Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Akcja] Tajemnica szpiega
#1
Sześciostrzałowy pistolet leżał na krwistoczerwonym dywanie. Jego lufa jeszcze ciepła od strzałów, które padły przed chwilą wydawała się zerkać zachęcająco w stronę półnagiej dziewczyny. Julia będąc cały czas w szoku nie miała najmniejszego zamiaru podnosić czoła ze skrzyżowanych na kolanach rąk.

Kosmyki długich włosów opadały bezwładnie na nagie ramiona, a ich jasny kolor doskonale współgrał z śnieżnobiałą ścianą. Niebieskie tenisówki na stopach dziewczyny, również wydawały się idealnie pasować do obcisłych spodni. Ich pasek powinien zdaniem jej nad opiekuńczych rodziców znajdować się na biodrach, a nie tuż za linią kolan. Co gorsza nie miała na sobie żadnej koszuli, ani nawet biustonosza. Sytuację częściowo wydawały się ratować białe majtki, które miała na sobie przynajmniej od 24 godzin.

Oddychała głęboko, żeby uspokoić nerwy i co najważniejsze zapanować nad sobą. Dopiero po dłuższej chwili wzięła się w garść, ale tylko na tyle żeby oprzeć głowę, tym razem o ścianę. Napuchnięte od łez oczy trzymała wciąż zamknięte. Otworzyła je nieśmiało dopiero po głębszym wdechu.

Najpierw spojrzała w stronę otwartego okna, które częściowo zasłaniała ciągle powiewająca na wietrze firanka. Wiecznie nie pościelone służko ze znacznie sfatygowaną kołdrą, bez widocznej poduszki stało tuż pod nią.

Stare biurko z chyba jeszcze starszym komputerem stało przed nią. Nawet nie zdążyła jeszcze rano go włączyć. Miała napisać referat z historii sztuki. Wiecznie to przekładała na później, a to była ostatnia chwila by to nadrobić. Wiedziała, że nie zdąży i co gorsza zdawała sobie sprawę z poprawki, która ją czeka. Gdy tylko złapała się na tym o czym w ogóle myśli w takiej sytuacji, błagalnie zadarła nos do góry i spojrzała tępo w sufit.

- Weź się w garść dziewczyno. O czym ty u diabła myślisz …

Ofuknęła szeptem sama siebie. Płaczliwy ton jaki bez problemu dało się usłyszeć w jej zachrypłym od płaczu głosie, chwilowo ją znowu złamał. Przecież miała o wiele ważniejsze problemy od zadania domowego. W śród nich można było śmiało wymienić te wszystkie trupy leżące piętro niżej i nie zliczone strzały z broni palnej, jakie na pewno słyszał cały akademik.

Dwa głębokie wdechy znowu postawiły ją na nogi, a tak przynajmniej jej się wydawało. Zdecydowanie chwyciła oburącz spodnie w pasie i delikatnie wstała nie odrywając pleców od zimnej ściany.
Stanęła o własnych siłach, dopiero gdy zapięła rozporek. Czuła chłód porannego powietrza na nagich ramionach i brzuchu, dlatego instynktownie rozejrzała się za górną częścią swojej garderoby.

Pierwszą rzeczą jaka rzuciła jej się w oczy, była popielata bluza z kapturem, jaką dzień wcześniej rzucił w kant pokoju jej nowy chłopak.

Zrobiła krok do przodu i podniosła ją tylko po to żeby zaraz włożyć przez głowę. Znowu poczuła słodki zapach jego perfum, który ją uwiódł. Nie miała jednak czasu na przyjemności, zwłaszcza, że w budynku wciąż znajdowali się ludzie, którzy pragnęli jej śmierci.

Julia nieco niezdarnie nachyliła się i podniosła z podłogi broń. Na szczęście miała okazję wcześniej trochę poćwiczyć. Uniosła lufę w okolice swojego nosa, a w kąciku jej ust pojawił się nieco obłąkańczy uśmiech.

Jeszcze nigdy nie była tak pewna swego. Cały stres związany z niefortunną sytuacją uleciał z niej niczym nocny koszmar. Czuła się zupełnie tak jak gdyby trzymała właśnie cudowne rozwiązanie swoich problemów.

Doskonale usłyszała czyjeś kroki za w połowie otwartymi drzwiami i natychmiast skierowała w tamtą stronę lufę pistoletu. Przyjęła pozycję jak sądziła zawodowego strzelca i starannie wymierzyła. Nie nacisnęła spustu dopóki cień napastnika nie pojawił się za sporych rozmiarów szybą, stanowiącą większą część drzwi.

Dwa pojedyncze strzały niemal ją ogłuszyły, ale broń pomimo zdecydowanego szarpnięcie nie wypadła jej z rak. Brzęk tłuczonej szyby, który zaraz potem dał się słyszeć z nieco przytłumioną już intensywnością, wydawał się wbijać z niespotykaną siłą w świadomość dziewczyny. Nie słyszała nawet jak ciało uderza o podłogę. Skądś jednak wiedziała, że on tam jest i nie stanowi już żadnego zagrożenia.

Opuściła broń i zamaszystym ruchem kościstej dłoni otworzyła magazynek. Niewielki bębenek posłusznie wypadł z drugiej strony, podtrzymywany jedynie na jakimś niewidocznym elemencie konstrukcji pistoletu.

Nietrudno było zauważyć, iż pozostały a nim jedynie dwa naboje. Zrezygnowana Julia wypuściła pistolet z ręki, który z hałasem upadł na dywan. Przeszła ostrożnie i bokiem przez szparę pomiędzy drzwiami a futryną.

Spojrzała na ciało leżące na podłodze. Martwy mężczyzna miał na sobie czarny sweter, którego poszarpany od pocisków materiał zakrywał jedynie niewielką część klatki piersiowej. Kominiarka tego samego koloru zakrywała całą twarz.

Pistolet maszynowy z długą lufą w jakiejś osłonie, kształtem przypominającej ucięty przy samym czubku stożek, oraz magazynkiem wystającym z jedynej rękojeści, leżał nieopodal prawej ręki napastnika. Tylną część zasłaniał wygięty drut, sięgający nie wiele poza tylną obudowę broni.

Julia stanęła nad ciałem mężczyzny w rozkroku i delikatnie podniosła broń. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia skąd u diabła wie jak się zachować, ale gwałtownie odsunęła wajchę wystającą z obudowy broni i fachowo chwyciła ją oburącz. Czuła, że widok trupa również nie był dla niej niczym nowym, jednak stanowczo nie miała czasu by się nad dłużej zastanawiać.

Rozejrzała się w obie strony wąskiego korytarza. W ścianach widać było mnóstwo drewnianych drzwi, ale biały kolor farby nadawał mu wyjątkowo nijaki charakter.

- Jak ja zawsze nienawidziłam tego miejsca.

Stwierdziła do siebie i sama nie będąc pewna czy jest gotowa na śmierć skierowała się w stronę schodów. Zatrzymała się na granicy pierwszego stopnia. Powoli postąpiła krok do przodu pozostając cały czas odwrócona plecami do ściany z bronią przygotowaną do strzału.

Zły los nie kazał na siebie długo czekać. Z dużego patio, do którego drogę otwierała sporej długości futryna wypadł kolejny nieprzyjaciel. Stanął pośpiesznie za rogiem i zdążył jedynie wycelować ze swojego pół automatycznego pistoletu kierunku dziewczyny. Trafiły go w tors jedynie dwa pociski, reszta utkwiła w ścianie.

Siła odrzutu odrzuciła mężczyznę poza zasięg widzenia, jednak Julia czuła doskonale, że już go nie zobaczy. Doskonale wyćwiczone mięśnie wiedziały jak się zachować w takiej sytuacji. W tamtej chwili liczyło się jedynie jej własne życie, oraz być może – ocalenie pewnego chłopaka, który zniknął z jej pola widzenia, gdy to wszystko się zaczęło.

Powoli, ale zdecydowanie zeszła z ostatniego kamiennego schodka. Kamienna posadzka w tym samym kolorze, czyli popielata była już starannie wymyta przez sprzątaczki z nocnej zmiany, dlatego za pewne Julia mogła zobaczyć w niej swoje odbicie.

Swoje i nieprzyjaciół, którzy mogli schować się za kamiennymi słupami, znajdującymi się przed nią. Wiedziała o tym instynktownie i bez wahania spojrzała uważnie na podłogę, nie opuszczając jednak lufy karabinka. Szła powoli, stawiając szerokie kroki.

Gdy dotarła do środkowej części przedsionka usłyszała jedynie niegłośny stukot z tyłu głowy, który brzmiał jak rzucony kawałek jakiegoś metalu. Zanim zdała sobie sprawę z tego co to było, huk ogłuszył ją, a siła uderzenia odrzuciła do przodu.

Dziewczyna jednak nie straciła zimnej krwi i zanim upadła zwinęła się w kłębek, tak że upadając zrobiła całkiem sprawnego kozła.

Jeszcze nie zdążyła dobrze stanąć na rozchwianych nogach, a szerokim wachlarzem strzałów omiotła spory kawałek pomieszczenia. Niestety kule tym razem nie trafiły żadnego celu. Utkwiły jedynie w kwadratowych słupach, przedzielających pomieszczenie na połowę.

Nastała długo oczekiwana chwila ciszy zagłuszanej jedynie przez dwa kolejne, tym razem cylindryczne kawałki metalu. Oba walając się po podłodze syczały i zadymiły niemal cały przedsionek, a dusząca substancja szybko wypełniła płuca Julii.

Zakasłała gwałtownie raz, najpierw nieśmiało. Potem jeszcze gwałtowniej i schyliła się nad podłogą. Czuła, że zbiera jej się na wymioty. Chwyciła się ręką za brzuch, zaś drugą wystawiła do tyłu, by oprzeć się o najbliższy ze słupów.

Zamiast chłodnej farby odpornej na działanie wilgoci poczuła czyjąś dłoń, która szarpnęła ją do tyłu. Odwracając się o dziewięćdziesiąt stopni omal się nie wywróciła, jednak jakimś cudem udało jej się utrzymać równowagę.

Gdy spojrzała przed siebie zobaczyła jedynie czarną postać która ciągnie ją najpierw w kierunku klatki schodowej, którą pokonała wcześniej, potem po schodach do góry.

Oboje wpadli na pierwsze piętro, potem na drugie. Gdy zbliżyli się do stromej drabiny na końcu korytarza, która prowadziła na dach Julia zdołała wreszcie wyszarpnąć się spod władzy nieznajomego. Cofnęła się zdecydowanie o krok, potem o jeszcze dwa. Przełknęła ślinę i zadała pełnym napięcia tonem pytanie, które siedziało w jej głowie przez cały czas od kiedy się spotkali :
- Kim ty u diabła jesteś ?

Chłopak dopiero teraz odwrócił twarz w jej stronę. Dech zamarł w płucach dziewczyny, ponieważ doskonale znała swojego potencjalnego wybawiciela z nie lada opresji. Wszędzie poznała by te czarne, chyba wieczne rozczochrane włosy. Wyraźnie zarysowany podbródek i zielone oczy dopełniały obrazu – przynajmniej w jej mniemaniu – faceta idealnego. Zrobił na niej wrażenie, zupełnie tak samo piorunujące jak wtedy na imprezie.

Mężczyzna zamiast cokolwiek wytłumaczyć oparł obojętnie stopę na pierwszym szczeblu stalowej drabinki, który wystawał ze ściany i z kuszącym uśmiechem wystawił otwartą dłoń w jej kierunku.
- Idziesz ?

Zapytał krótko, a Julia znalazła się w sytuacji niemal bez wyjścia. Albo zaufa nieznajomemu, albo nie wiadomo co ją czeka z rąk sama nawet nie wiedziała kogo.

Musiała jednak sama przed sobą przyznać, że mimo wszystko odnajdowała wiele plusów w zaistniałej sytuacji. Skończyły się wreszcie monotonne dni na wykładach i przed komputerem. Siłownia nieopodal akademika, owszem stanowiła jakiś odskok od tragicznej jej zdaniem rzeczywistości, ale delikatnie mówiąc nie był on wystarczający.

Odpowiedziała niemal tym samym uśmiechem na uśmiech nieznajomego i chwyciła zdecydowanie jego dłoń. Przyciągnął ją do siebie, a dziewczyna powiesiła broń na ramieniu i oboje nie tracąc ani sekundy z cennego czasu wspięli się na dach.

Chłopak szedł pierwszy, więc otworzył właz, który uderzył z impetem o kawałek jakiegoś metalu za nim. Nie wiele obchodziło to Julię, która znowu zapatrzona w niezwykłe urody towarzysza chciała podążać tuż za nim chyba do samego kresu swoich dni.

Gdy oboje znaleźli się na dachu Julia bez problemu dostrzegła szereg radiowozów policyjnych z wciąż jeszcze świecącymi się sygnałami, które stały zarówno przed bramą wjazdową do osiedla studenckiego, jak i kawałek za nią. Słońce stało już wysoko, więc typowy letni dzień stał się już upalny. Wiatru nie było, ale mimo to dziewczyna słyszała wyraźnie stłumione odgłosy jakiegoś radiowozu na dole.

Nie mogła już udawać, że ścigają ją źli ludzie. Byli z pewnością dobrzy, co w prostej linii oznaczało, ze znalazła się po nie odpowiedniej stronie. Wciągnęła z nerwów brzuch i klnąc w duchu na swoją skłonność do zakochiwania się w niewłaściwych mężczyznach sięgnęła po broń, gdy tylko nieznajomy zakończył spacer do samego rogu budynku wycelowała w niego.
- Kim ty u diabła jesteś ?

Powtórzyła swoje pytanie, tym razem lodowatym tonem. Nieznajomy rozłożył bezradnie ręce, co ją nieco dziwiło.
- Spodziewałam się, że sięgniesz po broń …

Dodała tym razem pełna wątpliwości. Zaczynała podejrzewać, że paradoksalnie dopiero w tamtym momencie sytuacja zaczyna ją powoli przerastać.
- Czemu miał bym to robić ?

Odpowiedział w końcu nieznajomy krzyżując ręce w okolicach kroczy, a gdy to zrobił spojrzał na Julię znacząco, ale spokojnie. Nie wahał się ani chwili, gdy zrobił pierwszy krok w jej stronę mówiąc przenikliwie uspakajającym tonem i starając popatrzyć się prosto w oczy Julii.
- Nie zrobisz mi krzywdy prawda kochanie ?

Dziewczyna, która jak do tej pory miała wszystkie mięśnie rąk i barku napięte do granic możliwości, poczuła mimowolne rozluźnienie. Zupełnie jak by usłyszała najbardziej uspakajającą melodię w swoim krótkim życiu. Potrząsnęła karabinkiem jak by starała się zmusić mięśnie do posłuszeństwa, ale jedyne co czuła to bezradność wobec uroku nieznajomego, by nie powiedzieć wroga. Ciągle nie odważyła się go tak traktować, chociaż wiedziała że powinna.

Tymczasem poczuła się jak mała bezradna dziewczynka gdy mężczyzna znalazł się tuż przednią niemal na wyciągniecie ręki. Spuściła wzrok. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mógł bez problemu wyrwać jej broń z drżących rąk, jednak nie robił tego. Spuścił tylko nieco czoło nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
- Nie powinnaś pytać kim ja jestem, tylko kim my jesteśmy.

Julia, gdy tylko usłyszała ostatnie słowo natychmiast podniosła wzrok. Ogromne zwątpienie i nieśmiałość, jakie odczuwała jeszcze wcześniej całkiem znikły, a ich miejsce zajęła jedynie ciekawość.

Nieznajomy rzucił jeszcze jedno spojrzenie, którego nie mogła jednoznacznie zakwalifikować. Wiedziała tylko że jest dziwne, a mężczyzna obrócił się na pięcie i skierował z powrotem ku krańcowi płaskiego dachu. Zatrzymał się tuż przy nim i spojrzał tym razem w dół, więc dziewczyna miała chociaż odrobinę czasu by wyrwać się z osłupienia.

Ostrożnie klękła na kolanie i ponownie wycelowała w dobrze znany sobie cel. Położyła palec na spuście, jednak i tym razem nie mogła go nacisnąć. Pomimo pozornego spokoju, jaki zapanował w jej umyśle wciąż biła się z myślami. Im była bardziej zdecydowana, tym bardziej się wahała.

Mężczyzna odwrócił twarz w bok, a ona poczuła jak się na nią patrzy zdecydowanie za mądrze i za spokojnie. Nie miała wątpliwości, że mimo zaistniałej sytuacji w jakiś dziwny i niezrozumiały sposób jej ufał.

Zrezygnowana wstała i powiesiła broń na ramieniu. Już nie mówiła nic, ani nawet nie miała pomysłu co robić dalej.

Usłyszała jedynie szybki tupot butów na gumowej podeszwie, a następnie ktoś skręcił jej rękę w łokciu tak żeby upadła na kolano. Nie widziała co się dzieje dalej z nieznajomym ponieważ kosmyki włosów przysłoniły jej cały widok, gdy ktoś przytrzymał ją za szyje. Zanim zdążyła nabrać powietrza w płuca wciśnięto jej czarny worek na głowę i jednym ruchem, więc fachowo obwiązano jakimś sznurem linię pasa.

Gdy ktoś pociągnął ją za rękę natychmiast wstała. Zrezygnowana i w sporym poczuciu bezsilności odwróciła się do tyłu. Szła posłusznie, dopóki jej nie zatrzymano.

Poczuła jakieś silne ręce chwytają ją za oba ramiona i podnoszą nieco do góry. Typowy hałas dla stalowych urządzeń dotarł do świadomości dziewczyny nieco później. Zaciśnięta na przedramionach i linii pasa lina, nagle zacisnęła się jeszcze mocniej, tym razem aż do bólu. Julia całą siłą swojej woli powstrzymała się od pisku, a mięśnie brzucha odruchowo skurczyły się do maksimum swoich możliwości.

Jakoś nie poczuła ulgi, gdy dotknęła czubkami stóp twardego podłoża. Nie załapała nawet równowagi, a jej nogi uginając się coraz bardziej pozwoliły osunąć się całemu ciału na zimną podłogę. Zrezygnowana siedziała tak dobrą sekundę zanim chyba inne ramiona podniosły ją znowu do góry.

Tym razem nie musiała nawet wstawać, ponieważ przeniesiono ją całą drogę, a do dotkliwego bólu przedramion dołączył też ból łopatki.

Silne ramiona wrzuciły dziewczynę na jakąś twardą kanapę, a zanim zdążyła usiąść usłyszała jedynie trzaśnięcie drzwiami. Nie słyszała żadnego warkotu silnika, ale zdecydowane szarpnięcie znowu pozbawiło ją równowagi na kolejną sekundę. Usiadła w końcu normalnie na niewygodnym siedzeniu i siedziała tak jak posąg.

Siedziała sztywno niczym głaz, a strach sparaliżował całe jej ciało. Oddychała ciężko. Czuła jak by na coś czekała. Nie miała tylko zielonego pojęcia na co, chociaż wiedziała doskonale, że to coś się zbliża i nie stanowiło przynajmniej dla niej żadnego zagrożenia. Czuła, że samochód zwalnia i skręca.

Wtedy nastąpiło uderzenie. Ogromna siła obróciła wóz o jakieś sto osiemdziesiąt stopni. Szyba boczna, która nie wytrzymały siły impetu natychmiast rozprysła się na tysiące drobnych kawałków. Odłamki z pewnością poraniły by twarz dziewczyny, gdyby nie płócienny worek na głowie.

Upadła na bok, ale nogi nadal pozostały na swoim miejscu. Gdy tylko samochód z przeszywającym mózg dziewczyny piskiem opon zatrzymał się na jakiejś niewidocznej przeszkodzie szarpnęło nim jeszcze raz. Julia odczekała jeszcze chwilę zanim otworzyła na nowo zaciśnięte powieki. Nie spodziewała się zobaczyć nic więcej tylko czarny materiał.

Szarpnęła odruchowo rękami, które cały czas tkwiły związane za jej plecami. Musiała jakoś pozbierać myśli, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie ma na to za wiele czasu. Dopiero jakaś brutalna ręka uwolniła ją z opresji stanowczo ciągnąc za ramię z kierunku – jak sądziła – najbliższych drzwi, a przynajmniej miejsca gdzie się na pewno jeszcze przed wypadkiem się znajdowały. Ledwie udało jej się utrzymać równowagę, gdy tylko wstała zapierając się przy tym nogą.

Pomimo wysiłków dziewczyny, która starała się nie dać odciągnąć od wraku samochodu zrobiła jeszcze ze dwa kroki. potem ktoś chwyciła ją oburącz za kostki i uniósł do góry.

Czuła się jak worek kartofli gdy wrzucono ją tym razem to jakiegoś twardego pomieszczenia. Od uderzenia o twardy materiał zabolały ją plecy, jednak nie krzyknęła, tylko wykrzywiła usta w bólu. Siła rzutu była tak silna, że zdążyła obrócić się ze dwa razy zanim ostatecznie wylądowała na brzuchu. Czuła charakterystyczny zapach metalu, jednak nie kurzu.

Poczuła jak samochód rusza z kopyta, jednak wciąż leżała w jednej pozycji. Dopiero gdy wóz wycofał i ruszył w swoją stronę, odważyła się obrócić na plecy. Całkowity brak orientacji w tym gdzie się znajduje, a wreszcie dokąd zmierza zaczął po prostu irytować dziewczynę. Wkurzona wyprostowała nogę w kolanie i kostce, aby wymacać jakąkolwiek ścianę.

Na szczęście nie znajdowała się zbyt daleko. Julia wygięła plecy do góry i zapierając się podstawą kręgosłupa, oraz stopami o podłogę, obróciła głowę w stronę ściany. Dopiero gdy oparła o nią potylicę zaczęła się zastanawiać po co to u diabła robi. Przecież znajdowała się w pustym pomieszczeniu, prawdopodobnie ładowni jakiegoś furgonu bez żadnych narzędzi by chociaż oswobodzić ręce.

Pozostało jej jedynie czekać biernie na dalszy rozwój wypadków. Chcąc tego, czy nie była od rana zdana wyłącznie na łaskę obcych ludzi. Nie lubiła tego i nie zamierzała zbyt długo na sobie na to pozwolić.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
[Akcja] Tajemnica szpiega - przez jaroslaw.juszkiewicz - 18-03-2013, 18:05
RE: [Akcja] Tajemnica szpiega - przez kapadocja - 20-06-2013, 11:11
RE: [Akcja] Tajemnica szpiega - przez Kruk - 20-06-2013, 12:39
RE: [Akcja] Tajemnica szpiega - przez Magiczny - 21-06-2013, 11:15

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości