07-08-2012, 13:27
- Chcesz? - pytasz.
Kiwam głową tak szybko, że ani zdążę się obejrzeć a już mam ją w nozdrzach, już dominuje w moim krwiobiegu.
Świat, mimo zalewającego go gówna, pachnie piękniej, intensywniej. Wiatr muskający szyję i deszcz we włosach, pieszczą.
Otwieram usta i rozkoszuję się błogostanem. Oto jestem. Odrodzona ze swojego własnego ciała. Mam te same stopy, dłonie, usta. Miliard razy piękniejsze. Bardziej pociągające. Uwiodły mnie już dawno.Poszłam z nimi do łóżka. Błony śluzowe nasączone kokainą.
Mogę wszystko. Nie próbuję przenosić gór, to nie zadanie dla mnie. Pragnę napisać poemat życia.
Etos narodowy. Wbijam sobie paznokcie w udo do krwi. Piękny kolor czerwieni sączy się przez palce.
Wszechmoc za kilka groszy kupiona na czarnym rynku. Ile razy w życiu czujesz taką adrenalinę, endorfinę, dopaminę jednocześnie?
Biegnę na stację szybciej niż Kuba Wojewódzki prowadzi swoje lambo. Kupujemy wódkę i red bulla.
Tak naprawdę wcale tego teraz nie potrzebujemy. Dotyk Twojej dłoni czuję pięćset razy mocniej. Miażdżysz mi wargi pocałunkiem. Widzę każdy twój włos. Masz najpiękniejszy, najbardziej wykurwisty uśmiech świata.
Siadam na chodniku i śpiewam. Ogarnia mnie radość, pewność. Niezniszczalność. Nieśmiertelność. Nadinteligencja.
Setki napisanych w powietrzu słów, miliony zdjęć utkwionych na zawsze w powiększonych źrenicach.
Poemat życia nie powstał. Budzę się rano, świat śmierdzi gównem tak jak śmierdział. Może nawet bardziej?
Wyczerpana opadam głową na poduszkę, a czuję jakbym uderzała czołem o bruk.
I wiesz co?
- o kurwa, ktoś wypił mojego redbulla - mówisz.
Kiwam głową tak szybko, że ani zdążę się obejrzeć a już mam ją w nozdrzach, już dominuje w moim krwiobiegu.
Świat, mimo zalewającego go gówna, pachnie piękniej, intensywniej. Wiatr muskający szyję i deszcz we włosach, pieszczą.
Otwieram usta i rozkoszuję się błogostanem. Oto jestem. Odrodzona ze swojego własnego ciała. Mam te same stopy, dłonie, usta. Miliard razy piękniejsze. Bardziej pociągające. Uwiodły mnie już dawno.Poszłam z nimi do łóżka. Błony śluzowe nasączone kokainą.
Mogę wszystko. Nie próbuję przenosić gór, to nie zadanie dla mnie. Pragnę napisać poemat życia.
Etos narodowy. Wbijam sobie paznokcie w udo do krwi. Piękny kolor czerwieni sączy się przez palce.
Wszechmoc za kilka groszy kupiona na czarnym rynku. Ile razy w życiu czujesz taką adrenalinę, endorfinę, dopaminę jednocześnie?
Biegnę na stację szybciej niż Kuba Wojewódzki prowadzi swoje lambo. Kupujemy wódkę i red bulla.
Tak naprawdę wcale tego teraz nie potrzebujemy. Dotyk Twojej dłoni czuję pięćset razy mocniej. Miażdżysz mi wargi pocałunkiem. Widzę każdy twój włos. Masz najpiękniejszy, najbardziej wykurwisty uśmiech świata.
Siadam na chodniku i śpiewam. Ogarnia mnie radość, pewność. Niezniszczalność. Nieśmiertelność. Nadinteligencja.
Setki napisanych w powietrzu słów, miliony zdjęć utkwionych na zawsze w powiększonych źrenicach.
Poemat życia nie powstał. Budzę się rano, świat śmierdzi gównem tak jak śmierdział. Może nawet bardziej?
Wyczerpana opadam głową na poduszkę, a czuję jakbym uderzała czołem o bruk.
I wiesz co?
- o kurwa, ktoś wypił mojego redbulla - mówisz.