Via Appia - Forum

Pełna wersja: Baca z ławecką w niebie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Z wielkim trudem jednak jak na górala przystało baca przemycił ukochaną ławeczkę do nieba.


-No i somy ławecko kochana. Widzis jak tu cysciutko i bielućko. A moze i samego pona Bócka spotkomy. Kaj my cie tu postwiymy. Kaj.
Baca zmyncony tom łostatniom drogom bo i ta Ławecka smycył a i som nie za mocny sukoł miejca kiby postawić ta swoja kochanecka.
-Łoj i mos ci, tu na ty mały chmurecce się połodpocywomy a chociozby jeno na chwilecka.
Jak wicie pon Bocek nigdy nie łodpocywo jeno cały cosik tam robi.
Tak i beło teroski. Jak jeno baca swoja dupa posadził zjawił się som wszechmogący
-A już ci, alem się przestrosył, wselki duch pana Boga chwoli. A cozies y za anioł abo co jinnego?
A pon Bócek se siednył łobok bacy i tak prawi.
-Fajnisty dzionek momy baco co? A kto to baco wam zezwolenie wypisoł na przysmycynie ty ławecki tu do nieba.
- A jo samego pana Bócka prosiłem.
-I co zgodził sie?
-No na pismie tego niy mom ale jak go znom to się zgodził.
Pon Bócek się już downo tak niy uśmioł.
-A dobrze bo noprowda jezdem zmyncony tym lotaniym i sprzątaniem to tys wom zezwolom.
Jezusićku kochany to wyście som samym ponem Bogem?
-Niestety ale tak.
Baca na kolana upod i na wszyćke ine mu znane melodie Boga chwoli.
-Dobrze jus dobrze siadojcie tu i łopowiadojcie.
Baca łopowiodoł jak dugo tego to zodyn niy wiy bo tam w niebie casu ni ma.
Co się pon Bucek naśmiał a naśmiał to jeno łon som wiy.
-Panie Boze kochany to kaj jo z tom moja Ławeckom mom się łosiedlić i kaj tys sukac tyj moji Hanusi kochany.
A pon Bócek się łodkryncił ji pokozoł na tako wielko bioło corno chmura.
-Ło tam baco, tam.
-Jasny pieron-zaklon baca- jakes to tys wielke.
- Wielke powiadocie?
-Wielgachne to niy to co nase gory, a powiyccie mi Bozycku kochany a dlocego to take poł corne a poł biołe jest.
-To się nazywo równowaga baco tak ceba tego pilnować by ino ani jedno ani druge nie zrobiło się wiynkse i stont tego lotaniu mom tyla.
-A jakos to się nazywo to corne i to białe co tam chowacie.
-To corne jak powiadocie to diablisko a białe anielsko.
-Razym to jest, razym i piekło i niebo.
No bo musa to mieć na łoku.
-Ale pon Bócku kochany to wyście przeca som wszechmogącym i wszechmocnym stworzycielem wszyćkego i diobła to tys wyście stworzyli?
- Kochany baco, jak to w rodzinie zawse corno łowca się znojdzie, no to ićcie jus tan na wos Hanusia ceko.
-Bók zapłoć panie boze, bóg zapłoć
Bardzo trudno się czytało. Zwłaszcza, że narrator też niespodziewanie przeszedł na gwarę góralską.
Bo pierwsza linijka po naszemu, wszakże Big Grin
No i baca raz mówi "Panie Boże", a raz "Panie Boćku", Mógłby się zdecydowaćSmile
Sporo interpunkcyjnych przeoczeń, ale nie będę wszystkiego wypisywał.
Miniaturka anegdotyczna, lekka. Chociaż poruszasz temat dość wzniosłySmile Diabeł jako czarna owca w rodzinie, niebo sąsiaduje z piekłem... No ciekawe, nie powiemSmile
Pewnie góralom ulżyło, że Pan Bociek jest jednym z nich Smile