Misiaczki ze świetlistej polany - Wersja do druku +- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum) +-- Dział: EPIKA (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-EPIKA) +--- Dział: Opowiadania (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Opowiadania) +---- Dział: Urban Fantasy (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Urban-Fantasy) +---- Wątek: Misiaczki ze świetlistej polany (/Thread-Misiaczki-ze-%C5%9Bwietlistej-polany) |
Misiaczki ze świetlistej polany - Achelon - 01-03-2013 Tak sobie wstawiłem, jakoś spodobała mi się wizja misiaczków z polany. Możliwe, że skrobnę coś jeszcze w tym temacie. Misiaczki ze świetlistej polany Słońce świeci o tej porze roku niemal bezustannie. Taka to pora właśnie. Lato, mówią niektórzy. Leśna polana, dookoła otoczona sosnami, oświetlona była bardzo. Mogłoby się wydawać, że tutaj skupia się całe światło z całego, małego świata. Pośrodku polany stoi mały domek, sennie kołysze się raz w lewo, raz w prawo – a to dlatego, że wieje wiatr. Ot, taki sobie drewniany domek. Piętrowy do tego, więc i kołysze się, wydając skrzypiące, ale jednak miłe dla uszu dźwięki. Takie uspokajające. Chata stoi tu od dawna, stała i dawniej, gdy jeszcze nikt w niej nie mieszkał. To dosyć specyficzna chata, trzeba dodać. W chacie oczywiście nie jest pusto. Mieszka tu kilka stworzeń. Jedno z nich krząta się właśnie po kuchni, najwyraźniej czegoś szuka. Otwiera szafkę – O! – czyżby coś znalazła? Oczywiście, to przecież mały kluczyk, którym można otworzyć drzwi do piwniczki! Stworzenie dzierżące kluczyk jest niebieskie – jak niebo o bezchmurnym poranku, ale gdy nie wieje wiatr, błękitne można powiedzieć. Jest płci żeńskiej – jest kimś jakby panią domu, ale nigdy nie dałaby tak siebie nazywać mężowi. Prócz koloru wyróżnia ją ciekawej budowy ciało – pulchne, raczej niskie, u góry zakończone łebkiem, takim podobnym do pluszowego misia. Tylko z dużo mniejszym zarostem. Taka to jest pani domu. Ma na imię Aurora. Wcale nie młoda, ale że stara też nie wolno powiedzieć – zabronione. Znalazła więc ten klucz, przechodzi właśnie do drugiej izby i otwiera znajdującą się w podłodze klapę. To pod nią jest piwniczka. Właz unosi się, ukazując małe, ciemne pomieszczenie, prawie zupełnie puste – nie licząc łóżka i tego, kto na nim leży. - Młody, wróciłeś już? – pyta Pani Domu z przejęciem. Nikt nie odpowiada. Małej postury stworek śpi snem głębokim pod grubą kołdrą, głowę wspierając na poduszce. Ale wcale nie chrapie. - Hej, wstawaj już! – krzyczy głośno – Wróciłeś? Czerwony niedźwiadek otwiera oczy, przeciąga się, lekko porusza rękoma. W jednej chwili nagły skurcz sprawia, że stworek pada na ziemię z nieludzko wykrzywionym pyszczkiem. Ślina kapie po brodzie zalewając podłogę wyłożoną spróchniałym parkietem. Ciągłe drgawki miotają niedźwiadkiem po całej piwniczce. Miś uderza głową w ściany, ręce wykręcają mu się po niesamowitymi kątami, ślina cieknie bez ustanku. - Synku, widzę że podróż była udana – mówi w uśmiechem mama niedźwiedzica – Dobrze się bawiłeś? Wypocząłeś co nieco? - Oj, kurwa, było bombowo! – odpowiada syn, lekko już otrzeźwiawszy. Krew kapie spod wargi, ale to przecież normalne po takim ataku. - Dobra, następne parę dni to moja kolej. Wypiorę tylko pościel, wezmę dwie tabletki i możecie mnie zamknąć. Muszę dokończyć zwiedzanie wszechświata w poszukiwaniu boga. - Powiem tatkowi, że teraz jego pora na gotowanie. Czyli ile cię nie będzie, dwa dni czy dłużej? - Dwa, nie więcej. – odpowiada Aurora. - To idź pierz, ja tymczasem skoczę nad jezioro, wezmę kąpiel i odprężę się nieco. - Pa Borysku, do zobaczenia! Poszedł więc Borys, czerwony niedźwiadek. Trochę przybrudzony, warga jeszcze krwawiła, a białą koszulę plamiły resztki wymiocin. Wyszedł z chatki. Dookoła widział drzewa, a bliżej – mały ogródek, przez który wiła się ścieżka od drzwi, aż po płot, który oddzielał działkę od reszty polany. Niedźwiedź wyszedł przez furtkę, wstał na dwie łapy, orzeźwiony słoneczkiem i leciutkim wiatrem. Ruszył w stronę lasu. Zaraz po wejściu między drzewa wkroczył na ścieżynkę prowadzącą nad jezioro, poza las. Cały czas myślał o narkotycznej podróży, w którą wyruszył kilka dni temu. Wiele widział, wiele czuł. To była jego piętnasta wyprawa w dwudziestoletnim życiu, które sprowadzało się do spokojnej egzystencji w małej chatce wraz z rodzicami, niedalekich wycieczkach poza las i spotkań w przyjaciółmi – stworzeniami zamieszkującymi okolicę. Nie szukał sensu życia daleko, wydawało mu się że wiele nie potrzeba – a gdy dostawał parę tabletek zupełnie opuszczały go wszelkie wątpliwości. Borys i jego rodzina byli niedźwiedziami, ale oczywiście wyższymi względem normalnych zwierząt – przecież zamieszkiwali własną chatkę, jedli własne, wyhodowane przez matkę warzywa i narkotyzowali się ręcznie robionymi przez przyjaciela rodziny – znachora Stewana – tabletkami. Więcej nie można było sobie wymarzyć. Mieszkali na pięknej polanie, w pięknym lesie, na malutkim świecie i czuli, że mają wszystko. Choć nigdy nie wybierali się dalej niż kilka dni wędrówki od domu. Bo i po co? Borys szedł ścieżynką już pół godziny – do jeziora pozostał kilometr, może dwa. Było to jedno z tych miejsc, które lubił najbardziej. Razem z misiem Edgarem i Barabą, wróżką z głębi lasu, bawili się tam od dziecka. Jezioro nie było duże, zmieściło by może dwa płetwale błękitne, ale wspaniale nadawało się do nurkowania i wodnych zabaw. Borys doszedł w końcu nad brzeg zbiornika. Słońce wskazywało, że ma kilka godzin do przybycia tatki do domu, a kiedy wróci trzeba go uprzedzić, by nie przeszkadzał mamie Jarynie w podróży. Miś umył się porządnie, bez pośpiechu, zapatrzony w odległe góry. Za nim iglasty las falował na wietrze, przed oczami miał piętrzące się góry. Między nimi a jeziorem były tylko łąki, ciągnące się kilometrami, można było iść nimi bez końca i jeszcze dłużej. Tymczasem Borys zmył z siebie zaschniętą ślinę, wyprał lnianą koszulę i począł przygotowywać się do powrotu. Już nie czuł niczego z ostatnich dni. Teraz siedział na brzegu zupełnie wyprany z emocji. Cały entuzjazm ulotnił się w ciągu kilkudziesięciu minut. Narkotyki nawet z niedźwiedzia zrobią misia. Bez zdecydowania wstał, obrócił się i zaczął człapać w stronę lasu. Nagle, jak gdyby olśniony, obrócił się. Spojrzał zmęczonym wzrokiem na odległe góry. I już wiedział. Ruszył szukać piękna i sensu życia. Poprzez łąki. RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Hanzo - 02-03-2013 Niezła wizja. Zatem niedźwiadki z bajki o Złotowłosej w wolnych chwilach organizują narko-tripy? Takie skojarzenie. Dobre. Ciekawą rzecz zrobiłeś, połączyłeś niewinność z czymś złym, że tak powiem. Misiek dostaje narkotycznej padaczki, ale to by musiało zryć dzieciakom głowy, hehe. Ja to kupuję. Sam kiedyś chciałem wziąć na warsztat jakąś baję i przerobić ją w radosną masakrę, ale jakoś nigdy tego nie zrealizowałem. Dziś wyjątkowo łapanki nie będzie, bo piszę z laptopa i mi niewygodnie cytować. Wspomnę tylko krótko, że zamierzone powtórzenia mi za bardzo nie podchodzą. Ale to tylko subiektywne odczucie, w bajkach pewnie taka narracja ma rację bytu - bo ogólnie potraktowałem opowiadanie jako taką psycho-baję. Treść jest super. Narracja mi nie podchodzi, ale jest poprawna. Zakończenie pozostawia niedosyt, myślę że dałbyś radę naskrobać jakiś ciekawszy finał - taki mocniejszy, z przytupem, jak miś z atakiem. Pozdrawiam! RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Piramida88 - 06-03-2013 Uważam, że pomysł ciekawy, choć sama miniatura jakoś specjalnie mnie nie porwała, ale ma zadatki. Warsztatowo poprawnie(raczej) Dla mnie 3/5 RE: Misiaczki ze świetlistej polany - emyk888 - 06-03-2013 Bardzo mi się podoba pomysł, treść wporządku brakło mi jedynie mocniejszego zakończenia. pozdrawiam E. RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Achelon - 06-03-2013 Dzięki bardzo za opinie, może jak znajdę czas to pozmieniam, napiszę coś nowego RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Changed - 08-03-2013 Cytat:Leśna polana, dookoła otoczona sosnami, oświetlona była bardzo.Przecinek, o ile to nie sosny oświetlają. Cytat:- Synku, widzę że podróż była udana – Mówi w uśmiechem mama niedźwiedzica – dobrze się bawiłeś? Wypocząłeś co nieco?'mówi' z małej litery, a poza tym, nie wydaje mi się, żeby to była wstawka pozwalająca na kontynuację z małej litery wypowiedzi. Cytat:- Dwa, nie więcej. – odpowiada Aurora.bez kropki po 'więcej'. Mamy taki fajny temat o zapisie dialogów, czytałeś już? Myślę, że by ci się przydało. Cytat:które sprowadzało się do spokojnej egzystencji w małej chatce wraz z rodzicami, niedalekich wycieczkach poza las i spotkaniami w przyjaciółmispotkań. Cytat:wychodowanewyhodowane. Cytat:Miś umył się porządnie,A zarzyganej podłogi w chatce chyba nikt nie planował umyć, no nie? Cytat:Za nim iglasty las falował na wietrze, a przed nim piętrzyły się góry. Świetny tekst. Wydźwięk... Pogratulować. Zdecydowanie ma sens. Taka narracja to całkiem niezłe urozmaicenie. Bajka dla dorosłych, a przynajmniej nie dla dzieci. 5/5 ode mnie, liczę, że poprawisz błędy. Pozdrawiam! RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Achelon - 08-03-2013 Dzięki bardzo za komentarz i pochlebną opinię. Wkazane błędy czym prędzej poprawiam (dialogi - nie mogę się tego porządnie nauczyć ) i bardzo wstydzę się za "chodowanie" RE: Misiaczki ze świetlistej polany - księżniczka - 09-03-2013 Cytat:dookoła otoczona Na małej, otoczonej drzewami polanie wieje tak bardzo, że mała chatka się kołysze? Prędzej oderwałoby jej dach. Ja wiem, że to kraina baśni, ale w takim razie powód kołysania się domku mógłby być bardziej baśniowy Cytat:jak niebo o bezchmurnym poranku,przedziwne jest używanie "bezchmurnego poranka" jako określenia, cechy nieba, nie jestem nawet pewna, czy nie niepoprawne. Cytat:wstał na dwie łapystanął na dwóch Za bardzo "życiowosensowe", niestety nie udało ci się utrzymać w bajkowej konwencji, jaką obrałeś na początku. Pomysł i owszem, choć nienowy, ale za warsztatowe braki i zakończenie minus. RE: Misiaczki ze świetlistej polany - Kruk - 15-02-2014 Cytat:- Oj, kurwa, było bombowo!Niezły kontrast z tym, co było do tej pory Cytat:a gdy dostawał parę tabletek, zupełnie opuszczały go wszelkie wątpliwości. Cytat:Choć nigdy nie wybierali się dalej, niż kilka dni wędrówki od domu. Cytat:zmieściło byZmieściłoby. Cytat:Za nim iglasty las falował na wietrze, przed oczami miał piętrzące się góry.O górach już było w zdaniu poprzednim. Cytat:Teraz siedział na brzegu, zupełnie wyprany z emocji. Hehe, cały czas się uśmiechałam pod nosem. Interesujące, ja chętnie poczytam o dalszych przygodach tego niedźwiedziomisa. Początek bajkowy, taki na przekór pozostałej części, a kończy się na wątku egzystencjalnym. Niezły kontrast i ciekawe, jakie są inne stworzenia z tego lasu |