Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Strach i miękkie lądowanie
#1
Boję się, znowu boję się tych samych rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Boję się moich szumów w głowie, które zaczynają się od prawego ucha i przypominają głuchy dźwięk rozlewający się w okolicach skroni. Zawsze przychodzą, kiedy uciekam za wysoko, kiedy moja podróż polega na wejściu w nieznane. Rozmawiam o tym, niektórzy to rozumieją.

Nie jestem sam, nie jestem sam... boję się tego, że zostanę sam, że każda znajomość kończy się urwaniem kontaktu, czego szczerzę nie znoszę. Sprawia mi to zawsze bardzo głęboki ból, kiedy ludzie decydują się na zerwanie ze mną kontaktu. Dlaczego to robią? Dlaczego nikt kogo kocham nie chce zostać przy mnie wiecznie. Na zawsze, tak jak to często się przysięga. Dlaczego tylko ja w moich związkach z kobietami, które szczerze kocham potrafię przebrnąć przez wszystko. W kim jest problem? Jaka karma musi zostać jeszcze wypalona? Jakie długi spłacam w tym życiu?

Silnie wątpię w sens metafizyki, dlatego pociąga mnie nieskończenie. Jestem ufającym sceptykiem, do tego cholernie rozgrzanym emocjonalnie. Wiem, że dam sobie radę. Ilekroć wciąga mnie świat tematycznych paranoi wyskakuję z niego i wracam, aby zanurkować jeszcze głębiej. Czasem czuję, że brak mi w tych zawodach powietrza, topię się i wierzgam. Wracam na powierzchnię i oddycham, jedynie zdrowym rozsądkiem trzymając się chyboczącego pomostu.
Widzę siebie jako osobę trzecią - nie cierpię tego wrażenia. Podczas rozmowy widzę rozmówcę i siebie. Czuję na szczęście własne emocje, inaczej już dawno bym zwariował. Czuję, że to ja. Boję się tego odseparowania, bo widzę siebie jako osobę zintegrowaną. Co się ze mną dzieje?

Rozmawiałem też z ludźmi o narkotykach. To nie są skutki palenia ziół wszelakich. Nikt z moich znajomych nie przechodzi przez podobne stany gorączkowego rozchwiania. To nie pozostałości złych decyzji i hulaszczego życia.

Ja chyba boję się braku własnej wyjątkowości. Jestem przecież taki wyjątkowy, prawda? Dlaczego w takim razie moje miłości ode mnie odchodzą, pozostawiają mnie po wszystkim samemu sobie? Mówią, że będą kochały na zawsze i odchodzą jak podlotki. Zrobiłyście mi krzywdę, ale ja znajdę przyczynę w sobie, chociaż czasem mi z tym ciężko.
Czasem marzę o prostszym życiu. Miałbym w nim problemy prosto z liceum i potrafiłbym się bawić przy banalnej muzyce. I nie chodzi mi o to, że ja nie szanuję prostoty, ale raczej nie czuję się dobrze w prostactwie. W skomplikowanym układzie zawsze tkwi tajemnica, ryzyko i wyzwanie, coś ciekawego… ale ja chyba nie jestem stworzony do takich rzeczy.

Nie jestem ani filozofem, ani nauczycielem, ani geniuszem, ani instrumentalistą, ani hackerem, ani bogiem.
Jestem nikim z powyżej wymienionych. Jestem sobą i znajdę w tym swoją siłę. Prędzej czy później. Oby prędko, ale na spokojnie.

Paranoja bycia wyjątkowym i otoczenie ludzi, którzy widzieli w tym samolubstwo, egocentryzm i przemądrzalstwo. Poradzę sobie, bo wiem, że nie miałem nigdy intencji kpienia sobie z ludzi celem sprawienia im przykrości. Chciałem być sobą i dzielić się moimi zdolnościami. Rozumiem, że każdy ma swoje ograniczenia, nie jestem na nikogo zły. Tylko ciągle wykopuje z siebie śmieci. Przynajmniej umrę czysty.

Zawiść, zazdrość, niespełnienie, gorycz porażki bez rozumienia jej sensu, bezwiedna toksyczność, perwersyjna toksyczność, chęć zemsty w sprawach nie zasługujących nawet na uwagę, ludzkie problemy powodowane brakiem szczerości przed samym sobą. Wytrenowana umiejętność samookłamywania. Zakłamanie do szpiku kości. Nie rozumienie czym jest szpik kostny i jaka jest jego relacja z zakłamaniem. Skąd tyle tego wokół mnie? Żaden atak paniki nie odbierze mi siebie. Walczę, więc jestem.

tydzień później...

Tym razem po krótkim lecz intensywnym locie opadłem na ziemię zgrabnym telemarkiem. Odnalazłem swoją zwykłość w eseju Leszka Kołakowskiego o matematyce i mistycyzmie. Podobne paranoje przechodzą tysiące ludzi i podejmują najczęściej, w tym, jak się znowu okazuje - mentalnym uniesieniu, śmieszne decyzje.

Tak, tak - rozmawiałem z drzewem. Całe szczęście, że podczas ostatniej wyprawy nie starałem się już rozpłynąć we wszechogarniającej miłości międzygalaktycznego jestestwa. Udało mi się przeczytać jego wywód do końca. Było to łatwe ze względu na temat i przepiękną polszczyznę jaką się posługuje, ale jednocześnie trudne, bo przypominało mi sprint po rozpadającym się pode mną moście do krainy wiecznego zbawienia. Rozebrał mnie na części, wskazał błędy, głupotę i ślepe zauroczenie możliwością wyjaśnienia sobie świata w mgnieniu oka. Widzę, że facet wie o czym mówi - opisuje proste mechanizmy tandetnej filozofii, której dałem się ponieść. Uwielbiam trafiać na nauczycieli.

Mogłem się rzecz jasna bronić, stwierdzić na przykład, że "on mnie nie rozumie". No na pewno, przecież życia za mnie nie przeżyje. Po prostu poklepał mnie swoim esejem po ramieniu, jakby chciał powiedzieć: "dziecko, wszystko będzie dobrze, to co się z tobą dzieje to bajka stara jak świat. Widzisz więcej, oczywiście, widzisz inaczej - wszystko się ze sobą zgadza: liczby, niecodzienne przeżycia każdego dnia, wnikliwy wgląd możliwy za sprawą twojej jakże wysublimowanej inteligencji. Tak, tak… już parę osób sobie zrobiło tym krzywdę. Ugotuj sobie ryż, spokojnie…" Coś pięknego, warto czytać.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Strach i miękkie lądowanie - przez vysogot - 19-01-2013, 17:08
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez Hillwalker - 23-01-2013, 16:35
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez Katniss - 23-01-2013, 20:41
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez Kruk - 23-01-2013, 21:29
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez Piramida88 - 25-01-2013, 17:03
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez maciekbuk - 25-01-2013, 17:44
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez vysogot - 02-02-2013, 12:15
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez Kruk - 02-02-2013, 12:19
RE: Strach i miękkie lądowanie - przez vysogot - 02-02-2013, 12:21

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości