Via Appia - Forum

Pełna wersja: Scena w kuchni
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Słychać brzdęk obijających się o siebie talerzy i głośny plusk wody. Luiza przygarbiona nad zlewem, nerwowo poprawia opadające na twarz włosy. Ręką mokrą od piany odprowadza je z powrotem za ucho, po to tylko, by znowu opadły. Jest jakaś dzikość w tej czynności. Tryskająca piana, woda zalewająca blat i podłogę. Kałuża błota w miejscu, gdzie stoi.
W drzwiach czai się Klaudyna. Wyczekuje odpowiedniego momentu. Myślisz, że uda ci się schować za tymi ciastami i talerzami, a teraz za sprzątaniem?
— Pomogę Ci.
Jakby bomba wybuchła jej za plecami, Luiza odskakuje od zlewu. Z jej rąk wypada duży półmisek do ciasta. Z hukiem spada na posadzkę i pęka na milion fragmentów, które jak pociski rozpraszają się po całym pomieszczeniu. Obie kobiety machinalnie padają na ziemię, by zebrać ostre kawałki porcelany.
— Jaka jestem głupia, wystraszyłam się. To przez to, że tu zawsze jest tak cicho. To nic, zostaw to, ja posprzątam. To nic, naprawdę nic. — pośpiesznie zapewnia Luiza. Jej słowa płyną od dołu, stłumione i bełkotliwe, odbijają się od podłogi; w ogóle nie patrzy na kucającą tuż obok przyjaciółkę. Klaudyna nie śpieszy się ze zbieraniem. Czeka, aż tamta oczyści całą podłogę i będzie zmuszona wkroczyć w jej rewir.
— Wszystko w porządku? Wydajesz mi się bardzo poddenerwowana. Może przyjeżdżam nie w porę?
— Nie, no co ty mówisz? Ja nerwowa? Nie, wcale! Z tym talerzem, mówię Ci, to przypadek, może trochę się wystraszyłam, to wszystko. Bardzo się cieszę, że przyjechałaś.
Mówiąc to, unosi głowę i z całą łagodnością spogląda w oczy Klaudynie. Tym jednym gestem wytrąca ją z rytmu. Teraz już obie wiedzą, że biorą udział w grze. Kto pierwszy skusi, traci duszę.
— Naprawdę, zaraz do was przyjdę, idź do Aleksa, on też bardzo się za tobą stęsknił i będzie mi miał za złe, jeśli Cię tu zatrzymam. — mówi z uśmiechem.
— Och, ale ja naprawdę czuję się nieswojo, kiedy ty tak się uwijasz. Wolałabym, żebyś chwilę dłużej posiedziała z nami, zamiast co chwilę wybiegać do kuchni!
— Nie, nie, to dla mnie największa przyjemność, tyle się napracowałam, cieszę się, jak wam smakuje... nie możesz mnie jej pozbawić, o nie, nie!
Luiza przez cały czas zbiera rozproszone odłamki. Zostały jej jeszcze te, które nakrywa cień Klaudyny. W końcu stanowczo sięga po nie. Dawna przyjaciółka jest zdezorientowana. Czy wszystko to tylko jej się wydaje? Chociaż dostrzega, że ręka Luizy nieznacznie drży i słyszy też coś jakby odległe echo westchnięcia, nie może już mieć co do tego pewności. Było? Nie było?
— Naprawdę powinnaś mi tu wszystko zostawić i iść do Aleksa. Sama dawno bym już skończyła. — mówi cicho Luiza.
— Może jeszcze szybciej by było, gdybyś użyła jej? — Klaudyna nie może ukryć radości, jakie budzi w niej widok zakłopotania na twarzy Luizy, która zauważa, na co wskazuje. Wybawienie. Więc jednak.
— Zmywarka? Eh, nie, nie używamy jej prawie nigdy... niszczy naczynia i w ogóle...
— W ogóle co?
— W ogóle to wolę zmywać sama! — Luiza nie może już ukryć poirytowania, chciałaby już mieć wszystko za sobą. Pewnie chciałaby przepędzić Klaudynę, strącić z powrotem w ciemną otchłań nieistnienia, z której wylazła. Ale nie może się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
— Daj te kawałki, wywalę je. — zabiera z rąk Klaudyny potłuczoną porcelanę i wywala ją do kosza — Naprawdę, idź już, zaraz do was przyjdę. — po czym szybko wstaje i bierze się za wycieranie naczyń. Jej przeciwniczka nie ustępuje i też chwyta za ścierkę. Kobiety milczą. Luiza na skraju rozpaczy, Klaudyna o krok od triumfu. Dalej, no pokaż, jak ci niewygodnie. Nawet nie muszę nic mówić, żeby ci przypomnieć. Wyczekiwanie. Ten moment ciągnie się jak guma, aż w końcu rozcina go okrzyk Luizy — Zraniłaś się! — która wskazuje na czerwony zaciek na szmacie. Klaudyna patrzy na swoją rękę z niedowierzaniem i z wściekłością. Jak na niesprawiedliwość losu, zagranie nie fair. Zdradliwa krwi!
— Faktycznie, nawet nie poczułam. To nic. — a łzy nachodzą jej do oczu, bo cały wysiłek wieczoru zniweczony.
— och, nie, trzeba zdezynfekować, tyle tu błota, może wdać się zakażenie. Aleks cię opatrzy, on zna się na tym dobrze. Koniecznie! Trzeba opatrzyć i to zaraz! Aleks! Leeeks!





Witaj!

Przeczytałem i nie wiem co myśleć... Niby tytuł mówi wszystko, ale... o czym to jest? Big Grin Naprawdę chodzi tutaj tylko o kuchenną scenkę, jest to może kawałek czegoś innego, czy może ja nie rozumiem jakiegoś 'ukrytego przesłania'?

Jeśli chodzi o ogólną budowę tekstu, to moim zdaniem całkiem sprawnie 'wyrzeźbiona' narracja. Ładnie i dobrze się to czyta. I tutaj wszystko by było dobrze, gdyby nie dialogi... Akurat ich budowa kuleje. Poczytaj trochę o budowaniu dialogów, kiedy stawiać kropki, kiedy prowadzić dialog dalej, a kiedy i jak zacząć opis do dialogu. Podam Ci tylko jeden przykład, resztę sama jeszcze raz dopracuj:

Cytat:— Daj te kawałki, wywalę je. — Zabiera z rąk Klaudyny potłuczoną porcelanę i wywala ją do kosza. [...]

No i proszę, wyjaśnij mi jeszcze, o co tu chodziło:

Cytat:Teraz już obie wiedzą, że biorą udział w grze. Kto pierwszy skusi, traci duszę.

Skusi? Nie wytykam teraz, tylko po prostu nie rozumiem... Skusić się chyba można na coś... Chodziło tutaj zapewne o 'skuchę'. No chyba że się mylę...


Poza tym błędów nie zauważyłem, co nie znaczy, że ich tam nie ma. Po prostu na ten moment nie widzę nic innego.

Jeśli chodzi o ocenę, to niezbyt wiem, co miałbym tu oceniać. Toteż pozostawiam bez gwiazdek.

Pozdrawiam serdecznie.
Masz dobrą intuicję. To jest fragment czegoś większego. Miałam nadzieje, że spod tej prozaicznej scenki będzie przebijać napięcie, jakie jest pomiędzy bohaterkami. Chodzi mi o to, czy chciałbyś, drogi czytelniku, dowiedzieć się o jaką grę chodzi.

Jeśli idzie o zapis dialogów, wzorowałam się na egzemplarzu "Skrzywdzonych i poniżonych". Teraz widzę, że nie dopatrzyłam. Już dostrzegam zasadę. Dzięki, to dobra rada.
Np.:
— Coś ty za jeden — wrzasnęła
— Fora ze dwora, rupieciu! — I znów rzuciła się na mnie.

Oczywiście, że skucha z tym "skuszeniem".

Dzięki za cenne słowa!
Pozdrawiam

Właśnie, o to chodziło z dialogami Smile.

Napięcie jako takie czuć, jednak dla mnie bez reszty tekstu po prostu jest zbyt słabe, żeby wywrzeć jakieś większe emocje Smile.

Pozdrawiam.
Cytat:Słychać brzdęk obijających się o siebie talerzy i głośny plusk wody. Luiza przygarbiona nad zlewem, nerwowo poprawia opadające na twarz włosy. Ręką mokrą od piany odprowadza je z powrotem za ucho, po to tylko, by znowu opadły. Jest jakaś dzikość w tej czynności. Tryskająca piana, woda zalewająca blat i podłogę.
Kobiety do garów?
[Obrazek: basementkitchen755518.jpg]
Cytat:Kałuża błota w miejscu, gdzie stoi.
Moja wyobraźnia została zapędzona w kozi róg. Najpierw się rozpędza, oczami duszy widzę Bóg-wie-co w tej sponiewieranej kuchni, imaginacja szaleje, aż tu nagle… błoto. Nie wiem, o co chodzi, ale niezły brudasek z Twojej kuchareczki. Z drugiej strony błoto na pewno oryginalniejsze niż kałuża krwi. Wink

Cytat:W drzwiach czai się Klaudyna.
Dlaczego akurat Klaudyna? Czy to imię ma głębszy sens, czy użyłaś go dlatego, że jest – hmm – nietypowe?

Cytat:Z jej rąk wypada duży półmisek do ciasta.
No pewnie, bo ręce mogły być na przykład moje. Też się mogłem przestraszyć i upuścić półmisek. Półmisek ciasta!

Cytat:Z tym talerzem, mówię Ci
Ech. To nie list, jakoś sobie poradzę, nie musisz się do mnie zwracać z wielkiej litery. Wink

Cytat: Kto pierwszy skusi, traci duszę.
Prawie jak rosyjska ruletka.

Cytat: idź do Aleksa
I znowu imię rodem z „Mody na Sukces”… Dlaczego akurat tak? Pytam poważnie.

Cytat:za tobą stęsknił i będzie mi miał za złe, jeśli Cię tu zatrzymam
Raz z wielkiej, raz nie. Zupełnie jakbyś się wahała. No to ja odpowiem na Twe wątpliwości – w opowiadaniach tego typu zwrotów nie zaczynamy wielką literą. Wink

Cytat:Zostały jej jeszcze te, które nakrywa cień Klaudyny. W końcu stanowczo sięga po nie. Dawna przyjaciółka jest zdezorientowana. Czy wszystko to tylko jej się wydaje?
No właśnie! W końcu wkroczyła w jej cień! Jak tak można pchać paluchy ubrudzone błotem w jej – bądź, co bądź – intymne miejsca…

Cytat:Chociaż dostrzega, że ręka Luizy nieznacznie drży i słyszy też coś jakby odległe echo westchnięcia, nie może już mieć co do tego pewności.
To zdanie jest do absolutnego remontu. I nie mówię tylko o tym, że ręka Luizy słyszy! Cud!?

Cytat:Klaudyna nie może ukryć radości, jakie budzi w niej widok zakłopotania na twarzy Luizy, która zauważa, na co wskazuje. Wybawienie. Więc jednak.
Czy to samolot? Czy to ptak? Superman? Nie! To zmywarka!

Cytat:zabiera z rąk Klaudyny potłuczoną porcelanę i wywala ją do kosza
Wywala Klaudynę do kosza? I dobrze jej tak. Od początku nie lubiłem wrednej małpy. Wink

Cytat:po czym szybko wstaje i bierze się za wycieranie naczyń.
No dobrze, a co z tym błotem? Powyciera je w końcu, czy dalej zamierza się w nim taplać? W ogóle uważam, że na potrzeby scen i napięcia między dziewczynami, mógłby to być kisiel. Dużej różnicy by to nie zrobiło.

Cytat:Jak na niesprawiedliwość losu, zagranie nie fair. Zdradliwa krwi!
Zdradliwa krwi! Dlaczego nie jesteś błękitna!? Przecież tata zawsze mówił do mnie księżczniczko. Sad

No dobra, powiem szczerze, że nie mam absolutnie pojęcia, o co chodzi. Po co wstawiłaś taki mały fragmencik zupełnie od czapy? Niby nawet zgrabnie jakieś tam napięcie zbudowałaś. Ale po co? Absolutnie nic nie wiem, po przeczytaniu tego kawałka. Mało tego, wcale nie zachęciłaś, żeby czytać dalej. Wyczuwam u Ciebie chęć i nawet zalążki próby budowania psychologii bohaterek, ale tego tutaj jest za mało. Za mało motywów i historii, za dużo błota, porcelany i krwi. Dialogi też nie są złe, choć w dalszym ciągu niektóre są źle zapisane. Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Na razie jestem na nie.

Pozdrawiam serdecznie.
Jeśli chodzi o pisanie "Ci" z dużej litery - często prowadzę korespondencję i mam taki nawyk. Wiem, że powinno być z małej, shift sam się wciska. Przeoczyłam to w tych miejscach, mimo, że sprawdzałam tekst kilkakrotnie.
Już po poprzednim komentarzu miałam ochotę wykreślić zdanie z grą. Teraz jestem tego pewna.
Imiona są prawdziwe.
Do fragmentaryczności już się odniosłam.

Co do innych uwag... cóż... masz specyficzne poczucie humoru. Czasami wychodzi śmiesznie.
Nie myl tego z "zabawnie".

Pozdrawiam
Cytat:Co do innych uwag... cóż... masz specyficzne poczucie humoru. Czasami wychodzi śmiesznie.
Nie myl tego z "zabawnie".
Ta… Już to tutaj kiedyś słyszałem (wiedziałem, że Ci się nie spodoba pani na kuchence Sad ).

W każdym razie nie o to chodzi, czy ja jestem zabawny, śmieszny, wredny czy po prostu sfrustrowany. Jeśli Cię gdzieś uraziłem, to przepraszam. Celem było urażenie tekstu, który… no… mógłby być lepszy i pokazanie, że fakt, iż Ty odbierasz go jako pełną napięcia scenę, nie musi takich odczuć budzić u czytelnika. Takie fragmenciki raczej wywołują uśmieszek zdziwienia i unoszą brew pełną niezrozumienia… Literatura psychologiczna (także poniekąd obyczajowa) to imho najtrudniejszy kawałek chleba pisanego. Tutaj potrzeba czasu i cierpliwości, żeby wiarygodnie oddać charakterologię postaci, ich motywy i urealnić ich działania. Trzeba czytelnika umiejętnie zamknąć w głowie bohaterów. Tym bardziej w tak krótkich kawałkach! To trudne. Nie zrażaj się i wrzucaj całe teksty. Wink

Dobra, to byłem przez chwilę poważny, a teraz wróćmy do sprawy tej kałuży. Dodgy Czy śledztwo przyniosło jakieś tropy i podejrzanych? Czy wiadomo już, kto jest zabójcą błotnego potwora z kuchni!?

Pozdrawiam serdecznie! Smile
Cytat:Słychać brzdęk obijających się o siebie talerzy i głośny plusk wody.
Już pierwsze zdanie mnie zniechęciło. To moje osobiste odczucie: strasznie nie lubię takiej narracji, bo brzmi sprawozdawczo. A ja chcę czytać swobodnie tekst literacki, a nie relację rodem ze zjazdów partii komunistycznej.

Cytat:Ten moment ciągnie się jak guma, aż w końcu rozcina go okrzyk Luizy
Próbujesz budować pełną napięcia scenę, okej. W tym kontekście porównanie czasu do ciągnącej się gumy wypadło niefortunnie. Wizja była tak sugestywna, że wybuchnęłam śmiechem, a chyba nie o to chodziło.

Szkoda, że to tylko fragment. Źle mi się go czyta, bo wygląda na wyrwany z kontekstu, a przez to bez sensu. Czekam na większą dawkę tekstu.
Tekst czyta się dosyć przyjemnie, jest wciągający i sprawia, że czytelnik chciałby dowiedzieć się co się dzieje między tą dwójką itp. Z niektórymi poprawkami inni mnie uprzedzili, więc odpuszczę sobie powtarzanie tego samego, choć nie mogę zrozumieć podejścia Erazmusa, imiona są dosyć normalne, a fragmenty, których poprawek się domagasz są napisane tak jak są nie bez powodu, tylko by zbudować tajemniczą atmosferę i napięcie.