Via Appia - Forum

Pełna wersja: Druga edycja prac [Odbitka] Gorzkiblotnica
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Niepokojąco bliska eksplozja poderwała w górę fontannę ziemi zmieszanej z gruzem. Kamienne drobiny zadzwoniły w zbyt duży, zdobyczny hełm, na którym namalowana nieudolnie biało - czerwona obwódka, pokrywała hitlerowskie błyskawice. Franek skulił się wciskając głębiej między pogięte żelastwo podwozia wywróconego tramwaju. Całe jego kilkunastoletnie jestestwo konało niemal z przerażenia, ale w płóciennym plecaku spoczywał ważny meldunek. Lawina wybuchów przetoczyła się dalej wzdłuż przecznicy, gdzie zawzięcie terkotał powstańczy karabin. Jeszcze chwila we w miarę bezpiecznym ukryciu. Jak łatwo było marzyć o wielkich czynach, leżąc w domu, w ciepłej pościeli po przeczytaniu którejś z wielu przygodowych powieści. Franek uwielbiał książki. Teraz nie było książek, po rodzinnym domu pozostał osmalony kikut, a wokół śmierć tańczyła wśród dymów i ognia.
Chłopak zebrał resztki odwagi tlące się w jego wątłym ciele i pobiegł pochylony do najbliższej bramy. Pożar huczał w zakamarkach sieni.
- Pomóż... - jęk dobiegał zza sterty połamanych belek.
Franek chwycił przywalonego mężczyznę pod ramiona, pociągnął.
- To na nic – strużka krwi pociekła z kącika ust rannego. Rozgrzane powietrze dławiło oddech, gryzący dym wyciskał łzy. Szarpnął jeszcze raz bezskutecznie.
- Zostaw mnie. Ocal to – mężczyzna wolną ręką wydobył spod płaszcza szarą płócienną teczkę. - Pamiętaj to bardzo ważne. Po wojnie … - Spazm bólu przebiegł przez jego twarz. Ogień szalał coraz mocniej. - Uciekaj już.
Franek wdusił pakunek do swego plecaka. Biegnąc usłyszał pojedynczy strzał, którego odgłos jakimś cudem przedarł się przez kakofonię bitwy.

Pan Franciszek milczał długą chwilę w zadumie bawiąc się cybuchem fajki.
-Dawne dzieje – westchnął – Wojna się skończyła. Przyszli komuniści. Pięć lat odsiedziałem. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, to jak miałem oddać? - rozłożył spracowane ręce.
Siedziałem popijając herbatę w przytulnym niewielkim mieszkanku. Do pana Franciszka trafiłem przypadkiem, potrzebował kogoś kto naprawi mu radio. Dowiedział się że u sąsiadów gości inżynier elektronik i przydreptał, niosąc odbiornik pod pachą. Starsi ludzie przywiązują się do przedmiotów. Żal mi się zrobiło emeryta i przesiedziałem ponad pół dnia, wskrzeszając „Śnieżnik” pamiętający jeszcze czasy późnego Gierka. Już zupełnie od siebie przestroiłem układ odbiorczy, by umożliwiał odbiór stacji nadających na UKF-ie. Teraz siedziałem już przeszło dwie godziny słuchając wspomnień.
Pan Franciszek podreptał do niewielkiej biblioteczki i spomiędzy roczników starych czasopism wydobył szarą teczkę.
- Mam to cały czas, tyle lat. Może to już nieważne, stare jak i ja? Może do niczego niepotrzebne.
Rozwiązałem pożółkłe tasiemki. Przebiegłem wzrokiem kilka kartek z grubego pliku sinawych odbitek światłokopii i niemal zakrztusiłem się wystygłą herbatą.


Przesuwając dźwignię uruchomiłem obwód magnetorezonansowy. Generator ruszył z cichym szmerem łożysk. To nie miało prawa działać, a jednak funkcjonowało, energia płynęła zasilając szereg żarówek stanowiących próbne obciążenie. Osłupiały patrzyłem na wirujący mechanizm. Jeszcze niedowierzając, umieściłem ciężki klucz ponad płytą antygrawu. Lewitował w powietrzu.
Zadumałem się wpatrzony w rozłożone na warsztatowym stole niebieskawe odbitki.
Wiadomo powszechnie że Albert Einstein pracował nad Unitarną Teorią Pola która jednym równaniem miała związać zjawiska elektryczne, magnetyczne i grawitacyjne. Miała umożliwić ludzkości korzystanie z niewyczerpanych zasobów energii zawartej w plu ciężkości. Geniusz wszech czasów nie opublikował jej nigdy, być może przerażony następstwami swych odkryć w dziedzinie energii jądrowej. Czy Einstein znał osobiście Jana Szczepanika, czy może jego prace trafiły doń poprzez ręce Marii Skłodowskiej. Czy generator powstał na zamówienie, czy też z własnej inicjatywy konstruktora, tego prawdopodobnie nie da się już ustalić. Szara teczka stanowiła bowiem malutki fragment dorobku naszego polskiego Edisona, który na podstawie fizycznych założeń skonstruował generator grawitacyjny, który teraz, przekonstruowany nieco i zbudowany ze współczesnych elementów, wytwarzał wbrew znanym zasadom fizyki energię, wykorzystując statyczne pole grawitacyjne Ziemi. Prawdopodobnie na superdokładnych mapach grawimetrycznych pojawiła się nowa anomalia dokładnie pod moim domem, ale to akurat najmniej mnie martwiło. Patrzyłem zadumany na wyblakłe światłokopie, myśląc, jak przywrócić je światu, by nie stały się przyczyną kolejnej katastrofy. Czy ludzkość jest na nie gotowa?