17-09-2012, 22:50
Napisałam to dzisiaj i mi się podoba więc sprowadźcie mnie proszę na ziemię bo pewnie coś w nim jest nie tak tylko nie widzę. Z góry dzięki.
Szczęk stali, uderzeń
Głośne, niemal złączone oddechy
Siłują się zaciekle
Twarzą w twarz
Piersią w pierś
Dwa krzywe kawałki metalu
Ten cały czas walczą
O wino zwycięstwa,
O słowa których
nie powinno się mówić,
O pustość i samotność
O złośliwą satysfakcję
O gorzkie upokorzenie
O zielonookiego potwora
O parę kłamstw
"przecież nieszkodliwych",
O obrończynię uciśnionych
Ale chyba nawet walka
Jest lepsza od ciszy
Bo kiedy któreś z nich
Odejdzie obojętnie, drugie
Nie mając kogo już bić
W końcu zabije siebie
Szczęk stali, uderzeń
Głośne, niemal złączone oddechy
Siłują się zaciekle
Twarzą w twarz
Piersią w pierś
Dwa krzywe kawałki metalu
Ten cały czas walczą
O wino zwycięstwa,
O słowa których
nie powinno się mówić,
O pustość i samotność
O złośliwą satysfakcję
O gorzkie upokorzenie
O zielonookiego potwora
O parę kłamstw
"przecież nieszkodliwych",
O obrończynię uciśnionych
Ale chyba nawet walka
Jest lepsza od ciszy
Bo kiedy któreś z nich
Odejdzie obojętnie, drugie
Nie mając kogo już bić
W końcu zabije siebie