Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wróżka z ogłoszenia
#1
Tak czasami w życiu bywa, że wszystko zaczyna się psuć. Zdrowie już nie dopisuje jak przed kilkoma zaledwie laty, dziecko nie jest milusim brzdącem tylko niepokornym małolatem, a i mąż jakby już mniej zainteresowany i nie tak namiętny, chociaż możliwości jeszcze ma, bo za pannami na ulicy się ogląda, omal karku nie skręcając.
Joanna czuła, że sprawy mają się ku gorszemu, a przecież czterdziestka to nie pora na biadolenie. Czterdziestka z haczykiem, prawdę mówiąc. Właściwie to z haczyskiem, które starczyłoby na rosłego harnasia.
Czekając na swoją kolej w salonie fryzjerskim, Joanna przeglądała TiWi-Szok, stary numer kolorowego magazynu, w którym na ostatnich stronach można nawet znaleźć program telewizyjny. Wzrok jej przykuło wyróżniające się ogłoszenie. Pozbawione barw, poza bielą i sepią, sprawiało wrażenie czegoś poważniejszego niż całe czasopismo.
„Słabsze zdrowie? Niesforne dziecko? Oziębły mąż? Jest na to rada. Umów się na osobiste spotkanie z wróżką Penelopą. Pokonaj problemy. Penelopa zawsze pomoże. Niedrogo. Możliwość rat. Bez zaświadczenia o dochodach, bez BIK. Nie czekaj, zadzwoń jeszcze dziś.”
Brzmi nieźle – pomyślała Joanna.
Fryzura musiała poczekać, teraz należało podjąć ważne działania, które miały przywrócić jej życiu sens i radość. Wyszła z salonu i wróciła do domu, skąd podekscytowana zadzwoniła na numer z gazety. Na połączenie nie musiała długo czekać, zupełnie inaczej niż w przypadku obsługi technicznej telewizji kablowej.
— Oczywiście, jest wolny termin, droga Joanno. W przyszły czwartek.
— Skąd pani wie, jak mam na imię?
— Przedstawiła się... Ekhm! Ekhm, ekhm... No przecież zajmuję się wróżeniem, prawda? - odparł miękki głos, opanowawszy chrząkanie.
— No tak! Gapa jestem! To za sześć dni.
— Podjadę samochodem po trzynastej. Zadzwonię tuż wcześniej.
Joanna była zachwycona. Jaka uprzejma kobieta, o delikatnym, pełnym wyrozumiałości głosie! I ten wyrafinowany język, „tuż wcześniej”, proszę, jakie to szczęście odnaleźć właściwą osobę, która odmieni nasz los.
Dni płynęły szybko, poczuła się lepiej jeszcze zanim spotkała Penelopę. Powiedziała o tym mężowi, ten podnosząc wzrok znad książki, odparł:
— W teorii kwantowej dopuszczalne jest oddziaływanie w czasie wstecz, także kto wie? Nie można wykluczyć.
— Coś słyszałam. Te kwianty to jakieś zioła?
Mężczyzna wsparł czoło na dłoni i powiedział zrezygnowany:
— Tak, jak masz sraczkę to zamieniają ją w liczne, niepodzielne porcje.
Nie ciągnęła rozmowy. Ten głuptas nie zdusi jej optymizmu, nie ugasi pragnienia zmian.
Nadejście czwartku obwieściłyby zapewne zgodnym chórem koguty, mieszkali jednak blisko centrum miasta, więc ten wspaniały dzień wstał niezauważenie.
Kwadrans przed drugą po południu usłyszała dzwonek telefonu, podbiegła do niego, chciała chwycić z rozmachem, nie udało się. Przeleciał półtora metra i wpadł do stojącej pod oknem konewki z wodą. Joanna kochała i dbała o swoje rośliny.
— Jest już ta magia w powietrzu – rzekła wesoło, wyłowiła telefon, zostawiła na parapecie a trzy minuty później wybiegła z mieszkania.
— Który to samochód? - uważnie lustrowała parking pod blokiem. Gdzieś musiał stać ten wygodny wóz wróżki, mądrej osoby, która przyciąga szczęście ku sobie i innym.
— Tutaj! - zabrzmiał znajomy głos.
Dobiegał z granatowego Seicento, oklejonego niedużymi, złotymi gwiazdkami.
Penelopa okazała się niewysoką kobietą o czarnych włosach i ciemnych przenikliwych oczach z długimi rzęsami. Najbardziej zaskakiwał jej wiek – na pewno miała dobrych kilka lat mniej niż Joanna. Nie była też ubrana w powłóczyste szaty, zapewne utrudniałoby to jazdę. Miała krótką spódnicę i szary golf, na całkiem obfitych piersiach błyszczał naszyjnik z kamieni półszlachetnych. Pachniała delikatnymi perfumami i w ogóle wyglądała niezwykle schludnie.
— Nie wejdzie pani na górę? - zapytała Joanna.
— Niech najpierw przemówią karty, one podpowiedzą, jak usunąć problemy, które trapią twój umysł – powiedziała z powagą, spojrzała na swoją klientkę, po czym sięgnęła do schowka i wyjęła talię kart.
— To jest Tarot... — powiedziała, a Joanna aż sapnęła z wrażenia. Tyle razy słyszała tę nazwę, od razu kojarzącą się z czymś niezwykłym, nadnaturalnym. - Nie ma tutaj zbyt wiele miejsca, więc zastosuję skróconą wersję wróżenia – szybko potasowała karty i odwróciła pierwszą od góry.
— Ponury ten pan coś... - rzekła Joanna, zerkając na obrazek.
— Spoko, potasuję jeszcze raz – stwierdziła wróżka, odkładając Wisielca na bok.
Za drugim razem chyba poszło lepiej, bo Penelopa uśmiechnęła się po czym szybko odłożyła karty na miejsce.
— To idziemy do mnie, prawda? - zapytała Joanna.
— Nie. Karty sugerują, że dzisiaj najlepiej przepracować problemy w terenie. Przyznam, że to moja ulubiona metoda, dużo skuteczniejsza niż siedzenie i gapienie się w szklaną kulę, która czasem pomoże, a innym razem wprowadzi w błąd.
— Czyli co musimy zrobić?
— Ruszamy na miasto. To mój autorski sposób, rzadko zawodzi. Cały czas świat wysyła nam sygnały, których nie zauważamy. Odpowiednie skupienie pozwala odebrać te informacje i właściwie je wykorzystać.
Joanna niewiele rozumiała, ale postanowiła posłuchać wróżki. Ta uruchomiła silnik (za trzecim razem), po czym wyjechały na miasto. Na efekt nie trzeba było długo czekać.
— Wspaniale – powiedziała kierująca pojazdem. - Droga Joanno, widzisz tego Fiata przed nami?
— Tak. Niebieski. To chyba Panda?
— Nieważna marka, nazwa, kolor. Spójrz na rejestrację.
Joanna odczytała numer: SD 43177.
— To wyjątkowo szczęśliwe złożenie cyfr – wyjaśniła wróżka. - Dwie siódemki, bardzo dobry znak. W dodatku suma dwóch pierwszych cyfr też daje siódemkę. Jedziemy za tym wozem.
Fiat jechał dość wolno, co w zasadzie było im na rękę, chociaż Penelopa mruczała coś pod nosem, a jej mina świadczyła o narastającej złości. Wreszcie śledzone auto wjechało w osiedle. Zatrzymało się jednak dopiero kilkaset metrów dalej, nieopodal szkolnego boiska otoczonego murem i żywopłotem. Zarówno Joanna jak i wróżka uważnie obserwowały, co się wydarzy. Drzwi Pandy otwarły się i od strony pasażera wysiadł przeraźliwie ryży młodzieniec.
— Fuck! — wyrwało się Penelopie.
Fiat odjechał, a Joanna poprosiła:
— Uszczypnij mnie szybko! Chcę uniknąć pecha!
— Uszczypnij? To jak leczyć złamanie aspiryną. Jedynie przestraszenie obiektu przywróci szczęśliwe działanie siódemek. Nie ma czasu do stracenia. Trzymaj się!
Ruszyły z piskiem łysych opon, zjeżdżając na chodnik. Młody człowiek obejrzał się i ujrzał jakiś samochód, jadący prosto na niego i oślepiający długimi światłami. Natychmiast zaczął uciekać. Pędził na złamanie karku. Chciał uskoczyć w lewo, ale akurat uliczką jechała ciężarówka, nie pozostało mu zatem nic innego, niż wybić się całą mocą młodych nóg i przeskoczyć żywopłot. Zrobił to niczym rasowy skoczek wzwyż, wyginając kręgosłup, by nie zahaczyć o gałązki.
Penelopa jechała dalej, ale zdążyła jeszcze we wstecznym lusterku zobaczyć, jak chłopak, mimo że zagrożenie minęło, wdrapuje się na mur.
— O to właśnie chodziło – powiedziała radośnie. - Siódemki będą działać. Przy okazji młody odkrył w sobie talent na miarę Partyki.
— Kogo? - zapytała Joanna, nadal oszołomiona wydarzeniami.
— Taki polski sportowiec z dawnych lat.
Wróżka zjechała z powrotem na osiedlową uliczkę. Wkrótce dojechała do jej końca. Zatrzymała samochód.
— Co dalej? - głos Joanny drżał.
— Możemy skręcić w prawo, możemy skręcić w lewo. Nie wiem. Spójrz jednak prosto przed siebie. To nie może być przypadek.
Na przestrzeni pół kilometra rozciągały się łąki, niewykorzystany na razie obszar, który mieszkańcy traktowali jak wielki spacerniak, wyprowadzając tu swoje pieski. Dalej wyraźnie widoczne były dziesiątki ciemnych budynków o spadzistych dachach. Stara zabudowa.
— Dzielnica Ponurych Emerytów – stwierdziła Joanna. Nigdy tam nie była, choć wiedziała o jej istnieniu.
— Doskonałe miejsce dla nas! — Wróżka nie kryła entuzjazmu.
— Dlaczego?
— Powiedz mi, czego się życzy na przykład uczniowi, który idzie na egzamin?
— Połamania długopisu?
— Właśnie! Po to, by oszukać złośliwy los, który zazwyczaj działa na przekór usłyszanym życzeniom. Ile razy życzono ci pociechy z męża i mądrego dziecka?
— Bardzo dużo.
— Łapiesz?
Nagle Joanna zrozumiała przyczynę swoich problemów. Co za olśnienie! Nadal nie potrafiła jednak powiązać tego z najstarszą dzielnicą miasta.
— W żadnym innym miejscu nie usłyszysz tylu kąśliwych uwag, co wśród tamtych kamienic – cierpliwie tłumaczyła Penelopa. — Będą to szczere słowa, podyktowane z głębi serca, prawdziwe. Emeryci bywają prawdomówni jak dzieci, tylko jakby od drugiej strony... Nieważne. Jedziemy tam. Zaparkujemy byle gdzie i pospacerujemy po okolicy. Twoje zadanie to uważnie słuchać.
Spacer nie należał do przyjemnych. Choć uliczki były czyste, to jednak brakowało zieleni, żadne klomby ani trawniki nie urozmaicały terenu. Jednakowe kwadratowe płyty tworzyły chodniki, ze szczelin pomiędzy nimi czasem wyrastało jakieś pojedyncze źdźbło, jednak wyjątkowo marne. Niektóre ulice odnowiono, część pozostała wybrukowana. Domy nie posiadały otynkowanych ścian a stare, pociemniałe cegły współtworzyły ciężką atmosferę, jakby czas cofnął się o całe dziesięciolecia.
Nic dziwnego, że i mieszkający tu ludzie nie uśmiechali się życzliwie. Staruszki o obwisłych policzkach patrzyły przez okna z wyraźną niechęcią. Jedna z nich, na pierwszym piętrze, powiedziała głośno do znajomej, wyglądającej po przeciwnej stronie ulicy:
— Patrz, baby z centrum przyjechały. Pewnie szukają bogatego emeryta na wykończeniu.
— Nie znajdą, u nas same biedne stare capy.
Joanna z trudem panowała nad chęcią, by wdać się w kłótnię. Słuchała. W kilku miejscach małe grupki plotkujących staruszek szeptały:
— To się wybrały obejrzeć starówkę. Oby im młodsze panny mężów w tym czasie podebrały.
— Szwendają się, zamiast dzieciaków pilnować. Na pewno coś im zepsują, bachor to zawsze bachor.
— Szczęścia szukają? Nie ma go tutaj ani nigdzie indziej.
Najbardziej nienawistnym spojrzeniem wróżkę i Joannę obdarzyły dwie chyba stuletnie panie, zgięte pod ciężarem lat niemal wpół. Pozycja narciarza, zjeżdżającego w dół stoku. Zapału do obgadywania im nie brakowało.
— Jak to wygląda, Leokadio, żeby dwa babska szły w parze?
— Teraz taka moda. To na pewno pedały.
Joanna szepnęła do wróżki:
— Wystarczy, możemy już chyba wracać?
— Dobrze. Idziemy do samochodu. O, i już się los odwraca.
Zauważyły kominiarza. Joanna chwyciła za guzik.
Minutę później widziały Seicento, wtem drogę przebiegł czarny kot.
— Musimy iść dookoła – stwierdziła zaniepokojona Joanna.
— To nie wystarczy. Trzeba kota pogonić. Za nim! - krzyknęła Penelopa.
Obie zaczęły żwawo biec, zwierzę po raz pierwszy w tej dzielnicy spotkało się z taką reakcją. Do tej pory w najgorszym razie rzucano w niego z okien ziemniakami. Skręcił w prawo, one za nim. Kolejny zakręt, w jeszcze węższą uliczkę. Akurat jakiś mężczyzna stał na wysokiej drabinie, malując okno od zewnątrz. Kot przebiegł pod nim, cóż za sytuacja! Wróżka w ostatniej chwili odepchnęła Joannę, by nie zrobiła tego samego. Wiadomo, jak ogromnego pecha przynosi przejście pod drabiną.
Joanna straciła równowagę i wpadła wprost na wychodzącą z klatki schodowej panią w wieku niespełna sześćdziesięciu pięciu lat, młodą jak na tę okolicę. Pewnie szła na spotkanie z jakimś świeżo upieczonym emerytem, bo miała w ręku lusterko, w którym się przeglądała. Lusterko wypadło i ze złowieszczym brzękiem potłukło się, uderzając o chodnik.
— Jezu Chryste! — wrzasnęła. — Siedem lat nieszczęść!
Joanna chciała jak najszybciej dotrzeć do samochodu, więc popędziła niczym nastolatka. Pragnęła już tylko wrócić do męża.
Wróżka pomogła wstać emerytce po czym, wręczając wizytówkę, powiedziała:
— Spoko, jakie tam siedem lat!

* * *


Teksty, z których jestem umiarkowanie zadowolony:

Survival w hipermarkecie - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=8526
Przeprawa - http://www.scenki-hillwalker.blogspot.co...prawa.html
Magiczny pilot - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=8519
Karmageddon - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=10934
Cape Skeleton - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=8542
Psychotaxi 5 - http://www.scenki-hillwalker.blogspot.co...axi-5.html
Grill - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9860
Awaria- http://www.scenki-hillwalker.blogspot.co...waria.html


hill,
Cytat:Ostrzeżenia oraz bany można otrzymać za:
d. Nadużywanie kursywy, pogrubienia tekstu oraz innej niż domyślna czcionki przeszkadza w czytaniu i odbiorze utworu. Opcje te nie są zakazane, ale służą do podkreślenia istotnych fragmentów, bądź wyrazów, a nie całych tekstów. W przypadku jawnego nadużywania zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje.
biorąc pod uwagę ze to Twoja pierwsza przewina słowne ostrzeżenie// kapadocja

Odpowiedz
#2
Już kiedyś oglądałam/czytałam coś o podobnej tematyce, dlatego mam porównanie. Podoba się Smile
Przede wszystkim, oprócz humoru w tym opowiadaniu można znaleźć bardzo wielu ludzi, osobowości. I to ciekawie wykreowanych! A więc śmiech, psychologia oraz chyba też nostalgia... Ze względu na początkowy fragment.
Chyba każdy z nas boi się nadejścia tego okresu w życiu, kiedy wszystko zaczyna gnić, szarzeć etc.
Jeśli chodzi o technikę, znalazłam jeden błąd: " tuż wcześniej ". Domyślam się jednak, iż był on zamierzony.
4/5
ps. "spoko" wróżki jest epickie Big Grin
[Obrazek: Piecz1.jpg]

Pokój.
Odpowiedz
#3
Cytat:Jeśli chodzi o technikę, znalazłam jeden błąd: " tuż wcześniej "
Zamierzony, jak najbardziej.

Przede wszystkim opowiadanie ma bawić, ale powstało też pod wpływem irytacji kanałami telewizyjnymi w rodzaju Ezo.Tv. Kojarzycie wróżbitę Zefira? Scyzoryk się w kieszeni otwiera, chociaż niepotrzebnie, bo ten pan, sądząc po głosie, dawno utracił nabiał. Tasuje te karty i radzi: "Nie, ten związek nie ma szans", "Znajdziesz dobrą pracę, musisz jutro o 10:16 zapalić zieloną świeczkę".

Straszne.
Odpowiedz
#4
Cytat:Joanna kochała i dbała o swoje rośliny.

Lepiej by brzmiało: "Joanna kochała swoje rośliny i dbała o nie" IMHO. A w ogóle to zdanie w odniesieniu do poprzedniego trochę się nie ma logicznie.

Cytat:Minutę później widziały Seicento, wtem drogę przebiegł czarny kot.

Dziwnie brzmi to "widziały", może raczej "ujrzały", "wróciły do"?

Fajnie się zaczynało, lekko, ale niestety od momentu, gdy panie wybierają się do dzielnicy emerytów, jest coraz gorzej. Komentarze staruszków są mocno naciągane, natomiast zakończenie całego opowiadania jest po prostu nieudane. Ucięte, puenta wyszła sztucznie. Szkoda, bo pani Joanna i jej mąż zapowiadali obiecujący ciąg dalszy, zaskoczył mnie ten rozdźwięk między postaciami, które Ci wyszły, a fabułą, która błyskawicznie stoczyła się po równi pochyłej.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#5
Lekkie, miłe i przyjemne. Pomysł z oszukiwaniem przewrotnego losy świetny Smile
Odpowiedz
#6
Dzięki za komentarze. Dla redaktor Kruk podwójne, bo jeszcze Bagno przeczytała Smile
Każda opinia na wagę złota.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości