Tłumaczenia jako wypaczenia
#1
Oto jeszcze jedne rozważania, które kiedyś zostały zamieszczone na innym forum i które mogą zainteresować tutejszych forumowiczów.

Tłumacz utworu literackiego często musi wymyślać jakieś niestandardowe postępowania dla tłumaczenia czegoś takiego, czego się nie da przetłumaczyć bezpośrednio. Np. kiedy występuje gra słów. Uważam, że czasem tłumacze przesadzają z takimi niestandardowymi tłumaczeniami: tłumaczą to, co, moim zdaniem, lepiej byłoby pozostawić w obcej postaci, wyjaśniając czytelnikowi, o co chodzi. Nic nie mam przeciwko tłumaczeniu po prostu gry słów, bo podobna do niej gra słów w innym języku rzeczywiście adekwatnie przedstawia sytuację. 

Jednak rozpatrzmy np. opowiadanie o Sherlocku Holmesie "Tańczące sylwetki", w którym Holmes rozszyfrowuje tekst napisany pewnym szyfrem. Czytałem to opowiadanie po rosyjsku i po ukraińsku. I wszędzie, gdzie to czytałem, tłumacz zastępuje oryginalne zaszyfrowane wiadomości ich tłumaczeniami na język odpowiednio rosyjski czy ukraiński i przedstawia je innymi ciągami tańczących ludzików, niż w oryginale, wymyślając na nowo, jaki ludzik jaką literę oznacza, przy czym to już są litery rosyjskie czy ukraińskie. Odpowiednio się zmieniają też wyjaśnienia Holmesa o tym, jak konkretnie on myślał, żeby to rozszyfrować. 

Przepraszam, ale takie tłumaczenie nie przedstawia adekwatnie tego, co napisał Doyle. To po prostu inne opowiadanie, choć analogiczne do tego oryginalnego. Co więcej, to opowiadanie jest surrealistyczne. Mamy do czynienia z angielskim detektywem, który rozszyfrowuje rosyjski (czy ukraiński) tekst, doskonale posługuje się odpowiednim językiem i skądś wie, że ten tekst jest właśnie w tym języku. A tekst przecież napisał jakiś chicagoski bandyta. Prawdopodobnie, Holmes od razu zrozumiał, że w Chicago tylko rosyjska (czy ukraińska) mafia jest zdolna do tego, by wymyślić swój tajny szyfr. Big Grin

Jeżeli kogoś interesują inne przykłady dziwnie wyglądających tłumaczeń, to mogę jeszcze przytoczyć.
Odpowiedz
#2
Zagadek opartych na grze słów nie da się dosłowinie przetłumaczyć stąd takie zabiegi tłumaczy. Raczej nie ma na to lepszego sposobu niż wymyślenie zagadki w języku tłumaczenia.
Odpowiedz
#3
Co do zagadek opartych na grze słów i nie będących bardzo ważną częścią fabuły, to nie zaprzeczam, by one w trakcie tłumaczenia przekształcały się w jakieś inne zagadki (chociaż nie szkodzi też natomiast opisać czytelnikowi, o co naprawdę chodziło w oryginalnym języku). Opisałem poważniejsze wypaczenie.
Odpowiedz
#4
Wszystko zależy od talentu tłumacza.
Moim zdaniem tłumacz powinien być w pewnym sensie poetą.
Zagadki i metafory.
Transkrypcja jest niemożliwa w sensie dosłownym ze względu na różne kręgi kulturowe i całkiem różne memy, czy też archetypy, jak mawiał Jung.
Dobry tłumacz potrafi przesadzić i zaszczepić, choć sadzonka nieco się różni w każdym języku.

Przypisy nie są złe, ale wolałbym je na ostatniej stronie.
Przede wszystkim życzyłbym sobie tłumaczy z wyobraźnią.
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości