Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zachód
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przeniosłam to-małe-coś z działu miniatur, bo w sumie są tu postacie z takiej jednej małej książeczki... ^^



Złote płomienie z odcieniem słonecznej pomarańczy lizały z rozkoszą delikatny jedwab nieba, przybranego teraz w zmysłowe fiolety i baśniowe róże, które wymieszane były niczym wielką łyżką, lody. Smakowicie dobrane kolory tworzyły niesamowicie przejmujący spektakl. Po niebie sunęły leniwe obłoczki chmur. Niebo powoli zlewało się ze słońcem, jakby wchłaniało go w głąb granatowej tafli, pozostawiając po sobie jedynie bladoróżowe, aksamitne wstążki związane z fioletowo-granatowym niebem, niczym kurtyna po tym cudownym przedstawieniu.

Z kosmosu widok był nieziemski.
Mały Książę spojrzał czule, na swoją Różę.
Uwielbiał zachody słońca. Zwłaszcza, gdy odbijały się od klosza, tworząc surrealistyczne odbicie rzeczywistości i jego małego światka.

Słońce, tak intensywnie walczące o odrobinę czasu dla siebie, w końcu się poddało. Została po nim jedynie mglista impresja intensywnych barw, które przecież nie potrafiły żyć swoją wewnętrzną siłą. Piękno czerpały z energii, której udzielało im słońce każdego dnia. I codziennie walczyły o byt, kiedy ich życiodajne źródło chowało się, by następnego dnia znów dać nadzieję tym kolorom.

Ta cowieczorna batalia była dla oka istnym arcydziełem. A Mały Książę (mimo, iż mógł przesuwać jedynie o parę kroków skrzypiące krzesełko, by znów obejrzeć zachód słońca) zawsze czekał z nadzieją, że nigdy się nie zakończy.

I, że słońce w końcu zostanie, by żywić sobą tę najpiękniejszą w naturze paletę barw.
Uwielbiam "Małego Księcia", zawsze żal było mi tego "filozofka". Jego melancholia wzrusza, a poważne przemyślenia i ufne "narysuj mi baranka..." tkwi w pamięci każdego kto przeczytał i zrozumiał. Dobrze wczułaś się w klimat, piękne opisy przyrody. Przyjemny kawałek poetyckiej prozy.
Cytat:przybranego teraz w zmysłowe fiolety i baśniowe róże, które wymieszane były niczym wielką łyżką, lody.
przecinek na końcu jakoś mi tak nie bardzo gra.

Cytat:Po niebie sunęły leniwe obłoczki chmur. Niebo powoli zlewało się ze słońcem, jakby wchłaniało go w głąb granatowej tafli, pozostawiając po sobie jedynie bladoróżowe, aksamitne wstążki związane z fioletowo-granatowym niebem, niczym kurtyna po tym cudownym przedstawieniu.

Cytat:Mały Książę spojrzał czule, na swoją Różę.
przecinek zbędny.

Cytat:Zwłaszcza, gdy odbijały się od klosza, tworząc surrealistyczne odbicie rzeczywistości i jego małego światka.

Cytat:Słońce, tak intensywnie walczące o odrobinę czasu dla siebie, w końcu się poddało. Została po nim jedynie mglista impresja intensywnych barw, które przecież nie potrafiły żyć swoją wewnętrzną siłą. Piękno czerpały z energii, której udzielało im słońce każdego dnia.




Całość jest taka słodka, taka cukierkowa, kolorowa, aż mi niedobrze po zjedzeniu tylu ciastek z czekoladą ;/ Nie podobają mi się też powtórzenia, może celowe, ale tak nie wyglądające. Kocham Małego Księcia, ale nie w tym wydaniu.
Witaj,

W pierwszym akapicie masz same długie zdania, które wprowadzają niesamowity zamęt. Za pierwszym razem nie ma szans, żeby to ogarnąć. Spróbuj je podzielić na krótsze zdania. Poza tym gratuluje bogatego słownictwa i całkiem miło się czytało.

MOJE UWAGI:

Mały Książę spojrzał czule, na swoją Różę. - wytnij przecinek
odbijały się od klosza, tworząc surrealistyczne odbicie rzeczywistości i jego małego światka. - powtórzenie: odbijały/odbicie
intensywnie walczące o odrobinę / codziennie walczyły o byt, - powtórzenie walczyły/walczyły i nie podoba mi się określenie "walczyły" w odniesieniu do całej cukierkowości tekstu.

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith