26-08-2012, 07:20
W ogólnym rozrachunku czas ma swoje znaczenie, tylko nam się wydaje że to my nim zarządzamy, nosząc zegarek na ręku.
rudolf czajor
Było tak mało czasu, mamy tak mało czasu. Widoczność także bardzo słaba, jak mówił prezenter pogody (dwadzieścia minut po trzeciej, już nie spałem) mgła będzie do godzin południowych. Wieczorem nastąpi odrodzenie.
Znam i nie, grzechotnicę.
Spowity rulon toczy się po ulicach i ogarnia nawet te czyste dusze. Szczególnie te niewinne. Muzyka tylko nie przestaje grać, a ona zwinięta, na wpół naga, otoczona taktami miłości śni, ripley wyrysowanej nocy z kochankiem którego nie może zatrzymać na dłużej.
Pozoracja? A może zakodowana egzystencja.
Sekwencja jedna, ale za to jaka. Daje i odbiera, złudzenia. Zatraca i swoje.
Takie czekanie na świt który pomoże, uporządkuje świat i jej życie. Wylewa się zatem potok nierealistycznych życzeń, marzeń i jedynie poduszka zaplamiona od łez, wie, co w jej głowię się kręci.
Leżąc wydaje się być sucha i obca, takie zjawisko popękanej ziemi która chce rodzić ale brak radości. Nic samo się nie sieje, a to marne drzewo, jak osika, trzęsie się przed samą sobą bo innych już nie zauważa, w ogóle nie widzi.
Dlaczego zatem dziewczyna na jedną noc szeleści?
Kiedyś powiedziała że to taki wabik, a czyni to i kobra i mniszka. Złośnica. Mgła jest jej schronem do ukrywania tylko swoich tajemnic nieodgadniętych przez żadnego z zaproszonych. To jakby kaskady rzeczne które wracają do stanu łagodnego, by znowu spaść na pysk. Odkrywają prawdę płynąc z nurtem, a i ona poddała się temu nurtowi i teraz leży upojona upadkiem, czeka na kolejną kaskadę mglistej nocy.
A walec życia toczy swoje sekundy poniewierając nieznajomymi dając im jedynie wrażenie ogrodu upojnej nocy.
rudolf czajor
Było tak mało czasu, mamy tak mało czasu. Widoczność także bardzo słaba, jak mówił prezenter pogody (dwadzieścia minut po trzeciej, już nie spałem) mgła będzie do godzin południowych. Wieczorem nastąpi odrodzenie.
Znam i nie, grzechotnicę.
Spowity rulon toczy się po ulicach i ogarnia nawet te czyste dusze. Szczególnie te niewinne. Muzyka tylko nie przestaje grać, a ona zwinięta, na wpół naga, otoczona taktami miłości śni, ripley wyrysowanej nocy z kochankiem którego nie może zatrzymać na dłużej.
Pozoracja? A może zakodowana egzystencja.
Sekwencja jedna, ale za to jaka. Daje i odbiera, złudzenia. Zatraca i swoje.
Takie czekanie na świt który pomoże, uporządkuje świat i jej życie. Wylewa się zatem potok nierealistycznych życzeń, marzeń i jedynie poduszka zaplamiona od łez, wie, co w jej głowię się kręci.
Leżąc wydaje się być sucha i obca, takie zjawisko popękanej ziemi która chce rodzić ale brak radości. Nic samo się nie sieje, a to marne drzewo, jak osika, trzęsie się przed samą sobą bo innych już nie zauważa, w ogóle nie widzi.
Dlaczego zatem dziewczyna na jedną noc szeleści?
Kiedyś powiedziała że to taki wabik, a czyni to i kobra i mniszka. Złośnica. Mgła jest jej schronem do ukrywania tylko swoich tajemnic nieodgadniętych przez żadnego z zaproszonych. To jakby kaskady rzeczne które wracają do stanu łagodnego, by znowu spaść na pysk. Odkrywają prawdę płynąc z nurtem, a i ona poddała się temu nurtowi i teraz leży upojona upadkiem, czeka na kolejną kaskadę mglistej nocy.
A walec życia toczy swoje sekundy poniewierając nieznajomymi dając im jedynie wrażenie ogrodu upojnej nocy.