Via Appia - Forum
Roman i nałogi - Wersja do druku

+- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum)
+-- Dział: EPIKA (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-EPIKA)
+--- Dział: Opowiadania (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Opowiadania)
+---- Dział: Komedie/Pastisze (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Komedie-Pastisze)
+---- Wątek: Roman i nałogi (/Thread-Roman-i-na%C5%82ogi)



Roman i nałogi - Hillwalker - 07-07-2012

Pianka na dwa palce. Drobne bąbelki pojawiały się i pędziły do góry, długo ją podtrzymując. Szklankę wypełniało płynne złoto, nazywane też chłodnikiem chmielowym lub ambrozją mieszkańca blokowiska. Schłodzone. A za oknem prażyło lipcowe słońce, dzieci jeździły na hulajnogach, babcie plotkowały na osiedlowych trawnikach, a w domach mamusie śledziły losy telewizyjnych bohaterów, których puste życie przypominało ich własne.
Męska dłoń chwyciła szklankę. Zrobiła to pewnie, bowiem na szkle skropliła się zdradliwa rosa, a nikt nie lubi, gdy coś cennego wymyka mu się z rąk. Dłoń powoli uniosła naczynie. Czyżby nie była to pierwsza szklanka dzisiejszego poranka?
Piwo uniosło się w powietrze. Pianka już nieco opadła, lecz bąbelki przystąpiły do ofensywy, by za wszelką cenę utrzymać przyczółki w okolicach brzegu. Szklanka pokonała kilka metrów, dłoń nadal trzymała ją mocno, droga dobiegła końca. Nastąpiło gwałtowne przechylenie i cała zawartość chlupnęła w dół niczym wodospad, ciecz trafiła w białą powierzchnię zlewu, potem spłynęła w stronę otworu, w ostatniej chwili starając się go ominąć, krążąc wokół, próbując oszukać bezlitosną siłę grawitacji. Nic z tego, rozpaczliwy syk tysięcy zaskoczonych gazowych kuleczek nie powstrzymał smutnego końca półlitrowego Żywca. Został wessany do tajemniczego świata miejskiej kanalizacji.
Roman umył szklankę i postawił na suszarce. Poczuł ulgę, która wyparła początkowy zawód. Zwyciężył w trudnej walce. Postanowił nie pić alkoholu, a przynajmniej nie robić tego za każdym razem, kiedy pomyśli o schłodzonej butelce z procentami w środku. Nie, nie był pijakiem. Po prostu doszedł do wniosku, że traci kontrolę nad sobą i pije zbyt regularnie, choć przecież niedużo.
Wylał dobre piwo i nie żałował. Wspaniale. Zasłużył na spacer oraz całusa od żony. To drugie dostał niebawem.
- Zuch mężczyzna – pochwaliła – Później pójdę do sklepu i kupię ci kefir, kochanie.
Wyszedł na dwór. Jakże lekko się czuł! Niczym mały Romuś sprzed lat, kiedy jego nałogami były jazda na rowerze i gra w piłkę do upadłego. Niewinne lata! Daj Boże powrócić to takich nawyków. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna poczuł, że jest to możliwe. Ma w sobie moc! Jest wciąż młody i silny, potrafi powiedzieć nałogom – „Nie”. Dowód? Żywiec, który trafił do ukrytego przed oczyma mieszkańców podziemnego Rat City. Może jakiś gryzoń wypił już wylane piwo i teraz hepie bezradnie?
Wtem Roman usłyszał znajomy głos:
- Romek? Romek! O, Romek! - w tak wyrafinowany sposób rozmowę mógł zacząć tylko Janek, kolega Romana, dużo starszy od niego, mały facet który niedawno ukończył sześćdziesiąt lat, lecz z imprezy urodzinowej nic nie pamiętał.
- Romek, Romek, no co tam u ciebie?
- Cześć Janku, w porządku. Wyszedłem na spacer.
Janek uśmiechnął się. Cała jego pomarszczona twarz wyrażała radość. Tryb życia sprawił, że wyglądał dziesięć lat starzej, niż podawała metryka.
- To skoczymy do Mexicany, no nie? Pięć minut i jesteśmy przy barze, zamawiamy coś mocnego.
Mexicana był to pub stylizowany na lokal w nieco westernowym klimacie, barman pracował w wielkim sombrero na głowie, co oznaczało że przez czterdzieści godzin w tygodniu czuł się jak debil. Serwowano nachos, burito oraz pizzę carramba. Właściciel lokalu był Hiszpanem włoskiego pochodzenia (albo odwrotnie) i nazywał się Don Pedro Jebieraz Alerano.
Rzeczywiście, kilka minut i już siedzieli przy drewnianej ławie.
Roman zamyślił się. Wszedł do miejsca, które raczej powinien omijać z daleka. No cóż, byle nie ulec pokusie.
- To może jeszcze jedną pięćdziesiątkę? - zapytał Janek.
- Jeszcze jedną? - zdziwił się Roman, zauważył jednak na stole przed sobą opróżnione naczynko.
- Wypiłem?
- No a jak! Równy z ciebie gość – pochwalił doświadczony w alkoholowych bojach starszy kolega. Roman pokręcił głową z niedowierzaniem. Dziwny jest ten świat. Faktycznie czuł palenie w gardle.
- No to jeszcze jedna, na drugą nóżkę – zachęcił Janek, kolejny raz marszcząc twarz uśmiechem.
Wyszedł z baru zawiedziony własną słabością i lekko otumaniony płynącymi w żyłach promilami oraz panującym gorącem. Szczególnie ciepło było na placu, wyłożonym kamiennymi sześcianami wielkości połowy cegły. Nagrzewały się mocno i długo oddawały ciepło.
Na środku stał nieduży pomnik, sylwetka młodego żołnierza. Napis głosił, by pamiętać o walczących za wolność ojczyzny. Zrozumiał, że każdy sam powinien walczyć o wolność i niezależność własnego umysłu. W taki sposób przemówił do Romana niepozorny monument i złocony napis.
Przysiadł na pobliskiej ławeczce. Stała w cieniu drzewa, poczuł ulgę. Liście szumiały nad głową, jakby chciały go pocieszyć. Przecież ten dzień wcale nie musi skończyć się źle. Przędziemy nić swojego losu nieustannie, w każdej minucie możemy zacząć robić to starannie. Przede wszystkim musi unikać złego towarzystwa, tych często sympatycznych ludzi, którzy zbłądzili i swoją postawą spychają go ze ścieżki dobra, prawości i abstynencji.
Jak tylko o tym pomyślał, zobaczył Tomka, kolegę z lat szkolnych. Nadchodził, uśmiechnięty. Roman zazdrościł mu poukładanego życia. Co prawda nie założył rodziny, lecz miał dobrą pracę. Jako kierownik produkcji w kilkunastoosobowej prężnej firmie radził sobie bez problemu. Owszem, pracował dużo, ale regularnie podróżował po kraju i poza nim, jadał w restauracjach i pomagał rodzicom. Oczywiście nie pił, nie palił i prawie nie oglądał telewizji. Spotkanie go nie groziło poruszeniem jakiegokolwiek drażliwego dla Romana tematu.
Przywitali się serdecznie, zamienili kilka niezobowiązujących uwag o pogodzie. Tomek zapytał, jak sobie Roman radzi.
- Różnie – odpowiedział zgodnie z prawdą – Biedy nie klepię, bogactwo mi nie doskwiera, tylko nuda czasami męczy.
- Nudę najłatwiej zabić pracą, przy okazji ma się więcej pieniędzy. Właśnie, zastanawiałem się ostatnio, w co zainwestować oszczędności. Wiesz, czasy niepewne, banki skąpe, nawet obligacji nie kupisz bez stresu, bo całe państwa plajtują. Kruszce też drogie i niełatwo je za dobrą cenę sprzedać.
Oto wreszcie konkretna rozmowa – pomyślał Roman – Może ten stary przyjaciel oderwie mnie od zgubnych myśli. On po prostu nie ma kiedy myśleć o głupstwach, a skoro o nich nie myśli, nie kuszą go.
- Wpadłem na doskonały pomysł – kontynuował Tomek - Właściwie to nie ja, gdzieś o tym przeczytałem. Wiesz, w co można zainwestować i to z nadzieją na niezły zysk?
Muszę częściej z nim rozmawiać, łebski to gość – myślał dalej Roman – Jeśli nie on, to kto mnie zainspiruje do powrotu do normalności?
- Nie wiem, co może przynieść zysk – odpowiedział.
- Wino! - rzekł triumfalnie Tomek.
- Eee...
- Zaskoczony, co? Wino. Oczywiście dobrej jakości, z najlepszych winnic.
Roman usłyszał chichot losu, tego złośliwego karła, który wodzi nas po labiryncie życia i śmieje się głosem zwielokrotnionym jak w amerykańskim sitkomie.
- Dobry rocznik z upływem czasu zyskuje na wartości. Wyobraź sobie piwniczkę pełną ciemnych butelek z alkoholem o subtelnym smaku, którym można się rozkoszować i w samotności, i w dobrym towarzystwie. Znam wielu koneserów, którzy dobry trunek kupią z chęcią. Jest tylko jeden kłopot.
Roman wiedział, co kolega ma na myśli.
- Trudno nie wypić – powiedział i westchnął.
- Wypić? - zdziwił się Tomasz – To jest przecież inwestycja. Butelki mogą się potłuc! Zajmują dużo miejsca. Trzeba wybrać doskonałe pomieszczenie, bezpieczne, o właściwej temperaturze i wilgotności. Wino wymaga idealnego przechowywania, by potem każdy jego łyk dostarczał rozkosz...
Oj ta rozmowa skręciła w złą stronę. Rozkoszny smak wina. Roman zadowoliłby się baniaczkiem z Biedronki, tym stojącym na środkowej półce. W idealnym miejscu.
- Słuchaj Tomku, świetny pomysł z tym winem. Muszę uciekać, wieczorem również będę myślał o inwestowaniu.
Roman umknął, lecz zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej spotkał Anetę, koleżankę ze szkoły, tym razem podstawowej. Nie była dobrą uczennicą, teraz pracowała w sklepie, a część wolnego czasu spędzała w salonie gier, gdzie traciła zarobione, niewielkie przecież, pieniądze. Dał się namówić na piwko, tym bardziej, że była atrakcyjną brunetką i nie wahała się pokazywać swoich smukłych nóg. Nawet niewinne spotkanie z taką kobietą pozytywnie wpływa na męską psychikę.
Salon gier urządzono niezwykle przytulnie, klimatyzacja zapewniała przyjemny chłód, przyćmione światło nadawało pomieszczeniu intymną atmosferę. Przy automatach stały osoby o zrelaksowanym i jakby nieobecnym spojrzeniu. Wrzucały kolejne monety, licząc na wygraną. Aneta też kilka razy spróbowała, bez sukcesu, ale opowiadała, że kiedyś wygrała kilkaset złotych. Wciąż wierzyła, że wygra kolejny raz a monety wysypią się z tym cudownym brzękiem.
Zanim stracił zbyt dużo pieniędzy, Roman opuścił salon. Działał w nim jednak jakiś instynkt samozachowawczy, a hazard na szczęście nie wciągał go tak jak alkohol.
Czym prędzej popędził do najbezpieczniejszej oazy, jaka przychodziła mu na myśl, czyli do rodziców. Mieszkali niedaleko, mieli jeden wolny pokój w którym mógł się zdrzemnąć, by zupełnie trzeźwym wrócić do żony. Marzył też o chłodnym prysznicu.
Taty nie było w domu.
- Jest w garażu, jak zwykle. Nawet w taki upał musi coś tam dłubać – powiedziała mama, szczupła kobieta o ciemnych włosach, świetnie wyglądająca jak na swoje ponad pięćdziesiąt lat
– Włącz sobie telewizor w dużym pokoju, ja jeszcze gotuję obiad.
Poszedł posłusznie i nacisnął czerwony guzik. Program informacyjny. Dziennikarz mówił:
- Zatrzymany kierowca miał 2,5 promila alkoholu we krwi i niezwłocznie trafił na izbę wytrzeźwień...
- Cholera! - Roman przełączył na kanał kulinarny.
- Dolewamy białego wina, które musi odparować i oddać swój aromat do sosu – tłumaczył prowadzący, uwijając się w kuchni niczym tancerz na parkiecie.
- Palant – warknął Roman – Włączę sobie program z polską muzyką, żadnych informacji i pijaków za garami.
Akurat trafił na piosenkę Kultu. Kazik Staszewski zapamiętale wykrzykiwał:
- Jedna flaszka druga flaszka! / I też trzecia kurde bele leci!
- Ja pierdolę... - stęknął – Nie będę oglądał telewizji, od teraz.
Mama weszła do pokoju.
- Nie ma nic ciekawego?
- Absolutnie nic. Szkoda czasu na oglądanie bzdur.
- Masz rację, synu. Napijesz się piwka?
Tym razem Roman osunął się na kolana. Rozłożył ręce w geście rozpaczy i drżącym głosem rzekł:
- I ty również, rodzicielko moja? Obdarzyłaś mnie cudem życia, nie pozwól, by utonęło ono w alkoholu! Pozwól mi... Pomóż mi pielęgnować ten skarb!
- Przecież lubisz piwo – stwierdziła ze zdziwieniem.
- Lubię i tego żałuję! Masz coś innego do picia?
- Sok jabłkowy.
Zastanowił się. Śliczne jabłuszka z zadbanego sadu, zebrane przez tanią siłę roboczą, głównie studentów. Wyciśnięty sok, potem woda z kranu, garść konserwantów, pół szklanki cukru, syntetyczne witaminy i oto mamy stojący na marketowej półce kolorowy kartonik.
- Daj piwa! - odparł i powstał z kolan.
Jutro też jest dzień.


Inne parodie/ satyry by Hillwalker:

Cape Skeleton
Magiczny pilot
Survival w hipermarkecie
Bezlitosny atak sterydów
Superkazek
Psychotaxi 2

Bardziej na poważnie:

Dojrzewanie
Którędy do domu?
Dąb



RE: Roman i nałogi - shinobi - 08-07-2012

Przyjemny tekst, fajnie Ci to wyszło. Udane i opisy, i dialogi, całość gada bardzo dobrze. Jestem na tak w 100%


RE: Roman i nałogi - Okruszek - 11-07-2012

Wchodzę sobie do działu Parodie, żeby trochę poprawić humor (wstałem trochę lewą nogą), a tu pierwsza scena, jak koleś wylewa piwo do zlewu!!! Dobry borze!

A opowiadanie w sumie bardziej smutne niż satyryczne. Chociaż bardzo ciekawie ugryzłeś trudny problem alkoholizmu ("Przecież nie jestem pijakiem, po prostu lubię piwo." - tak się z reguły zaczyna). Roman wzbudza sympatię i trochę współczucia, sytuacje są bardzo życiowe, narracja dobra, błędów rażących brak, a i wreszcie twór poruszający konkretne zagadnienie, co też bardzo podnosi jego wartość. Bardziej pasuje do działu obyczajowe, tak czy inaczej czytało się przyjemnie i chętnie sięgnę do innych Twoich prac.


RE: Roman i nałogi - Hillwalker - 11-07-2012

Cytat:("Przecież nie jestem pijakiem, po prostu lubię piwo." - tak się z reguły zaczyna)
Czuję się lekko zaniepokojony.

Miło, że się podoba, choć tekst nie miał wywoływać zadumy a przede wszystkim bawić. Nie zawsze wychodzi tak, jakby się chciało Confused


RE: Roman i nałogi - Okruszek - 11-07-2012

(11-07-2012, 10:59)Hillwalker napisał(a): Czuję się lekko zaniepokojony.

Ja też, ale lepiej mieć brzuch od piwa, niż garb od roboty Wink Tak na rozładowanie tej nostalgicznej atmosfery Tongue