Via Appia - Forum

Pełna wersja: Piękno
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam, witam. Być może porwałam się na rzecz ryzykowną, opisując słowami sceny, w których główną rolę gra muzyka, lecz sama idea wydawała mi się tak ociekająca niesamowitością, ze nie mogłam się powstrzymać.
Użyłam tekstów utworów Metallici - Human oraz Emilie Autumn - Liar. Będę wdzięczna za krytykę i porady Smile
Polecam czytać przy orkiestrze i gitarach.


Arena mieści się na byłym stadionie. Teraz jest on idealnie okrągły, wysypany piaskiem. Dookoła, na wysoko umieszczonych trybunach siedzą setki tysięcy ludzi, stłoczonych jeden obok drugiego, krzyczących i gwiżdżących. W tłumie jest tylko jedna wyrwa – na płaskim podeście orkiestra symfoniczna właśnie rozkłada instrumenty.
Ewelina boi się. Zamknięta w garderobie stroi swoje skrzypce elektryczne, naciera smyczek kalafonią. Gra od piątego roku życia, ale to jej pierwszy występ przed dużą publicznością. Jej pierwszy występ w ogóle. Patrzy w lustro i po raz ostatni sprawdza, czy intensywne czerwone włosy układają się jak należy. Przeciąga jeszcze szminką po wargach i jest gotowa do występu. Nakłada fantazyjny biały kapelusz i wychodzi, zamykając za sobą drzwi mosiężnym kluczem, który chowa pod gorsetem. Przechodzi przez zimny, szary korytarz i, stękając z wysiłku, otwiera metalowe wrota na jego końcu.
Za nimi mieści się spore ogromna hala, zastawiona robotami. Ewelina pozornie pewnym krokiem przemierza hangar, kierując się w stronę kąta, w którym grupa techników czyści jej własną maszynę.
Jest to stary kombinezon bojowy jej ojca, naprawiony i odrestaurowany specjalnie do występów. Jest niemal humanoidalny, o wysmukłej sylwetce, cały pokryty białą blachą kuloodporną. Na dolnej parze metalowych rąk ma zamontowane łańcuchy zakończone kulami, górna jest wyposażona w trójpalczaste dłonie, z paznokciami ostrymi jak brzytwy. Korpus jest ozdobiony ciemnoczerwonym sercem, nad nim góruje przezroczysta kapsuła z grubego szkła, zwieńczona długim do ziemi warkoczem ze złotych włosów.
Ewelina zamienia kilka ostatnich uwag z technikami i wspina się po żółtej drabince do kokpitu ukochanej „Skrzypaczki”. Podłącza skrzypce do panelu sterowania i zakłada czarne, skórzane rękawiczki z wszytymi czujnikami. Wkłada do ucha słuchawkę i chwyta półokrągłą kierownicę. Maszyna rusza z sykiem, przeciąga się i na próbę wykonuje parę figur. Technik ostatni raz sprawdza stawy kolanowe i pokazuje uniesiony w górę kciuk. „Skrzypaczka” lekkim krokiem kieruje się ku wyjściu na arenę, ale zatrzymuje się pod samą kratą.
Ewelina bierze głęboki oddech i staje pewniej, na rozstawionych nogach. Próbuje psychicznie przygotować się na to, czego częścią stanie się za chwilę. Traktuje muzykę jako piękno, swoją maszyną trenowała głównie taniec. Jednak śmierć matki i choroba siostry każą jej chwytać się każdej pracy, byle tylko zarobić parę groszy na lekarstwa dla małej Oli.
Krata podnosi się.
Ewelina szepcze pospiesznie modlitwę i przełącza robota na sterowanie z instrumentu.

Hałas na arenie osiąga apogeum, kiedy orkiestra zaczyna grać. Krata w czerwonym wejściu podnosi się, za nią pojawia się smukły kształt. Z wmontowanych w ściany głośników wytryskuje dźwięk skrzypiec, kiedy lśniąca, biała maszyna wbiega na pole i wykonuje perfekcyjny piruet, po czym kłania się zamaszyście, zamiatając piasek końcem warkocza.
- …W czerwonym narożniku, proszę państwa, świeża krew na arenie… - Przez ryk widowni przedziera się głos spikera. – Ewelina Kozłowska w ulepszonym kombinezonie wojskowym „Skrzypaczka”!
Choć wydaje się to niemożliwe, hałas jeszcze się wzmaga, na chwilę zagłuszając orkiestrę.

Ewelina ociera pot z czoła i szybko uderza smyczkiem po strunach, każąc swojej maszynie wykonać kolejny teatralny ukłon. Widownia zdaje się być nastawiona entuzjastycznie, choć dziewczyna wie, że może im chodzić po prostu o szybkie udowodnienie przewagi przez jej przeciwnika. W jej słuchawce muzyka na chwilę cichnie i zostaje zastąpiona przez głos komentatora.
- W narożniku niebieskim, znany wszystkim miłośnikom cięższego brzmienia bywalec areny Konrad Kwiatowicz i jego opancerzona jednostka modyfikowana „Łada”!
Z gardła Eweliny wymyka się głośny jęk. Z ciemnego prostokąta na drugim końcu pola wyłania się przysadzista, masywna sylwetka.
Jest o głowę wyższa od „Skrzypaczki” i co najmniej dwa razy szersza. Jej ramiona są grube, kanciaste i pordzewiałe, spomiędzy stawów wystają kable. Prawą dłoń zastąpiono ogromną piłą łańcuchową, z niższej części korpusu wystają dwie szerokie lufy. Robot porusza się wolno, wręcz ociężale, potężnymi krokami wzbudzając tumany pisaku wokół swoich stóp. W prostopadłościennym kokpicie, za matową szybą stoi długowłosy młody mężczyzna z twarzą okoloną krótką, ciemną brodą. W dłoniach trzyma ostro ukształtowaną gitarę elektryczną, przed nim, na metalowym wysięgniku wisi studyjny mikrofon.
Ostry dźwięk gitary przedziera się ponad orkiestrę, „Łada” klęka i wyciąga lewą dłoń, jakby chciała zaprosić „Skrzypaczkę” do jakiejś okrutnej parodii tańca. Druga maszyna również klęka, ale ręce krzyżuje na piersi, drugą parą dłoni bawiąc się kulami na końcach łańcuchów. Zawodnicy patrzą sobie prosto w oczy, jakby chcieli odczytać swoje myśli. Ewelina błogosławi się za nałożenie tak grubej warstwy pudru, inaczej z pewnością byłoby widać, ze cała krew powoli odpływa z jej twarzy. Porusza ustami, udając, że liczy rytm a w rzeczywistości modląc się tak gorąco, jak jeszcze nigdy w życiu. Jej przeciwnik wpatruje się w nią niewzruszony, dokręcając klucze swojej gitary.
Orkiestra milknie, z głośników po raz kolejny dobywa się głos spikera:
- Trzy… Dwa… Jeden…
Rozlega się dźwięk gongu, widownia nagle cichnie, a cała arena wypełnia się idealnym chórem dziesiątek instrumentów.
Już w pierwszym takcie dołącza do niego grzmot gitary, każąc „Ładzie” poderwać się z ziemi i ze świstem uruchomić piłę, jednak „Skrzypaczka” jest przygotowana. Kuli się i potężnym ruchem nóg wybija się do przodu, całą masą metalowego ciała uderzając w druga maszynę. Ta jednak usuwa się z zaskakującą zwinnością i wyprowadza szeroki cios w plecy. Palce Eweliny mkną po gryfie, kiedy jej robot pada na ziemię i przetacza się, wyrzucając jedną z kul pod nogi przeciwnika. „Łada” chwieje się i z wyciem glissando znów łapie równowagę, jednak „Skrzypaczka” już jest za jej plecami. Czerwone szpony przejeżdżają po pordzewiałym pancerzu i prowadzone przeciągłym dźwiękiem skrzypiec wbijają się w szczelinę pomiędzy płytami. W kontraście dla niego gitara Konrada odzywa się potężnym niskim akordem, który posyła olbrzymią pięść robota w stronę serca na białej piersi.
Zaskoczona wstrząsem Ewelina traci równowagę i o mało nie upuszcza smyczka, jednak udaje jej się uderzyć palcami po strunach, przywracając maszynę do pionu w karkołomnej figurze tańca break-dance. Ledwie dziewczyna staje z powrotem na obu nogach, a już rycząca piła mknie w jej kierunku przy akompaniamencie pojedynczego, szumiącego dźwięku. „Skrzypaczka” w ostatniej chwili przełamuje nutę wysokim, rozpaczliwym vibrato i owija wyjące ostrze własnym łańcuchem, jednak nie udaje jej się utrzymać równowagi i pada prosto na szarpiącą się „Ładę”.
Ewelina podrywa się na nogi, wypatrując po kabinie upuszczonego smyczka. Nagle uświadamia sobie, jak blisko wrogiej maszyny się znalazła. Gwałtownie podnosi głowę, patrząc na kanciastą szybę kokpitu „Łady”. Za nią palce Konrada szaleją po gryfie, kiedy próbuje uwolnić swojego robota ze splotów łańcucha. On też podnosi wzrok, uśmiecha się okrutnie do przerażonej Eweliny i ciosem otwartej dłoni uruchamia mikrofon.
Muzykę na arenie rozdziera nagle mocny, gardłowy głos:

Tell me, does your sun still shine?
Go, squeeze the world and drip it down my throat again!

“Łada” prostuje się gwałtownie i ciosem potężnego ramienia zrywa łańcuch “Skrzypaczki”, posyłając ją na drugi koniec pola. Maszyna uderza o ziemię, szorując plecami po pisaku. W końcu zatrzymuje się, z hukiem uderzając w ścianę.
W oczach Eweliny pojawiają się łzy. Kurczowo zaciska palce na smyczku i uruchamia własny mikrofon. Wie, ze nie jest gorsza od przeciwnika, ale nie jest pewna, czy da radę połączyć śpiew z grą. Podnosi „Skrzypaczkę” z powrotem na nogi i zaczyna:

I want to hold you to the sun…


Tylko dzięki temu udaje jej się uniknąć gradu ciosów metalowej pięści, popartego przez krótkie, rytmiczne riffy. Bierze głęboki oddech i pozwala palcom tańczyć po strunach, skupiając się na śpiewie:

I want to be your faithful one,
I want to show you all the beauty you don’t even know you hold


Kula uderza w bok wielkiego robota i powala go na ziemię. Ewelina szybko przełącza efekt w panelu kontrolnym instrumentu i szybkim staccato podbiega do przeciwnika. Już bierze oddech, żeby zadać cios, kiedy znów odzywa się gitara, „Łada” przetacza się i lufy na jej korpusie wypalają wraz z kolejną linijką starego utworu:

Barely breathing, minus human
Please squeeze the world and drip it down my throat again!


Dwa granaty odłamkowe trafiają prosto pod nogi “Skrzypaczki”, wybuch zagłusza na chwilę dźwięk skrzypiec i głos Eweliny załamuje się. Widzi na panelu kontrolnym, że jej maszyna została poważnie uszkodzona, blacha z kolan odpadła i lada chwila do delikatnych stawów dostanie się piasek. Łzy pieką ją w oczy. O mało znów nie gubi smyczka, kiedy kolejny niski akord każe metalowej pięści wgnieść napierśnik kombinezonu. Ryk gitary ogłusza ją, przed oczami staje jej blada twarzyczka Oli, niemal słyszy jej słaby głosik, kiedy prosi o opowiedzenie bajki przed snem. Ewelina nie potrafi opowiadać bajek, więc zawsze śpiewała siostrze piosenki. Przy tej zawsze dziewczynce udawało się zasnąć, uśmiechała się niewinnie, ściskając rękę starszej siostry, na chwile szczęśliwa w swojej krainie snów, gdzie mogła być zdrowa, gdzie zawsze było pod dostatkiem pieniędzy.
Dziewczyna szlocha mimowolnie na wspomnienie siostrzyczki. Ku jej zaskoczeniu następny cios nie pada. Zanim dociera do niej, co się stało, już stoi pewnie na nogach. Smyczek błyskawicznie smaga struny, a Ewelina bierze głęboki wdech.

I want to mix your blood and put it in the ground,
So you can never leave!


Łańcuch oplata korpus “Łady”, kula miażdży lufę granatnika. Prowadzone szalonym legato szpony białej maszyny wbijają się głęboko w odsłonięte kable u podstawy kokpitu. „Łada” szarpie się do tyłu, zamachując się piłą łańcuchową przy wtórze przeciągłej, wysokiej nuty.

I want to win your trust, your faith, your heart
You’ll never be deceived!


Ostrza u drugiej dłoni „Skrzypaczki” zagłębiają się w łokieć wielkiego robota i szerokim zamachem oddzierają kończynę, odrzucając ją daleko. Całą arenę ogłusza ostatni grzmot gitary i trzask zniszczonego mikrofonu, kiedy korpus „Łady” eksploduje, zasypując pole pordzewiałymi odłamkami. W tej samej chwili muzyka orkiestry tonie w ogłuszającym wrzasku widowni.
- Zwycięzcą jest „Skrzypaczka”! – ryczy spiker, starając się przedrzeć przez piekło dźwięku, jakie rozpętało się na trybunach. – Napędzana gotykiem świeża krew w zawodach, z absolutnie niesamowitą techniką tańca z łańcuchami! Brawo, proszę państwa, brawo!!
Ewelina nie zwraca uwagi na wiwaty. Wie, że jeszcze nie wygrała. Że musi dopełnić jeszcze jednej tradycji.
Przełącza maszynę na sterowanie ręczne i podnosi nienaruszoną, zadymioną szybę „Łady”. Konrad siedzi na ziemi, oparty o poszarpany fotel pilota. Przez chwile patrzy na serce „Skrzypaczki”, w końcu wstaje spokojnie i podnosi wzrok na Ewelinę. Rozkłada dłonie, jakby mówił „No, już, na co czekasz?”.
Maszyna bierze zamach i przebija mu pierś trzema czerwonymi ostrzami. Mężczyzna zgina się wpół, w jego oczach Ewelina widzi ból i strach, słyszy jego myśli, jedną prostą myśl.
Zamyka oczy, żeby nie widzieć upadającego ciała.
Nie słyszy krzyków widowni, nie włącza mikrofonu. Śpiewa tylko we wnętrzu swojej kabiny, dla siebie, dla człowieka, którego zabiła i dziewczynki, która dzięki temu przeżyje:

Liar, liar, liar, liar…
No taak.. Muzyki tego typu akurat nie lubię i słuchał raczej nie będę. Muszę jednak przyznać że przeczytałem jednym tchem, tak zainteresowany że błędów nie zauważyłem.
Najpierw pomysł... słowo które mi się nasuwa to "niespotykany" i nawet nie chodzi o samą walkę wielkich mechów, to akurat bywało szczególnie w japońskim anime. Natomiast pomysł sterowania ich muzyką z instrumentu jest po prostu niesamowity. Ja na pewno na taki bym nie wpadł, choćby dlatego że jestem inżynierem w branży elektroinformatycznej i wiem że było by to prawdopodobnie niewykonalne technicznie, a jeśli nawet to tak piekielnie trudne, że nikt by się za to nie brał.. Ale jako licencja poetica jest po prostu rewelacyjnie sugestywne. Działa na wyobraźnię.
Co do wykonania.. piszesz płynnie i sugestywnie. Opisy dobre, napięcie dozowane odpowiednio. Nic Tylko pogratulować Fajnego, klimatycznego Opka
Pozdrawia Gorzki.
Tarzmanowi się nie podoba.
Może i pomysł jest fajny, ale narracja przypomina bardziej notkę na tylnej okładce, opisującą fabułę książki albo tekst jakiegoś komentatora sportowego. Być może taki był Twoj zamiar lecz, tak jak mówiłem, nie przypadło mi to do gustu.
Cytat:Ewelina boi się.

Trochę dziwnie skonstruowałaś to zdanie. Może bardziej by pasowało: "Ewelinę przenikał strach." albo "Obawy i emocje przesiąkły umysł Eweliny. Ciężko jej było zapanować nad lękiem."

A tak ogólnie skarbie, może się nie znam, ale powinnaś pisać zdania jak by w czasie przeszłym. Tak jak arena była, lub mieściła się. Albo Ewelina grała od piątego roku życia. Bo tak to brzmi jak by cała historia właśnie się odbywała. Nie wiem jak inni, ale dla mnie to brzmi trochę dziwnie.

Cytat:Przechodzi przez zimny, szary korytarz i, stękając z wysiłku, otwiera metalowe wrota na jego końcu.

Tu przydało by się rozdzielenie na dwa zdania. Lub małe rozbudowanie.
Np. "Przechodziła przez zimny i szary korytarz. Opinający ciało gorset nie pozwalał jej na głębsze wdechy. Przystanęła przy okutych metalowymi zdobieniami dużych, podwójnie otwierających się drzwiach. Adrenalina dosięgała już zenitu, czuła jak krew spływa z jej twarzy. Zamknęła na chwilę oczy. Ostatni raz spróbowała łyknąć więcej powietrza. Chwyciła klamkę. Zacisnęła na niej swoje zgrzane z emocji dłonie i resztką sił otworzyła je."
Mam nadzieję, że nie przegięłam.

Wiesz, kiedy tak czytam Twoje opowiadanie odnoszę wrażenia jak bym czytała mangę pań z CLAMP'a. Jak by ktoś nie wiedział, to akie rysowniczki tworzące komiksy w klimatach japońskich. Tam też bohaterowie mieli swoje jakby lalki, które sterowali za pomocą woli.
Zaczyna mi się co raz bardziej podobać. Smile

Przeczytałam już całe. I powiem Ci tak. Jest SUPER! Mam nadzieję, że cięgi mnie ominą za to duże słowo. Miałaś naprawdę dobry pomysł. Niezła powieść by z tego mogła być. Naprawdę. Mimo małych zgrzytów bardzo mi się spodobało Twoje dzieło. Smile

Ocena:

6/10
Ja jeszcze dodam od siebie jedną uwagę. Mianowicie nie podpadło mi umieszczenie nazw robotów w cudzysłowach. Zakłucało mi to płynność czytania. Myślę, że pisanie w wielkiej litery w zupełności wystarczy Smile Poza tym tekst świetny, a sam pomysł genialnyBig Grin Powinnaś zrobić z tego coś większego.
Tak myślałam nad tym Twoim opowiadaniem. To naprawdę dobra historia. Nie myślałaś o jej rozwinięciu?
Fajny pomysł połączenie muzyki z walka dla mnie awesome:p hm a jak by tak zamienic te machiny na avatary wiesz siedzą sobie gdzieś spokojnie, takie rozwiązanie jest mniej brutalne bo pani Ewelina nie mogła by być uszkodzona hehe
Dwie myśli.

Jak ktoś kto gra na skrzypcach może śpiewać?

Opis zabójstwa na końcu psuje cały efekt. Ale tak, wiem. Ta młodzieńcza fascynacja przemocą. Eh... wyrośniecie.