10-03-2010, 21:38
"Zabij człowieka, a będziesz mordercą. Zabij miliony, a będziesz zdobywcą. Zabij wszystkich, a będziesz bogiem". Francuski pisarz i biolog, Jean Rostand, był naprawdę mądrym człowiekiem. Przyznacie, że jest w jego słowach sporo prawdy. Brutalnej, okrutnej prawdy o ludzkości. Ludzkości, która zawsze dążyła, zawsze pragnęła władzy. Nawet za najwyższą cenę.
Wojna. Wojna się nie zmienia, mówili. Po części to prawda. Czy tłukąc się drewnianymi dzidami czy szarżując na siebie na wierzchowcach z mieczem w górze czy wreszcie wypuszczając z luku bagażowego bomby o mocy wielu kiloton, zawsze ale to zawsze chodzi o jedno – unicestwienie wroga. Ale przecież jest duża różnica pomiędzy setką rycerzy poległych na polu bitwy, a milionami zamordowanych w jednym zaledwie nalocie.
Wojna przyszła nagle, niespodziewanie. Mimo iż były wzmianki, prognozy, ostrzeżenia, nikomu nawet w najgorszych koszmarach nie mogło się przyśnić, to co zaczęło się tego pamiętnego dnia, 1 marca 2012 roku.
Stany Zjednoczone wraz z Koreą Południową odbywały rutynowe manewry wojskowe wiele mil od granicy z Koreą Północną w marcu 2010 roku. Mimo braku wrogich zamiarów i nieszkodliwości tych działań, reakcja Kim Dzong Ila była natychmiastowa. W prasie i mediach całego świata pojawiła się kontrowersyjna wypowiedź dyktatora Korei: „Jesteśmy gotowi wysadzić USA”. Napięcia rosły, zwłaszcza po oficjalnych wystąpieniach prezydentów Hugo Chaveza, Evo Moralesa i Raula Castro, którzy oficjalnie okazali wsparcie dla Korei Północnej i potępili obecność amerykańskich wojsk w Korei Południowej. Spór udało się załagodzić dzięki mediacji Rosji oraz Chin. Kim Dong Il stwierdził jednak, że „to nie koniec”. Dziesięć miesięcy później w trakcie wizyty prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa w Chinach dokonano udanego zamachu, w którym zginął zarówno prezydent Miedwiediew jak i Hu Jintao, przywódca Chin. Do ataku przyznało się radykalne ugrupowanie komunistyczne Hóngsè Límíng (chiń. Czerwony Świt), które w powstałym chaosie przejęło pokojową władzę nad Chinami. W Rosji prezydentem został wybrany Władimir Putin. Chcąc przedsięwziąć pewne kroki w celu ustabilizowania polityki międzynarodowej prezydent USA, Barack Obama udał się z wizytą do Rosji i spotkał się z Władimirem Putinem. Tymczasem nowe władze w Chinach na czele z nowo wybranym przywódcą, Khan Ar Tiangiem, zawarły sojusz wojskowy z Koreą Północną w kwietniu 2011 roku i odcięły się od świata. Prezydent Obama na spotkaniu z Putinem wyszedł z propozycją utworzenia Koalicji Wolnych Narodów pod przywództwem USA i Rosji. W jej skład miały wejść wszystkie państwa Starego Kontynentu, Rosja, Stany Zjednoczone i Kanada. Celem Koalicji byłaby obrona przed ewentualnym zagrożeniem ze strony sojuszu Chin i Korei. Prezydent Rosji przystał na tą propozycję i wspólnie z prezydentem Obamą zaaranżował zjazd przedstawicieli państw członkowskich Unii Europejskiej, który odbył się w grudniu tego samego roku. W trakcie obrad, w których uczestniczyli wszyscy przywódcy państw europejskich, w wyniku zamachu zginął Barack Obama. Za atak odpowiedzialna była Al-Kaida. Pakistan, Afganistan i Iran zawarły sojusz zwany Bliskowschodnim. Oficjalnie poparły Al.-Kaidę w jej działaniach i zapewniły schronienie. Nowy prezydent USA, Joe Biden, nie miał wyboru, musiał wypowiedzieć Sojuszowi Bliskowschodniemu wojnę, co też uczynił w dwa dni po objęciu rządów. Turcja pod naciskiem państw Sojuszu przyłączyła się, a jej wojska przy wsparciu Iranu zajęły Bułgarię i Grecję, po drodze dopuszczając się rzezi na ludności chrześcijańskiej. W tym czasie z obawy przed atakiem do sojuszu przyłączyły się kolejne państwa Bliskiego i Środkowego Wschodu. Neutralna pozostała wyłącznie Arabia Saudyjska, licząc na zyski ze sprzedaży ropy obu skłóconym frakcjom. 5 stycznia 2012 roku wojska amerykańskie wylądowały w Polsce, Rosji i na Węgrzech, skąd miał nastąpić atak na siły Sojuszu, które zajęły Bukareszt i Belgrad. W Grecji trwały walki wojsk tureckich z włoskimi i francuskimi, których celem było odbicie państwa greckiego. Wojska państw Europy Zachodniej i Środkowej uderzyły na Bałkany. W tym samym momencie większa część sił amerykańskich i rosyjskich zaatakowała Iran i Turcję. Flota rosyjska w szybkim tempie opanowała Morze Czarne, a lotnictwo amerykańskie razem z rosyjskim skutecznie osłabiło morale Sojuszu. Siłom lądowym dość szybko udało się opanować Teheran i Ankarę oraz wyzwolić Bagdad. Arabia Saudyjska sprzymierzyła się z Koalicją, zapewniając zaplecze gospodarcze i wojskowe, co przesądziło o losach wojny. 26 lutego Sojusz Bliskowschodni z uwagi na nieuniknioną klęskę poddał się. Warunki pokoju były niezwykle niekorzystne dla państw Sojuszu. Turcja utraciła swoje posiadłości w Europie i stała się niejako lennem Grecji. Irak poszerzył swoje terytorium kosztem Iranu, który jako państwo przestał istnieć. Arabia Saudyjska dostała w zamian za udzieloną pomoc tereny należące do Pakistanu, który zachował tylko skromny skrawek ziemi na północ od Islamabadu włącznie z miastem. Afganistan, podobnie jak pozostałe państwa takie jak Kazachstan czy Uzbekistan znalazły się praktycznie pod panowaniem Rosji, nie zachowując nic poza lokalnymi samorządami. Mimo skali konfliktu straty po obu stronach nie okazały się tak duże, jak przypuszczano. Dzięki szybkiej interwencji wojsk Koalicji siły Sojuszu nie zdążyły przebić się do Środkowej Europy, czyniąc niewielkie szkody w zajętych w trakcie wojny krajach. Inaczej miała się sytuacja ludności cywilnej. Największą tragedią był blisko 40% spadek liczby ludności chrześcijańskiej na skutek brutalnych mordów dokonywanych przez wojska Sojuszu oraz praktycznie doszczętne zniszczenie Izraela na skutek nalotów bombowych dokonanych przez Turcję i Irak. Zginęła w nich większa część mieszkańców. Straty po stronie Sojuszu Bliskowschodniego również były ogromne. Tereny dawnych państw Sojuszu zostały całkowicie spustoszone.
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Ciche jak dotąd Chiny postanowiły przypomnieć o sobie światu. 1 marca 2012 roku bombowce chińskie z bombami atomowymi w lukach ruszyły na Stany Zjednoczone. Japonia, chcąc powstrzymać inwazję ruszyła do kontrataku, ale powstrzymało ją lotnictwo chińskie. Niebo dosłownie pociemniało od ilości myśliwców chińskich. Wyszło na jaw, co robiły Chiny w takiej tajemnicy przez niemal cały rok. Państwa Europy i Ameryki zajęte wojną na Bliskim Wschodzie nie zauważyły zagrożenia ze strony Chin. Skutki tego były opłakane. Dziesiątki, setki bomb spadły na Stany Zjednoczone czyniąc z nich zupełne pustkowie. Pozostałe w kraju siły lądowe zostały zdziesiątkowane przez wojska chińskie w walkach o Alaskę. Nieliczni z mieszkańców znaleźli ratunek w schronach atomowych, które USA budowało od lat 50 w tajemnicy przed ówczesnym ZSRR, w obawie przed takim właśnie dniem. Tymczasem z nowo zdobytych terenów w kierunku Chin zostały wysłane samoloty z kolejnymi bombami. Państwa Południowej Ameryki widząc, że Stany Zjednoczone im nie zagrażają, postanowiły wspomóc Chiny i wysłały swoje siły lotnicze do Europy. Nikt nie spodziewał się ataku z tej strony, państwa Europy wysłały większość swych sił, by wspomóc siły amerykańskie i rosyjskie, które zmierzały do Chin. Wojska lądowe i powietrzne Chin i Koalicji spotkały się pod miastem Hotan 22 marca. Podczas gdy trwały zażarte walki, niebo nad Starym Kontynentem poczerniało od bombowców. Siły połączonych państw Ameryki Południowej rozpętały piekło nad miastami europejskimi. Bombardowania zakończyły się całkowitym zniszczeniem Europy. Bitwa pod Hotan, największa jak do tej pory batalia w historii ludzkości zakończyła się porażką. Porażką dla obu stron. Walki trwały nieprzerwanie od 22 marca aż do 1 kwietnia 2012 i pewnie trwałyby jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie jeden z generałów armii rosyjskiej, Michail Wyrionowicz, który w akcie rozpaczy i szaleństwa kazał wysłać dwie Bomby Cara i zrzucić je nad polem walki. W efekcie doprowadził do anihilacji siebie i dwóch największych armii w dziejach. Jedynymi, którzy przeżyli, byli nieliczni piloci , którym udało się umknąć przed zrzuceniem bomb. Zagładę przeżyło niewielu. Konflikty w Ameryce Południowej sprawiły, że w kilka miesięcy po wojnie poszczególne państwa zaatakowały się nawzajem. Kuba przestała istnieć. Europa po nalotach wyglądała jak jedno wielkie gruzowisko, choć wiele miast i miasteczek zachowało się w naprawdę niezłym, jak na taką skalę zniszczeń, stanie. Północna Afryka podzieliła los Europy, a w środkowej i południowej ludzie wrócili do pierwotnego życia. Bombowce południowoamerykańskie dotarły aż nad Ural po drodze pustosząc tereny Rosji resztą bomb, które zostały w lukach. I pomyśleć, że gdyby nie pomoc Chin i ich technologii pewnie nawet nie przeprawiłyby się przez Atlantyk. Bliski Wschód najmniej ucierpiał w wyniku wojny atomowej, ale Wielka Wojna Bliskowschodnia odcisnęła swoje piętno. W Chinach w wyniku wzięcia do armii każdego, kto choć trochę nadawał się na żołnierza, populacja zmniejszyła się do zaledwie kilkudziesięciu milionów. Wojna na wielu frontach (Japonia, Korea, Indie, Alaska), a także Bitwa pod Hotan sprawiły, że z potężnej armii chińskiej nie zostało nic. Ameryka Północna, a zwłaszcza USA stały się wielkim, radioaktywnym pustkowiem.
Rok 2022, 22 marca. 10 lat po Bitwie pod Hotan. Polska. Kraków.
Dawna stolica Polski nie ucierpiała tak, jak miasta Europy Zachodniej. Większość ataków skoncentrowała się na Francji, Hiszpanii, Niemczech czy Anglii. Wschodnia część miasta została zniszczona przez falę uderzeniową, która powstała w wyniku uderzenia bomby w Nową Hutę. Sama dzielnica stała się wyludnionym pustkowiem ze szkieletami bloków i zwałami gruzu. W miarę dobrze zachował się natomiast Plac Centralny i otaczające go osiedla. Jedyny wyjątek stanowi osiedle Zielone, na miejscu którego po wybuchu składu amunicji utworzył się krater. Centrum Krakowa zachowało się naprawdę nieźle. Fala uderzeniowa powstała od wybuchu na Balicach dotarła tylko do Alej Trzech Wieszczów, które stanowią niejako pewną granicę między opustoszałą, zachodnią częścią miasta, a lepiej zachowaną wschodnią. W samym centrum kilka miejsc zostało zrównanych z ziemią w wyniku bombardowań i utworzyły się tam kratery (tak stało się między innymi z większą częścią Rynku. Zachował się Wawel, w którego murach po wojnie schronienie znalazły liczne grupy mieszkańców miasta. Obecnie z niewyjaśnionych dotąd powodów miejsce to zostało zupełnie wyludnione, choć zapuszczają się tam często grupy poszukiwaczy w celu wyszabrowania co cenniejszych rzeczy. Tereny pomiędzy centrum Krakowa a Nową Hutą są swoistą strefą niczyją, labiryntem utworzonym z gruzów bloków i domów. Niewielu ludzi ma odwagę zapuścić się w tamte rejony, a tym bardziej pokonać je i wejść w głąb Huty. Wiadomym jest na pewno, że na terenie Ronda Mogilskiego jest niewielkie obozowisko należące do ludzi, którzy sami siebie zwą „Poszukiwaczami”. Zajmują się głównie wędrówkami po Nowej Hucie w poszukiwaniu czegoś cennego. Przed wojną w Hucie znajdowało się wiele podziemnych magazynów z bronią, a w sieci podziemnych piwnic i korytarzy łączących poszczególne bloki i osiedla znaleźć można jedzenie oraz wiele przedmiotów, na które z pewnością można znaleźć chętnych za odpowiednio wysoką kwotę. Główną walutą są kapsle po piwie i napojach butelkowych, których sporo się ostało po wojnie. Nie znaczy to oczywiście, że pieniądze stały się bezwartościowe, lecz prawdę mówiąc niewiele ich pozostało – kapsle okazały się trwalszym materiałem od banknotów. Poza Poszukiwaczami należy również nadmienić Kościół Odrodzenia. Ta sekta ulokowała się w klasztorze w Tyńcu, zabierając ze sobą wszystkich tych, którzy po wojnie byli zagubieni i szukali w kimś oparcia. Przywódcą tej sekty został mężczyzna, który sam siebie nazywa Aleksander Benedykt I i twierdzi, że jest papieżem Nowego Świata i Mesjaszem, który poprowadzi ludzkość do zbawienia. Większość ludzi ma ich za bandę opętanych szaleńców. Są raczej niegroźni, całymi dniami i nocami przesiadują w klasztorze żywiąc się okoliczną fauną i florą, czasem tylko zapuszczają się na granice Krakowa. Nikt jednak nie wie, jakie naprawdę mają plany, a wielu ludzi, którzy ruszali do klasztoru, nie wracało. Nikt też nie wie, co tak naprawdę kryje się w Nowej Hucie. Poszukiwacze opowiadają niestworzone historie, słychać często dziwne wycia i pomrukiwania, gdy nocą podejdzie się pod granicę strefy niczyjej z tą przeklętą dzielnicą.
**************************
Radek siedział na podniszczonych murach fortu Lubicz, grzebiąc coś przy swoim wysłużonym karabinie i przyglądając się reszcie obozu. Minęło już parę tygodni od kiedy trafił do Krakowa i znalazł się w gronie Poszukiwaczy. To był początek maja. Większość czasu spędził na przemierzaniu miasta, w Nowej Hucie nie był jeszcze ani razu i z tego co dane mu było tu usłyszeć, nie miał ochoty się tam zapuszczać. Dzisiejszy dzień miał zamiar spędzić odpoczywając – ostatnimi czasy nie miał chwili wytchnienia z uwagi na ciągłe penetrowanie Krakowa – chciał to miasto poznać jak najlepiej. Było około południa, kiedy zauważył grupę Poszukiwaczy kierujących się do centrum. Zmierzali zapewne do Galerii Krakowskiej, która stała się centrum wymiany handlowej. Z okolicznych miast i obozowisk, a także z dalszych części kraju przybywały do Krakowa karawany, przywożąc żywność i przeróżne przedmioty. Broń, amunicja, chleb, mięso, konserwy, zabawki czy gazety porno – wszystko to można było znaleźć w Galerii. A tak się złożyło, że akurat dzisiaj z zachodu miała przybyć większa grupa handlarzy, a Radkowi kończyła się już amunicja i zapasy.
Karawana, którą Kacper napotkał, maszerując w stronę Krakowa, była jak dar z niebios. Zmęczony i obolały, potrzebował jedzenia, które otrzymał w zamian za opiekę medyczną jakiej udzielił kupcom, którzy zostali zranieni, gdy próbowali powstrzymać szabrowników chcących złupić nocą ich obozowisko. Kacper zaoferował swą pomoc dzięki czemu pozwolono mu podróżować razem z karawaną do miasta. Miał nadzieję znaleźć tam jakiekolwiek wskazówki na temat maruderów, którzy porwali jego przyjaciółkę i zamordowali towarzyszy. Nie mógł przecież szukać po omacku, a istniało duże prawdopodobieństwo, że uda mu się natrafić na jakiś trop do nich prowadzący. Z tego, co usłyszał karawana, a wraz z nią i on sam, zmierzała do Galerii Krakowskiej.
„Dalej, za nim! Nie możemy stracić tego licznika!” – krzyki i stukot okutych butów niosły się po tunelu metra, który prowadził od Placu Centralnego w Nowej Hucie aż na północ miasta. Pod Galerią Krakowską grupa ludzi ścigała kogoś zaciekle. Byli już coraz bliżej, gdy zobaczyli, że znika za drzwiami do klatki schodowej. Gdy wybieli na górę, znaleźli się w centralnym punkcie Galerii, otoczeni przez masę ludzi i rzędy straganów. „Cholera jasna! Zgubiliśmy go! Niech to szlag!” – klnąc i złorzecząc wyszli z budynku, kierując się w stronę Politechniki Krakowskiej. Tymczasem za jednym ze straganów zdyszany i ledwo zipiący, czaił się jegomość w skórzanej kurtce i zielonych spodniach w kolorze khaki, trzymając w ręce licznik Geigera. „Ledwo udało mi się zwiać” – pomyślał Acid, bo takie nosił miano – „Muszę popracować nad kondycją”.
Około kilometra od Galerii, nieopodal stacji benzynowej, przeklinając na czym świat stoi z pustym bakiem w ręku szedł mężczyzna, zmierzając w stronę centrum. „Czy na żadnej piekielnej stacji nie ma choćby jedne kropli ropy? Urwał!”. W geście frustracji rzucił kanistrem o ziemię. Zatrzymał się i przetrząsnął torbę podróżną, która zwisała mu z barku. Było w niej kilka konserw, trochę chleba i kilkadziesiąt kapsli po piwie. Niewiele, ale zawsze coś. W kieszeniach miał jeszcze garść naboi do swojej wiatrówki. Zrezygnowany, skierował swe kroki w stronę budynków, które widział w oddali.
Budynków, wśród których drobna, niepozorna istotka z burzą rudych włosów próbowała się odnaleźć. Mapę, którą miała przy sobie już dawno wyrzuciła, gdyż po wojnie, wśród tych wszystkich gruzów nie szło ustalić, gdzie się jest, poza tym na owa mapa była przestarzała jeszcze przed wojną. Podłamana ruszyła przed siebie, nie wiedząc, dokąd zmierza. Znalazła się przed wejściem do dużego budynku, z którego dobiegały ludzkie głosy. „Cywilizacja” –pomyślała i weszła do środka Galerii.
Wojna. Wojna się nie zmienia, mówili. Po części to prawda. Czy tłukąc się drewnianymi dzidami czy szarżując na siebie na wierzchowcach z mieczem w górze czy wreszcie wypuszczając z luku bagażowego bomby o mocy wielu kiloton, zawsze ale to zawsze chodzi o jedno – unicestwienie wroga. Ale przecież jest duża różnica pomiędzy setką rycerzy poległych na polu bitwy, a milionami zamordowanych w jednym zaledwie nalocie.
Wojna przyszła nagle, niespodziewanie. Mimo iż były wzmianki, prognozy, ostrzeżenia, nikomu nawet w najgorszych koszmarach nie mogło się przyśnić, to co zaczęło się tego pamiętnego dnia, 1 marca 2012 roku.
Stany Zjednoczone wraz z Koreą Południową odbywały rutynowe manewry wojskowe wiele mil od granicy z Koreą Północną w marcu 2010 roku. Mimo braku wrogich zamiarów i nieszkodliwości tych działań, reakcja Kim Dzong Ila była natychmiastowa. W prasie i mediach całego świata pojawiła się kontrowersyjna wypowiedź dyktatora Korei: „Jesteśmy gotowi wysadzić USA”. Napięcia rosły, zwłaszcza po oficjalnych wystąpieniach prezydentów Hugo Chaveza, Evo Moralesa i Raula Castro, którzy oficjalnie okazali wsparcie dla Korei Północnej i potępili obecność amerykańskich wojsk w Korei Południowej. Spór udało się załagodzić dzięki mediacji Rosji oraz Chin. Kim Dong Il stwierdził jednak, że „to nie koniec”. Dziesięć miesięcy później w trakcie wizyty prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa w Chinach dokonano udanego zamachu, w którym zginął zarówno prezydent Miedwiediew jak i Hu Jintao, przywódca Chin. Do ataku przyznało się radykalne ugrupowanie komunistyczne Hóngsè Límíng (chiń. Czerwony Świt), które w powstałym chaosie przejęło pokojową władzę nad Chinami. W Rosji prezydentem został wybrany Władimir Putin. Chcąc przedsięwziąć pewne kroki w celu ustabilizowania polityki międzynarodowej prezydent USA, Barack Obama udał się z wizytą do Rosji i spotkał się z Władimirem Putinem. Tymczasem nowe władze w Chinach na czele z nowo wybranym przywódcą, Khan Ar Tiangiem, zawarły sojusz wojskowy z Koreą Północną w kwietniu 2011 roku i odcięły się od świata. Prezydent Obama na spotkaniu z Putinem wyszedł z propozycją utworzenia Koalicji Wolnych Narodów pod przywództwem USA i Rosji. W jej skład miały wejść wszystkie państwa Starego Kontynentu, Rosja, Stany Zjednoczone i Kanada. Celem Koalicji byłaby obrona przed ewentualnym zagrożeniem ze strony sojuszu Chin i Korei. Prezydent Rosji przystał na tą propozycję i wspólnie z prezydentem Obamą zaaranżował zjazd przedstawicieli państw członkowskich Unii Europejskiej, który odbył się w grudniu tego samego roku. W trakcie obrad, w których uczestniczyli wszyscy przywódcy państw europejskich, w wyniku zamachu zginął Barack Obama. Za atak odpowiedzialna była Al-Kaida. Pakistan, Afganistan i Iran zawarły sojusz zwany Bliskowschodnim. Oficjalnie poparły Al.-Kaidę w jej działaniach i zapewniły schronienie. Nowy prezydent USA, Joe Biden, nie miał wyboru, musiał wypowiedzieć Sojuszowi Bliskowschodniemu wojnę, co też uczynił w dwa dni po objęciu rządów. Turcja pod naciskiem państw Sojuszu przyłączyła się, a jej wojska przy wsparciu Iranu zajęły Bułgarię i Grecję, po drodze dopuszczając się rzezi na ludności chrześcijańskiej. W tym czasie z obawy przed atakiem do sojuszu przyłączyły się kolejne państwa Bliskiego i Środkowego Wschodu. Neutralna pozostała wyłącznie Arabia Saudyjska, licząc na zyski ze sprzedaży ropy obu skłóconym frakcjom. 5 stycznia 2012 roku wojska amerykańskie wylądowały w Polsce, Rosji i na Węgrzech, skąd miał nastąpić atak na siły Sojuszu, które zajęły Bukareszt i Belgrad. W Grecji trwały walki wojsk tureckich z włoskimi i francuskimi, których celem było odbicie państwa greckiego. Wojska państw Europy Zachodniej i Środkowej uderzyły na Bałkany. W tym samym momencie większa część sił amerykańskich i rosyjskich zaatakowała Iran i Turcję. Flota rosyjska w szybkim tempie opanowała Morze Czarne, a lotnictwo amerykańskie razem z rosyjskim skutecznie osłabiło morale Sojuszu. Siłom lądowym dość szybko udało się opanować Teheran i Ankarę oraz wyzwolić Bagdad. Arabia Saudyjska sprzymierzyła się z Koalicją, zapewniając zaplecze gospodarcze i wojskowe, co przesądziło o losach wojny. 26 lutego Sojusz Bliskowschodni z uwagi na nieuniknioną klęskę poddał się. Warunki pokoju były niezwykle niekorzystne dla państw Sojuszu. Turcja utraciła swoje posiadłości w Europie i stała się niejako lennem Grecji. Irak poszerzył swoje terytorium kosztem Iranu, który jako państwo przestał istnieć. Arabia Saudyjska dostała w zamian za udzieloną pomoc tereny należące do Pakistanu, który zachował tylko skromny skrawek ziemi na północ od Islamabadu włącznie z miastem. Afganistan, podobnie jak pozostałe państwa takie jak Kazachstan czy Uzbekistan znalazły się praktycznie pod panowaniem Rosji, nie zachowując nic poza lokalnymi samorządami. Mimo skali konfliktu straty po obu stronach nie okazały się tak duże, jak przypuszczano. Dzięki szybkiej interwencji wojsk Koalicji siły Sojuszu nie zdążyły przebić się do Środkowej Europy, czyniąc niewielkie szkody w zajętych w trakcie wojny krajach. Inaczej miała się sytuacja ludności cywilnej. Największą tragedią był blisko 40% spadek liczby ludności chrześcijańskiej na skutek brutalnych mordów dokonywanych przez wojska Sojuszu oraz praktycznie doszczętne zniszczenie Izraela na skutek nalotów bombowych dokonanych przez Turcję i Irak. Zginęła w nich większa część mieszkańców. Straty po stronie Sojuszu Bliskowschodniego również były ogromne. Tereny dawnych państw Sojuszu zostały całkowicie spustoszone.
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Ciche jak dotąd Chiny postanowiły przypomnieć o sobie światu. 1 marca 2012 roku bombowce chińskie z bombami atomowymi w lukach ruszyły na Stany Zjednoczone. Japonia, chcąc powstrzymać inwazję ruszyła do kontrataku, ale powstrzymało ją lotnictwo chińskie. Niebo dosłownie pociemniało od ilości myśliwców chińskich. Wyszło na jaw, co robiły Chiny w takiej tajemnicy przez niemal cały rok. Państwa Europy i Ameryki zajęte wojną na Bliskim Wschodzie nie zauważyły zagrożenia ze strony Chin. Skutki tego były opłakane. Dziesiątki, setki bomb spadły na Stany Zjednoczone czyniąc z nich zupełne pustkowie. Pozostałe w kraju siły lądowe zostały zdziesiątkowane przez wojska chińskie w walkach o Alaskę. Nieliczni z mieszkańców znaleźli ratunek w schronach atomowych, które USA budowało od lat 50 w tajemnicy przed ówczesnym ZSRR, w obawie przed takim właśnie dniem. Tymczasem z nowo zdobytych terenów w kierunku Chin zostały wysłane samoloty z kolejnymi bombami. Państwa Południowej Ameryki widząc, że Stany Zjednoczone im nie zagrażają, postanowiły wspomóc Chiny i wysłały swoje siły lotnicze do Europy. Nikt nie spodziewał się ataku z tej strony, państwa Europy wysłały większość swych sił, by wspomóc siły amerykańskie i rosyjskie, które zmierzały do Chin. Wojska lądowe i powietrzne Chin i Koalicji spotkały się pod miastem Hotan 22 marca. Podczas gdy trwały zażarte walki, niebo nad Starym Kontynentem poczerniało od bombowców. Siły połączonych państw Ameryki Południowej rozpętały piekło nad miastami europejskimi. Bombardowania zakończyły się całkowitym zniszczeniem Europy. Bitwa pod Hotan, największa jak do tej pory batalia w historii ludzkości zakończyła się porażką. Porażką dla obu stron. Walki trwały nieprzerwanie od 22 marca aż do 1 kwietnia 2012 i pewnie trwałyby jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie jeden z generałów armii rosyjskiej, Michail Wyrionowicz, który w akcie rozpaczy i szaleństwa kazał wysłać dwie Bomby Cara i zrzucić je nad polem walki. W efekcie doprowadził do anihilacji siebie i dwóch największych armii w dziejach. Jedynymi, którzy przeżyli, byli nieliczni piloci , którym udało się umknąć przed zrzuceniem bomb. Zagładę przeżyło niewielu. Konflikty w Ameryce Południowej sprawiły, że w kilka miesięcy po wojnie poszczególne państwa zaatakowały się nawzajem. Kuba przestała istnieć. Europa po nalotach wyglądała jak jedno wielkie gruzowisko, choć wiele miast i miasteczek zachowało się w naprawdę niezłym, jak na taką skalę zniszczeń, stanie. Północna Afryka podzieliła los Europy, a w środkowej i południowej ludzie wrócili do pierwotnego życia. Bombowce południowoamerykańskie dotarły aż nad Ural po drodze pustosząc tereny Rosji resztą bomb, które zostały w lukach. I pomyśleć, że gdyby nie pomoc Chin i ich technologii pewnie nawet nie przeprawiłyby się przez Atlantyk. Bliski Wschód najmniej ucierpiał w wyniku wojny atomowej, ale Wielka Wojna Bliskowschodnia odcisnęła swoje piętno. W Chinach w wyniku wzięcia do armii każdego, kto choć trochę nadawał się na żołnierza, populacja zmniejszyła się do zaledwie kilkudziesięciu milionów. Wojna na wielu frontach (Japonia, Korea, Indie, Alaska), a także Bitwa pod Hotan sprawiły, że z potężnej armii chińskiej nie zostało nic. Ameryka Północna, a zwłaszcza USA stały się wielkim, radioaktywnym pustkowiem.
Rok 2022, 22 marca. 10 lat po Bitwie pod Hotan. Polska. Kraków.
Dawna stolica Polski nie ucierpiała tak, jak miasta Europy Zachodniej. Większość ataków skoncentrowała się na Francji, Hiszpanii, Niemczech czy Anglii. Wschodnia część miasta została zniszczona przez falę uderzeniową, która powstała w wyniku uderzenia bomby w Nową Hutę. Sama dzielnica stała się wyludnionym pustkowiem ze szkieletami bloków i zwałami gruzu. W miarę dobrze zachował się natomiast Plac Centralny i otaczające go osiedla. Jedyny wyjątek stanowi osiedle Zielone, na miejscu którego po wybuchu składu amunicji utworzył się krater. Centrum Krakowa zachowało się naprawdę nieźle. Fala uderzeniowa powstała od wybuchu na Balicach dotarła tylko do Alej Trzech Wieszczów, które stanowią niejako pewną granicę między opustoszałą, zachodnią częścią miasta, a lepiej zachowaną wschodnią. W samym centrum kilka miejsc zostało zrównanych z ziemią w wyniku bombardowań i utworzyły się tam kratery (tak stało się między innymi z większą częścią Rynku. Zachował się Wawel, w którego murach po wojnie schronienie znalazły liczne grupy mieszkańców miasta. Obecnie z niewyjaśnionych dotąd powodów miejsce to zostało zupełnie wyludnione, choć zapuszczają się tam często grupy poszukiwaczy w celu wyszabrowania co cenniejszych rzeczy. Tereny pomiędzy centrum Krakowa a Nową Hutą są swoistą strefą niczyją, labiryntem utworzonym z gruzów bloków i domów. Niewielu ludzi ma odwagę zapuścić się w tamte rejony, a tym bardziej pokonać je i wejść w głąb Huty. Wiadomym jest na pewno, że na terenie Ronda Mogilskiego jest niewielkie obozowisko należące do ludzi, którzy sami siebie zwą „Poszukiwaczami”. Zajmują się głównie wędrówkami po Nowej Hucie w poszukiwaniu czegoś cennego. Przed wojną w Hucie znajdowało się wiele podziemnych magazynów z bronią, a w sieci podziemnych piwnic i korytarzy łączących poszczególne bloki i osiedla znaleźć można jedzenie oraz wiele przedmiotów, na które z pewnością można znaleźć chętnych za odpowiednio wysoką kwotę. Główną walutą są kapsle po piwie i napojach butelkowych, których sporo się ostało po wojnie. Nie znaczy to oczywiście, że pieniądze stały się bezwartościowe, lecz prawdę mówiąc niewiele ich pozostało – kapsle okazały się trwalszym materiałem od banknotów. Poza Poszukiwaczami należy również nadmienić Kościół Odrodzenia. Ta sekta ulokowała się w klasztorze w Tyńcu, zabierając ze sobą wszystkich tych, którzy po wojnie byli zagubieni i szukali w kimś oparcia. Przywódcą tej sekty został mężczyzna, który sam siebie nazywa Aleksander Benedykt I i twierdzi, że jest papieżem Nowego Świata i Mesjaszem, który poprowadzi ludzkość do zbawienia. Większość ludzi ma ich za bandę opętanych szaleńców. Są raczej niegroźni, całymi dniami i nocami przesiadują w klasztorze żywiąc się okoliczną fauną i florą, czasem tylko zapuszczają się na granice Krakowa. Nikt jednak nie wie, jakie naprawdę mają plany, a wielu ludzi, którzy ruszali do klasztoru, nie wracało. Nikt też nie wie, co tak naprawdę kryje się w Nowej Hucie. Poszukiwacze opowiadają niestworzone historie, słychać często dziwne wycia i pomrukiwania, gdy nocą podejdzie się pod granicę strefy niczyjej z tą przeklętą dzielnicą.
**************************
Radek siedział na podniszczonych murach fortu Lubicz, grzebiąc coś przy swoim wysłużonym karabinie i przyglądając się reszcie obozu. Minęło już parę tygodni od kiedy trafił do Krakowa i znalazł się w gronie Poszukiwaczy. To był początek maja. Większość czasu spędził na przemierzaniu miasta, w Nowej Hucie nie był jeszcze ani razu i z tego co dane mu było tu usłyszeć, nie miał ochoty się tam zapuszczać. Dzisiejszy dzień miał zamiar spędzić odpoczywając – ostatnimi czasy nie miał chwili wytchnienia z uwagi na ciągłe penetrowanie Krakowa – chciał to miasto poznać jak najlepiej. Było około południa, kiedy zauważył grupę Poszukiwaczy kierujących się do centrum. Zmierzali zapewne do Galerii Krakowskiej, która stała się centrum wymiany handlowej. Z okolicznych miast i obozowisk, a także z dalszych części kraju przybywały do Krakowa karawany, przywożąc żywność i przeróżne przedmioty. Broń, amunicja, chleb, mięso, konserwy, zabawki czy gazety porno – wszystko to można było znaleźć w Galerii. A tak się złożyło, że akurat dzisiaj z zachodu miała przybyć większa grupa handlarzy, a Radkowi kończyła się już amunicja i zapasy.
Karawana, którą Kacper napotkał, maszerując w stronę Krakowa, była jak dar z niebios. Zmęczony i obolały, potrzebował jedzenia, które otrzymał w zamian za opiekę medyczną jakiej udzielił kupcom, którzy zostali zranieni, gdy próbowali powstrzymać szabrowników chcących złupić nocą ich obozowisko. Kacper zaoferował swą pomoc dzięki czemu pozwolono mu podróżować razem z karawaną do miasta. Miał nadzieję znaleźć tam jakiekolwiek wskazówki na temat maruderów, którzy porwali jego przyjaciółkę i zamordowali towarzyszy. Nie mógł przecież szukać po omacku, a istniało duże prawdopodobieństwo, że uda mu się natrafić na jakiś trop do nich prowadzący. Z tego, co usłyszał karawana, a wraz z nią i on sam, zmierzała do Galerii Krakowskiej.
„Dalej, za nim! Nie możemy stracić tego licznika!” – krzyki i stukot okutych butów niosły się po tunelu metra, który prowadził od Placu Centralnego w Nowej Hucie aż na północ miasta. Pod Galerią Krakowską grupa ludzi ścigała kogoś zaciekle. Byli już coraz bliżej, gdy zobaczyli, że znika za drzwiami do klatki schodowej. Gdy wybieli na górę, znaleźli się w centralnym punkcie Galerii, otoczeni przez masę ludzi i rzędy straganów. „Cholera jasna! Zgubiliśmy go! Niech to szlag!” – klnąc i złorzecząc wyszli z budynku, kierując się w stronę Politechniki Krakowskiej. Tymczasem za jednym ze straganów zdyszany i ledwo zipiący, czaił się jegomość w skórzanej kurtce i zielonych spodniach w kolorze khaki, trzymając w ręce licznik Geigera. „Ledwo udało mi się zwiać” – pomyślał Acid, bo takie nosił miano – „Muszę popracować nad kondycją”.
Około kilometra od Galerii, nieopodal stacji benzynowej, przeklinając na czym świat stoi z pustym bakiem w ręku szedł mężczyzna, zmierzając w stronę centrum. „Czy na żadnej piekielnej stacji nie ma choćby jedne kropli ropy? Urwał!”. W geście frustracji rzucił kanistrem o ziemię. Zatrzymał się i przetrząsnął torbę podróżną, która zwisała mu z barku. Było w niej kilka konserw, trochę chleba i kilkadziesiąt kapsli po piwie. Niewiele, ale zawsze coś. W kieszeniach miał jeszcze garść naboi do swojej wiatrówki. Zrezygnowany, skierował swe kroki w stronę budynków, które widział w oddali.
Budynków, wśród których drobna, niepozorna istotka z burzą rudych włosów próbowała się odnaleźć. Mapę, którą miała przy sobie już dawno wyrzuciła, gdyż po wojnie, wśród tych wszystkich gruzów nie szło ustalić, gdzie się jest, poza tym na owa mapa była przestarzała jeszcze przed wojną. Podłamana ruszyła przed siebie, nie wiedząc, dokąd zmierza. Znalazła się przed wejściem do dużego budynku, z którego dobiegały ludzkie głosy. „Cywilizacja” –pomyślała i weszła do środka Galerii.