Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
#31
*~*~*

 
Wpisała kod, który przekazał jej w ostatniej wiadomości. Nawet dźwięki wydawane przez panel dostępu do pokoju brzmiały inaczej, niż się przyzwyczaiła. Dwie kondygnacje niżej wszystko wydawało się inne. Niepokojące. Przemknęła przez recepcję jak złodziejka, z kapturem nasuniętym głęboko na oczy. Włosy wciśnięte pod byle jaką bluzę przywarły jej do pleców, jeansy wydawały się bezpłciowe. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją rozpoznał. Samo korzystanie z usług, na które się zdecydowała wzbudzało niezdrowe zainteresowanie mediów i było uznawane za coś niestosownego. Dodając do tego charakter sprawy, z którą przyszła, byłaby skończona dla opinii publicznej. Wiedziała, że wybrał hotel, bo mógł chcieć od niej czegoś więcej. Odmówił spotkania w miejscach proponowanych przez nią, co utwierdziło ją w tym przekonaniu. Uznała, że da radę. Nie po raz pierwszy miała załatwiać interesy seksem.
Zacisnęła palce na cienkiej kopercie. W środku znajdował się niewielki nośnik przelewowy z dużą sumą pieniędzy. Łowcom nie płacono metodami łatwymi do wykrycia. Pchnęła drzwi, kiedy trzasnął odblokowany zamek. Weszła do standardowego pokoju hotelowego numer trzysta trzydzieści trzy. Podeszwy adidasów skrzypnęły na podłodze korytarza.
Po prawej stronie stała prosta szafa, za nią wąskie lustro. Po lewej łazienka, przez małą szybę przesączało się światło. Słyszała szum wody dochodzący ze środka. Zamknęła za sobą drzwi. Automatycznym ruchem wysunęła włosy spod bluzy i weszła głębiej do pomieszczenia, stąpając po puchatym dywanie. Spojrzała na dwuosobowe łóżko. Po każdej stronie lampka, szafka nocna. Na szafce wyczyszczony ładownik. Podeszła bliżej, mrużąc oczy przed migającym, wściekle zielonym neonem, którego nie tłumiła zaciągnięta roleta. Przez chwilę obserwowała elementy broni, rozłożone na materacu. Nie znała się na tym, ale potrafiłaby wskazać lufę, mechanizm ryglowy i tłumik. Był absurdalnie duży, walcowaty i surrealistyczny. Usłyszała za sobą trzask i zesztywniała, zaciskając palce na kopercie. Miała wrażenie, że czuje na plecach gorące powietrze skumulowane do tej pory w łazience. Spojrzała na mężczyznę i przywitała się skinieniem głowy, którego nie powtórzył. To był jej pierwszy kontakt z Adrianem Grossem. Miał na sobie sortowy uniform bez numeru i kamizelkę. Najwyraźniej zapamiętała fakt, że był bardzo wysoki. Przycisnęła się do ściany gdy ją wyminął i sięgnął po opaskę leżącą na parapecie. Leżał tam jeszcze giętki pas z uchwytem na broń i czujnik z wytłoczonym modelem motocykla na obudowie. Trochę dalej coś wyglądającego jak plastikowy nadajnik gps. Mężczyzna założył opaskę na prawy nadgarstek, zamykając ją krótkim uciśnięciem. Kliknęła jak kajdanki. Materiał z jakiego była wykonana przypominał cyberskórę, ale wyglądał na wytrzymalszy. Na spodzie znajdował się panel kodowania. Kiedy w końcu spojrzał na Roxanę, poczuła lód na lędźwiach i mocniej docisnęła plecy do zdrapanej tapety.
- Ty dla niego pracujesz – odezwał się tak nieoczekiwanie, że znieruchomiała. Zaciągał samogłoski, jego głos wydawał się wytarty. Skinęła głową. Pomyślała, że gdyby zignorować oczy byłby przystojnym mężczyzną. Miała się długo wstydzić za tę myśl.
- Można tak powiedzieć. Realizuję pewne spektrum b…
- Czego ode mnie chcesz? – przerwał jej, nie zmieniając tonu głosu, pozycji, ani spojrzenia. Roxanie zdawało się, że był idealnie nieruchomy. Ona sama odsunęła się wreszcie od ściany, stanęła przed mężczyzną i cofnęła o dwa kroki. Międliła przez moment odpowiedź w ustach, po chwili uznając, że najprostsza będzie jak zwykle najlepszą.
- Dziewczyny. Nie szukaj jej dla niego. Znajdź ją dla mnie – odpowiedziała, unosząc brodę wyżej. Zrobiło jej się lepiej, kiedy wyartykułowała cel wizyty. Próbowała poczuć się pewniej, jak interesantka i zleceniodawczyni. Zapłata za usługę, prosta transakcja, żadnych szczelin, zero miejsca na strach. Wątpliwy przypływ odwagi prysł jak bańka mydlana, kiedy mężczyzna zaczął chodzić dookoła niej. Okrążał ją, oglądał.
- Chcesz podkupić zlecenie Schindlera – zauważył i mogła przysiąc, że usłyszała rozbawienie w jego głosie. Co za to dostanę? – zapytał, zbierając jej włosy i oplatając gruby kucyk wokół dłoni. Testował. Próbowała potrząsnąć głową i zakrztusiła się śliną, kiedy jej nie puścił. Znieruchomiała, napinając kark. Kolejne okrążenie.
- Zapłacę ci więcej, niż oferował Schindler – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu i urwała równie gwałtownie, gdy stanął naprzeciwko niej. Złapał jej brodę kciukiem i palcem wskazującym, obracając twarz w jedną i w drugą stronę.
Nie jestem lalką, sukinsynu.
Szarpnęła głową i zacisnęła pięść, zgniatając kopertę. Nośnik wbił się we wnętrze jej dłoni, wypuściła go z palców. Koperta upadła bezszelestnie na podłogę, tak jakby była całkiem nieistotna. Mężczyzna odsunął ją stopą pod łóżko. Zaszeleściła. Ten dźwięk zabrzmiał jak ostrzegawczy szept. Zauważyła, że miał na nogach wojskowe buciory. Zaczęła podejrzewać, że wcale się nie kąpał. Starała się odepchnąć od siebie wizję Grossa wypłukującego kabinę z cudzej krwi.
- Schindler też może zapłacić więcej. Zwłaszcza za ciebie, jeśli dowie się o naszym spotkaniu. Ile warta jest twoja piękna głowa? zapytał, pochylając się w jej kierunku. Był znacznie bliżej, niżby sobie życzyła. Przełknęła nagromadzoną w ustach ślinę. Miała wrażenie, że produkuje jej za dużo. Oczy Łowcy pozostawały takie same. Patrzył na nią w sposób, w jaki wilk patrzy na sarnę zaplątaną we wnyki. Poczuła, że przychodząc tutaj popełniła potworny błąd. Nie odezwała się, kiedy rozpiął zamek jej bluzy. Dała sobie trzydzieści sekund na przeanalizowanie potencjalnych korzyści. Potem uniosła głowę. Jej twarz podświetlał migający neon. Napięte policzki i zaciśnięte wargi w zielonym świetle wydawały się sztywne z odrazy. Obyś była tego warta, dziewczyno.
Wydał jej polecenie. Rozebrała się pod nieruchomym spojrzeniem, wbitym w równie nieruchomą twarz. Usiłowała zniknąć. Czuła jak podnosi trzęsące się dłonie i odpina pierwszy zatrzask sortowej kamizelki. Miała wrażenie, że ogląda wszystko z boku, pozostawiając na jego pastwę opuszczone ciało. Jej/nie jej dłonie dotknęły wyżyłowanego torsu. Dotyk trwał ułamek sekundy. Gross szarpnął się w taki sposób, jakby go poparzyła. Nie zdążyła zadać pytania.
Pchnięta upadła na materac, element rozłożonej broni wbił się w mostek i pierś, szczęknęła zębami przygryzając język. Tłumik spadł z łóżka na podłogę i grzechocząc potoczył się pod ścianę.
Nie będzie po mojemu.
Poczuła szarpnięcie, chwyciła paznokciami narzutę ciągnąc ją za sobą i próbowała przełknąć krew wypełniającą policzki. Igła bólu przepruła jej podbrzusze napinając uda, gdy ciało przestało należeć tylko do niej. Miała wrażenie, że wszystkie mięśnie zbijają się w małe, piekące węzły, a coś skrajnie obcego rozrywa jej autonomię na krwawiące fragmenty. Nie przestał jeszcze długo po tym, kiedy zaczęła skamleć. 
Odpowiedz
#32
Rozdział III część II

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
Mężczyzna trzymał dłoń na kierownicy. Zabębnił palcami w skórzany pokrowiec i przez chwilę patrzył na zgrubienia pokrywające knykcie. Stare blizny goiły się zbyt długo, jakby dając mu do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec. Przesunął wzrok na zegarek, którego z własnej woli nigdy by nie założył. Czekał na kobietę ponad godzinę, co było stosunkowo niezłym wynikiem. W głowie zrobił sobie przybliżone zestawienie czasu oczekiwania. Kiedy odwoził ją na zakupy czekał trzy godziny, chociaż mówiła o maksymalnie jednej. Kiedy była w pracy mógł nastawić się na co najmniej półgodzinne opóźnienie. Z kolei czekając na nią pod laboratorium spokojnie zakładał, że zamiast dwóch godzin spędzi tam cztery. Był nadzwyczaj cierpliwym ochroniarzem. Mimo wszystko spotkania Roxany Gosslin z Klemensem Schindlerem nie wpisywały się w przybliżony schemat mężczyzny
Oczekiwanie na kobietę - to takie życiowe Big Grin

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
Znacznie bardziej identyfikował się z tym nazewnictwem zdrobnieniem, niż z poważnym i wyniośle brzmiącym w jej ustach Alexander Coghlan. 


(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
I dlaczego tak ważny był podwójnie kaszerowany papier, metalizowane krawędzie i tłoczona na gorąco folia.
Poznałem dzisiaj nowe słowo. Nawet nie wiedziałem, że oklejanie papierem ma taką fachową nazwę Wink

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
 Nie miał pojęcia o co jej chodziło, ale zakładał, że dobierając adidasy z czerwonym paskiem do ciemnoczerwonej koszulki spełnia jej prośbę na wystarczającym poziomie
Big Grin

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
 Zdawał sobie sprawę na zasadzie jakiej selekcji go wybrała i chociaż początkowo wzbudziło to w nim niechęć, powoli, na przestrzeni siedmiu miesięcy nauczył się doceniać swoją nową pracę.

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
 - Do labu? W środku nocy?  - Czasami nie mógł się nie zdziwić. Albo nie zacząć przypuszczać, że kobieta leci na mocnych pobudzaczach.
Może: Czasami nie mógł ukryć zdziwienia. Nachodziła go wtedy myśl, że kobieta leci na mocnych pobudzaczach.

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
- Wybacz, Olek, ale wystarcza mi, że słuchasz. Nie musisz się obawiać. Nie jestem szalona.  – Zadarła lekko głowę i zsunęła włosy na prawe ramię.
(...)
- Nie nasiedziałeś się jeszcze w samochodzie?  - zapytała.
Nadliczbowe spacje.

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):
Musiał poświęcić chwilę na naukę prowadzenia elektrycznego samochodu, nie mógł przywyknąć do nienaturalnej ciszy podczas jazdy.
A jaki napęd miały auta, które wcześniej prowadził? 
Bo podejrzewam, że samochody na paliwa kopalne już dawno przestano produkować - zwłaszcza jeżdżenie nimi w podziemnych kondygnacjach tworzyłoby zabójczy smog (choć może to nie problem dla filtrów powietrza ale i tak w czasach przyszłości silniki spalinowe byłyby rozwiązaniem bardzo archaicznym).

Scena "sypialniana" zgrabnie opisana, wysmakowana, nie wulgarna ani nie sztuczna. Dobrze Ci to wyszło.
Odpowiedz
#33
(23-02-2019, 19:38)Gunnar napisał(a): A jaki napęd miały auta, które wcześniej prowadził? 
Bo podejrzewam, że samochody na paliwa kopalne już dawno przestano produkować - zwłaszcza jeżdżenie nimi w podziemnych kondygnacjach tworzyłoby zabójczy smog (choć może to nie problem dla filtrów powietrza ale i tak w czasach przyszłości silniki spalinowe byłyby rozwiązaniem bardzo archaicznym).

Scena "sypialniana" zgrabnie opisana, wysmakowana, nie wulgarna ani nie sztuczna. Dobrze Ci to wyszło.

Gunnar, dziękuję za lekturę i wszystkie sugestie, naniosłam już poprawki Smile

Cieszę się, że zwróciłeś uwagę na kwestię napędu i dałeś mi tym do myślenia. Spalinowe silniki to rzeczywiście archaiczne rozwiązanie, dlatego skorygowałam ten motyw na silniki wodorowe, z których wcześniej korzystał. Różnicą może być nie tylko głośność pracy, ale też "kop" odczuwalny podczas jazdy. Kompletnie nie znam się na takich rzeczach, dlatego mam nadzieję, że teraz ten motyw bardziej pasuje do konwencji świata przedstawionego.

Dziękuję Wink . W zasadzie, na ten moment jest to jedyna "miła" scena sypialniana w Numerze, jaką mogłam napisać. Jestem ciekawa jak ocenisz te w odmiennej konwencji, które niestety bardziej pasują do charakteru Uniwersum.
Odpowiedz
#34
Mam ogromną przyjemność zaprezentować pierwszy Concept Art postaci z "Numeru", autorstwa Patryka Łapińskiego Smile
Autorka postaci - Eiszeit

M-0 / Mikael

[Obrazek: RDtExwt.jpg]
Odpowiedz
#35
Fajna grafika. Właśnie tak wyobrażałem sobie hakera.
Przekaż wyrazy uznania autorowi Smile
Odpowiedz
#36
(03-03-2019, 15:45)Gunnar napisał(a): Fajna grafika. Właśnie tak wyobrażałem sobie hakera.
Przekaż wyrazy uznania autorowi Smile

Dziękuję. Autor po cichu podczytuje wątek - wyrazy uznania już trafiły Smile

_005

 
M-0 opanował sytuację. Po krótkotrwałym chaosie jaki zapanował w jego głowie, ponownie poukładał swoją zadaniowość w logicznej sekwencji. Stres i niepokój były katalizatorem do zgubnego braku skupienia. Druga strona jego świadomości zdawała się opierać tylko na nich, pogłębiając rozłam między umysłem, a ciałem.
Przez pierwsze kilka godzin z napięciem oglądał mapy aktywności półkul, przygotowany na alert o śmierci mózgowej. Rozluźnił się w momencie, kiedy stan Fredericy zaczął wracać do normy. Kontrolował jej funkcje życiowe na przestrzeni trzech dni, w czasie których pozostawała nieprzytomna. Zastąpił prymitywny okład profesjonalnym opatrunkiem chłodzącym, który wymieniał co siedem godzin na nowy, schładzając w kapsule mrożącej ten zużyty. Jego działania były ułożone w cykl, obejmujący zadania od tych powtarzanych najczęściej, do tych, którym musiał poświęcić mniej uwagi. Na sekwencję składała się wymiana kroplówek z elektrolitami, zmiana wenflonu w odpowiednich odstępach czasu, co uniemożliwiało wystąpienie stanu zapalnego, pomiar temperatury ciała i częstotliwości uderzeń serca. Informację o dwóch ostatnich parametrach uzyskał dzięki specjalnie skalibrowanej opasce treningowej. Wiedzę, w jaki sposób powinien postępować, przyswoił kodując w płacie czołowym siedemset dwadzieścia dwie strony podręczników z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy. Przez kilka następnych godzin weryfikował swój pogląd, jakoby wiedzieć oznaczało potrafić.
Najistotniejsze pozostawało obserwowanie mapy mózgu. Ułożył dziewczynę na karimacie pod monitorami wiszącymi na przeciwległej ścianie. Z ulgą zauważył, że miał wystarczająco dużo siły, żeby przeciągnąć ciało trzy metry po podłodze. Dwa z monitorów były połączone kablem z czterema elektrodami, które ponownie umieścił na głowie Fredericy. Wyglądały jak splątana korona wokół drobnej czaszki. Dolne ekrany wyświetlały płytką i głęboką mapę fal mózgowych, a górne rozciągnięty wykres, który wspólnie analizowali przed podjęciem próby. M-0 odtwarzał jej przebieg w pętli, starając się powiązać moment dziwnego spadku linii poniżej bezpiecznego poziomu z logiczną przyczyną takiego stanu rzeczy. Zapisywał na serwerze istotne w jego ocenie parametry, licząc na to, że przeanalizowanie ich przyniesie odpowiedzi. Miał nadzieję, że tej analizy dokonają we dwoje.
Frederica miała pod głową poduszkę, obok niej leżały zwinięte płaty pociętego ubrania. Rozebrał ją w momencie, kiedy skóra nagrzała się do niepokojącego poziomu. Przez kilka następnych godzin z zainteresowaniem obserwował, jak temperatura ciała stopniowo spada do prawidłowych wartości. Najcieplejszy pozostawał punkt u podstawy czaszki, na płacie potylicznym. M-0 zanotował najdłuższy czas powrotu do normy właśnie w tym miejscu. Nagie piersi dziewczyny nie były dla mężczyzny niczym więcej niż punktem odniesienia. Zaczytując się w materiałach opisujących możliwe następstwa przegrzania mózgu, co jakiś czas zerkał, czy poruszały się w unormowanym oddechu. Nie podpiął się pod zewnętrzne zasilanie, mając świadomość, że ewentualna utrata poczucia czasu mogła oznaczać dla Fredericy śmierć. Przysypiał na obrotowym krześle, ale był to płochy, ulotny sen.
Dziewczyna obudziła się po sześćdziesięciu trzech godzinach, kiedy próbował wkłuć się w drugą żyłę.
Poczuła jak cierpnie jej skóra. Machnęła nieskładnie dłonią i przebrała palcami w plątaninie przewodów od kroplówki. Szczęknęła zębami i wyartykułowała krótkie stęknięcie, jak nieporadny protest. M-0 wycofał igłę i przycisnął do łokcia gazik, pochłaniający maleńką kroplę krwi. W prawym dole łokciowym rozlał się gigantyczny siniec, naczynia zdawały się kruszyć przy każdej kolejnej próbie założenia wenflonu. Zatrzymał dziewczynę, kiedy zaczęła się podnosić.
- Nie wstawaj. Zbyt szybka pionizacja może spowodować nudności – polecił, przytrzymując dłońmi chude barki na karimacie. Spod ciężkich powiek patrzyły na niego ledwie widoczne oczy. Mrugnęła krótko. Do tej pory nie wiedziała, że czyjś głos można zweryfikować jako kojący. Drgnęła kiedy zniknął z pola widzenia i próbowała potoczyć dookoła wyschniętymi gałkami oczu. Świat przed jej twarzą zawirował, żołądek ścisnął się boleśnie. Poczuła jak ciało pulsuje podrywane suchymi torsjami, a w ustach wzbiera spieniona ślina. Wyciągnęła palce po papierowy ręcznik, stojący przy jej głowie i po opornej walce z przewracającą się rolką oderwała z trzaskiem jeden segment. Przycisnęła papier do ust i wypluła gęstą ślinę, za chwilę próbując sięgnąć po butelkę z wodą. Zauważyła, że przy jej nogach leży przygotowany pakiet z ubraniami. Kiedy Mikael wrócił, wyciągnęła do niego ręce. Pomagał jej usiąść przez prawie cztery minuty, wypełnione drżeniem małych mięśni i oddechem świszczącym przez zaciśnięte zęby. Czuła się tak, jakby miała watę pod skórą. Przed oczyma zamajaczyły zwisające kable. Kojarzyły się z bólem, chciała je zerwać, automatycznie unosząc dłonie do głowy. M-0 zatrzymał je w połowie drogi.
- Czemu? – zaskrzypiała i przeraziła się, słysząc własny głos.
- Monitoruję fale mózgowe, elektrody są niezbędnym narzędziem do przeprowadzenia procesu – wyjaśnił i przez moment obserwował jej twarz. Wydawała się szara. Półprzytomne oczy Fredericy zniknęły pod ciężkimi powiekami kiedy mrugnęła spolegliwie, zgadzając się na to działanie. Zdawała sobie sprawę, że nie ma specjalnego wyboru. Zaprotestowała ostrzej, gdy sięgnął po kroplówkę.
- Nie chcę…nie chcę igieł – zachrypiała, jej palce powędrowały do przedramion żeby zacząć drapać. Cofnął je i położył na podkurczonych kolanach dziewczyny. Zastanawiał się, czy to możliwe, żeby coś sobie przypomniała. Patrząc na drżące wargi i niespokojne spojrzenia rzucane w stronę wiadra z odpadami nabrał pewności, że była to znacznie głębiej zakorzeniona niechęć. Instynktowna.
- Napij się. – Podał jej butelkę wody z rozpuszczoną tabletką węglowodanową. Potrzebowała jego pomocy przy trzymaniu butelki, ale upiła cztery łyki. Chwilę później zwróciła wszystko w zmiętą kulę papierowego ręcznika.
– Czytałem, że to się zdarza. Spróbujemy za chwilę – zapewnił ją, zabierając butelkę. Zmarszczyła brwi mając wrażenie, że coś się zmieniło. Nie brzęczał. Mówił normalnie, chociaż komunikaty nadal były pozbawione wyrazu. Pomyślała, że mimo wszystko ma przyjemny głos. Skinęła głową i momentalnie pożałowała tej decyzji. Miała wrażenie że od wewnątrz, przed jej oczyma rozbłyska snop światła, jakby przestrzelony rykoszetem bólu mózg krzesał iskry. Z jękiem oparła się o ścianę, kilka centymetrów pod dolnym monitorem.
- Dlaczego jestem naga? – zapytała. Po zauważeniu tego faktu poczuła lekkie ukąszenia na policzkach, ale nie wiedziała co one oznaczają. I czemu są powiązane z mężczyzną. Mikael sięgnął po pakiet ubrań i z cichym trzaskiem rozerwał folię palcami. Podał jej koszulową bluzkę i materiałowe dresy, jedne z tych, które nosiła najczęściej.
- Zdjąłem ubrania kiedy zauważyłem, że zaczynają przywierać do skóry. Była bardzo rozgrzana, nie byłem pewien czy ładunek nie spowodował krytycznego wzrostu temperatury ciała. Bałem się, że sztuczne włókna ulegną roztopieniu – wyjaśnił. Po raz pierwszy w wypowiadanym zdaniu zawarł opis swoich emocji. Strach. Coś nowego i ponurego, z czym do tej pory nie musiał się identyfikować. Strach zdawał się nawet gorszy niż niepokój. Frederica spojrzała na pocięte płaty materiału i powstrzymała się przed ponownym skinięciem głową. Pomyślała, że jego obawy były irracjonalne, biorąc pod uwagę, że ludzkie ciało nie mogło nagrzać się tak bardzo jak maszyna. Zdecydowała, że powie mu to później. Początkowo próbowała ubrać się sama, ale po kwadransie nieefektywnych podrygów poprosiła mężczyznę o pomoc. Razem skończyli zapinać zatrzaski jej koszuli, on od góry, ona od dołu. Upiła ostrożnie łyk wody, a kiedy jej żołądek nie zaprotestował, wypiła jeszcze trochę. Miała spierzchnięte wargi i suche oczy, ale powoli głowa przestawała być tak patologicznie ciężka.
- Dlaczego nam się nie udało? – zapytała, opierając lewą skronią o ścianę. Powieki opadały bez jej udziału, walka zdawała się być bezzasadna. Mikael siedział obok.
- Staram się tego dowiedzieć. Jak dojdziesz do siebie przeanalizujemy próbę jeszcze raz, we dwoje. Powtórzymy ją, jeżeli będzie trzeba. – Cały czas mówił cicho, jakby tego wymagała jej obolała głowa. Frederica spojrzała na niego i spróbowała ustalić, która strona rozdwajającego się obrazu jest autentyczna.
- Chcę. Muszę wiedzieć. – Każda kolejna sylaba była wypowiadana ciszej, w głosie nie zabrzęczał nawet cień determinacji. Była na to zbyt słaba. Przysunął się do niej w odpowiednim momencie, żeby przytrzymać lecącą do tyłu głowę.
- Teraz potrzebujesz większej ilości snu, Rica. Później wszystkiego się dowiemy – powiedział, ale nie był pewien, czy nie przekazał kłamstwa. Dziewczyna zdawała się tego nie analizować, łapiąc świadomością tylko ulotne zdrobnienie, którym ją określił. Ładnie. Zdążyła pomyśleć, zanim zasnęła z głową opartą na wystającej ramie jego obojczyków.
 
 
Kolejną próbę podjęli po sześciu dniach, kiedy stan dziewczyny można było uznać za unormowany. M-0 dokładnie przeanalizował wszystkie parametry, zanim zgodził się z jej empiryczną opinią. Zaczęła przyjmować normalną żywność po kilkunastu godzinach od wybudzenia. Początkowo zwracała, ale z każdym następnym posiłkiem udawało jej się przyswoić większą ilość kalorii. Dużo piła, zdawała się słuchać potrzeb swojego organizmu i szybko wracać do sprawności. M-0 podejrzewał, że wcześniej przyćmiona determinacja wróciła na swoje miejsce. Chociaż dziewczyna nie przypomniała sobie niczego, zdawała się być inna. Mężczyzna nie mógł pozbyć się myśli, że to dopiero początek.
Większość czasu pomiędzy pierwszą a drugą próbą poświęcili na analizowanie materiałów, które udało się zapisać. M-0 kładł największy nacisk na widoczne załamanie linii, w momencie przepuszczenia testowego impulsu. Tak często podkreślał ten moment na projekcji, że Frederice wydawał się pozostać podświetlony na stałe. Ją także najbardziej intrygowało to drobne załamanie. Analizując wykresy fal mózgowych zauważyła, że najwięcej zakłóceń koncentrowało się w części płatów potylicznych, niedaleko móżdżku. Zrozumiała dlaczego podczas próby ślepła. Fragmenty świadomości, w których odzyskiwała przytomność wracały do niej z opóźnieniem. Dopiero po czasie w pełni poczuła ulgę jaka rozlała się po ciele, kiedy mózg zarejestrował oczyma ostry obraz. Był w niej jakiś pierwotny, utajony lęk związany z pozostaniem w mroku. Przewinęła kolejne dwa wykresy i po raz kolejny zgodnie z M-0 stwierdziła, że pozostały zapis jest niejasny. Przerwał zbyt szybko, żeby zorientować się co się dzieje, a jednocześnie zbyt późno, żeby wyszła z tego bez szwanku. Byli w potrzasku. Mężczyzna spojrzał na nią i okręcił się na fotelu w jej stronę.
- Istnieje jedno logiczne rozwiązanie. Powinniśmy powtórzyć próbę z zastosowaniem słabszego ładunku przy jednoczesnym wydłużeniu procesu, w celu zobrazowania zachodzących interakcji. Będą widoczne na grafie i na mapach. – Wrócił oczyma do wyświetlonych przed nimi materiałów. – Generowanie takiego samego ładunku jest pozbawione sensu, ponieważ proces zostaje zblokowany. Użycie mocniejszego impulsu jest niemożliwe przy obecnym stanie twojego organizmu. Zintensyfikowana próba zwiększy prawdopodobieństwo śmierci mózgu do osiemdziesięciu dwóch procent – wyjaśnił i sięgnął po saszetkę. Wyssał ją jednym pociągnięciem i odrzucił od siebie opakowanie. Zmięta folia bezgłośnie prostowała się na blacie. Dziewczyna patrzyła na wykres ze zmarszczonymi brwiami, świadoma, że miał rację.
- Proces będzie wyglądał tak samo? – zapytała i skubnęła przedramię paznokciami, kiedy skinął głową. Myślisz, że uda nam się odblokować chociaż fr…? – zaprotestował, zanim skończyła formułować pytanie.
- Nie podejmiemy takiego ryzyka. Przerwę próbę w momencie, w którym dowiemy się jaka jest przyczyna zablokowania procesu. Nie później. – Obserwował ją przez czterdzieści sekund. Determinacja oddalała ją od logiki, ale nie miał prawa się dziwić. Oboje byli postawieni pod ścianą i w pełni zdawali sobie z tego sprawę. Frederica skinęła głową i zacisnęła dłonie na kolanach. Zeszła z fotela i usiadła na ziemi, nie mając zamiaru rozbić sobie głowy w momencie, gdyby znów straciła przytomność. Zadrżała, słysząc znajomy grzechot elektrod, kiedy mężczyzna szperał w jednej z rozkodowanych skrzyń. Poplątany czarny kabel wydawał jej się czymś paskudnym. Przełknęła ślinę, kiedy poczuła jak pierwszy okrąg przylega do jej czoła. Skóra wciąż była czerwieńsza w tych miejscach. Krew zapulsowała w żyłach, żołądek drgnął niemrawo, próbowała się uspokoić. Zauważyła dobrze znany kod, jego linijki spadały z góry monitora jak kolorowe robaczki. Ten widok nie pokrzepiał. Miała wrażenie, że wiją się w jej głowie. M-0 pozmieniał parametry zasilania awaryjnego w razie gdyby uruchomienie go okazało się konieczne. Ostatnio zaskoczyło zbyt późno. Usiadł na podłodze obok dziewczyny i rozpoczął kalibrację programu do odpowiednich ustawień. Wybrał moc ładunku i po krótkiej analizie zmniejszył ją do niższego poziomu niż ten, który ustalili. Spojrzeli na siebie w milczeniu, przytaknęła zamknięciem oczu. Rozpoczął drugą próbę.
Proces był mniej bolesny niż poprzedni, ale i tak kompletnie pozbawiał ją poczucia komfortu. Słyszała jak rzęzi przez zaciśnięte zęby. Do tego dźwięku doszedł inny, płochliwy odgłos paznokci drapiących podłogę. Walczyła z tytaniczną pokusą zerwania elektrod z głowy. Wcisnęła dłonie między uda i starała się utrzymać pionową pozycję pomimo drgawek rzucających jej ciałem. Gdyby była w stanie skupić niknący wzrok na czymkolwiek, zauważyłaby, jak zmienia się mapa fal mózgowych i wykres nad nią. Wyglądało to tak, jakby jej mózg generował własny, sprzeczny ładunek o znacznie większej sile. Agresywnie bronił się przed prądem wysyłanym z zewnątrz. Mikael widział te zmiany, ale ich nie rozumiał. Zdawało mu się to czymś wypaczonym i nierealnym. Czymś, czego jeszcze nie doświadczył. Zauważył, że autonomiczny ładunek nabiera mocy, tak jakby mógł zwiększać ją bez końca. Szorowanie paznokci o podłogę stało się głośniejsze, usłyszał jak dziewczyna rzęzi i krztusi się śliną. Przerwał proces w momencie, kiedy oświetlenie zaczęło bzyczeć i migotać.
Chwycił ją kiedy się zachwiała, mógł poczuć jak jej mięśnie napinają się i kurczą pod suchą skórą. Powodowały ostry ból, piekący. Oddychała szybko i chrapliwie, szeroko otwarte oczy strzelały dookoła, chcąc nasycić się rozmytym widokiem. Ciemność ponownie się o nią upomniała. Serce dudniło w chudej piersi.
- Co się działo? Opowiedz – poleciła, próbując podnieść głowę i obejrzeć wygenerowany zapis na mapach. Pulsujące wnętrze czaszki i mroczki przed oczyma nie ułatwiały jej zadania.
- Generujesz własne impulsy – wyjaśnił i wyciągnął dłoń w stronę monitora. Fragment obrazu podświetlił się na czerwono, ukazując kulminacyjny moment procesu. – Silniejsze od tych z zewnątrz. Twój mózg broni się przed próbą odblokowania pamięci. Wpływa na otoczenie, nie możesz tego kontrolować. Dlatego wcześniej padło zasilanie. Podejrzewam, że siła twojego impulsu nie jest uzależniona od siły tego z zewnątrz. Nieustannie wzrasta – mówił rzeczowo, ale jego głos nie brzmiał pewnie. Na pewno nie tak jak wtedy, kiedy objaśniał jej porządek świata. Wkroczyli na obszary, których nie znał. Których ona nie znała i których dodatkowo oboje zaczęli się obawiać. Poczuła ucisk w przełyku i coś gryzącego, wzbierającego w kącikach oczu.
- Niemożliwe. – Była w stanie powiedzieć tylko tyle, chociaż bardziej przypominało to wybulgotanie treści. Dotknęła pulsującej głowy, włosy były w dotyku jak mocno naelektryzowany sweter. Poczuła, że znowu jej niedobrze. – Co to dla nas oznacza? – zapytała, znając odpowiedź. M-0 odwrócił głowę.
- Nie zdejmiemy blokady neuronalnej w ten sposób – przyznał. Nie zdejmą w żaden, chyba, że miał zamiar zadawać pytania martwej dziewczynie. Górujące nad nimi monitory wyświetlały nieprzystępną prawdę, która rosła w gardle dziewczyny, mając gorzki smak. Frederica poczuła coś nowego, dominującego w sposób stokrotnie mocniejszy od pozytywnych emocji. Rozczarowanie było ciężkie jak sensoryczny koc, który ktoś zarzucił na jej ramiona. Nie potrafiła się z niego wyplątać. Spojrzała na Mikaela wyglądającego tak, jakby czuł to samo. Odbierała jego emocje, śladowe i nieliczne, ale powoli jej się to udawało. Przybiła ją świadomość tego, co kłębiło się w jego wnętrzu. Zawiodła ich oboje.

*~*~*
Odpowiedz
#37
Rozdział III część III

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a): Zgiełk i pisk kobiet lokalizował się na samej górze, przy honorowym miejscu organizatora walk, którego nie było teraz widać. Mężczyzna dłużej się nie zastanawiał i rzucił do wyjścia, podbijając dłonią rygiel blokujący drzwi klatki. 
Z początku zdawało mi się, że "mężczyzna" odnosi się do organizatora, który wypuścił zawodnika. Ale jak wynika z dalszych zdań wypuścił się sam.

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a):  Kulejąc i podpierając się jednej ze ścian pokuśtykał korytarzem w bok, w stronę szatni.
Tutaj bym coś zmienił w składni, by brzmiało płynniej.
Pokuśtykał do szatni, wspierając się o ścianę korytarza. - lub coś w tym stylu.

(10-12-2018, 17:21)Eiszeit napisał(a): Oddychał szybko, szorstko otarł krwawiącą skroń i wyświetlił najnowsze doniesienia.
Tu bym dał kropkę w miejsce przecinka. Krótkie zdanie chyba będzie dobrze współgrało z szybkim oddechem i dynamizmem sytuacji.

Technicznie bardzo dopracowany fragment. Praktycznie bezbłędny (przynajmniej moje detektory nic nie wykryły) Big Grin
No to ciekawymi rzeczami zajmuje się szofer w wolnym czasie Big Grin

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#38
(05-03-2019, 11:37)Gunnar napisał(a): Technicznie bardzo dopracowany fragment. Praktycznie bezbłędny (przynajmniej moje detektory nic nie wykryły) Big Grin
No to ciekawymi rzeczami zajmuje się szofer w wolnym czasie Big Grin

Pozdrawiam Smile

Bardzo dziękuję, naniosłam proponowane poprawki, przyjemnie, że tak niewiele.
Taaak....w Numerze zazwyczaj nikt nie jest tym, kim się początkowo wydaje Wink

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#39
*~*~*

 
Ocknęła się, leżąc na plecach. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła, był zielony neon, który nieprzerwanie migotał, prześwitując przez zaciągniętą roletę. Uniosła głowę i rozchyliła wargi. Usłyszała ciche pyknięcie, kiedy pękła pokrywająca je, krwawa skorupka. Udało jej się zobaczyć palce u stóp, czerwony lakier na paznokciach, a potem znów oczy wejrzały w głąb czaszki, wywracając się na drugą stronę. Ten lakier był szczegółem, który zapamiętała najlepiej; drobną myślą, której się uczepiła i wbijając w nią trzeźwy osąd, po kilku minutach ponownie odzyskała świadomość. Neon migał, za oknem wył samochodowy alarm. Była sama. Nie wiedziała w którym momencie wyszedł, ale zdawało jej się, że pamięta jak składał broń i pakował torbę. Robił to bezdźwięcznie. Przypomniała jej się myśl, nie ta pierwsza, nadrzędna, ale ta następująca zaraz po niej. Pomyślała, że był nienaturalnie cichy. Ani razu nie usłyszała jęku ani cięższego oddechu. Wydawał się być całkowicie opanowany, gwałcił ją prawie metodycznie. Usiadła na materacu. Po raz pierwszy na przestrzeni trzydziestu jeden lat doświadczyła swojego ciała tak dokładnie. Zdawała się z nim identyfikować, dotykając palcami białej skóry ud i ramion, jakby z zainteresowaniem rejestrując ból, pulsujący na każdym centymetrze. Podniosła się na kolana i pochyliła głowę, wsuwając wąską dłoń pomiędzy uda. Poczuła na palcach wspomnienie mężczyzny i zacisnęła zęby z siłą, przez którą jej czaszka wydawała się trzeszczeć. Wcisnęła skłębioną pościel między nogi i przywarła sama do siebie, skulona na hotelowej kołdrze. Plamki krwi połyskiwały na materiale jak rozrzucone płatki maku. Nie wiedziała czyja to krew i skąd pochodzi. Nie chciała o tym myśleć. Dała sobie dwie minuty, w trakcie których jej wściekłość przebrzmiała drżeniem ciała. Miała wrażenie, że w głowie rozpycha się kilka głosów. Jeden z nich, napastliwy i stanowczo zbyt podobny do głosu Maud, szydził z niej i opluwał ją obelgami. Nie potrzebowała go, w swoich własnych oczach pozostając idiotką. Usiadła na krawędzi łóżka, dotykając podłogi bosymi stopami. Starała się ocenić szkody jakie poniosło ciało. Zauważyła, że myślenie o ciele w trzeciej osobie czyni rzeczywistość łatwiejszą do zaakceptowania. Przede wszystkim napięty kark, po lewej stronie. Próba odwrócenia głowy była momentalnie ujarzmiana przez stwardniały mięsień. Paroksyzm bólu pełznący pomiędzy łopatki przekonał ją, żeby trzymała głowę prosto. Trzy złamane paznokcie, rozbite usta i gardło obolałe tak, jakby przeżyła gastroskopię. Miała nadzieję, że to pamiątka jedynie po jego palcach wsuniętych głęboko do ust. Zamknęła oczy, ponownie dała sobie dwie minuty, wystukując piętą rytm na szarych płytkach. Nie pamiętała wszystkiego, ale wyraźnie przypominała sobie, że odwrócił ją na plecy. Nie zdawała sobie sprawy, że przesuwa dłonią po sinej krtani, we własnej głowie przez moment znowu znajdując się pod mężczyzną. Podduszał ją z chłodną wprawą, przerywając zanim straciła przytomność. Wybierał moment z perfekcyjną celnością, wydawał się mieć czujkę w palcach, pod którymi balansowała na granicy utraty świadomości. Objęła głowę rękoma, przypominając sobie swój głos, mokry i cienki, błagający go o to, żeby pozwolił jej nic nie czuć. Wreszcie pozwolił. Obawiała się tego, co mogło stać się potem. Potrząsnęła głową i jęknęła, kiedy mięsień przypomniał o swojej obecności. Musiała zorientować się która godzina i początkowo chciała wymacać telefon leżący na szafce. Zrezygnowała kiedy doszła do wniosku, że ten manewr będzie wymagał wstania. Jeszcze nie czuła się gotowa na taką fanaberię. Skupiła wzrok na cyfrach elektronicznego zegarka stojącego przy drzwiach. Oczy piekły i łzawiły, podrażnione przez rozmazany tusz. Trzecia nad ranem. Trzecia z minutami. Uśmiechnęła się gorzko i odchyliła na bok, chcąc zebrać ubrania z podłogi. Zatrzymała wyciągnięte ramię w połowie drogi i usiadła prosto. Poskładał jej rzeczy w równą kostkę i zostawił na siedzisku fotela. Białe skarpetki leżały na samej górze, jedna na drugiej, adidasy stały równo obok siebie, wsunięte między nogi mebla. To co widziała było na tyle irracjonalne, że dała sobie dodatkowe dwie minuty. Potem wstała, mając wrażenie, że ktoś na opak dokręcił każdą z kończyn i niedbale poprzestawiał narządy wewnętrzne. Podpierając się ściany, krok po kroku przemierzyła pokój i weszła do łazienki. Nie zgasił światła. Rozlewało się natrętną, żółtą smugą na sztucznej podłodze. W pierwszej kolejności podeszła do umywalki i obmyła twarz, nie podnosząc wzroku na swoje odbicie. Kilka białych pasm wpadło do środka i zmieniło się w mokre zwitki. Zmoczyła dłonie i ściągnęła włosy do tyłu, starając się nie zwracać uwagi na ból rozdzierający skórę głowy. Przypomniała sobie, że ją szarpał. Analizowała w milczeniu uszkodzenia. Wargi wydawały się większe, zarówno górne, jak i dolne. Na piersiach dostrzegła czerwieńsze okręgi, ślady po jego zębach. Prawe ramię i bark były bardziej sine niż lewe, natomiast na biodrach purpurowe ślady palców rozlewały się równomiernie. Największy problem stanowiła podrażniona krtań i naznaczona szyja. Roxana oceniła, że najprawdopodobniej nie dysponuje kosmetykami zdolnymi zatuszować widoczne obrażenia. Opuszczając ręce zmarszczyła brwi i obejrzała kolejne ślady zębów, tym razem znacznie mniejsze, na wewnętrznej stronie nadgarstka. Pogryzła się, ale nie pamiętała kiedy. Te pamiątki także będzie musiała zamaskować. Spojrzała na swoje podbrzusze i z odrazą dotknęła zaschniętej, połyskującej skorupy. Nabrała tym samym pewności, że jej czynny udział obejmował tylko jeden raz. Nie sądziła, że zna tak plugawe przekleństwa, ale jednak powiedziała je na głos. Pokuśtykała w stronę kabiny prysznicowej, uczepiając się stojaka na ręczniki. Zaparła się i ze stęknięciem przesunęła drzwi. Zajrzała do środka i przez chwilę nie oddychała. Miała wrażenie, że drżą jej białka oczu, a zgroza opasuje głowę, kark i lędźwie. Wyszła z łazienki krok za krokiem, z oczyma wbitymi w podłogę, ignorując drące się nerwy. 
Rozdygotana przysiadła na oparciu fotela i zaczęła zakładać ubrania, w identycznej sekwencji, w jakiej je zostawił.
Mogło być znacznie gorzej dziewczyno. Widziałaś. Znacznie gorzej.
Nie była świadoma, że przełyka łzy, starając się poradzić sobie drżącymi palcami z materiałem skarpety. Przełożenie bluzki przez głowę wcale nie było łatwiejsze, skurcz w karku uderzył w nią z mocą rozpędzonego obucha, potem przebrzmiał. Zamek bluzy zapinała rozdygotaną dłonią oddychając na raz, dwa, trzy, wydech. W pewien sposób to pomagało. Rezygnacja przyszła w momencie próby wciągnięcia wąskich spodni. Zrolowane zatrzymały się w połowie łydek i nie chciały iść naprzód, wtedy też rozszlochała się na dobre, z wściekłości, z bólu i ze strachu. Zwaliła się na ziemię, klnąc i szarpiąc sztywny materiał. Zamknęła oczy, dała sobie trzydzieści sekund i uniosła powieki. Jej wzrok padł na podłogę pod łóżkiem, zauważyła, że koperta z nośnikiem zniknęła. Jeden z głosów w jej głowie, ten bardziej kojący i przyjemny, kazał wziąć to za dobry znak. Roxana zdawała sobie sprawę, że przyjęcie zapłaty mogło oznaczać jednocześnie wszystko i nic. Nie pozwoliła sobie myśleć, że Gross zapomniał o niej w momencie drugiego szczytowania. Jeżeli tak pomyśli, po prostu oszaleje. Centymetr po centymetrze naciągnęła spodnie na biodra i podniosła się z ziemi.
Zsunęła kaptur na twarz i schowała telefon. Stojąc przy wyjściu poczuła irracjonalne łomotanie serca i mrowienie prawego ramienia, którym prawie stykała się z drzwiami łazienki. Światło nadal rozlewało się na podłodze, będąc niewzruszonym świadkiem okropieństwa leżącego w hotelowym brodziku. Zostawiam to za sobą. Wpisała ten sam kod, dzięki któremu weszła do pomieszczenia i kiedy zamek puścił, zatrzasnęła za sobą drzwi.
Była sama w hotelowym korytarzu. Rozejrzała się w mroku rozpraszanym migającą, podłużną lampą. Nikogo nie było, budynek wydawał się cichy jak cmentarz. Milczące drzwi z poplątanymi numerami wydały jej się okrutnie niedostępne. Zastanawiała się, czy jakiś zabłąkany gość słyszał jej krzyki i uznała, że z pewnością tak. Słyszał, nie reagując. Niewrażliwe uszy skryte za milczącymi imitacjami drewna. Krok za krokiem, podpierając się dłonią zimnej ścinany, zaczęła iść w kierunku windy. Zatrzymała się mniej więcej w połowie drogi, stając dokładnie pod migającą lampą.
I co dalej, dziewczyno? Wsiądziesz do samochodu i pojedziesz do domu? Prawie nie trzymasz się na nogach. Pokaż się taka światu, a cię zniszczą. Nie chcę być nieprzyjemna, ale nie wyglądasz jak śliczna celebrytka z niedzielnej rozkładówki.
Zacisnęła pięści. Jeszcze nigdy nie poczuła się tak samotna i opuszczona, pozostawiona na pastwę świata, który niechybnie znalazłby w jej cierpieniu uciechę. Prawie widziała powykrzywiane uśmiechami gęby anonimowych świń, które rościły sobie prawo do rozrzucania buciorami intymnych szczegółów jej życia. Przywarła plecami do ściany i osunęła się na ziemię, łącząc przed sobą kolana. Oparła na nich czoło i przez chwilę obracała telefon w dłoni. W końcu jej palce wybrały jedyny numer, pod który mogłaby zadzwonić. To była pamięć ciała, nie musiała nawet patrzeć na wyświetlacz. Trzy sygnały rozciągnęły się w nieskończoność, muzyka po drugiej stronie musiała być automatyczna. Olek nigdy nie zdecydowałby się na taki kawałek. Odebrał w zatłoczonym pomieszczeniu. Usłyszała uśmiech w jego głosie a potem poznała, że już go tam nie ma. Podała adres, powiedziała, że siedzi w korytarzu na siódmym piętrze, pod drzwiami jakiegoś pokoju. Rozłączyła się zanim zdążył zadać jej pytanie. Musiała się dobrze zastanowić, jak mu to wszystko wytłumaczy.
Nie wiedziała ile minęło czasu. Światło dzienne nie mogło być żadnym wyznacznikiem, ponieważ na trzeciej kondygnacji praktycznie go nie było. Ciemne okno połyskiwało niewzruszoną szybą, kiedy bawiła się skręconym pasmem włosów i analizowała w którym miejscu ból jest najbardziej dokuczliwy. Nieważne jak starała się krążyć, zawsze ostatecznie trafiała między uda, gdzieś głębiej zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduje się doświadczyć mężczyzny. Poznała Olka po krokach zanim pojawił się w korytarzu. Szedł najpierw powoli, potem coraz szybciej, na końcu do niej biegł. Moment w którym stanął nieruchomo, starając się zrozumieć co widzi, był dziwny jak zatrzymana klatka filmu. Kobieta podniosła głowę.
- Cześć Olek – przywitała się, tak jak tysiące razy wcześniej w innej rzeczywistości, milion lat temu.
- Cześć Roxi – odpowiedział tak samo. Tylko barwa jego głosu zdawała się być dalece inna niż zazwyczaj. Opierając się na jego barku Roxana pokuśtykała chwiejnie do windy, nie odpowiadając na żadne z pytań.


Alexander Coghlan palił, można powiedzieć, kompulsywnie, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się wypalić dziewięciu papierosów jednego po drugim. Stał na przeszklonym balkonie w apartamencie kobiety, za sobą mając dwuskrzydłowe drzwi rozwarte na pokój dzienny. Wydmuchał dym, unosząc głowę w stronę nieba, które z godziny na godzinę robiło się jaśniejsze. Próbował namówić Roxanę na wizytę w szpitalu, jednak stanowczo odmówiła. Prawdę mówiąc jeszcze nie widział u niej takiej zajadłości. Zapaliła się jak fajerwerk i wysyczała w kilku dosadnych słowach, co sądzi o tym pomyśle. W obliczu tego typu argumentów musiał ją szantażować. Zgodziła się na wizytę prywatnego lekarza pod warunkiem, że Olek przestanie dociekać z kim była w hotelu. Oboje nie uwierzyli w jego skinienie głowy, ale wyglądało na to, że Roxana nie ma siły na dalszą polemikę. Wybłagała, żeby nie informował Maud. W innych okolicznościach nie przyszłoby mu do głowy kontaktowanie się z kobietą, taka rozmowa stała daleko na liście jego priorytetów. W zastanej sytuacji coraz bardziej upewniał się w przekonaniu, że powinna wiedzieć. Nie podobało mu się to, co słyszał. Docierały do niego strzępki informacji i krótkie błyski nagiego ciała Roxany, odbijające się w przeszklonych drzwiach. Zaczął palić kiedy po raz pierwszy usłyszał słowo gwałt. Balustrada jęknęła pod naciskiem palców, ale nie rozluźnił uchwytu. Poczekał aż biel pod czaszką ustąpi miejsca szczątkowemu myśleniu. Nie wtrącał się w ekspertyzę do momentu, w którym badana odmówiła dokładniejszych oględzin. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek na siebie krzyczeli i uznał, że nigdy więcej nie chce tego powtarzać. Nie wyraziła zgody na zbadanie próbki nasienia, sycząc przez zaciśnięte zęby, że to nic nie da. Rąbnęła drzwiami od łazienki i nie wychodziła jeszcze dług po tym, kiedy zostali we dwoje. Olek palił i czekał.

Zdusił ostatniego peta na balustradzie i poszedł do kobiety. Załomotał w drzwi tylko raz, pozwoliła mu wejść prawie natychmiast. Jej głos wciąż brzmiał tak, jakby głośnia zdarła się i zużyła. Oglądała szyję i twarz z każdej strony, ignorując ostre światło nad lustrem. Mężczyzna zmrużył przed nim oczy i w milczeniu obserwował ślady na białej skórze. Naznaczone ciało po raz pierwszy wydało mu się całkowicie aseksualne. Wydawała się ogniskową bólu, niezdolną by jej dotknąć. Stanął za jej plecami i spojrzał na rząd różnokształtnych buteleczek ustawionych w rzędzie obok umywalki. Roxana odstawiła jedną z nich i rozsmarowała palcem na szyi smugę jasnego fluidu. Kolejny, który nie był w stanie zamaskować obrażeń. To była przedostatnia buteleczka. Sięgnęła po następną, czując się tak, jakby sięgała po ostatnią szansę. Dwie minuty później podjęła decyzję o zamówieniu wizażystki. Milczeli, stojąc w ponurej łazience, w ciemności rozpraszanej halogenem znad lustra. Kobieta pochyliła głowę i pozwoliła, żeby położył dłonie na jej ramionach.
- Powiedz mi kto to zrobił. – Nie liczył ile razy powtarzał tę prośbę, ale mniej więcej tyle samo razy Roxana pokręciła głową. – Więc powiedz mi dlaczego. Miałaś być z Maud na konferencji, mówiłaś mi to kiedy przyszedłem po walce. Dlaczego skłamałaś? - Zmarszczył brwi. Nigdy nie wymagali od siebie całkowitego odsłonięcia, ale szczerość pomiędzy nimi była ważna. Kobieta milczała przez kilka następnych uderzeń serca.
- To moja sprawa Olek. Zgodziłam się na to. – Po raz pierwszy usłyszała, żeby mężczyzna parsknął cynicznym śmiechem. Pasowało to do niego jak wciśnięty nie w to miejsce puzzel.
- Zgodziłaś się. Na to? zapytał i wskazał na sińce, na ugryzienia i na rozbite wargi. Sorry, ale mam informacje z pierwszej ręki, że to nie jest twój styl. Preferencje kobiety były mu znane, tak samo jak czułość jej ciała i intensywność reakcji. Kiedy się kochali czasami miał wrażenie, jakby była ze szkła. Nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Uparte milczenie gniotło ją z każdej strony, dłonie Olka wydawały się absurdalnie ciężkie. Odezwała się, zdając sobie sprawę, że tymi słowami wciągnie go w zaułek, z którego sama chciała się wydostać.
- Ten mężczyzna ma coś, na czym mi zależy. Realizował zlecenie Klemensa Schindlera, które musiałam podkupić. Zażądał zapłaty, na którą nie byłam gotowa. – Przypomniała sobie chwilową analizę i świadomą decyzję, którą przyjęła jako pewną. Zastanawiała się gdzie zostawiła głowę i czy strach naprawdę jest w stanie zdmuchnąć racjonalność jak pył. Pokręciła głową i uśmiechnęła się z niedowierzaniem, starając się nie patrzeć ani na niego, ani na siebie. – Chodzi o dziewczynę. O Obiekt, który wydostał się z laboratorium. Z Punktu. Z miejsca, o którym nie wiedziałam. – Podawała informacje seriami, nie potrafiąc połączyć ich w logiczną całość. Mężczyzna milczał, jego dłonie nadal leżały na jej barkach. Kolejny dziwny uśmiech, jakby wymykający się jej spod kontroli, wypełzł na sine wargi.
- Trafiłam do tego sektora firmy przypadkowo. Byli podstawieni pod ścianą, potrzebowali mojej pomocy. Podczas przeprowadzanej próby, której charakteru mogę się tylko domyślać, coś stało się z Obiektem. Jeden z kierowników, Dougherty, wyrwał mnie znad raportów, nie widziałam go tak przerażonego, chociaż pracujemy razem już rok. Zaciągnął mnie tam, nie odpowiadał na pytania. Kazał ją ratować, pluł i się jąkał. – Zmarszczyła jasne brwi, przez chwilę będąc w tamtym pancernym pomieszczeniu. Pamiętała, że biel na ścianach była przerażająca. Ostra i kojarząca się z czymś sterylnie bolesnym. – Zobaczyłam ją. Była naga, wychudzona i łysa. Wyglądała na czternaście, może szesnaście lat. Nieprzytomna. – Zadławiła się i zasłoniła usta dłonią, zaciskając palce na szczęce. Potrzebowała chwili na przetrawienie widoku, który powracał do niej prawie co noc. – Podali mi raporty, presja była miażdżąca, dziewczyna traciła kolejne procenty szans na przeżycie, a ja nadal nie wiedziałam co jej się stało. Nie chcieli mi powiedzieć. Oparłam reakcję na tym, co pokazali mi na monitorach, podałam odpowiednie środki. Wiem, że sprawiłam jej bardzo dużo bólu, skutki uboczne były zatrważające. – Głos jej zadrżał. Miała do siebie żal, dobrze znała uczucie skręcania i rozrywania rosnące w piersi, uderzenia zimna i krzyk, nad którym nie można zapanować. – Parametry uległy polepszeniu i w tym samym momencie wyrzucono mnie za drzwi. Dougherty zaprowadził mnie na górę, przez cały czas gadając, zasypywał mnie informacjami, z których najważniejszą była ta, że nigdy mnie tam nie było. Nie rozumiałam co się dzieje, nie potrafiłam ocenić tego gniewu i stresu, który atakował mnie w każdym wypowiadanym słowie. Zawarliśmy umowę. Obiecałam, że nie powiem Schindlerowi o tej nocy. W zamian obiecał mi jeden archiwalny raport. Zastrzegł, że nigdy więcej nie zobaczę Obiektu. Skinęłam głową, ale się nie zgodziłam. – Oparła obie dłonie na umywalce i opuściła głowę. Olek stał obok niej z rękoma zwieszonymi po obu stronach ciała i zamętem pod czaszką. Nie rozumiał co próbowała mu powiedzieć.
- Ten archiwalny raport przyniósł mi więcej niż chciałabym wiedzieć. Zaczęłam porównywać własne raporty. Zwłaszcza reakcje sztucznych tkanek na komponenty, które testuję w firmie Schindlera od roku. Zrobiła krótką pauzę. On używał moich badań, Olek. Moich badań. – Głos jej się załamał. – Ale nie na syntetycznych tkankach. Testował je na żywym materiale. – Wbiła w niego wzrok, wydawał się bledszy niż zazwyczaj. Zrozumiał, co chciała mu przekazać.
- Początkowo chciałam go zabić. Otruć, dosypać czegoś do wina na kolejnym z wieczorów, w które miał nadzieję i zamiar mnie przelecieć. Ale ona zniknęła. W pewnych kręgach ta informacja zgruchotała całą strukturę, Schindler zachowywał się jak szaleniec. Było mi na rękę, że teoretycznie nic nie wiem. Mogłam patrzeć na sprawę z boku. Jednocześnie Klemens stał się cholernie podejrzliwy. Gdybym tak nieoczekiwanie mu uległa nabrałby podejrzeń, nie można odmówić mu inteligencji. Sądzę, że jest równie inteligentny co okrutny. – Milczała przez moment, zastanawiając się nad wagą tej opinii. Czasami przerażała ją skala tego, na co się porywa. – Wiem, że wystosował zlecenie. Dowiedziałam się kto je przyjął. Nieważne jak, skąd i kto to jest. Spotkałam się z nim…nadal nie wiem, czy wykona dla mnie zlecenie – urwała. Oboje nie odzywali się zbyt długo, żeby mężczyzna mógł przerwać milczenie. Zrobiła to za niego.
– Potrzebuję tej dziewczyny Olek. I dostanę ją, choćby nie wiem co miało się jeszcze stać. – Spojrzała na niego w sposób, który dał mu pewność, że mówiła prawdę. Odkaszlnął i starał się znaleźć jakiekolwiek pytanie, które uczyniłoby sprawę bardziej klarowną, zamiast siać nowy zamęt. Nie potrafił.
Roxana poprosiła, żeby został z nią na noc. Zgodził się skinieniem głowy i przez chwilę stał sam w łazience, kiedy kobieta wyszła, otulona szlafrokiem. Dołączył do niej w kuchni, w momencie kiedy wyciągała ampułkę. Przywykł, że w lodówce kobiety poza światłem był jedynie alkohol i środki, których używała. Założyła cienką opaskę na ramię i przez chwilę macała dół łokciowy w poszukiwaniu żyły. Odwrócił wzrok kiedy się wkłuła i nacisnęła tłoczek, w strzykawce pojawiła się smuga krwi. Miał ochotę na kolejnego papierosa.
- Dlaczego ta dziewczyna jest dla ciebie tak ważna? Roxana, to jest cholerny syf…
- Wiem o tym. Ale jestem jej winna chociaż rozmowę. Okłamał mnie Olek. Wykorzystał moją wiedzę w celu, na który nigdy bym się nie zgodziła. Może wykorzystuje nadal. Jak myślisz, skąd mogę mieć pewność, że to jedyny Obiekt? zapytała, nie odrywając od niego wzroku. Na oślep wyrzuciła strzykawkę i ucisnęła miejsce wkłucia. Substancja popłynęła w jej żyłach razem z krwią, powodując chwilowe zamroczenie. – Ta dziewczyna to odpowiedzi. Chcę wiedzieć co tam się właściwie dzieje. Co to za sektor, dlaczego jest ukryty. I dlaczego ją tak skrzywdzili. – Wiedziała o czym mówi. Reakcje „sztucznych tkanek” dały jej jasny obraz sytuacji. Oparła się na ramieniu Olka, kiedy zaczęła tracić czucie w nogach. Otępienie nocyceptorów pozwoli jej zasnąć chociaż na trzy godziny. Kiedy zanosił ją do sypialni prawie nie rozumiała co mówił. Zadawał jej pytanie, które umknęło świadomości.
Co zrobisz, kiedy poznasz prawdę?
I tak nie potrafiłaby na nie odpowiedzieć.
Zasnęła, ale to nie był dobry sen. Budziła się kilkukrotnie, z rozwartymi oczyma, przerażona, że zobaczy migający neon. Sztywniała przy ramieniu Olka i zasypiała ponownie, żeby za kilkanaście minut wyrwać się do rzeczywistości, która ją przerażała. Mężczyzna czuwał przy niej do pierwszego budzika. Wyciszył alarm kiedy zorientował się, że kobieta nareszcie zasnęła wystarczająco głęboko, żeby go nie usłyszeć. Zostawił jej wiadomość, że będzie czekał na dalsze dyspozycje i zjechał na trzecią kondygnację.
Sensowa artykulacja ze szczyptą twardej pięści były niewątpliwie skuteczną polemiką, ale Olek wyszedł z hotelu Camelot nie dowiedziawszy się niczego. Wizyta na recepcji i wgląd w system rezerwacyjny nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Nie znał nikogo, kto na nazwisko miałby XYZ.
 
*~*~*
Odpowiedz
#40
Rozdział IV część I


(22-01-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
Zmarszczyła mocne brwi w grymasie wyrażającym upór, z którym nie mógł polemizować. 
Tak miało być? "mocne brwi" czy "mocno"?

(22-01-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
Wzdrygnął się kiedy dmuchnęła mu w kark, przysunął się do lustra i przesunął dłonią po prawie nagiej czaszce.
Brzmi trochę jak bliskie powtórzenie.

(22-01-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
Spojrzała za nim, ale nie zareagowała.

(22-01-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
- Powinniśmy ruszyć naprzód, póki co odkrywamy tylko nowe pytania, na żadne nie ma odpowiedzi – powiedziała i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że usłyszał w jej głosie smutek.
Po "powiedziała" dałbym kropkę i skasował "i".

(22-01-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
- Dla mnie imię jest czymś ważnym. Sprawia, że człowiek jest mniej…błahy.
Brak spacji przed "błahy"


Spokojny fragment przemycający garść nowych informacji podczas zwyczajnej czynności strzyżenia. Zarysowane współoddziaływanie osobowości bohaterów w miarę jak coraz lepiej się poznają. Jest dobrze Smile
Odpowiedz
#41
(12-03-2019, 18:14)Gunnar napisał(a): Tak miało być? "mocne brwi" czy "mocno"?
Mocne - jako przymiotnik dotyczący brwi.

Cytat:Spojrzała za nim, ale nie zareagowała.
Tutaj chodziło mi o Fredericę - nie zareagowała na to, że wyszedł. Poprawiłam na - Spojrzała za nim, ale go nie zatrzymała.

Dziękuję za wszystkie sugestie i wyłapanie niedociągnięć, jutro naniosę proponowane poprawki.

Czasami mam wrażenie, że za dużo jest tych spokojnych fragmentów przemycających informacje, ale to jednak wciąż początkowe rozdziały, w których trzeba co nieco wytłumaczyć. Następny fragment ma podobne tempo, a później zaczyna się więcej akcji Wink
Odpowiedz
#42
Z przyjemnością prezentuję kolejną pracę z serii numerowych Concept Artów  Smile 

Autor pracy - Patryk Łapiński
Autorka postaci - Klaudia Kacprzak (Eslee)

Frederica
[Obrazek: BesnZMm.jpg]
Odpowiedz
#43
Domyślam się, że to Federica. Też wyszła fajnie Wink

(12-03-2019, 22:25)Eiszeit napisał(a): Czasami mam wrażenie, że za dużo jest tych spokojnych fragmentów przemycających informacje, ale to jednak wciąż początkowe rozdziały, w których trzeba co nieco wytłumaczyć. Następny fragment ma podobne tempo, a później zaczyna się więcej akcji Wink

W powieści gdzie kreujesz własny świat jest to nie do uniknięcia.
Podobnie mam wrażenie w Szepcie Gromu, że rozkręca się za długo Wink
Odpowiedz
#44
(31-01-2019, 16:04)Eiszeit napisał(a):
Rozdział IV część II

Spojrzała na niego z wyższością, w sposób mówiący, że według niej pasował do wnętrza jak kawał gruzu wrzucony do różanego ogródka. 
Ładne porównanie.

W zasadzie nie zauważyłem żadnych uchybień w tym fragmencie.
Scena zbudowana tak, że czytelnik zastanawia się kim jest ta nowa kobieta (koleżanka? matka? kochanka ojca?) i co się stało ROxanie. 
Potem okazuje się, że zrobiła sobie tatuaż, ale nadal nie wiem kim jest Maud.

Podobają mi się Twoje opisy drobnych gestów, oddechu etc. są bardzo plastyczne i miejscami artystyczne. 
Wtedy czytelnik odczuwa, że postacie są "z krwi i kości".

Pozdrawiam
Odpowiedz
#45
(18-03-2019, 14:34)Gunnar napisał(a): Potem okazuje się, że zrobiła sobie tatuaż, ale nadal nie wiem kim jest Maud.
Z tym tatuażem to nie do końca prosta sprawa Wink Raczej wyjaśnienie na szybko, żeby mieć święty spokój z pytaniami Olka. Z kolei Maud wie trochę więcej na temat tego "tatuażu" i dlatego reaguje z takim niezadowoleniem.
Sama Maud jest postacią drugoplanową, tworzy bardziej tło dla wydarzeń, niż je napędza, ale jej wątek zostanie przybliżony w dalszych rozdziałach.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa Smile 

Pozdrawiam
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości