Via Appia - Forum

Pełna wersja: Młode, seksu uprawiające, listy piszące...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Jakiś czas temu na stronie "Wysokich Obcasów" (dodatku do Gazety Wyborczej) pojawił się list, jaki zrozpaczone studentki napisały do premiera Donalda Tuska. Przedstawiają się jako "młode", mające "równie wykształconych partnerów" i z "wielkich miast". I narzekają w tym liście, a narzekają... "Jak kochać?" - pytają premiera, choć papryki one nie uprawiają, tylko seks.
A robią to wbrew społeczeństwu, które wszak siedzi im co noc pod kołdrą. Ona chce się tu kochać ze swoim wyedukowanym chłopakiem - a tam komitet: ksiądz, ciotka i katechetka przy kawie i ciastku, czekają by ich szpiegować. Ale czasami bywa jeszcze mniej przyjemnie... Piszą one: "Niektórym z nas zdarzył się przypadkowy seks z nieznanym partnerem (komu się nie zdarzył?). " Ach... Mnie się nie zdarzył! Czyżbym był taki odpychający? Wielu moim przystojniejszym znajomym też jakoś nie zdarzyło się obudzić w łóżku z obcą kobietą, a wiele moich koleżanek mimo ukończonych 20 lat i mieszkania w akademiku nadal pielęgnuje czystość przedmałżeńską.
Przypomina to sprawę "doggingu", czyli uprawiania seksu w miejscach publicznych, które zdaniem "Newsweeka" jest nowym hobby młodych, wykształconych Polaków. Wielu szukało, ale jakoś nikt nie zastał na ulicach wielkich miast doggingujących par.
Ale przecież to się pewnie nie tyczy autorek listu. One wszak "Newsweek" czytają i wierzą mu na słowo i wszędzie widzą uprawiające seks pary. Wyczytały w swej cotygodniowej Biblii np. że 60% księży prowadzi bujne życie towarzyskie i seksualne. Rzecz w tym, że nie zapoznały się z artykułem, który tę sprawę przedstawiał a jedynie z wyjątkami na marginesach. Otóż wg. "Newsweeka" (i, tak nawiasem mówiąc, tylko według "Newsweeka" i jednego byłego księdza, pracującego obecnie w antyklerykalnej gadzinówce) 60% księży łamiących celibat ma dzieci, co nie przeszkadzało walnąć wielkiej, wytłuszczonej notki "60% księży ma dzieci!". Manipulacja? Może, ale przecież tylko hipokryzja brzydzi biedne studentki.
I chyba myślenie też wywołuje u nich jakieś dziwne odruchy. Piszą: "Będąc osobami światłymi i świadomymi, a do tego, tak jak wcześniej napisałyśmy, osobami niezwykle rozsądnymi, postanowiłyśmy zrobić test na HIV." BRAWO! Będąc osobą rozsądną powinno się pilnować w sytuacjach które grożą kalectwem czy utratą życia. Czyli między innymi nie wtykać palców do kontaktu, nie pić czeskiej wódki i unikać przygodnego seksu z nieznajomymi. Jak ktoś już uważa, że takie miłosne przygody są w porządku, to niech niech przynajmniej nie nazywa się rozsądnym. Te panie są wyjątkowo odważne. Pisać takie brednie i jeszcze nazywać się rozsądnymi...
Wracając do treści tych wynurzeń. Piszą drogie studentki, że jak wpadka, to tragedia. Bo pigułki "72h po" uznawane są za wczesnoporonne. I - tu pewnie niejedna wykształcona, młoda studentka z wielkiego miasta dostanie zawału i zacznie zalewać pobliskie apteki łzami, aż sanitariaty wysadzi - takie działanie mają w wypadku gdy już doszło do poczęcia, uniemożliwiając zagnieżdżenie się zarodka w jamie macicy. No i aborcja nielegalna. Ot, klops! Ale, choć one same nie chcą tego robić, ale przecież są wykształcone i nie mają zamiaru nikomu niczego zabraniać.
No i narzekanie na katolików. Jak to, to ona chce kupić tabletki o działaniu wczesnoporonnym, a tu jakiś farmaceuta jej o sumieniu ględzi. Wolność w łóżku to klawa rzecz, ale wolność sumienia - to nie licuje z państwem totali... nowoczesnym! Choć mnie, jako katola, bardzo cieszy fakt, że tak trudno dziś w wielkich miastach o farmaceutę o niekatolickich poglądach.
Nie wiem, czy panie piszące ten list myślały trzeźwo. Może robiły to w czasie jakiejś imprezy, a może w ogóle nie są studentkami. List jest tak komiczny, tak bez sensu, że to może być tylko i wyłącznie prowokacja. To musi być prowokacja, bo nie wierzę, że ktoś, kto aspiruje do miana "wykształconego" i "rozsądnego" za źródło rzetelnej wiedzy uznaje "Newsweek", a za normę seks z obcymi ludźmi. Bardzo chcę wierzyć, że nie ma w tym kraju kobiet tak głupich, by napisać na poważnie ten list.
Błagam, powiedzcie mi, że tak nie jest...

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obca...erze_.html
Przeczytałam ten list i strasznie mnie rozśmieszył. Albo to jest żart, albo napisane i wysłane pod wpływem, albo ktoś tu nie rozumie znaczenia przymiotnika "światły".
Co do samego tematu: nie uważam uprawiania seksu z kim popadnie za modę/normę/styl życia/hobby. Jednakowoż te panie/dziewczęta mają swoje zdanie i mają do niego pełne prawo, tak jesteśmy stworzeni, każdy wolny. Dlatego zazwyczaj traktuję odmienność poglądów jako urozmaicenie w świecie, bo co ja im zrobię? I co one mnie?
Co do antykoncepcji hormonalnej: w życiu nie kopałabym sobie w organizmie hormonami.
Szczerze mówiąc, ja nikomu nie mogę niczego zabronić, ale chyba mogę ostrzec przed wkładaniem palca do kontaktu. A kontakty bywają groźne. Szczególnie z kimś, kogo nie znamy. Szczególnie, gdy 9/10 nosicieli wirusa HIV nie wie, że go nosi.

Jestem za tym, by ludzie mieli własne zdanie. Ale żeby było to zdanie przemyślane. Autorki listu raczej za bardzo nie myślały, zajęte walką z hegemonią farmaceutów katolickich i wyganianiem Komitetu Łóżkowego spod kołdry.

Podejrzewam, że jest to prowokacja. Może nawet ktoś np. z prawicowej "Frondy" wysłał taki list, by zobaczyć, jaki będzie odzew lewackich niemalże "Wysokich Obcesów". Albo to dzieło redakcji, mające wysondować nastroje czytelników.
Szczerze? Gdybym była ginekologiem/farmaceutką to bym się sumieniem nie zasłaniała i przepisała/sprzedała dziewczęciu tabletki. Ona to łyknie, nie ja. Ona zdecydowała się na rozpoczęcie współżycia, niech więc się zabezpiecza i radzi sobie jak może. Jeśli ma świadomość, co ją może realnie zabezpieczyć to i tak sukces - pamiętam jak na lekcjach słynnego WDŻ pani piała z zachwytu nad metodą naturalną i zachwalała wszystkich, którzy mają dziecko w młodym wieku (?).

Że niby dogging to nowe hobby młodych ludzi? Nie sądzę, żeby to było zjawisko na jakąś wielką skalę. Czytałam o tym artykuł bodajże na onecie i wydał mi się rozdmuchany. Wynikało z niego, że "wszyscy to robią, ale wstydzą się mówić" - a to raczej prawdą nie jest.
Antykoncepcja "po" to nie tylko antykoncepcja. W wypadku, gdy doszło już do zapłodnienia, uniemożliwia ona zagnieżdżenie się w macicy zarodka i tym samym doprowadza do jego obumarcia, czyli ma działanie wczesnoporonne. Katolik nie może pozwalać na wczesne czy późne aborcje. Co ciekawe, portal wpadka.pl, promujący antykoncepcję "po" za Chiny Ludowe nie chce tego przyznać, oszukując swoich czytelników.

Dziwne, że doggingujący wstydzą się o tym mówić, skoro sam dogging ma mieć tę szczyptę pikanterii, że wszyscy to widzą, a nawet "im więcej tym lepiej" Wink
Po pierwsze, to jest forum literackie, więc z literackiego punktu widzenia Twój tekst jest cholernie słaby. Czyta się ciężko… nagromadzenie pytań, w Twoim mniemaniu prawdopodobnie retorycznych, utrudnia odbiór. Bardzo. Jeśli miał to być felieton, to nie posiada to cech felietonu. List otwarty? Ni chu chu! Więc co to jest? Nie mam pojęcia…

Kontynuując, jeśli podejmujesz się polemiki z listem, który przedstawiłeś w linku, to przeczytaj go chociaż ze zrozumieniem (Choć przepraszam, Twój tekst czytam po raz czwarty i wciąż mam problem ze zrozumieniem go, a mimo to i tak podejmę się polemiki). Mam nieodparte wrażenie, że nie chodzi o to, czy autorki listu są studentkami uprawiającymi mniej lub bardziej przypadkowy seks, ale o pewien paradoks… Co to niby znaczy, że w państwie konstytucyjnie świeckim, farmaceuta/lekarz ma prawo odmówić sprzedania/przepisania środka(farmaceutyku, leku – jak zwał tak zwał) osobie tego środka potrzebującej, świadomie o niego proszącej? Gdzie w tym kraju jest na studiach kierunek FARMACEUTYKA KATOLICKA?! Jeśli ktoś decyduje się na taki wybór życiowej drogi, musi liczyć się z tym, że w aptece nie sprzedaje się jedynie aspiryny i syropku na kaszel, ale również prezerwatywy, tabletki antykoncepcyjne czy preparaty w rodzaju „Escapelle” (to jest to 72h, jakby ktoś nie wiedział). I, uwaga, jeżeli państwo konstytucyjnie świeckie, pozwala na działania w stylu – odmowa sprzedaży medykamentów ze względu na poglądy religijne, to ja się pytam, gdzie tu jest ta nasza cholerna świeckość? Tego dotyczy ten list… nie tego, że młodzi, rozsądni z wielkich miast chcą uprawiać dogging i pieprzyć się gdzie i z kim popadnie.

Co zaś się tyczy antykoncepcji „po” to zastanów się, przyjacielu. Czy nie lepiej uśmiercić coś (nie rozstrzygnięto jeszcze od kiedy człowiek, to człowiek, chociaż wielu miało na to różne, często niedorzeczne poglądy – odsyłam do mojego ulubieńca św. Tomcia z Akwinu, największego demagoga z pośród chrześcijańskich „mędrców”) co nie posiada jeszcze świadomości, niż pozwolić, aby dziecko (w pełni już istota ludzka, myśląca, czująca, analizująca) wychowywała się w piekle związku z tak zwanego rozsądku, który trzyma się kupy, tylko ze względu na istnienie tego dziecka, ale w którym rodzice nienawidzą się, stary napier*ala mamusię regularnie i chleję wódę, żeby zapomnieć, że musi żyć pod jednym dachem z kimś, kogo nie kocha, nie szanuje, brzydzi się nim i w ogóle płaci przez to za chwilę lubieżnej słabości (tak nieobcej przecież i tym strażnikom moralności, którzy lubują się we wdziękach młodocianych)?

Może zamiast toczyć pianę z ust na moralność młodzieży, zastanowimy się najpierw, co z nami jest nie tak? Czy wiesz, dlaczego już od średniowiecza sierocińce zakładane były w pobliżu parafii/klasztorów etc? Nie podam statystyk, ale zdaje się, że spora część lokatorów tych przybytków, było dziećmi duchownych. Zabawne prawda, że do kapłana większość ludzi zwraca się „ojcze” podczas gdy jego własne dzieci mówią do niego per „wujku”… ale dość tej dygresji, wróćmy do meritum.

Jeśli ten kraj jest wolny, demokratyczny i świecki, to może pozwolimy obywatelom decydować za siebie, co czynią ze swoim własnym ciałem? Seks już dawno przestał być tylko metodą prokreacji… to coś przyjemnego. Bardzo nawet przyjemnego. Kto dał takim jak ty prawo, aby krytykować takich jak autorki tego listu, czy choćby ja sam, że chcemy cieszyć się czymś co jest po prostu przyjemne? Wiesz, że tylko ludzie i delfiny uprawiają seks dla przyjemności? Gdyby wasz wszechwiedzący bóg nie chciał, by to było przyjemne, sprawiłby, że na prąciu rosłyby kolce, a w waginie zęby… Więc nie sądź, abyś nie był sądzony, inkwizytorze.

P.S.
Cytat:Ach... Mnie się nie zdarzył! Czyżbym był taki odpychający?
- No cóż, jeśli się nie zdarzył, to może rzeczywiście. Ale jeśli nadarzy się okazja, zachęcam serdecznie Smile

Pozdrawiam

Okruszek
Co do uwag do tekstu - gdzie to nagromadzenie pytań? Ja naliczyłem dwa na cały tekst. To swobodna wypowiedź, której nie starałem się nadać żadnych typowych form. Może trzeba się spytać innych, za co uważają ten tekst.

Żyjemy w kraju wolnym, gdzie można mieć różne poglądy - jak nie chcesz zarabiać na antykoncepcji "po", to możesz tego nie robić. Państwo "świeckie" nie wtrynia się w moje poglądy religijne i nie nakazuje mi robić tego, czego zakazuje mi moja religia. Państwo świeckie to państwo "neutralne światopoglądowo", a nie "zgodne z ideologią marksistowsko-leninowską" Smile

Jak panie studentki mają problem z zakupem tabletek wczesnoporonnych u katolika, to niech idą do ateisty. Wot, problem, mamy wolność. To w USA katolicy MUSZĄ płacić składki na aborcję.

"Ojciec alkoholik" gorszy od zostania zamordowanym... To może likwidujmy dzieci alkoholików, żeby nie cierpiały więcej? A co z upierdliwymi kolegami w gimnazjum - oni potrafią zgnoić gorzej niż ojciec? A o możliwości oddania dziecka do adopcji pani słyszała? Bo ja tak.

Jeśli dziecko ma płacić życiem za chwilę lubieżnej słabości rodziców, to chyba jesteśmy w jakimś mało cywilizowanym kraju. Tak się zabawnie składa, że według MEDYCYNY od poczęcia do narodzin nie ma żadnego przełomowego momentu, od którego można mówić o rozpoczęciu życia, embrion, zarodek i płód genetycznie są ludźmi, więc medycyna stoi na stanowisku, że to poczęcie jest początkiem życia ludzkiego. To sądy ustalają bzdurne granice typu "życie zaczyna się od narodzin" i pozwala mordować dzieci nawet kilka dni przed opuszczeniem łona matki (Kanada czy Kalifornia). A Tomasz z Akwinu nie miał USG i badań genetycznych. I nie miał polskiej Ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka (Art 2, par 1), która jasno mówi, że dziecko to każda osoba od poczęcia do 18 roku życia Smile

Bóg sprawił, że miłość fizyczna jest przyjemna, ale też jest źródłem odpowiedzialności. Gdy rozpoczynasz współżycie, to znając prawa natury, musisz wiedzieć, że może dojść do poczęcia nowego życia. Wypieranie ze świadomości tego faktu, to zwykła nieodpowiedzialność.

Co do przytułków i dzieci księży - źródła, dowody, fakty. Ploty z urbanowskich pisemek proszę sobie darować (czytanie po raz kolejny teorii o sieci tajnych caritasowskich kurortów dla biskupów mnie nie bawi).

Co do propozycji - dziękuję, daruję sobie.
Cytat:A o możliwości oddania dziecka do adopcji pani słyszała? Bo ja tak.

Przede wszystkim to pan, nie pani Wink

Cytat:Bóg sprawił, że miłość fizyczna jest przyjemna, ale też jest źródłem odpowiedzialności. Gdy rozpoczynasz współżycie, to znając prawa natury, musisz wiedzieć, że może dojść do poczęcia nowego życia. Wypieranie ze świadomości tego faktu, to zwykła nieodpowiedzialność.

I w tym Twoim zdaniu leży cała esencja sporu. Moim zdaniem brakiem odpowiedzialności jest uprawianie miłości bez zabezpieczenia. Chodzi głównie o prezerwatywę, bo nie mówimy tylko o zapobieganiu ciąży, ale również o chorobach wenerycznych, o których z resztą rozsądnie wspominałeś. Dlatego uważam, że zabezpieczając się młodzi ludzie nie wypierają niczego ze świadomości. Wręcz przeciwnie - jest to oznaka odpowiedzialnego podejścia do sprawy, dlatego sprzeciw wobec sprzedawania antykoncepcji "bo tak mi bozia każe" uważam za bzdurny.

Nieodpowiedzialnością jest na przykład potępienie prezerwatyw w Afryce i twierdzenie, że zwiększają ryzyko zarażenia HIV... Zapewne wiesz, kto przedstawiał taki pogląd, więc w obawie przed linczem nie wymienię obu imion, ani numerka.

Co do sierocińców przyklasztornych, nie ma sensu przytaczać Ci danych bo i tak wszystko nazwiesz żydowską propagandą Tongue Wspomnę tylko, że miałem okazję czytać doktorat z historii, w którym cały rozdział poświęcony był temu zagadnieniu, a skoro został obroniony i znajomy, który go napisał szczyci się teraz dr przed nazwiskiem, to chyba coś w tym jest. No ale przecież uczelnie wyższe w tym kraju też są zdominowane przez żydo-komunistycznych spiskowców, co krew niemowląt dodają do macy i bezczeszczą hostie. Big Grin

Moja propozycja jest taka: jeśli ktoś nie chce sprzedawać medykamentów, niech nie zostaje farmaceutą. Jeśli ktoś uznaje kalendarzyk (watykańska ruletkaBig Grin) za jedyny dopuszczalny sposób antykoncepcji jego wola. Jeśli ktoś chce się na lewo i prawo ryckać, niech mu będzie przyjemnie. I w chrześcijańskiej miłości bliźniego wypadałoby się pomodlić za niegodziwca, żeby nie złapał jakieś francy. Albo przynajmniej pozwolić mu zabezpieczać się tak, jak uważa za najbezpieczniej.

Na całe szczęście do mojej apteki inkwizycja jeszcze nie dotarła, czego również i innym życzę.

Nie "tak mi bozia każe", tylko "tak mi rozum każe". Gdy ktoś się zabezpiecza, zaczyna traktować dziecko jako karę, błąd w sztuce antykoncepcji. Od razu nastawia się do niego negatywnie. Poza tym, mówimy o antykoncepcji "po", która może mieć działanie wczesnoporonne. Czyli może zabijać.

Nadal twierdzę, że same kondomy dla Afryki to debilny pomysł. Są kraje, gdzie we współpracy z Kościołem propagowano politykę ABC - Abstynencja, Bądź wierny, Condom. I to działało - liczba zakażonych spadała niemal o połowę. Gdy pod naciskiem agend zachodnich (groźba zaprzestania bądź nieudzielenia pomocy humanitarnej) zaprowadzono tam politykę edukacji seksualnej i dystrybucji kondomów, liczba zakażeń zaczęła wzrastać. Gdy jeden z małżonków jest zakażony,

" Prezerwatywa to jeden ze środków "powstrzymujących" przekazywanie HIV/AIDS drogą płciową, to znaczy mający ograniczyć to zjawisko. Wszyscy są jednak zgodni co do tego, że "perfekcji" w tej dziedzinie nie ma i być nie może. Nie mówiąc nawet o możliwości pęknięcia lub zsunięcia się gumowej prezerwatywy, co zawsze może się zdarzyć w czasie aktu płciowego, jest oczywiste, że prezerwatywa spełnia swoje zadanie wtedy i tylko wtedy, gdy "jest właściwie stosowana" (6): jest to sytuacja optymalna, która w praktyce pozostawia wiele miejsca na sytuacje nieoptymalne (7). Liczne przykłady zawodności prezerwatywy zostały już szczegółowo opisane. Statystyki w tej dziedzinie mówią bowiem, że na sto stosunków płciowych "chronionych" przez prezerwatywę aż w 15 przypadkach okazuje się ona zawodna. I wreszcie, jak zauważyli niedawno naukowcy z University College Medical School w Londynie (8), propagowanie prezerwatywy jako środka walki z HIV/AIDS może przynieść skutki odwrotne do zamierzonych, ponieważ poczucie bezpieczeństwa, jakie rzekomo zapewnia prezerwatywa, może zachęcić ludzi do bardziej ryzykownych zachowań seksualnych." za http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/12-108/04.htm

Kondom daje fałszywe złudzenie, że każdy nieprzemyślany seks jest bezpieczny. Z tym, że gumka zabezpiecza przed HIV w od 95% do 98% przypadków. Przy założeniu, że nieumiejętne użycie obniża minimalnie skuteczność, czyli przyjmując 95%, to przy trzydziestoosobowej klasie aktywnych seksualnie, wyzwolonych małolatów, mamy już półtora zakażonego.

To proszę nazwisko i autora doktoratu, chętnie się zapoznam. Może być na priv. A czy to czasem nie jest tak, że przytułki powstawały przy klasztorach i kościołach, bo we wczesnym średniowieczu Kościół był jedyną organizacją mającą w swoim statucie działalność charytatywną? I nie przeceniajmy płodności księży. Tacy Joannici w Palestynie zakładali szpitale, a przecież nie mieli jeszcze tam dość czasu, by płodzić dzieci Smile

Naturalne planowanie rodziny (NPR) ma niewiele wspólnego z kalendarzykiem, ale jako metoda naturalnej antykoncepcji ma około 95% skuteczności.

Moim zdaniem najbezpieczniejsza jest wierność, która nie nudna, tylko cudna. O! Big Grin
Cytat:Naturalne planowanie rodziny (NPR) ma niewiele wspólnego z kalendarzykiem, ale jako metoda naturalnej antykoncepcji ma około 95% skuteczności.
Że niby kalendarzyk ma taką skuteczność?
A nam w szkole tłumaczono, że metoda ta sprawdza się dobrze, ale tylko w przypadku, kiedy kobieta ma regularne cykle. I tutaj w moich oczach metodę zdyskwalifikowano, bo:
a) mało która kobieta ma regularny cykl miesiączkowy
b) wystarczy drobnostka, żeby takowy się rozregulował (stres, zmiana klimatu)
Proszę nie mylić NPR z kalendarzykiem Smile

"Światowa Organizacja Zdrowia w 2011 roku podała, że skuteczność NPR wynosi 75%[1]. Według przeglądu systematycznego z 2007 roku skuteczność NPR przy typowym użyciu to ok. 75%, a przy idealnym - 95-98%[16] (w zależności od metody). Dla porównania skuteczność prezerwatywy męskiej to 85% przy typowym użyciu i 98% przy idealnym, a dwuskładnikowych tabletek antykoncepcyjnych - odpowiednio - 92% i 99,7%[17][18][19]." za wikipedia, hasło Naturalne planowanie rodzony.

Oczywiście, że są wypadki, gdy NPR nie zdaje egzaminu, ale nie ma rzeczy doskonałych.
Dobry tekst. Fajnie, że coś takiego wyłapałeś i postanowiłeś opisać (co do komentarza okruszka, musi się najwyraźniej chłopak o literaturze pouczyć, jeśli uważa ten tekst za aliteracki), choć nurtuje mnie, skąd się na podobnej stronie znalazłeśHuhBig Grin Masz moje pełne wsparcie. Pozdrawiam.
Ten list stał się hitem na prawicowych stronach - stąd moje podejrzenie, że jest to prowokacja takiego środowiska. Dzięki za komentarz.

Co do aptek "katolickich" - w Maszewie funkcjonowały dwie apteki oddalone od siebie o 40m. Jedną z nich od 30 lat, bez żadnych skarg prowadziło małżeństwo Grochowskich, które ze względów religijnych nie sprzedawało antykoncepcji. Jak ktoś chciał coś takiego kupić, to wisiała karteczka z jasną informacją, że figa z makiem. I raczej trudno nie trafić do apteki 40m dalej, gdzie takie rzeczy sprzedawano bez oporów, prawda?

Ale pewnego dnia pojawił się w aptece państwa Grochowskich pewien gość. Pochwalił postawę aptekarzy i poprosił o możliwość zrobienia zdjęcia kartce. Zgodę dostał i zrobił fotografię, którą... dołączył do donosu do odpowiednich instytucji. Był to człowiek z Ruchu Palikota, a Ruch Kobiet Ruchu Palikota złożył skargę do Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego, NFZ i Okręgowej Izby Aptekarskiej w Szczecinie.

Pani prezes OIA, Hanna Borowiak, przyznaje, że poglądy państwa Grochowskich są powszechnie znane innym farmaceutom i nie było na nich nigdy skarg (adwokat Marta Marska-Błahy, reprezentująca RKRP, twierdzi, że były).

Konstytucja gwarantuje farmaceutom prawo do kierowania się swoim sumieniem, jednak prawo zawodowe nakazuje mieć u siebie towar zaspokajający potrzeby ludności. Ale tu problem nie tkwi w schizofrenii prawnej, ani w definicji "potrzeb ludności". To, że lider Ruchu Palikota zmienia poglądy jak rękawiczki, nie daje mu prawa do zakazywania bycia wiernym swoim przekonaniom.
Cytat:co do komentarza okruszka, musi się najwyraźniej chłopak o literaturze pouczyć, jeśli uważa ten tekst za aliteracki

Po pierwsze, pseudonimy, jak i inne nazwy własne, piszemy dużą literą. Więc, jeśli już urządzasz sobie personalną wycieczkę, to okaż mi chociaż te odrobinę szacunku, Maciekbuk. Po drugie, mam takie samo prawo uważać ten tekst za aliteracki, jak Ty za literacko poprawny i moja wiedza o literaturze nie ma tu nic do rzeczy. To jest publicystyka, a na odbiór publicystyki również wpływają osobiste poglądy, może dlatego ten tekst wydaje mi się słaby. A czemu słaby? Przepraszam, nie umiem wytłumaczyć, dlaczego, poza tym, że się z nim nie zgadzam, czyta mi się go ciężko. Dla mnie jest to przeintelektualizowany, nasycony nietrafioną ironią bełkot, charakterystyczny dla Terlika, Ziemkiewicza i im podobnych.

Kontynuacja dyskusji na temat czy Rafał ma rację czy nie, jest zupełnie bezcelowa, bo żaden z nas nie jest w stanie przekonać drugiego. Mnie zastanawia tylko jedno. Dlaczego Wy, młodzi Polacy, katolicy, macie tak straszną potrzebę naprawiania świata? Po co ta cała Wasza walka z wiatrakami? Jezus Chrystus jadał z celnikami i bronił nierządnice przed ukamienowaniem. Czy jego nauki nie można by zamknąć w jednym zdaniu: "Nie bądź ch*jem dla innych ludzi?" Czemu kościół katolicki i jego wierni, nie może raz na zawsze odtentegować się od tych, którzy chcą żyć po swojemu? Po co te szyderstwa?
Cytat:List jest tak komiczny, tak bez sensu, że to może być tylko i wyłącznie prowokacja. To musi być prowokacja, bo nie wierzę, że ktoś, kto aspiruje do miana "wykształconego" i "rozsądnego" za źródło rzetelnej wiedzy uznaje "Newsweek", a za normę seks z obcymi ludźmi.

Nie wierzę, że ktoś aspirujący do miana "wykształconego" i "rozsądnego" za źródło wiedzy i wartości uznaje pozlepianą z fragmentów napisanych, tak dawno przecież, przez ludzi o wątpliwej wiedzy o świecie książkę. Pozlepianą notabene przez cesarza-poganina. - Przyjemnie? Sytuacja jest analogiczna.

Obiecywałem sobie, że nie będę się wdawał w dysputy z przedstawicielami środowisk prawicowych, ale czasami krew mnie zalewa. Nie mniej to ostatni mój post w tym temacie. Nikogo więcej nie próbuję przekonywać do swoich racji. Mam tylko jedną prośbę - może zamiast nawracać wszystkich dookoła, wyskoczcie raz po raz na miasto z jakąś fajną koleżanką, a potem zaproście ją do domu na wino i pozwólcie dziać się chwili. Przy odrobinie szczęścia (i pod warunkiem, że nie jesteście odpychający Smile ) zrobi się przyjemnie. I może jak zejdzie z Was odrobina kumulowanego napięcia, pomyślicie sobie "Kurde, po cholera ta wojna. Niech każdy żyje sobie tak, jak mu dobrze." I zamiast napinać się na forach z kolegami z Frondy, powiecie komuś dla odmiany coś miłego?
Pozdrawiam serdecznie!
Oj, Okruszku, w dysputy faktycznie nie będę się z tobą wdawał, bo nie po to forum literackie. Ale braku szacunku mi nie insynuuj, bo, jak pewnie zauważyłeś, swój własny nick również napisałem z małej litery i bynajmniej nie chodzi tu o brak szacunku do siebie. Nawet jeśli jesteś zwolennikiem lewicowych poglądów, które uwierz mi, są w większości przypadków błędne, (ale na PW, jeśli chcesz polemiki), jak każdy człowiek masz mój szacunek. Więc nie próbuj pisanego naprędce 'okruszka' naciągać do prywatnych wybiegów. I miałem rację z tą aliterackością, bo coś albo jest, albo nie jest literackie. Tutaj nie ma miejsca na poglądy czy własne zdanie. A Ty bez owijania w bawełnę wytoczyłeś argumenty przeciw prawicowemu wydźwiękowi tekstu, co przeleźć musiało na ocenę jego literackości. A tekst, choć faktycznie trudny do sklasyfikowania, jest napisany poprawnie, więc sam pomyśl, czy sprawiedliwie go oceniłeś? Gdyby forma była identyczna, ale treść lewicowa, nie podszedłbyś do niego inaczej, bardziej przychylnie?
I jeszcze tylko jedno: co do tej księgi (bo chyba o Biblię chodzi?). Tak, może być ona źródłem wiedzy i wartości. Tak jak Koran, Tao Te Thing, Konfucjusz, Arystoteles, Seneka i wielu innych, którzy na długo przed nami tworzyli filozofię właściwego życia i których spuścizna jest dla nas drogowskazem i zestawem odpowiedzi dotyczących naszej natury duchowej. A my jesteśmy ludźmi, jednostkami uzależnionymi od społeczeństwa i musimy się czymś kierować, jakimś autorytetem, bo sami nie stworzymy tak skutecznych instytucji, jak chociażby wspólnota chrześcijańska. Ja nie wierzę w żadną doktrynę katolicyzmu, ale szanuję każdą religię i jej dobry wpływ na społeczeństwo, lewica tego nie szanuje, Okruszku. Dlatego jeżeli coś krytykujesz, uważasz za zbędne, najpierw daj propozycję czegoś w zamian, bo niszczyć jest najłatwiej, ale budowa przebiega w trudach, setkami nawet lat. Wystarczy popatrzeć, ile chrześcijaństwu zajęło wyzbycie się totalitarnych wręcz praktyk i przeobrażenie w religię nienapastliwą. A w zamian, zamiast odetchnięcia społeczeństw w realiach wolności wyznaniowej, mamy zmasowany atak na wyznanie chrześcijańskie oraz powiązane z nim obyczaje społeczne. To chyba uczy, że bez totalitaryzmu nie ma porządku. Bij, a będą potulni, daj swobodę, a zaczną kąsać. Pozdrawiam.

P.S. Jeśli będziesz chciał mi na to odpowiedzieć, proszę na PW, żeby nie zaśmiecać wątku polemiką.
Stron: 1 2 3 4