Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zagubione Uczucia R1
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ciężko opisać co czuje osoba, która przeplata w sobie wiele mieszanych uczuć. Gabriele napełniała radość przeplatana z niepokojem, które walczyło w jej wnętrzu. Sama myśl o tym, że była w pociągu zmierzającym na Półwysep Helski, czuła jakby dusza miała zaraz opuścić ciało z tego podniecenia. Poznana zakątek, o którym słyszała nie raz od dziadka. Osobiście będzie mogła przekonać się co jest takiego we Władysławowie, że oczarowywało jej bliskich przez lata, gdzie spędzali każde wakacje. Aczkolwiek piętnaście lat temu byli po raz ostatni, nigdy nie podając konkretnej powodów, dlaczego rodzice zapomnieli o tej miejscowości, w której mieli dalekich krewnych.
Minęło pięć godzin odkąd panna Dobrzańska wyjechała z Poznania. Została nie cała godzina wyczekiwania. Gabriela stała na korytarzu, wpatrzona w dal. Kasztanowe włosy opadały na ramiona, niebieskie oczy lśniły, policzki pokrywały czerwone wypieki. Dłońmi dotykała szyby, chcąc czuć, że to wszystko dzieje się naprawdę, że nie śni. Nie mogła się doczekać aż zadzwoni do dziadka i powie mu o dotarciu na miejsce.
W końcu wypatrywanie okazało się owocne – zatoka ukazała się oczom dziewczyny. Piękna granatowa, oślepiająco mieniła się w blasku słońca. Zachwycający widok! Wszystkie uczucia kumulowały ściskając jej wrażliwe serce.
Jakiś czas później za którymś z rzędu zakrętem zza wzgórza ukazał się widok na wieżę Domu Rybaka, ciąg samochodów z rejestracjami z każdego krańca Polski. Ludzie na ulicach, domy, sklepy. Wreszcie dotarła do upragnionego celu – Władysławowo!
Na niewielkim dworcu, postawiła pierwsze kroki – niepewne, niczym u małego dziecka. Chwila na euforię! Dobrzańska zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech. Rozgrzewająca fala przepływała przez całe ciało! Czegoś takiego można było doznać tylko tam i to z niewiadomych dlaczego. Co w tym miejscu miało być takie wyjątkowe i niezwykłe? Przecież już nie raz była nad morzem w równych miejscowościach turystycznych. Jednak tu było coś innego, jakaś tajemnicza energia. Ciepły zielony budynek z czerwonymi dachówkami powitał jako pierwszy wszystkich przyjezdnych.
Po chwili rozległ się kobiecy głos wołający „Gabi!”. To była Maria Lubińska kuzynka Gabrieli, z którą od dłuższego czas odnowiła znajomość. Marysia była mężatką, jeszcze nie posiadała potomstwa, co nie wykluczało, że kiedyś nie zostanie matką. Niewielkiego wzrostu z lekką nadwagą, miała tak sympatyczne i pogodne usposobienie, że odwracała uwagę od niedoskonałości odstających po boczkach w nieco za obcisłej bluzeczce i jeansowych rybaczkach. Uśmiechnięta twarz i czułość, jaką obdarzała mówiły wszystko, co Gabrysia mogłaby wiedzieć. Wyszła na powitanie nie mogąc doczekać się tego spotkania. Z chęcią zaprosiła ją pod swój dach.
Ulica Hallera była główną wizytówką miasta witając turystów. Zarówno z prawej, jak i z lewej strony znajdowały się budynki, a w nich sklepy, obiekty gastronomiczne, głównie bary i pizzerie. Nie wyobrażalny tłumy ludzi przeciskających się pomiędzy sobą. Na samym końcu stał wielki i potężny ratusz Władysławowa, dawniej znany jako Dom Rybaka. Był piękny z oddali witając uzmysłowił o tym poznaniankę.
Nie doszły do końca tej ulicy, ponieważ skręciły w inną, w 1000-lecia. Na początku niewielkie dwupiętrowe apartamentowce, potem sklep z pamiątkami, w połowie po lewej stronie szkoła podstawowa, obok niej pizzeria. Doszły do Niepodległości, a tam stał hotel Pekin. Był biało ceglasty z pofalowanym dachem, zrobiony nieco na podobieństwo chińskich domów. Przy wejściu stały dwa białe lwy, pomiędzy schodami do wejścia. Przed nim niewielki park z kilkoma ławeczkami, schowanymi w zaroślach. Przeszły przez pasy doszły dopiero do 8 marca, tam też tylko domki, prowadziły do ulicy Stadionowej. Przy niej z prawej było boisko do piłki nożnej, po lewej do kosza. Idąc prosto już ulica Necla znajdował się plac zabaw, gdzie dzieci z rodzicami bawiły się przy drabinkach i huśtawkach.
Potem cały czas prosto do ulicy Kwiatowa. Dom przy domu, a nawet to kilku piętrowe kolosy. W niczym nie przypominało tego pięknego, spokojnego miejsca ze starych zdjęć dziadka.
Wreszcie zatrzymały się przed domem. Wejście było od frontu, aby do niego się dostać trzeba przemierzyć jeszcze siedem schodów wzwyż. Mała na pół oszklona weranda i brązowe drzwi. Przeszły i znalazły się w niewielkim korytarzyku, gdzie zdjęły obuwie. Schody na piętro pokryte zielonym dywanem. Kuzynka jednak wprowadziła Gabrysie przez oszklone drzwi na wprost wejścia. Zatrzymały się w niewielkim brązowym przedpokoju. Uwagę gościa przykuły męskie głosy i promienie słońca wpadające od zachodu, przez okno kuchni, nadając jej purpurowo pomarańczowy odcień. Głosy ucichły, gdy Maria weszła zawiadomić męża o powrocie.
Natychmiast do onieśmielonej Gabrieli podszedł uśmiechnięty Michał – wysoki i bardzo szczupły mężczyzna. Uściskał i ucałował kuzynkę witając ciepło, które od niego emanowało. Piwne oczy bruneta promieniowały szczerością, dlatego dziewczyna znajdowała w sobie więcej śmiałości względem Lubińskich.
Oboje przekroczyli próg kuchni, gdzie zza drzwi wyłoniła się również wysoka szeroka w ramionach i dobrze zbudowana męska postać otoczona silnym blaskiem. Na pierwszy rzut oka owy nieznajomy wyglądał tak magicznie i niezwykle. Nogi miała, jak z waty zbliżając do niego, serce biło szybciej, oczy nie mogły zaspokoić się jego widokiem. Stał oparty o szafki, stojące za drzwiami. Był naprawdę potężny, miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Stając przy nim w niewielkiej odległości Gabrysia patrzyła na niego z dołu, niczym mała dziewczynka.
- To mój przyjaciel, a zarazem kuzyn Maryśki, Staszek Korzecki. - usłyszała Gabriela od Michała, który przedstawił ich sobie.
Stanisław zerknął w dół z obojętnością, nie okazując krzty sympatii. Nieznajoma nie miała w sobie nic, co mogło zainteresować Staszka swą osobą. Ani ładna, ani brzydka twarz, z wypiekami na policzkach. Nieśmiały blask w rozpromienionych oczach. Nie była nikim szczególnym, na ulicy nawet by na nią nie spojrzał. Zrobił jedynie to, co wymagała tego grzeczność. Podali sobie dłonie. Kiedy ją ścisnął, poczuł jaka jest drobna i koścista.
A Gabrysia myślała, że wyparuje zakłopotania. Policzki piekły ją jeszcze bardziej zarumienione. Przyjaciele kontynuowali rozmowę z przed ich przyjścia. Ona jak zaczarowana zerkała na mężczyzn, który jakkolwiek nie była atrakcyjna jego powierzchowność, z zachowania odniosła wrażenie, że to arogancki, zuchwały, zadufanym w sobie mężczyzną. Dlatego z tego powodu nie robiła sobie nic z zawarcia tej znajomości.
Marysia korzystając z chwili zabrała kuzynkę na piętro. Dwa z trzech pokoi były wynajmowane przez turystów. To też był znakomity czas, aby małżeństwo mogło sobie dorobić do skromnych pensji. Nie wielkie pomieszczenie z jedna kanapą i szafą, przy nich stał nocny stolik, a obok niego telewizor. Białe ściany w oknie śnieżno białe firanki, po ich bokach fiołkowe zasłony. Zostawiła niewielką torbę z rzeczami i plecak. Nie chcąc tracić czasu na siedzenie w domu, jak tyle jeszcze miała do poznania.
- Co sadzisz o naszej kuzyneczce sympatyczna, prawda?- spytał Michał zapalając papierosa.
- Nie miałem okazji się przekonać. Wiesz, że nie interesują mnie mało atrakcyjne dziewczyny, więc wole się nie rozwodzić na ten temat.- odpowiedział ironicznie.
Marysia spojrzała na Gabriele, która słysząc te słowa przyjęła je ze spokojem i żartem. Wróciły na dół, aby zakomunikować, że wychodzą. Szczerze uśmiechnięta nie przyjmowała do siebie uwagi od mężczyzny, z który raptem wymieniła powitanie. Tym bardziej z tego powodu miała jedynie nadzieje, że spotkania tego człowieka nie będą zakłócały jej pobytu, bo nie zniosłaby ciągłej impertynencji i lekceważenia kogoś kto jej nie zna.
Kuzynki już nie wchodziły z powrotem do kuchni, tylko wyszły. Maria trzasnęła drzwiami wejściowymi nie zadowolona tym co usłyszała, aby tym samym dać znać o tym, że opuszczają dom.
Zachwycona Gabriela bez końca mogła chodzić ulicami, poznając wszystko, co Lubińska przed nią odkrywała. Na pustych działkach stawiano najpierw niewielkie domki, potem dobudowali, przerabiali wszystko na potrzeby wynajmu. Wciąż bowiem zmieniają się wymagania i standardy na stancji. Teraz na ulicach dom, przy domu, chmary turystów, bez jakichkolwiek prywatności na swej posesji. W niczym nie przypomina spokojnego zakątka z opowiadań.
Port we Władysławowie spełnia podstawowe funkcje: przetwórstwo ryb, fabryka lodu, stocznia remontowa. Od maja do października cumują przy nabrzeżu jachty sportowe i żaglowce, które mogą zaopatrzyć się tu w paliwo, prowiant i wodę, dokonać niezbędnych napraw i remontów. W miesiącach letnich z portu pasażerskiego można wypłynąć jednym z kilku statków wycieczkowych w rejs po Bałtyku. Port, a dokładnie zachodni falochron pełni rolę mola. Dlatego też Maria zatrzymała kuzynkę przy nim, ukazując Gabrieli zachwycający widok na plaże o zachodzie słońca. Gdy w lipcu słońce tonie w morzu. Usiadły na chwile pozwalając sobie oddać refleksji.
- Będąc w takim miejscu człowiekowi nic więcej do szczęścia nie jest potrzebne. Julia powinna być w wniebowzięta móc tu mieszkać, to niczym spełnienie moich marzeń przez to jej zazdroszczę, ale to nic złego, prawda?- spytała Gabrysia pełna wyrzutów.
- Skądże. Tylko czy twoja siostra będzie potrafiła się odnaleźć? Władysławowo różni się od wielkomiejskiego Poznania. Z czasem może jej się sprzykrz ta nuda i spokój – stwierdziła Maria.
Wiele przyjaciół, kuzynostwo, a nawet młodsza siostra Marii, Danuta przeprowadziła się do Gdyni, nie chcąc żyć w takim miejscu bez perspektyw.
Cytat:myśl o tym, że jest się w pociągu zmierzającym na półwysep helski, napełniały
napełniałaTongue literówka małaSmile

Cytat:wypełniony przedział ośmioosobowy towarzyszących nam w sześciogodzinnej podróży
dziwne zdanie; lekko przekombinowane

Cytat:nie pewna przyszłości
niepewna razem

Cytat: od dłuższego czas odnowiła znajomość
może lepiej by było odnawiała?

Cytat: przemierzyć jeszcze siedem schodów wzwyż. Mała na pół oszklona weranda i brązowe drzwi. Przemierzyły
powtórzenie; można było zastąpić np. przeszły

Cytat:Ciepło uściskał i ucałował kuzynkę witając.
dziwne zdanie. Zresztą dużo tu takich dziwolągów, ale pewnie się wyrobiszWink

Cytat:Oboje przekroczyli prób kuchn
literówka

Cytat:temat.- odpowiedział
jak robisz kropkę, to zaczynasz z dużej litery

Jest jeszcze parę literówek, powtórzeń itd, ale już nie miałem siły dalej czytaćTongue Strasznie to nudne było. Taka jakby amatorska wersja harlekina. Z czasem z pewnością wyrobisz styl, ale na razie trenuj ostro, bo jest nieciekawie.
Niestety, nie doczytałem do końca. Powód podałem pod wyłapanymi błędami, poniżej. Jako że przeczytałem tylko mały fragment, ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek o merytorycznej stronie opowiadania.

"Gabriel(ę) napełniała radość przeplatana z niepokojem, które walczyło w jej wnętrzu." - to zdanie jest niepoprawnie zbudowane. "Walczyły" jest poprawną formą w tym przypadku - "radość z niepokojem walczyły". Ewentualnie można to zapisać tak:
"Gabrielę napełniała radość, która walczyła z niepokojem."

"Sama myśl o tym, że była w pociągu zmierzającym na Półwysep Helski, czuła jakby dusza miała zaraz opuścić ciało z tego podniecenia." - znów niepoprawny gramatycznie zapis. "Na samą myśl o tym(...) czuła" lub "Sama myśl o tym(...) sprawiała, że"

"Poznana zakątek, o którym słyszała nie raz od dziadka." - Pozna

"Osobiście będzie mogła przekonać się co jest takiego we Władysławowie, że oczarowywało jej bliskich przez lata, gdzie spędzali każde wakacje." - rowniez niepoprawnie zbudowane zdanie. Umiejscowienie zdania podrzędnego "gdzie spędzali każde wakacje." na końcu nie sugeruje, ze spędzali wakacje we Władysławowie, tylko "w latach".

"Aczkolwiek piętnaście lat temu byli po raz ostatni, nigdy nie podając konkretnej powodów," - konkretnych

"Minęło pięć godzin odkąd panna Dobrzańska wyjechała z Poznania. Została nie cała godzina wyczekiwania." - powtórzenie. "Niecała" razem - "nie" z przymiotnikami piszemy razem.

"Piękna(,) granatowa, oślepiająco "

"Wszystkie uczucia kumulowały (się) ściskając jej wrażliwe serce."

"Jakiś czas później za którymś z rzędu zakrętem(,) zza wzgórza ukazał się widok na wieżę Domu Rybaka (oraz lub i) ciąg samochodów z rejestracjami z każdego krańca Polski."

"Na niewielkim dworcu(,) postawiła pierwsze kroki – niepewne, niczym u małego dziecka. " - niepotrzebny przecinek. Zdanie wygląda nieco na wyrwane z kontekstu.

"Czegoś takiego można było doznać tylko tam i to z niewiadomych dlaczego." - niewiadomo

"Co w tym miejscu miało być takie wyjątkowe i niezwykłe? Przecież już nie raz była nad morzem w równych miejscowościach turystycznych." - w równych? Znaczy, nie było tam pagórków? Wink

Doczytałem do tego fragmentu oraz kilka kolejnych zdań. W tekście jest duzo literówek i błędów gramatycznych, jak te wymienione powyżej. Nie mowie o interpunkcji czy ortografii, bo potknięcia zdarzają się każdemu. Chodzi mi raczej o podstawowe zasady gramatyki i budowę zdań.
Błędy są niemal w każdym jednym zdaniu. To sprawia, ze czyta się ciężko i co chwile trzeba przerywać, żeby zastanowić się, jaki jest tak naprawdę sens danej wypowiedzi.

Proponuje, żebyś poddała tekst gruntownej korekcie, po czym zamieściła go ponownie. W takiej postaci, w jakiej jest teraz, raczej nie da się go czytać, niestety.

Pozdrawiam!
-rr-