmiechnęła się rozglądając wokół. - Co się tak uśmiechasz? - Ona ma taki ładny uśmiech, pomyślałem. - No, co? Nie podoba ci się mój makijaż, zgadłam? No powiedz. - Zaczęła się śmiać.
- Co tu dużo mówić. - Mrugnąłem. Pierwszy dzwonek.
- Widzisz tą babkę w niebieskiej bluzce? - przysunęła się. - Jasne buty, czarne pończochy. Czekaj, nie patrz się teraz. Pracowałam z nią. Tłumaczy, ale głównie robi scenografie.
- Mhm.
Drugi dzwonek. Zdjęcia aktorów wisiały od sufitu, wygięte, podpinane przy ścianie. Tancerki i śpiewacy z ludzką twarzą - taki był chyba zamysł galerii - w spodniach modnych, znanych marek, na przykład Big Star albo Cybina. Z operą za pan brat. I te kolory… no ładne, ale czy koniecznie razem? Wisieli tak, że wychodziły krótkie nogi. Ja przestałem oglądać zdjęcia, a ona chyba rozglądać się i uśmiechać.
- Co? - spytała.
- Nic - odpowiedziałem. - Chcesz wino?
- Zaraz wchodzimy, chopie! - zaciągnęła po śląsku. - Co ty? No ludzie, oszalał!
Pocałowaliśmy się, przyciągnąłem ją do siebie. “Ostatni pasażerowie na lot do Barcelony proszeni są do bramki numer jeden. This is the last call…” - lotnisko, sklep wolnocłowy, a mogła przecież psiknąć się ten jeden raz mniej. Wypuściłem powietrze, rozległ się trzeci dzwonek - powtórka z rozrywki, może tym razem przetrwam.
- Ludzie chyba zwracają uwagę na mój strój - powiedziałem jej spod nosa.
- Wydaje ci się - rzuciła.
Znam ten uśmiech.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ma krótkie nogi - przez vysogot - 23-03-2013, 14:32
RE: Ma krótkie nogi - przez Kruk - 24-03-2013, 20:43

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości