Via Appia - Forum
Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Wersja do druku

+- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum)
+-- Dział: EPIKA (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-EPIKA)
+--- Dział: Opowiadania (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Opowiadania)
+---- Dział: Science fiction (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Science-fiction)
+---- Wątek: Klasyczna forma - proza Październik 2018 (/Thread-Klasyczna-forma-proza-Pa%C5%BAdziernik-2018)

Strony: 1 2


Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Ahab - 28-10-2018

I Mdłości


     Mężczyzna spotkał kobietę w poczekalni, tuż po wstępnych badaniach. Z ostrej selekcji wyłowiono dwoje kandydatów. Przedstawili się sobie.
- Sora – imię kobiety.
- Krzysiek – Kobieta posłała zdumione spojrzenie.
- Masz żal do rodziców za takie imię? - Słusznie się zdziwiła.
- Taa, wina starego. Taka pradawna skamielina. Staromodny, konserwatywny. Kult pracy. Obraz Lenina, brak netu, holowizjera, Boże, nawet lodówka nie umiała zamawiać żywności. Wiesz taki to był typ, pomodlić się przed obiadem, czytać Biblię w krawacie, zero alkoholu, nie słyszał o chemicznych wszczepach neutralizujących alkohol, w ogóle upgrade ciała to bluźnierstwo, wchodzisz do salonu a tam meble styl Kopernik i te sprawy.
- Ale to chyba nie ze względu na urazy z dzieciństwa cię wybrali, wydajesz się przeciętny. A może o to chodzi? Pewnie rodzice nie zamawiali wyselekcjonowanej puli genów u genetyka? Wiesz jak moi się cieszyli kiedy wybierali mi kolor włosów czy kształt nosa, brody. Grzebali mi w kodzie genetycznym jak kucharz, no ale co do inteligencji to się zdziwili. Wszyscy z wypchanym portfelem chcieli mieć super inteligentne dziecko, i jak taki ma się wybić nad innych? Tak więc też się mocno nie różnię od reszty. - Krzyśkowi spodobała się ta kobieta pod trzydziestkę z czującym makijażem i z krótką, punkową fryzurą.
- Zawsze jesteś ponura? - Od dłuższego czasu makijaż na twarzy Sory był ciemny. W zależności od koloru można było poznać jej nastrój. Czarny - ponurość, czerwony - podniecenie, gotowość do ataku lub działania, różowy - podniecenie seksualne, złoty - zachwyt, radość, zielony - spokój, niebieski - rozmarzenie, bujanie w obłokach, biel, stal, - logiczne myślenie, skupienie umysłu.
- Trochę martwi mnie jak nas selekcjonują i po co. Wiem pewnie tyle co ty, jakaś nowa przełomowa technologia i pierwszy oficjalny wszczep do mózgu. Masz coś jeszcze?
- Podstawa. Łączenie się z netem, mikrochip w oku.
- No bardzo podstawa. Podobam ci się i czemu od razu ta informacja mi się nie wyświetliła? Podjarałeś się mną dopiero teraz? Przecież nie jestem w twoim typie. Ty w ogóle nie masz typu! - Po wstępnym skanowaniu Sora zauważyła, że nie udostępnił swoich preferencji „spirali”.
- Jak ty sobie to widzisz? Skąd dziewczyna ma wiedzieć, że jesteś nią zainteresowany? Proste, łatwe i przyjemne, kiedy wiadomo gdzie jest twój typ i czy ty komuś się podobasz. Nie wstydzisz się, że się pomylisz?
- Za dużo pracuję. Może faktycznie wieki ciemne z dzieciństwa tak na mnie wpłynęły.
- Czym się zajmujesz?
- Jestem mechanikiem samochodowym. Specjalizuję się w silnikach. Taki inżynier, konstruktor.
- A ja architektem.
- Jeśli nie żyjemy w trzecim świecie, została praca, która wymaga kreatywności i wyobraźni.
Gdy po nich przyszli, zostali rozdzieleni. Kobieta poszła piętro wyżej.
- Spotkamy się po wszystkim? - Zawołał za nią. Posłała mu minę, która miała mu powiedzieć, że jest naiwny, a kolor na twarzy przybrał stalowe barwy. Od kobiety powiało niewątpliwie chłodem.


II Naukowy ideał


     Sora pierwszy raz widziała tak zaawansowaną technologię, zbudowaną za pomocą nanotechnologii. Krzemowo - litowy układzik z domieszką zupełnie jej nieznanego syntetycznego kryształu, mający dawać lepsze przewodnictwo elektryczne, miał zaledwie 2 milimetry. Naukowcy przed drobną operacją wyjaśnili jaki jest cel zabiegu. Przedmiot zostanie podłączony do mózgu w miejscu, gdzie spotykają się śródmózgowie, szyszynka i móżdżek. Urządzenie ma działać na zasadzie symbiozy, by skuteczniej wspomagać neurony. Potrzebuje bodźca elektrycznego, im większe skupienie mózgu, tym większa pomoc. Układ pobiera dane i wysyła impulsy pobudzając reakcje chemiczne i wspomagając szybszą przepustowość synaps. Układ szczególnie był wyczulony na zmiany elektrostatyczne w wybranych partiach mózgu – odpowiedzialnych za logiczne myślenie i stan szczęścia – którego symbol chemiczny wyryto na numerze seryjnym.
Najprościej rzecz ujmując, wystarczy pozytywnie i twórczo myśleć, gdyż myśli to nic innego jak sygnały elektryczne w pakietach fal elektromagnetycznych. Urządzenie oczywiście nie czyta myśli, a nanoboty oczekujące komend nie działają na zasadzie telepatii. Bardziej chodzi o odczytywanie napięcia, a następnie przesłanie telemetrii danych do roju botów.
Po krótkiej, półgodzinnej operacji, wybudzono pacjentów. Na ściennym wizjerze wyświetlono wzór fali mózgowej, a pacjentom kazano za pomocą myśli, świadomie modyfikować kształt fali. Mężczyźnie i kobiecie udało się bezproblemowo. Następnie uruchomiono w podzespołach program „biologiczne sprzężenie zwrotne”. Wiązał się z tym przedsięwzięciem szereg komplikacji, natury biologicznej i psychicznej. Sora odczuwała mrowienie w dłoniach i bolały ją oczy. Krzysiek odczuwał silne zawroty głowy. Po tygodniu przebywania w placówce, stworzono szczegółowy plan mózgu z którego jasno wynikało, która grupa neuronów zostaje aktywowana przy konkretnej myśli.
Kandydaci wciąż nie rozumieli jak za pomocą myśli mają zmusić maszyny mniejsze od komórki do tak skomplikowanych operacji. Utworzenie obiektu tak prostego, jak nanorurka rzędu kilku centymetrów, była poza zasięgiem. Po bezowocnym tygodniu pełnym prób, nawet naukowcy zaczęli wątpić w sukces, tym bardziej, że teoria opierała się na wierze w integralność umysłu z technologią, a sam koncept był dość mglisty.
- Nie wyobrażaj sobie maszyn, które układają atomy cząstka po cząstce. Nie jesteś w stanie nawet tego sobie wyobrazić. Zresztą nie o to chodzi. Masz wiedzę, na jej podstawie fantazjuj. Im większa wiedza, tym żywsze fantazje. Potrzebujemy kreatywnego umysłu, odlatuj jak poeta i skupiaj się jak naukowiec. - Wyszedł z nową inicjatywą pewien starszy inżynier. Powtórzył to samo mężczyźnie i kobiecie. Wyniki nie dawały długo na siebie czekać. Wszystkich ogarnęło najwyższe zdumienie, a przecież właśnie czegoś takiego oczekiwali. Jednak widzieć rzeczy, które się działy na żywo, bez wszechobecnych symulacji i hologramów, pobudziło pierwotną, zabobonną cząstkę, ukrytą głęboko w podświadomości. Najstarszy pracownik, bez udziału woli przeżegnał się, rytuał dawno zapomniany z młodości, jakby w obliczu cudu, gdyż to czego był świadkiem wydało mu się nabożne. Szklana ściana oddzielała czynicieli, od czynności. Jak półbogowie ze starożytnych mitów, ubrani na biało, w pozycji siedzącej, kobieta wyprostowana, mężczyzna lekko przygarbiony, trwali nieporuszeni z zamkniętymi oczami, w pełnym skupieniu. W sterylnym pomieszczeniu zaczęły formować się kształty. Najpierw pojawił się szary cień, po czym z pierwotnej chmury chaosu poczęły wyłaniać się kształty.
Sora dała sobie spokój z rurką, od razu zabrała się za fundamenty jakiegoś budynku.
Krzysiek, po prawdzie zaczął od rurki, lecz te zaczęły się zwijać na kształt zawiłego labiryntu, jakby to były jelita metalowego potwora. Po chwili jednak plan silnika wydał się za skomplikowany, rurki rozmijały się ze sobą, i wyszła bezładna plątanina. Krótki, choć intensywny wysiłek zmęczył ich, więc maszyny zaprzestały dalszej pracy.
Wyniki eksperymentu poszły w świat i od pierwszych udanych prób wszystko było nagrywane. Powstałe przedmioty, choć były niepraktyczne, zapoczątkowały przełom w historii ludzkości nie mniejszy jak odkrycie zastosowania prądu. Dziwny zwój bezkształtnych rurek, oraz miniaturowe fundamenty o ściankach grubości kilku milimetrów, zostały wystawione w muzeum.


III Hedonia

     Musiał minąć uciążliwy tydzień, by pacjenci mogli się znów spotkać.
Oczywistym było, że porzucili swoje dawne zajęcia na rzecz nowej pracy. Mogli już powrócić do świata zewnętrznego, lecz zważywszy, że placówka znajduje się w głuszy z dala od rodzinnych miejscowości, zakwaterowano ich w pobliskim mieście.
Obserwował ją, jak idzie korytarzem, na tle białych ścian, jej twarz mieniła się różnymi kolorami, lecz spod warstwy makijażu przebijała się duma, której najwyraźniej żadna paleta barw nie potrafiła oddać. Pod wpływem emocji wydała mu się ruchomym pryzmatem, skupiając w sobie biel, oddawała rozczepione barwy na zewnątrz. Korytarz wydawał się być tunelem, jak żyła lub wnętrze cylindra. Biały tunel po śmierci. Zlewająca forma w początku świata i wyłaniający się byt. W niebie tak kolorowe skrzydła jak jej twarz miał Lucyfer, co podobno znaczy Jutrzenka, pomyślał, że tym dla niego jest, i ktoś tak piękny i wielki tym głośniej upadnie. Zawsze myślał, że wielcy ludzie inspirują i sprawiają, że mali staja się wielcy. Czuje, że ona go wyciągnie z ziemskiego błota, wywyższy go i będzie rósł wraz z nią i wspinał się coraz bardziej do góry, a zarazem upadną tym głośniej. Zbiór tak osobliwych myśli mignął mu w przeciągu sekundy, sam nie był pewny, czy to było głębsze uczucie, czy tylko zauroczenie. Na zewnątrz przed instytutem badawczym, odpowiadali na pytania przed prasą. Po wszystkim chciał zaprosić koleżankę na przejażdżkę, lecz nie łudził się, że się zgodzi. Barwy na twarzy zaczęły się zmieniać gdy podchodziła do jego samochodu. Od bieli poprzez chłód niebieskiego, aż po czyste złoto zachwytu i piękny uśmiech.
Dodge Charger x6 sprzed 30 lat mógł uchodzić za zabytek, ale nie o to chodziło. Widziała starsze, a lepiej zakonserwowane zabytki, sama miała lepszy i droższy model.
- Już mało kto ma w dzisiejszych czasach jaja żeby jeździć z manualną skrzynią biegów. Czuć namiastkę szybkości, co? - Tym razem on się uśmiechnął co wyglądało raczej brzydko.
- Pokazać ci? - Do głupiego gestu niefortunnie dołączyły dłonie w takiej pozie jakby chciał zdjąć sobie spodnie. Skrzywiła się i do złotych refleksów dołączyły szarość na policzkach, o które nie miał okazji się spytać co znaczą i czarne plamki wokół zmarszczonego czoła, lecz jej twarz szybko wypogodniała, gdy podniósł maskę. A tam były części niepodlegające kontroli komputera pokładowego. Tradycyjny, i staromodny podtlenek azotu.
- Pewnie, że ryzykuję. Takie czasy, że nie ma samochodu bez elektroniki, ale prędkości mi nie zabiorą. Jest standardowo, wszystkie informacje idą do góry, wielki brat patrzy, ale tego kapitan na pokładzie nie widzi, jak we wszystkich tych nowomodnych gównach, jest blokada przy setce na godzinę, ale gdy zapodaje przyśpieszenie z niezarejestrowanego upgreadu, i on tego nie wyczuje i one tego nie widzą. - Wskazał w niebo na satelity i niewidoczne drony gdzieś tam w górze.
- Normalnie na ulicach się nie da. Ale na szosach można przygazować. Ha, nie wiedziałaś... Miałem w dupie i zaryzykowałem, drugi i piąty i tak dalej. Słabo obserwują odludzia. To jest ślepa wiara w technologie. Psy więcej siedzą za monitorem jak w realu. Słyszałaś o nielegalnych wyścigach. Ja i mój kumpel haker pomagamy. Do okolicznych kamer wysyłamy sygnał hakujący i zanim się zorientują, mogą szukać 20-stoletniej dziewicy w drugiej połowie XXI wieku.
- No to myślałam, że jesteś nudziarzem...
- Od dziecka się buntowałem. Mogę podziękować teraz moim prehistorycznym rodzicom, że dzięki nim jestem anarchistą. Nie ma się co dziwić, najlepsi informatycy siedzą w prywatnych korporacjach, a już na pewno nie w policji.
Sora dopiero się zdziwiła, kiedy Krzysiek stanowczo odmówił jej, gdy chciała się przejechać. Widać, że miał priorytety, stawiał swój ukochany samochód, nawet nad wyrwanie fajnej dziewczyny. Jednak gdy ona nie ustępowała, zauważył wokół ust i policzków róż, który wraz z uporem się rozszerzał jak pożoga. Ten stopień podniecenia go zaintrygował i w końcu się zgodził, choć sam nie był pewny, ale podświadomie chciał się jej przypodobać, bo przecież na rozum wiedział, że wyrywać na samochód w tych czasach stać tylko najbogatszych.
- Coraz bardziej popieprzone są te przepisy. Jak moja koleżanka jechała setką i automatycznie samochód założył jej blokadę, to potem przyszło pismo, że musi się stawić na jakieś badania behawioralne, coś, że ma antyspołeczne zachowanie i jest wysokie prawdopodobieństwo, że złamie prawo.
- To ciekawe czemu są tacy bezradni, jak niewyżyte bachory strzelają się na ulicy. - Stwierdził. Z biegiem czasu rozmowa zeszła na bardziej przyjemne tematy. Zainteresowania mieli rozbieżne, lecz dzieliła ich wspólna niechęć do nadopiekuńczego systemu i czynny udział w naprawę ekosystemu.
Zjeżdżając z górki widzieli w oddali las, ale jak większość terenów zielonych w kraju, składał się z młodych, niedawno posadzonych drzewek.
W czasie jazdy czuć było pasję w każdym słowie i dziecięcą radość z bycia „tu i teraz”. Wystawiła głowę i pozwoliła wiatrowi rozgonić ład we włosach.
Gdy spotkali się ponownie następnego dnia, dał się jej do czegoś przekonać. Mały upgrade w sieci i oczach. Krótka półgodzinna operacja i na jego wzrok nałożyły się wizualizacje, gdy komendą głosową (na sterowanie myślami był zbyt ograniczony) uruchomił system. Gdzie znajdzie bar, za ile metrów będzie sklep, za ile minut przyjedzie autobus itp.
- Nie czujesz się gorszy? Wiesz przez to, że niektóre ulepszenia nie są na twój mózg? - Trochę go to ukuło, była bezpośrednia.
- Już się z tym pogodziłem. Wiem, że masz podkręconą pamięć, lepiej kojarzysz, i ty bez problemów przetrawisz zawał informacji od którego ja zgłupieję. I niechęć do łączenia się elektroniką może wyszła z dzieciństwa, ale nie poradzę, że tak mam.
- Trochę się sam oszukujesz, wiesz? To co nam zrobili ulepszyło nas, do poziomu półbogów. Choć, widzę, że ten bar jest w sam raz. - Peszył się za każdym razem, kiedy ona szukała informacji, bo na 2 lub 3 sekundy zacinała się, podnosiła wzrok do góry i na bok, gdy czegoś szukała. Szybkość przyswajania danych była na razie poza jego zasięgiem, ale tak jak powiedziała, to ustrojstwo, które mu wczepili może przed nim otworzyć niesamowite możliwości.
- Zobaczysz, jeszcze zdziałasz cuda. - Uśmiechnęła się trochę jak kot.
- Czytasz w myślach? Emocjach? - Zaniepokoił się.
- Typowe myślenie tradycjonalistów. Uważacie się za lepszych, ale to tylko kompleks niepodrasowanych mózgów. Na bazie uczuć jesteśmy tacy sami. Nie czytam, niby jak? A emocje widać ci na gębie, nie trzeba być Sherlockiem, jesteś nieskomplikowany.
- O i ty też jesteś uprzedzona, prosty jestem, może i genetyk nie dodawał i nie odejmował, ale mój urok osobisty jest mój a nie.. i w ogóle prosty nie znaczy prostacki.
- A ja nie jestem cyborgiem, to, że na pierwszy rzut oka czegoś po mnie nie widać, nie znaczy, że mniej czuję, albo, że mi to dali w pakiecie. To są szczegóły, a ty patrzysz się na mnie jak na ufo, a nie normalnie. Trzeba się przyjrzeć a nie szufladkować. Wypróbuj nową apkę. Fajnie tu. - Stwierdziła gdy weszli do baru. Przytulnie i staroświecko z morskimi motywami.
Z nowym nabytkiem zobaczył po raz pierwszy, jak bardzo przestrzeń wewnątrz budynku jest zapełniona, wydało mu się wręcz ciasno, gdyż był nienawykły do obcowania z trójwymiarowymi projekcjami. Dawno zrezygnowano z naturalnie wyświetlanych trójwymiarowych projekcji, gdyż rozpraszały nieuważnych przechodniów, przez co dochodziło do wielu wypadków, więc kto nie chciał, nie musiał takich rzeczy oglądać. Rozumiał, że takie coś jest mądrym posunięciem, lecz w skrytości czuł zazdrość, miał wrażenie, że inni mają więcej zmysłów, bądź też odmienny zestaw, przez co czują intensywniej. Zwierzył się jej z tych przemyśleń.
- A mówiłeś, że tacy ludzie, są mniej czuli, bardziej otępiali, sam nie wiesz co mówisz. Nie obrażaj dupy, wybieraj. - Wskazała na potencjalne dziewczyny.
Jednak, on bardziej był zainteresowany tym co dzieje się dookoła. Za barmanem, na ścianie, kotłowały się fale podczas sztormu, wściekle biły o brzeg i co jakiś czas wirtualny deszcz zalewał klientów przy ladzie. Cyklicznie światło z latarni morskiej pokonywało dwa wymiary i pełzło, aż do przeciwległej ściany. Nim otworzyły się drzwi do łazienki na oścież, wyskoczyła z stamtąd wielka kolorowa ryba wzbudzając ogólna wesołość. Między ludźmi pływały rekiny, wspaniałe manty, czy też kolorowe żółwie polowały na meduzy. Tuż nad głowami sufit znikł, a jego miejsce zajęła olbrzymia przestrzeń morskiej toni, w której unosiły się ławice.
Na górnym piętrze pojawiło się serce, wchodząc po schodach, dziewczyna już go zauważyła i zakomunikowała mu, że jest nim zainteresowana. Wraz z Sorą przysiadł się ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Podobała mu się, ale on musiał się przyznać, że nie chciał z przypadkową osobą spędzić nocy, nawet jeśli była w typie. Wbrew różnicom i ogólnemu niedopasowaniu Sora zaprosiła do siebie Krzyśka. Obydwoje już od dłuższego czasu nie mieli nikogo, więc poszło całkiem naturalnie. U niej w ciemnym pokoju zrobiło się namiętnie, ale nim on się do końca rozebrał coś go zaniepokoiło. Przeczucie go nie myliło, bo aerosondy już ich nagrywały, pamiętał jak próbował tacie wytłumaczyć, że poczciwy komputer jest wszędzie, jednostka, to całe mieszkanie.
- Nie mogę przy nich. - Musiał się przyznać. Wyłączyła kamery bez pytań. Po wszystkim musiała jednak podjąć temat.
- Wciąż wiele osób ma problem z nagrywaniem własnego seksu, ale wiesz jakie to pożyteczne. Najlepszy materiał może być oznaczony i fajna kasa może wpaść, jak filmik będzie popularny. Ja tam lubię się chwalić przed znajomymi, czasami jest dużo zabawy przy przeglądaniu własnych akcji. - Zwierzyła się.
- Swoją drogą ciekawe czemu seks wirtualny się nie przyjął.
- Bo ludzie potrzebują kontaktu między sobą. Kiedyś jak świat wirtualny wchodził, ludzie byli jacyś zakompleksieni, ale wszystko wróciło do normy. Wciąż niedawno wyszliśmy z jaskiń, przez technologie wydaje się nam, że świat gna do przodu, ale pierwotne instynkty cały czas dominują, nawet pomimo grzebania w genach. A słyszałeś, że materiały erotyczne, które udostępniamy w „spirali”, są przeglądane przez system oświaty i specjalnie wybrane służą za pomoc edukacyjną na zajęciach z seksuologi w szkołach? Z tego też są tantiemy.
- No nie gadaj...


IV Eudajmonia


     Po niespełna roku, musieli się kryć przed opinią publiczną. W postindustrialnym, stechnicyzowanym społeczeństwie nastał pseudo religijny kult, na tyle na ile stać na to społeczeństwo wyprane z wiary w wyższy byt. Często rozmawiali o tym zjawisku. Garstka szczerze wierzących, połowa podtrzymująca rytualną pozę - pustą skorupę, której sens dawno zapomnieli. I druga połowa, której nie można nawet nazwać ateistami, nihilistami, czy gnostykami, bo nie da się mieć przekonań na temat sfery duchowej, gdy nie jest się świadomym jej istnienia, a nawet dalej, gdy nastał totalny brak zainteresowania. Rytuały religijne, święta, przybytki wiary instynktownie zachowały się jako skansen, urokliwy lecz zgoła niepraktyczny. Sora była przekonana o niepraktyczności, jakiś sentyment, może kwestia przyzwyczajenia podtrzymywała religijne widmo. Uważała, że religia, mit, zabobon są pozostałościami po prymitywnych przodkach, nierozumiejącymi zasad świata, więc wiara wyłoniła się z lęku, strachu przed nieznanym, obcym i nieprzyjaznym światem, teraz – tłumaczyła, nie ma sensu podtrzymywać zabobonne odruchy w wyższy byt, gdy są zgoła niepotrzebne. Świat jest zmierzony i policzony, a beztroski byt i chemia szczęścia skutecznie oddalają groźbę strachu przed pustką i celem istnienia. Ludzie teraz za życia są w niebie, wystarczy tabletka szczęścia uwalniająca enzymy odpowiedzialne za stan ekstatycznego szczęścia, spotęgowane wirtualną rzeczywistością, brak samotności za sprawą globalnej chmury umysłów do której niemal każdy jest podłączony, wolność seksualna, wysoki stan mechanizacji sfery gospodarczej, dającej więcej wolnego czasu niż ludzkość kiedykolwiek doświadczyła. Oto przykłady dla których instytucja religijna upadnie i odejdzie w niebyt.
Krzysiek był przeciwnego zdania. Biorąc pod uwagę zależność między obrządkiem a istnieniem wspólnoty od początków ludzkości z punktu historycznego, nie ma kultury i społeczeństwa bez wiary w życie pozagrobowe. Nawet jeśli kultura upadnie, społeczność będzie istniała o ile będzie istniał rytuał i wiara w nadprzyrodzone. Oczywiście mogą być wyjątki jeśli będzie zbyt duża przepaść między rozumem a wiarą, społeczeństwo się zdegeneruje i upadnie, czy to pod wpływem wypaczonej religijności zabijającej rozum i zdrowy rozsądek, czy w drugą stronę, degenerując duchowość i popadając w dekadentyzm i dehumanizację. Gdy Sora się nie zgadzała, on użył jej własnych słów.
- Niedawno zeszliśmy z drzewa. Potrzebna nam wiara w wyższy byt, cuda łamiące prawa fizyki i życie w innym jakimś transcendentalnym wymiarze. Bo jak wyjaśnisz, że nawet naukowcy, którzy opracowali technologię wspomagającą mózg w sterowaniu nanorobotów czują jakąś religijną ekstazę. Wiedzą jak to działa, jednak... widziałaś zebranie. Dyrektor placówki oficjalnie zakazał modłów i oddawanie czci nanochmurze, jak to oni ochrzcili.
- Może coś w tym jest. Duch święty na miarę takich czasów. Faktycznie to wygląda jakbyśmy dali im sens do wiary. Nawet jeśli to jest trochę pojebane, szczerze żałosne. - Pokręciła głową, pełną dezaprobaty.
- Chwycili się tego jak tonący brzytwy.
- Czego? A twoja babcia tak mówiła. Boże, mam dość mody na retro. Powiedzenia dziadków.
- O widzisz? Mówisz Boże, choć już zapomniałaś znaczenia tego słowa. Skądś jest ta potrzeba, choć wiedzą jak to działa.
- Raczej może dlatego, że niewiedzą jak to działa? Tak do końca. To jest niepokojące, bo jak podsłuchałam tego mojego z głównym inżynierem... jedna wielka teoria. Bali się, że niepraktyczny złom nam zainstalują, a to działa i oni tak do końca nie wiedzą jak.
Wycofując się oficjalnie z neurochmury (w którą ewoluował internet po rewolucji masowych instalacji gniazd w mózgach 95 % ludzkości) zyskali trochę spokoju, bo co ciekawe maskując dane personalne, rzadko kiedy byli rozpoznawani w realu po twarzach.
Na wspólne spotkanie wybrali ustronną kawiarnię, tradycyjną bez holowizjerów, totalna staromodna sielskość niczym z lat 60-tych XX wieku, czyli jakieś sto lat temu. Urokowi dodawały rozleniwione koty. Szczególnie zwracał na siebie uwagę gruby, najeżony jak szczotka Maine Coon wygrzewający się na starym komiku w którym płonęły syntetyczne materiały, dające naturalne ciepło. Kot zdawał się wszystko wiedzący i posyłał im spojrzenie i miny, jakby rozumiał ich mowę, ale jednocześnie drwił sobie z ich problemów.
- Wkurza mnie ten psychiatra. Wmawia mi coś, wiesz typu ta ściana jest czarna, kiedy widzę, że jest biała.
- Takie ich zadanie, wejść w sferę nieświadomą, czyli coś czego się nie domyślamy. Zadając nieprzyjemne pytania, widzi kiedy się wkurzasz. I tam leży prawda nie wygodna dla ciebie. - Tłumaczyła Sora.
- Przysięgam ci, że jestem najbardziej trzeźwo myślącym, twardo i realnie stąpającym kolesiem, jakiego widziałaś. Czy skromny, nie wiem. Ale ona mnie posądzała o jakiś przerost ego. Myślisz, że bawi mnie wzdychają do tego nano gówna z ekstazą, a religijne oszołomy, biorą mnie za jakiegoś proroka? Robią ze mnie wariata z mania większości. To wszystko jest chore, a ja odcinam się. Nikt nie jest lepszy, ani gorszy.
- No i dobrze, że starasz się zachować dystans, ale im chodzi o to, że wcześniej czy później to cię dopadnie. Zachwyt i poczucie siły. Muszą nas obserwować, żeby wyczuć kiedy nas dopadnie. We mnie to wzbiera. Czuję się lepsza od innych. Jestem lepsza od mamy. Nienaturalnie mam podwyższoną dopaminę. Ten stan niebezpiecznie długo się utrzymuje. Kiedy się zakochasz, wiesz który obszar mózgu jest zalewany chemią. Musi ci przejść, bo to już będzie niebezpieczne dla szarej masy. Ten sam obszar co u psychopatów i schizofreników. W moim przypadku euforia i narcystyczna miłość do samej siebie. Pewnie coś takiego czuli faraonowie, i pewnie dlatego tak młodo umierali. - Po raz pierwszy Krzysiek się zmartwił. Ciągle myślał o sobie, dopiero teraz zauważył, że ktoś inny może mieć problemy. I to ktoś tak dla niego ważny.
- Tak czujesz... Nie wiedziałem. Spójrz, jak tu pięknie, rzućmy to i zacznijmy uprawiać ogródek, sadzić drzewka. - Szczerze tego pragnął, ale wiedział, że było już za późno, gdy jego dziewczyna posyłała mu wymuszony uśmiech, a barwy jej twarzy były niebieskie i chłodne. Kot zmrużył oczy jakby ganiąc człowieka za naiwność. Zza okna rozciągał się widok na kwiaty w ogródku. Dominowały słoneczniki i malwy, wokół których pracowały pszczoły. Dalej był sad owocowy z otwartymi kielichami kwiatów i młodymi listkami. W powietrzu wisiała jeszcze wilgoć po niedawnym ulewnym deszczu. Szybko pędzące, zwaliste, ale też białe chmury, rozdzierały się by ukazać czysty błękit, świeży, nowo narodzony, nie zszarzały i sprany jak w dni powszednie.


V Fundament


     Pustynia zapraszała ludzi z wyobraźnią. Dryfująca w powietrzu, rozedrgana ściana żaru, ukazywała pragnienie jak rentgen, tak mogłyby wyglądać uczucia. Jak nieśmiała dziewczyna - gorąca, rozwibrowana fala, eteryczna i ulotna, trzymała się na dystans, nieważne jak bardzo niestrudzony maruder, chciałby do niej się zbliżyć. „Jako w górze, tak i na dole, jak na zewnątrz, tak wewnątrz”, uschnięty, spragniony pustynny świat był pragnieniem samym w sobie, słodkie cierpienie stanowiło jestestwo pustynnego bytu, taki byt zaprasza inne uschnięte byty, pragnące pustki, by pobudzić własną pustkę. Sora pragnęła tworzyć. Musiała wyjść na zewnątrz, odlecieć od swej jaźni, by głębia zjednała się z głębią. Monotonność pustyni inspirowała ją. Niewiele miała na sobie. Musiała się zjednać z pustynią także ciałem. Przezroczysta przepaska na biodrach, by ledwo zakryć miejsce intymne, oraz kilkucentymetrowy, ciasno przylegający materiał w okolicach piersi. Namiastka ubrania wykonana ze specjalnego włókna chłodziła ciało i chroniła przed przegrzaniem, także niewiele się pociła.
Kręgi zwężały się nad wybranym obszarem. Obręcz zakotwiczyła się nieruchomo metr nad ziemią, średnica wewnątrz miała około 120 metrów. Widzialna tylko dla jej oczu. Do bardziej zaawansowanej operacji potrzebowała zewnętrznych narzędzi. Na skroniach miała spectre wytwarzające niebieskawą, niemal przezroczystą błonę wokół oczu, chroniąc przed blaskiem słońca, wyświetlając pomiary i obliczenia. Przez gniazdo była podłączona z komputerem o możliwie największej sile operacyjnej, razem, choć przeczyło to naukowym zapewnieniom o niemożliwości przezwyciężenia zasady przypadkowości kwantowego świata cząstek, stanowili zaczątek biologiczno-komputerowego systemu kwantowego. Z potylicy wystawał grzebień rzędu kilku centymetrów, który bezpośrednio łączył się z komputerem, lecz nie za sprawą sygnału czy kabla, mózg ludzki łączyła z mózgiem cybernetycznym grubość rzędu kilku atomów.
Wokół stóp unosił się piasek wzbudzany przez lekki wiatr. Chodziła w powietrzu, unosząc się milimetr nad ziemią. Do utworzenia poduszki powietrznej zaprzęgła do pracy nanoboty, ale to nie była pierwsza nieprzepisowa czynność. Teraz gdy lekkie ciepło biło od spodu, a jej mali niewolnicy trudzili się tylko po to, by wytworzyć odpychanie elektrostatyczne z podłożem dla jej wygody, mogła skupić się na tworzeniu.
Po wyrysowaniu mapy w przestrzeni i nakreśleniu linii, niemalże jak za dawnych czasów technik kreślił linie, obliczał kąty na stole kreślarskim, ona w trzech wymiarach, a nawet w swej małej enklawie bawiła się czwartym wymiarem, widziała czas rozrostu budowli, każdy etap w jednej chwili. Szybko zrozumiała, a chwile później także inni, że zabraknie energii, siły roboczej, a proste jednostki nie nadążą z produkcją swoich kopii. Główni inżynierowie i programiści wątpili czy komputer i człowiek będą w stanie ogarnąć synchronizacje pracy milionów jednostek. Wszystko działało na dobrą wiarę i instynkt. Ona była słowem i przyczyną, komputer był ruchem, razem stawali się aktem twórczym, pracą i skutkiem.
Słyszała za swoimi plecami wątpliwości, jak planują przenieść robotę na jutro, co niektórzy chcieli odroczyć przedsięwzięcie na tygodnie. Dla niej byli gadającymi, papierowymi ludkami, nie interesowało ją jak mieli na imię, kto czego dokonał, co myśleli i czuli, statyści. Potrafiła przyznać przed sobą, że ona, jej komputer i jej nanoboty, to ich dzieło i pomysł. Widziała pokrewieństwo z bohaterem książki Kwiaty dla Algernona, była wręcz przykładowym ucieleśnieniem tej wizji. Przygłup, zwykły ludzki eksperyment, przerósł emocjonalnie i umysłowo swoich twórców. Tylko nie podobała się jej konkluzja, jak tytułowy Algernon – mysz laboratoryjna i przygłup musieli powrócić do swych wyjściowych stanów, dla niej przyziemna egzystencja była już nie możliwa. Musiała tworzyć. Tym się różniła od przeciętnego człowieka, znalazła ponadczasowy cel w swoim post – życiu.
Podjęła plan nowy. Tamci, nie nadążali za nią i komputerem. Nie miała czasu tłumaczyć, mogli tylko z opóźnieniem zbierać dane. Główny dyrektor jak zwykle się zaniepokoił, wykazał nawet czynem niezadowolenie gdy z notatnikiem w ręku, śmiałym krokiem ruszył w jej stronę lecz wyciągnięta ręka załamała i w efekcie nie był w stanie złapać jej za ramię, choć poczerwieniały ze złości już krzyczał. Kazała mu zawrócić i obserwować główny komputer. Aby nikt jej nie przeszkadzał, a być może też dla poklasku, stworzyła niewidzialne schody, po których zaczęła się wspinać. Z nieskrywanym uśmiechem szła do nieba. Rozważnie i powoli, z wielkim skupieniem jak sportowiec, w górę, aż zatrzymała się na 10 metrach. Zawisła nad rozżarzonym piaskiem, na tle niebieskiego nieba. Tylko główny dyrektor wyraził jawne niezadowolenie, mówiąc, „to niekontrolowane wykorzystywanie sprzętu, ponadprogramowe koszty, nieodpowiedzialne zachowanie” itd. lecz ona nic sobie nie robiła z jego protestów. Pozostali naukowcy gapili się tylko w niemym zachwycie. Ochrona w następstwie tego wykazała zaniepokojenie, aczkolwiek nie byli pewni jak się zachować. W końcu dostała zamówienie od państwa, była głównym architektem.
Wysoko nad jej głową nastąpiło osobliwe poruszenie, mogło się wydawać, że powietrze intensywniej zafalowało mamiąc wzrok fatamorganą. Białe i posrebrzane przedmioty lśniły, raz po raz przeszywając wzrok. Z początku eteryczne i przezroczyste zaczęły nabierać masy. Rozwibrowana fala w której powstawały owe przedmioty uformowała się w olbrzymi kokon. Z wyglądu dziwna, olbrzymia kropla wody zawisła wysoko w niebie. Skojarzenia były różne, czy to welon na wietrze ukazujący niewyraźne kształty, fragment toni wodnej, aż u osób z większą wyobraźnią, przejście do innego wymiaru. Niewidzialny rój pracował wespół z kobietą nad źródłem energii. Z nieba poczęły rozchodzić się dźwięki. Monotonny, mechaniczny puls nabrał organicznych rytmów niczym bijące serce, jakby bóstwo błękitnego nieboskłonu otwarło klatkę piersiową, by każdy śmiertelnik mógł posłuchać. Następnie nadszedł oddech, a na końcu melodyjne uderzenia gongów i dzwonów. Pośrodku całego zamieszania, owym pulsującym sercem była kula, pierwotnie w stanie spoczynku, połączenie kilku spiralnych łuków, zbudowana z minerałów i metali dostępnych pod ręką, a więc przede wszystkim krzem, lecz połyskiwała srebrem, jakby była z czystego aluminium. Zawisła wysoko nad ziemią, następnie wprawiona w ruch zaczęła wytwarzać energię elektromagnetyczną pochwycone przez wielkie przezroczyste rury i tuby unoszące się nad pulsującą kulą jak ławica. I podawały nadwyżki energii dalej, by tworzyć kolejne zastępy nanorobotów i dostarczać im źródła prądu. Zeszła po schodach, a te rozpadały się za nią jak drobno tłuczone szkło. Poszła po główne narzędzie pracy, żartobliwie nazwane złotą rączką. Mechaniczne ramię było ciężkie, ważyło ponad 5 kilo i było połączone grubymi kablami z głównym komputerem. Urządzenie działało na zasadzie elektromagnesu. Jak harpunem zakotwiczało się nad wybranym obszarem, łapało na magnetyczne lasso metalowe konstrukcje powstające jak niewidzialna siatką wewnątrz ziemi, potem za pomocą mięśni, kawał ziemi ulatywał w powietrze niczym za sprawą wielkiej koparki. Czuła jakby na wyciągniętej dłoni trzymała krzesełko, które z każdą sekundą ciążyło coraz gorzej. Jednakże gdy pole odpowiednio się zakotwiczyło, nastał moment podnoszenia i wyciągania. Ziemia zadrżała, momentalnie powstała wyrwa idealne 120 metrów kwadratowych, po czym zaczął unosić się budynek, niby z kurzu i pyłu. Powoli następowały po sobie kondygnacje. Unosząc mozolnie i cierpliwe rękę, zgodnie z jej wolą powstawał obiekt, a w niebie rozbrzmiewały metaliczne tony, zaś całość przypominała wielki koncert.


VI Zastała forma


     Starszy pan, był wyjątkowo sympatyczny i pełny energii, może trochę za bardzo rozgadany, ale za to stwarzał przyjemną, familiarną atmosferę. Tata Krzyśka w niczym nie przypominał tego rygorystycznego ponuraka z opowiadań syna. Na zdjęciu oprawionym w ramkę, to 8-letni chłopak miał nadąsaną minę, rodzice się uśmiechali. Starsza pani od kilku lat nie żyje, ale dziewczyna jedyne co pamiętała o niej to jej legendarne obiady, zdrowe i niedobre. Staruszek trzymał wiele pamiątek, łyżwy i narty należące do syna, deskorolka, rower i zabawki z których już wyrósł. Miał piękny ogród, a w garażu naprawiał stary samochód. Ze zgrozą przyjął wiadomość jakoby dało się teraz pracować za pomocą myśli, bez użycia rąk. Jako człowiek pracy, potrzebował się zmęczyć, był dumny ze swych zniszczonych, spracowanych dłoni. Gdy tata Krzyśka pokazał kolekcje japońskich pamiątek, syn wyraźnie popadł w zły humor, od którego już nie mógł się odpędzić aż do końca odwiedzin. Były zbroje, hełmy, maska wojownika, kimona i malowidła, a niemal każde z różnych epok historycznych. Wyraźną niechęcią darzył katanę ustawioną nad kominkiem. Gdy go zapytała o powód, stwierdził tylko, że jak był mały zawsze chciał się mieczem pobawić, ale rodzice nie pozwalali. Nie naciskała dalej, widząc, że uraz sięga jakichś przykrych wspomnień.
Analogicznie wybrali się na obiad do mamy Sory, która co prawda nie zaprosiła ich sama z siebie, ale zaskakująco szybko odpowiedziała i znalazła czas. Dziewczyna twierdziła, że to obłudne i fałszywe, bo nigdy nie miała dla niej czasu, gdy okazuje się, że nagle może wszystkie spotkania i obowiązki związane z firmą odłożyć na później. Krzysiek nie spodziewał się jak zamożna i wpływowa jest rodzina Sory. Jej mama była głównym prezesem firmy odpowiedzialnej za dostawę energii w ich kraju. Wielki koncern, był także współodpowiedzialny za katastrofę ekologiczną, która nastąpiła jakieś 30 lat temu, ale to były bardziej złe decyzję podjęte przez dziadka i pradziadka, mimo to Sora miała za złe mamie, że dalej prowadzi firmę i czuła do niej wielki żal za ogólną nieobecność w życiu.
Podobnie jak u niego jedno z rodziców niedawno zmarło, i wrażenie było identyczne. Kobieta była na swój sposób miła i starała się sprawiać wrażenie osoby ciepłej, choć pewne przywary świadczące o tym że obracała się wśród elit świata, były widoczne. O ile jego tata wyglądał na tyle lat ile miał, pan pod 70-tkę, tak jej mama nie wyglądała na swoje 61 lat. Krótka miniówka, dekolt, szczupła, wysportowana i bez zmarszczek. Z jakiegoś powodu pasowała do swego domu, lecz olbrzymie pomieszczenia, przestronne, białe bez ścian, ewentualnie całe ze szkła, potęgowały wrażenie pustki i samotności. Ubrana kolorowo, wydawała się barwnym owadem na tle wielkiej, białej pustki. Dystans i chłód jaki panował między mamą i córką dla niego wydał się oczywisty. Jego dziewczyna znalazła cel i sens w życiu, niestety tego samego nie dało się powiedzieć o jej mamie. Urządziła dom tak jak sama się czuła. Wnętrza sterylne i zimne były jak jej wnętrze, nigdy nie spotkała nikogo kogo mogłaby pokochać, wyszła za mąż z wyrachowania i nawet dziecko nie mogło wypełnić osamotnienia i pustki.


VII Kryzys cywilizacji


- Moja babcia była jeszcze gorsza. Bryła lodu, nie umiała okazywać uczuć. Widziała jak jej mama, a moja prababcia, wiesza się. Miała wtedy tylko 8 lat. Było wtedy ciężko, wszyscy myśleli, że dawne wygodne życie minie bezpowrotnie, surowce na wykończeniu. Braki w dostawie prądu, opał, pożywienie, nawet zamożni to odczuwali. Sprawy sądownicze, groziło mojej rodzinie bankructwo, no i zabito mojego pradziadka. Nie wytrzymała tego, a babcia wszystko widziała. Mama się nie mogła uwolnić od tego piętna. Sama popadła w pracoholizm. Dopiero ja przerwałam z rodzinną tradycją.
Opowiedziała mu o tym na imprezie, jeszcze tego samego dnia. Przy wielkim ognisku w ogrodzie u jakiegoś znajomego. Ogień zdawał się ją hipnotyzować.
- Jak ty to robisz? Ja zajmuje się układami mechanicznymi do samochodów, ale ty tworzysz całe budynki.
- Źródło inspiracji, to ogień i spalanie. Płomień to nic innego jak czysta energia, tak intensywna, że staje się widzialna i w swej gwałtowności pożera wszystko, i z całego jego wysiłku pozostaje tylko popiół i zgliszcza. Taki jest sens, objawić się w pięknie i majestacie, na chwilę i przeminąć. Gardzę współczesną architekturą, żałosna i złudna jest klasyczna forma. Cała nasza cywilizacja opiera się na sztuce klasycznej, greckiej i rzymskiej. Żałuję, że barbarzyńcy nie roznieśli ich w proch, tak by nic z nich nie zostało. Spuścizna jest taka, że zostawili nam pozę, cienką szatę jak jedwab w którą się przyoblekamy i udajemy kulturę, a pod spodem pierwotna natura. Z początków się wszystko bierze. Pieprzyć Michała Anioła, jego bohomazy i odpustowe figurki i jemu podobnych. Obłudne i fałszywe. Dla mnie istnieją tylko pierwotne źródła inspiracji. Wszystko się zaczyna w ogniu, a skończyć się może w czymś większym. - Wiedział, że już była pijana, stąd jej słowotok. Jemu też udzielił się wesoły, lekko buntowniczy nastrój, choć też wyczuł w niej jakieś napięcie. Przyszła mu na myśl ładna sentencja.
- Piękne rzeczy płoną.
- Tak uważasz? - Uniosła zdziwione brwi, a jej wielkie oczy zajaśniały blaskiem intensywniejszym niż ogień. Nie mógł uwierzyć, jak kolory na jej twarzy przybrały złoty blask po czym uleciały w noc jak złociste motyle. Następnie weszła w ognisko. Pośród krzyków zebranych gości znikła w ogniu, który zaczął kotłować się wokół niej i formować jak żywy, ruchomy kokon. Następnie płomienie uleciały z gwałtownością w nocne niebo, jakby porwała je olbrzymia wichura, erupcja ognia przypominała wybuch. Chodziła po żarze, a płomienne skrzydła zdawały się wyrastać z jej pleców.
- Ani się nie poparzyła, nawet ubranie było całe. - Mówili lekarze do siebie. Rentgen mózgu, ujawnił powód dla którego nanoroboty się wtedy ujawniły. Wszystkie jednostki były pod ścisłą kontrolą, nie nastąpiło nielegalne rozmnożenie, po prostu były. Nagle się pojawiły, jak na zawołanie spełniając jej pragnienie. Zakazano jej wszelkich prac aż do wyjaśnienia. Naukowców bardzo niepokoił rozrost sieci neuronów wokół wszczepionego czipu. Doszło do niewyobrażalnej symbiozy i elektronika zaczęła łączyć się z tkankami mózgu. U mężczyzny wykryto podobną anomalię.


VIII Strach


     Tej samej nocy coś wydarzyło się w domach rodziców.
Starca zbudziło ostre kłucie w sercu. Spocony i przestraszony, zwlókł się z łózka i poszedł do kuchni by napić się wody. Nie założył kapci, szedł w bosych stopach. Odruch wyuczony by je zakładać gdzieś znikł. Przesadnie się garbił, nigdy by sobie na to nie pozwolił, bo to kojarzyło mu się ze starczą niemocą. Bardziej od śmierci bał się ułomności. Był zmęczony, chciał się już spotkać z żoną za którą tęsknił, jednak myśli o wiecznym odpoczynku przerażały go.
Długo wpatrywał się w mrok, lecz kształty ukazywały się opornie. Chciał zapalić światło, jednakże coś stało się z prądem. Usłyszał elektryczne buczenie, po czym coś upadło z łoskotem na podłogę. W pokoju z jego mieczami i zbrojami. Nie poszedł tam gdyż ciężkie kroki dobywały się z sypialni.
Normalnie, jako rozsądny człowiek uciekałby z stamtąd, ale powstrzymało go to co ujrzał. Eteryczna, przezroczysta postać, zdawała się utkana z energii, jak wyładowanie elektryczne w mokry dzień. Sylwetka przypominała ludzką postać. Nie był pewny czy wierzy w duchy, lecz teraz był pewny, że to żona przyszła. Wszedł za zjawą do sypialni. Z wysokiej postaci strzelały iskry, duch jarzył się jak neon. Musiał być materialny, gdyż panelowa podłoga uginała się i trzeszczało pod ciężkimi krokami wojownika. Samuraj w zbroi, w wielkim hełmie i masce z XVII wieku, i z kataną z tegoż okresu przybrał pozę jak do walki. Pożałował, że wybrał tak upiorną maskę, teraz kojarzyła mu się z diabłem. Nie miał wątpliwości, że ma przed sobą jakąś upiorna manifestację własnej kolekcji. Wojownik zadał cios szybko, prosto w serce, po czym znikł, starzec krzyknął, złapał się za serce i upadł. Nawet gdy elektronika powróciła tata Krzyśka nie zainstalował wszechobecnego „oka” który by monitorował zdrowie. Zawał był nagły, a karetka pojawiła się zbyt późno.


IX Transcendencja


     Gdy dowiedzieli się o wypadkach, byli na przerwie w zakładzie badawczym. W małym, zalesionym zakątku, jakby oaza zieleni pośród betonu i szkła.
Nie potrafił się jej zapytać jak to możliwe, że ich rodzice zmarli tej samej nocy, na tą samą przypadłość. Jej mama, pomimo natychmiastowej reanimacji, nie przeżyła. Zarówno w domu jej mamy i jego taty wykryto obecność nanotechnologii. Nie pytał czy wiedziała, ani nie wierzył, że zrobiła to świadomie, nie zależało mu by się dowiedzieć kto jest odpowiedzialny, czy tylko on, ona, czy dokonali tego wspólnie. Wtedy po prostu spali, może wizje senne się zmaterializowały? Wiedział tyle, że wszelkie ich ambicje i plany legną w gruzach. Może nawet nikt ich nie oskarży o przypadkowe zabójstwo, ale na pewno zrobią wszystko, by zabrać im to co im dali.
- Oni nie wiedzą, ale tam w górze jest mnie legion. Czerpałam energie z wyładowań atmosferycznych, mogę kontrolować pogodę. Miliardy cząstek współżyją z obłokami. Moja świadomość mieści się w chmurach, a głos w szumie wiatru. - Powiedziała to staroświecko, używając dwuznacznego słowa chmura, dawniej mówiono tak na sieć komputerową. Zrozumiał, że utworzyła swoją własną sieć rozszerzoną na cały firmament niebieski, a wszystkie satelity byłyby jej oczami. Też by tak chciał, bo w inne niebo nie wierzył.
- Choć ze mną. - Wypowiedziała ostatnie słowa, po czym porzuciła ciało, a ono pozbawione jaźni, zmarło. Krzysiek się starał. Wytężał umysł, skupiał się, modlił, medytował. On też by mógł, tylko nie wiedział jak. Słyszał jak idą po nich. Jeszcze trochę, musi tylko ją odnaleźć. Zastanawiał się czy będzie sobą, co będzie czuł bez ciała. Bardzo by chciał, ale nie wiedział czy zdąży, nie wiedział czy takie niebo go przyjmie.


RE: Klasyczna forma - Miranda Calle - 01-11-2018

Kawał porządnej fabuły s-f. Nie wolnej od usterek językowych, ale pozostańmy przy tym, co pisałam w komentarzu do Twojego innego opowiadania: błędy zawsze można poprawić, więc nie ma sensu się nad tą kwestią rozwodzić. Wolę skupić się na konstrukcji, na opowiadaniu jako całości.
Nie wiem, czy pamiętasz zamierzchłe czasy, ale mnie się ta narracja skojarzyła z opowiadaniami, które kiedyś były publikowane w miesięczniku "Młody Technik". To na nich ćwiczyłam swoją dziecięcą wyobraźnię. Ależ to była pożywka! Zrobiłeś mi frajdę, szczerze. Wróciłam do tych najprzyjemniejszych momentów życia, do prehistorii swojej fascynacji światem stworzonym przez słowa.
I podobnie, jak wtedy, czytając pod kołdrą opowiadania o stechnicyzowanym świecie, tak i teraz poczułam autentyczny strach. To nie są w końcu takie znowu czcze wymysły...
Ale finałem tej historii to naprawdę mnie zaskoczyłeś... I pozostawiłeś furtkę nadziei Smile


RE: Klasyczna forma - Gunnar - 04-11-2018

Powtórzę za Mirandą, kawał porządnego s-f. I nawet nie tak wiele usterek językowych. Nie wypisywałem ich, by nie stracić płynności zapoznawania się z tekstem. Fabuła przemyślana, konsekwentna. Materiał może i na film z gatunku. To chyba najlepszy Twój tekst jaki czytałem tutaj na forum.
Taki na 5* minus pół gwiazdki za potknięcia. Zaokrąglając zostaje 5* Wink


RE: Klasyczna forma - Ahab - 05-11-2018

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz. Wdzięczny jestem, za pozytywną ocenę.
Miranda Calle, bardzo się cieszę, że dobrze się skojarzyło i, że się spodobało. Niestety "Młodego Technika" nie miałem okazji czytać. Zainteresowanie fantastyką mam po dziadku. Od niego miałem okazję poznać Lema, Sapkowskiego, Tolkien, Conany, komiksy. No i magazyn fantastyka. Babcia co ciekawe, wolała horrory."Cmętarz dla zwierzaków" w wieku 8 lat, w tv u babci, zrobił na mnie wielkie wrażenie. Doskonale rozumiem też co masz na myśli, sam szukam czegoś archetypicznego, coby się kojarzyło ze starymi, dobrymi czasami.
Gunnar, bardzo się cieszę, że się podobało. Szczerze, bałem się, że odkąd wrzucam tu op, to już chyba 5 lat, w ogóle się nie rozwinąłem. Byłem raczej zawiedziony, błędami technicznymi, interpunkcją, nie umiałem pisać dialogów, no i stawiałem na atmosferę, bo nie umiałem opisać ciekawych postaci. Zdaje sobie sprawę, że psychologia postaci u mnie praktycznie nie istniała. Myślałem, że się ośmieszę.
Uwielbiam Science - fiction, za łączenie kwestii naukowych z fabułą. I zawsze byłem zdania, że ten rodzaj literacki powinien mówić o rzeczach ważnych, przygoda i zabawa powinny być na drugim miejscu. Pisanie sc - fi zmusza do konsekwentnego korzystania ze źródeł naukowych. Tu też się muszę przyznać, że przeczytałem tylko kilka artykułów o nanotechnologi i o chipach w mózgach ludzi sparaliżowanych, w gazetach popularnonaukowych, więc, ktoś bardziej obeznany w temacie, od razu wyczuje, że to wiedza pobieżna. Polecam szczególnie "Hyperion" Simmonsa, i "Ślepowidzenie" P. Watts.
Pozdrawiam.


RE: Klasyczna forma - Gunnar - 12-11-2018

Oto najlepszy, według naszych użytkowników, utwór prozatorski października 2018 roku.

Serdeczne gratulacje [Obrazek: smile.gif]


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - nebbia - 13-11-2018

i ode mnie serdeczne gratulacje  Smile


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Miranda Calle - 13-11-2018

Ha! Brawo Ahab! Serdeczne gratulacje - i oby tak dalej Smile


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Ahab - 14-11-2018

Dziękuje bardzo!Miło mi.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich


RE: Klasyczna forma - Gunnar - 17-11-2018

(05-11-2018, 23:14)Ahab napisał(a): Gunnar, bardzo się cieszę, że się podobało. Szczerze, bałem się, że odkąd wrzucam tu op, to już chyba 5 lat, w ogóle się nie rozwinąłem. Byłem raczej zawiedziony, błędami technicznymi, interpunkcją, nie umiałem pisać dialogów, no i stawiałem na atmosferę, bo nie umiałem opisać ciekawych postaci. Zdaje sobie sprawę, że psychologia postaci u mnie praktycznie nie istniała. Myślałem, że się ośmieszę.

Czasami postęp następuje skokowo. Długo, długo nad czymś pracujemy i tu nagle "hop" i wskakujemy na wyższy poziom. Miałem tak z interpunkcją. Nigdy nie wiedziałem gdzie dać przecinek, teraz już widzę w tekście większość takich miejsc, choć w kwestii "przecinkologii" jeszcze wiele przede mną.
Dlatego nie ma się co zniechęcać tylko pisać, pisać, pisać, nanosić poprawki i  publikować Smile
To opowiadanie pokazało prawdziwy "błysk" talentu - życzę więcej takich tekstów. Niech wena Ci sprzyja Smile


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Eiszeit - 17-11-2018

Ode mnie także trochę spóźnione, serdeczne gratulacje! Big Grin


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Ahab - 18-11-2018

Bardzo dziękuje za porady i pozytywne słowa. Mam nadzieje, że kiedyś nastąpi progres.
Pozdrawiam.


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - D.M. - 01-01-2019

Informuję o literówkach, które zauważyłem w pierwszych 3 rozdziałach.

Cytat:Specjalizuje się w silnikach.

Powinno być "Specjalizuję".

Cytat:- Jeśli nie żyjemy w trzeci świecie, została praca, która wymaga kreatywności i wyobraźni.

Zamiast "trzeci" powinno być "trzecim".

Cytat:Barwy na twarzy zaczęły się zmieniać gdy podchodzić do jego samochodu.

Coś tu powinno być inaczej. Być może, "podchodziła" zamiast "podchodzić".

Cytat:Do okolicznych kamer wysyłamy sygnał hakujący i zanim się zorientują, mogą szukać 20 sto letniej dziewicy w drugiej połowie XXI wieku.

Podejrzewam, że 3 słowa "20 sto letniej" zostały użyte zamiast słowa "dwudziestoletniej", które można napisać też w postaci "20-letniej" (albo, może, ktoś woli pisać "20-stoletniej", ale w jakimkolwiek razie to powinno być jedno słowo).

Cytat:Mogę podziękować teraz moim prehistorycznym rodzicom, że dzięki nim jestem anarchistom.

Powinno być "anarchistą".

Cytat:Krótka pół godzinna operacja i na jego wzrok nałożyły się wizualizacje, gdy komendą głosową (na sterowanie myślami był zbyt ograniczony) uruchomił system.

Słowo "półgodzinna" należy pisać łącznie.


Cytat:Szybkość przyswajania danych był na razie poza jego zasięgiem, ale tak jak powiedziała, to ustrojstwo, które mu wczepili może przed nim otworzyć niesamowite możliwości.

Zamiast "był" powinno być "była".

Cytat:- A ja nie jestem cyborgiem, to, że na pierwszy rzut oka czegoś po mnie nie widać, nie znaczy, że mniej czuje, albo, że mi to dali w pakiecie.

Zamiast "czuje" powinno być "czuję".


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - Ahab - 03-01-2019

Bardzo dziękuję za przeczytanie i pomoc przy błędach. Jestem bardzo wdzięczny za wyłapanie tych literówek. W wolnej chwili, zaraz je poprawię.
Pozdrawiam


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - D.M. - 04-01-2019

W rozdziałach od 4. do 6. zauważyłem takie drobne błędy:

Cytat:Z potylicy wystawał grzebień rzędu kilku centymetrów, które bezpośrednio łączył się z komputerem, lecz nie za sprawą sygnału czy kabla, mózg ludzki łączyła z mózgiem cybernetycznym grubość rzędu kilku atomów.

Zamiast "które" powinno być "który".

Cytat:Na zdjęciu oprawionym w ramkę, to 8 letni chłopak miał nadąsaną minę, rodzice się uśmiechali.

Zamiast "8 letni" powinno być "8-letni".

Cytat:Podobnie jak u niego jedno z rodziców nie dawno zmarło, i wrażenie było identyczne.


Słowo "niedawno" trzeba pisać łącznie. Choć jestem bardzo tolerancyjny do nienależnego odrywania "nie" od przymiotników, ale pisownia "nie dawno" wygląda zbyt dziwnie. Filolodzy powiedzą, że to w ogóle nieprawidłowo, a ja raczej powiem, że taka pisownia oznacza, że po zdarzeniu minęło czasu albo mało, albo średnio, ale nie da się powiedzieć, że dużo. Smile

No, i niektóre moje ogólne wrażenia o tym opowiadaniu (choć na razie doczytałem tylko do końca VI rozdziału). Niezła fantastyka, mogę czytać. Ale czasem mam wrażenie, że niektóre niuanse są wyjaśniane zbyt krótko lub zbyt zagmatwanie. Chyba to dlatego, że mam mało doświadczenia w czytaniu literatury pięknej.

Przytoczę jednak przykład jakiegoś chyba rzeczywiście nieco mętnego zdania:
Cytat:Wycofując się oficjalnie z neurochmury (w którą ewoluował internet po rewolucji masowych instalacji gniazd w mózgach 95 % ludzkości) zyskali trochę spokoju, bo co ciekawe maskując dane personalne, rzadko kiedy byli rozpoznawani w realu po twarzach.
Czy chodzi o dane personalne w tej neurochmurze, czy już o jakieś dane pozostające po wycofaniu z niej? W pierwszym przypadku nie jest jasny sens spójnika "bo" (jeśli nawet wtedy ich nie rozpoznawano, to nie jest argumentem, by się wycofywać). A w drugim przypadku nie jest jasne, o co chodzi: co to za maskowanie i kto ich nie rozpoznawał (jacyś wirtualni znajomi czy też realni mogący pamiętać twarz).


RE: Klasyczna forma - proza Październik 2018 - D.M. - 05-01-2019

Doczytałem. W ostatnich trzech rozdziałach nie zauważyłem literówek.

Mogę powiedzieć, że im bliżej do końca, tym mniej naukowo to wygląda (czyli się oddala od gatunku science fiction). Smile A jeszcze sądzę, że przydałaby się kontynuacja. No, być może, niektórzy lubią takie niekonkretne końce, ale ja wolałbym przeczytać, czy Krzysiek potrafił dokonać tej transcendencji oraz co konkretnie odczuwał po tym zabiegu.