Via Appia - Forum

Pełna wersja: [autorski] Ty żyjesz?!
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Jeśli nie wiecie, co napisać, albo chociaż spróbujcie, albo po prostu nic nie róbcie. W poniedziałek ciąg dalszy. Wink

Popołudnie. Wydawałoby się, że popołudnie jak każde inne. Tymczasem w Orheiy, mieście leżącym blisko granicy, właśnie tego dnia miało się zmienić coś, co być może mogło mieć wpływ na całe królestwo. W końcu jeśli wszyscy zostaną zjedzeni nie zostanie nikt, by rządzić Muryą, prawda?

Kelin
- Hej, Kelin! - zawołał Chuggun, najbardziej znienawidzony nauczyciel na uniwersytecie przewyższający tuszą niejedną utuczoną świnię - Mam dla ciebie zadanie. Kup wino na dzisiejszy bankiet profesorów. Myślisz, że dasz radę? - Jak zwykle żadne szczegóły nie zostały podane.

Mimo woli wyobraziłeś sobie innych studentów, proszących o kupno nieco mocniejszych trunków przy okazji. Tak, jakby mieli czym zapłacić.


Quirinnos
Wieloletnie eksperymenty przyniosły efekty przewyższające nawet twoje oczekiwania. Nareszcie udało ci się przyrządzić lek pobudzający z owoców pobliskich roślin i niewielkiej ilości owadów. Twój królik eksperymentalny po spożyciu skoczył w górę i pokicał w las po rundce wokół twojego miejsca zamieszkania. Wydawało ci się, że po wszystkich specyfikach, którymi napoiłeś tę istotę (bo zwierzę to chyba już nie było), nigdy by się nie ruszyła z miejsca.
Niestety, królik nie wrócił.

Twój marsz w kierunku miasta został gwałtownie przerwany, gdy poczułeś coś zimnego i mokrego na łydce. Spojrzałeś w dół, dokładnie w oczy, a właściwie we włosy zasłaniające oczy, małego pieska o jasnej sierści. Ogon poruszył się w prawo i w lewo, po czym zastygł.


Haniel
Szedłeś szybko, co tu dużo mówić. Pogrążony w myślach nawet nie zauważyłeś dwóch jeźdźców, którzy przemknęli obok ciebie. Gdy jednak minąłeś zakręt, natychmiast zwróciłeś uwagę na starszego człowieka i jakiegoś psa przybłędę przymilającego się do niego.


Changed
W wieku szesnastu lat życie potrafi być ciężkie, oczywiście zakładając, że nie możesz zmienić swojego wyglądu. Minęłaś kilku żebraków, po czym podeszła do ciebie zgarbiona starsza kobieta, już jakieś dwieście metrów przed ratuszem.
- Śliwki na sprzedaż mam. Chce kupić?

Magiczny
Chyba nie istnieje nic lepszego niż świeże mięsa dzika. Aromat płynął przez las, dodając nutę zmieniającą zapach w lesie w zapach najlepszych perfum. Zawsze.

Pałaszowałeś upolowane zwierzę, ale coś ci przerwało. Dźwięk łamanej gałęzi, prawdopodobnie ktoś próbował się skradać albo coś poczuło pieczeń. Albo po prostu jakieś dziecko się bawiło w lesie.


Mirrond
Położyłeś się wcześnie spać, po części z powodu spożycia piwa oraz innych specyficznych płynów. Gdy się obudziłeś, odkryłeś miskę z zimną wodą oraz jedno z tych nowomodnych luster, które ktoś umieścił na blacie stolika. Niektórzy mówili, że lustra zabierają duszę. Zaczynasz się zastanawiać, czy nie powinieneś się przenieść?


Razputin
Karczma o wdzięcznej nazwie “Spijemy nawet trolla - wódka Bavash” zapewniała dostęp do tanich trunków, co niekoniecznie szło w parze ze smakiem. Podobno szyld posiadał bogatą historię, której ci jednak nikt nie chciał wyjawić.
Wiele innych plotek krążyło wokół tego miejsca. Ciekawe, czy naprawdę tutaj Al'Ki'da się spotykali?


Fiteł
Jeden z twoich towarzyszy w niedoli siedział cicho przez całe dwa dni. Aż do teraz. Wstał i wyje, bo śpiewem tego nie nazwiesz. Ledwo rozróżniasz słowa. Coś o niedoli i niesprawiedliwości.
- Zamknij się! - zawołał inny, ale nie przyniosło to skutku. Jeszcze chwila, a na pewno w ruch pójdą pięści.
Z głośnym jęknięciem zwlokłem się z łóżka. Światło docierające do mnie przez wąskie i krzywo wstawione okienka paliło w oczy. Z trudnościami dowlokłem się do miski z zimną wodą i zanurzyłem w niej twarz.
Ciekawym skutkiem ubocznym tego kim jestem jest to, że szybko wracam do siebie po pijaństwie. Owszem, kac wciąż męczy, ale na szczęście niedługo.
Kątem oka zobaczyłem lustro. Przypomniały mi się historyjki o lustrach zabierających dusze. Zastanowiłem się skąd się ono do diabła wzięło - nie pamiętam żeby wieczorem tam stało... w sumie niewiele z wieczoru pamiętam.
A może się przenieść? Tawerna, w której spędziłem ostatnią noc charakteryzowała się niezbyt dobrymi łóżkami, "solidną" ceną i raczej nieprzyjemną okolicą. No i to lustro...
W końcu doszedłem do wniosku że to głupota. Pieniądze chwilowo mam, a tutaj przynajmniej zatrudniona jest dość solidna ochrona (dwóch osiłków z solidnymi pałkami i wyglądem bezmyślnych brutali) i mam spokój.
Wstałem z podłogi i zacząłem doprowadzać się do jako takiego porządku, ignorując słabnący ból głowy. Za parę chwil powinien przejść do reszty.
Knajpa podła, brudna, mała, trunek jak szczyny, ale wystarczająco tanio, bym mógł coś wypić. Nikogo nie znam, nikt nie zna mnie - nie mam z tym żadnego kłopotu. Najzwyczajniej siedzę sobie w kącie i rozmyślam...
Od kogo można wysępić grosz?
Komu można grosz odebrać?
Czy jakakolwiek plotka o tym miejscu jest prawdziwa?
Czy przeżyje kolejny dzień?
Czy w jakimś innym miejscu na ziemi jest gorsza gorzała?
Skąd ta kretyńska nazwa?
Gdzie będę dzisiaj spał?
Nawet nie próbuje odpowiadać na swe własne pytania. Biorę kolejny łyk i staram się ignorować wszechobecny hałas. Potrzebuje chwili względnego spokoju, chociaż jednej w całym życiu.
Wyrwany z zamyślenia nagłym szczeknięciem spostrzegłem jakiegoś starca bawiącego się z psem na środku drogi. Z wolna, z lekką dozą zawahania zbliżyłem się do mężczyzny, oceniając jego zdolności bojowe. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na kogoś mogącego sprawić kłopoty, ale czort wie, czy nie skrywał w sobie jakichś tajemnic, w końcu nie tylko ja mogłem nauczyć się magii po kątach. Zbliżyłem się jeszcze bardziej i stanąłem kilka kroków od niego, chrząknąłem głośno i czekałem na reakcję.
Ładnie, tylko tego mi brakuje. Że Cease jest najsłabszy z nas wiedziałem od razu, ale żeby zaraz śpiewać? Muszę być skoncentrowany, w takim tłoku jak nic dostanę w ryja aż miło. Obym zdążył postawić barierę.
Strażnicy zmieniają się co 4 godziny. Przy drzwiach warta zawsze po dwóch, starszy stopniem zawsze trzyma klucze, młodszy trąbę alarmową. Posiłki wydają o 7 rano i o 20, zawsze dwóch kucharzy i czterech zbrojnych. Kurwa, gdybym tak umiał czarować.
-Zamknij tego ryja, oszaleję zaraz!
Nie dobrze, są blisko wybuchu. I co to za przeklęte hałasy za oknami? Nic nie widać, okno jest nisko, a dodatkowo ktoś zastawił je wozem.
-Przegiąłeś!
O nie.
- Pies - przeanalizowałem, patrząc w dół.
- Elf. - Podniosłem głowę.
Z racji tego, że pies był tu pierwszy a ja chyba za długo byłem samotny - no, nie licząc tych królików - potarmosiłem skubańca za uchem.
- Witaj elfie - rozsądek nakazywał mi zachować czujność. W końcu to elf, mroczny elf. Ale, nie oceniaj mikstury po flakonie.
- Witaj, starcze. To chyba niezbyt rozsądnym wędrować samemu, zwłaszcza w tym wieku, co? - Spokojnie patrzyłem w oczy mężczyzny. - Za małą opłatą odprowadzę cię do miasta - dodałem po chwili, bo na rabunek na takim dziadku jednak nie mogłem się zdecydować.
- Wyszedłem z lasu to i na trakcie dam sobie radę - rzekłem i ruszyłem w stronę miasta. - Ale... - odwróciłem się po chwili. - Dziękuje za... uprzejmość.
Pies pobiegł za mną.
- Starcze! Ja... e... Jestem Haniel. Dobra, chodźmy razem - pomyślałem, w końcu i tak nikogo tam nie znam, jeden towarzysz nie zawadzi, oczywiście trzeba zachować zdrowy rozsądek i na niego uważać, przynajmniej z początku. - Co ty na to?
Pokiwałem głową. Jak już opuściłem pustelnie, to można i z kimś porozmawiać.
- Jestem Quirinnos.
Pies zaszczekał raźno.
- Śliwki na sprzedaż mam. Chce kupić?
Opuściłam wzrok na twarz staruszki. Wyglądała niegroźnie.
Śliwki, śliwki... Grzebałam w kieszeni szukając pieniędzy. Pospieszałam się w myślach, bojąc się, że ktoś mnie zbyt dobrze zapamięta.
- Chcę. Trzy poproszę. A ta chusta? Też pani odsprzeda?
Wykrzywiłam usta w sympatycznym uśmiechu i starałam się nie spoglądać na nią z wyższością, mimo, że była niższa ode mnie o głowę.
Długo się zastanawiała i patrzyła na mnie jakbym zrobiła coś nieodpowiedniego. W końcu wygrzebałam z kieszeni złotą monetę i podałam jej. To chyba zgasiło wszystkie wątpliwości odnośnie mojej osoby.
Wzięłam chustę i śliwki, po czym odeszłam. Skryłam się w zaułku i owinęłam głowę materiałem, zasłaniając włosy, sporą część twarzy, a także szyję i ramiona. Usiłowałam ignorować zapach stęchlizny pochodzący od odkupionej chusty. Zgarbiłam się i postawiłam kilka kroków w stronę głównej ulicy. Udawanie kogoś starego było dużo cięższe niż myślałam.
Las uważałem za swojego najlepszego przyjaciela, jednak nigdy nie nauczyłem się mu ufać. Zachowując ciszę odłożyłem resztkę dzika, powoli wycofując się z obozowiska. Sięgając po mojego jedynego towarzysza podróży - stary, wysłużony łuk - wtopiłem się w otaczające mnie połacie zieleni. Pozostawałem niewidoczny, podczas gdy las przemawiał do mnie wieloma językami. Odgłosy niszczonej matki natury oraz spłoszone ptaki wskazywały miejsce nieproszonego gościa. Naciągając cięciwę łuku, dokładnie wycelowałem. Krzaki poruszyły się po raz ostatni...

"Dlaczego znowu ja? Czy ja wyglądam na jakiegoś sługę? Chyba czas kupić sobie nowe szaty." Nie myśląc dłużej wyruszyłem w miasto do krawca.
Kelin
Za swoimi plecami usłyszałeś:
- To cię będzie drogo kosztować, młody człowieku! Rzucę na ciebie klątwę! Nie zaznasz spokoju! - Już wychodziłeś. I rzeczywiście posłyszałeś syk magii, ale pomyślałeś, że znowu Chuggun próbuje nastraszyć jednego ze swoich uczniów.

Po drodze do krawca minąłeś swojego znajomego z dzieciństwa, Hagena, prowadzącego piekarnię w tym mieście.

U krawca wybrałeś szatę. Przymierzałeś ją właśnie, gdy drzwi otworzyły się. Wyszedłeś z szatni i natknąłeś się na jakiegoś mężczyznę zbliżającego się do ciebie z rękami wyciągniętymi do duszenia.


Quirinnos i Haniel
Zaczęliście iść razem w stronę miasta. Pies pobiegł do przodu, aż do krawędzi lasu, by zatrzymać się przy głazie po prawej stronie drogi. Następnie kundel obwąchał wielki kamień i podniósł tylną łapę.

Po chwili usłyszeliście rozpaczliwe szczeknięcie. Widzicie, jak zwierzak ucieka między drzewa. Po chwili przed oczami mignęło wam coś większego o szarej sierści.


Quirinnos
Dzięki swojemu analitycznemu umysłowi zdołałeś zidentyfikować kilka cech cech stworzenia, zanim zniknęło w lesie. Jest to owłosione zwierzę poruszające się na czterech silnych łapach, prawdopodobnie ssak. Wątpisz, czy pies ma jakiekolwiek szanse.

Co się przed chwilą stało?


Haniel
Przypomniały ci się dawne legendy krążące wśród mrocznych elfów mówiące o psie bogów, karającym tych postępujących nazbyt łaskawie. Akurat w ten mit nigdy nie wierzyłeś i doznałeś pewnego szoku. Czy to naprawdę się stało? I co takiego zrobił ten pies?
[-1 Rozumu]


Changed
Gdy tylko wyszłaś na główną ulicę, jakaś młoda kobieta wpadła na ciebie. Poczułaś rękę w kieszeni, która tam została przez dłuższą chwilę, gdy rozległ się jakiś wrzask od strony ratusza. Głowa złodziejki obróciła się szybko. Amatorka.


Magiczny
Z krzaków wybiegł jakiś mały kundel i przebiegł koło ogniska. Chwilę później poznałeś źródło wcześniejszych odgłosów. Z krzaków bowiem wypadł jakiś inny drapieżnik, o wiele większy. Jeśli zamierzasz go zabić, musisz strzelać teraz. Nie jesteś pewien, czy ci się uda.


Mirrond
Rzeczywiście, jak zwykle szybko doszedłeś do siebie. Umyłeś twarz. Po odgonieniu myśli o przeprowadzce skoncentrowałeś się na zaspokojeniu najważniejszych potrzeb po pobudce.



Razputin
W rogu siedziało kilku osiłków i rozmawiało przy piwie.
Twoja głowa stawała się ciężka... Jeśli tak dalej pójdzie, niedługo zaśniesz.



Fiteł
Co tu dużo mówić, bójka zaczęła się szybko. Spokojni byli strażnicy stali się tłumem rozwścieczonych bijących się ludzi w zadziwiającym tempie. Ledwo uniknąłeś jednego ciosu, drugi zablokowałeś, aż wreszcie dostałeś w twarz. Upadłeś na ziemię.
- Quirinnos, ja... Chodź, idziemy do miasta. Szybko! - krzyknąłem, starając się nie panikować. Pewnie z miernym skutkiem.

Nie czekając na odpowiedź towarzysza, szybkim krokiem ruszyłem traktem.
Stron: 1 2 3