19-07-2012, 00:08
Jej dłonie ziemi dotknęły.
Ciężkie,
pośród traw mokrych spoczęły.
I suknia - dawniej życiem upstrzona,
dziś pożółkła,
szarościami na rąbkach odymiona.
Więc gdy noc się na niebie zaczerniła,
do snu
stara wierzba lico skłoniła.
Lecz zobaczyć dnia nie było jej dane.
Odeszło wraz z nocą
jej życie przez brzeszczot odebrane.
I zapłakali cichutko pośród gałęzi tenorzy.
Ostatni w świecie.
Ptasi adoratorzy.
Ciężkie,
pośród traw mokrych spoczęły.
I suknia - dawniej życiem upstrzona,
dziś pożółkła,
szarościami na rąbkach odymiona.
Więc gdy noc się na niebie zaczerniła,
do snu
stara wierzba lico skłoniła.
Lecz zobaczyć dnia nie było jej dane.
Odeszło wraz z nocą
jej życie przez brzeszczot odebrane.
I zapłakali cichutko pośród gałęzi tenorzy.
Ostatni w świecie.
Ptasi adoratorzy.