Via Appia - Forum

Pełna wersja: o księżniczce, hultaju i wiedźmie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
To tylko prolog na razie.

Blush

Był sobie kiedyś młody książę, który niczego się nie bał. Nie chodzi nawet o to, że słynął z odwagi, bo prawdę mówiąc jest to coś, z czego książęta żyją. On nie znał strachu, gardził tchórzami, bez chwili namysłu rzucał się w najbardziej szalony wir walki i z uśmiechem na ustach ryzykował życiem. Gdyby była to opowieść o tym młodzieńcu to z pewnością zamieniłaby się w przydługa epopeję o jego wyczynach. Na szczęście ten idealny książę nie jest główną postacią tej bajki. Jakby na dowód mych słów właśnie dał się zabić, co przyznacie sami przekreśla dalszy rozwój tego wątku. Honorowo, w pojedynku, w trakcie bitwy, ale jednak nie czyni go to mniej martwym, prawda? Stojąc nad jego zwłokami książę Aleksiej zastanawiał się, czy były książę czuł się szczególnie odważny kiedy padał na plecy, w kałużę własnej krwi, a z jego ust wyrwał się niemalże kobiecy, nieprzystający wojownikowi krzyk. Na jego przystojnej twarzy wciąż gościł wyraz uprzejmego zdziwienia, jakby śmierć była jedynie chwilową niedogodnością, której zupełnie się nie spodziewał. Przez tyle lat zwycięski, zaczął wierzyć, że śmierć dotyczy wszystkich, tylko nie jego. Pomylił młodość i butę z nieśmiertelnością i zlekceważył młodzieńca z wyszczerbionym mieczem. Młodzieniec ów wciąż lekko zaskoczony obrotem wypadków nawet nie próbował przybierać pozy niepokonanego zwycięzcy. Wytarł zakrwawione ostrze o spodnie zabitego i w ponurym zamyśleniu stał nad jego ciałem a wiatr w malowniczy sposób targał jego peleryną raz czy dwa zarzucając mu ją na twarz. Był wysoki i postawny a jego przydługie, brudne włosy opadały mu niesfornie na policzki, co przy bliższym przyjrzeniu okazywało się niezwykle korzystne – na jednym z nich widać było świeżą, paskudną bliznę, pod którą ginęło jego niegdyś przystojne oblicze.
Odgłosy bitwy już ucichły, ferwor walki zagnał walczących na małe wzniesienie, gdzie los jednego z nich okazał się mniej łaskawy. Cesar nie obawiał się o wynik bitwy, wiedział, że garstka barbarzyńców nie była w stanie pokonać wojsk jego ojca – prawowitego króla. Teraz, pozbawiona swojego przywódcy, nieustraszonego księcia skazana była wręcz na porażkę. Spojrzał jeszcze raz na zabitego, na jego twarz i ciało leżące w śniegu. Już miał odejść, kiedy nagle, w zimowym słońcu coś na piersi pokonanego zalśniło i zamrugało rubinowym okiem. Cesar ignorując pełne wyrzutu, jak mu się teraz zdawało spojrzenie zmarłego pochylił się nad nim i dostrzegł złoty medalion, w którego złotej tarczy lśnił najpiękniejszy i największy klejnot, jaki książę widział w swoim życiu. Jego zuchwała natura wzięła górę nad jakimikolwiek skrupułami a próżność podszepnęła mu, ze dobrze byłoby mieć się czym pochwalić przed braćmi, zwłaszcza Danielem, któremu zawdzięczał szpecącą bliznę – a właściwie, można by mu nawet ten medalion wepchnąć do gardła – na przykład gdyby doszło do kolejnego sporu na temat odwagi i jej miary. Cesar zacisnął więc dłoń na klejnocie i szarpną na tyle mocno, że łańcuszek pękł. Mógł teraz z bliska przyjrzeć się zdobyczy i trzymając ją na wysokości wzroku podziwiał jak pięknie słońce igra pomiędzy okami łańcuszka. Wtedy właśnie stało się coś, co nadało bieg późniejszym wydarzeniom. Ktoś, kto od dłuższej chwili skradał się za jego plecami wydał pełen oburzenia i wściekłości okrzyk po czym niehonorowo kopnął w plecy. Cesar upadł na kolana upuszczając medalion i z trudem łapiąc oddech błyskawicznie pociął przeciwnikowi nogi. Przeturlawszy się stanął na równe nogi i wyjął miecz, którym złowróżebnie przeciął powietrze z cichym świstem. Na ostrzu wciąż jeszcze schła krew barbarzyńskiego księcia. Trochę zmęczony ciągłą koniecznością walki o swoje życie przybrał minę możliwie najbardziej przypominającą grymas wielkiego wojownika, lecz szybko spłynęła ona z jego twarzy zabierając ze sobą pewny siebie uśmiech. Jego przeciwnik był młodą dziewczyną, której potargane włosy spływały wokół ogłupiająco wręcz pięknej twarzy. Podobieństwo było uderzające, nie sposób było nie zauważyć wielkich, szafirowych oczu, które jeszcze przecież nie tak dawno patrzyły na niego z taką sama wściekłością z twarzy zabitego księcia. Dziewczyna musiała być więc jego siostrą i przyłapała Cesara nie tylko nad ciałem brata, co samo w sobie było dość ewidentne, ale też na bezczelnej kradzieży. Zaatakowała go teraz na oślep więc uchylił się błyskawicznie i jej miecz przeciął pustkę. Wciąż zdruzgotany jej urodą stał się mniej czujny u następny cios dosięgnął jego ramienia. Jak pijany zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Następny cios udało mu się odbić tak mocno, że wytracił jej broń z ręki, ale księżniczka nie zważając na to ani trochę rzuciła się na niego, chcąc najwyraźniej wyrwać m tchawicę gołymi rękami. Zdezorientowany Cesar otwierał usta, żeby powiedzieć coś możliwie najbardziej dwornego w takich okolicznościach, ale nie było mu dane dokończyć, bo właśnie w tej chwili księżniczka wyjęła zza paska sztylet i wbiła mu go w brzuch aż po rękojeść. Kiedy oszalały z bólu upał na plecy splunęła na niego. Odwróciła się do konającego plecami zobaczył jej długi, opadający aż do bioder warkocz w kolorze hebanu. W akcie desperacji chwycił za niego i szarpnął, księżniczka zaś pisnęła cienko i kopnęła go ze złością. W ostatnim świadomym czynie Cesar obciął jej włosy jednym machnięciem miecza, tuż przy karku. Kiedy bracia znaleźli go kilka godzin później, niemal wykrwawionego na śmierć – przyciskał warkocz do piersi.
Gdy tylko wydobrzał na tyle, aby dosiąść konia wyruszył na poszukiwanie Czarnoksiężnika – potężnego maga zamieszkującego zamek w kształcie rozczapierzonej dłoni. Przygody, które przeżył podczas tej podróży są materiałem na inną bajkę, którą być może kiedyś wam opowiem. Udowodnił Czarnoksiężnikowi, że jest godny aby z nim rozmawiać pokonując go w pojedynku na miecze, który rozegrał się w blasku pochodni trzymanych przez niewolników noszących złote maski. Byli to ludzie, którzy nie dotrzymali warunków umowy. Ale nawet to nie sprawiło, że książę zmienił zdanie. Dość wam wiedzieć, że zawarł z magiem pakt, nad którego warunkami nawet się nie zastanowił. Obiecał, że gdy nadejdzie czas odda swoją córkę za żonę synowi Czarnoksiężnika, jeśli ten przy pomocy zaklęć rozkocha córkę króla barbarzyńców w Aleksieju i pomoże zdobyć mu władzę. Dzięki temu, książę w dwa miesiące później oszalały ze szczęścia poślubił Tanję, kobietę o zielonych oczach, której zawdzięczał czterech synów i córkę. Oraz grubą i długą bliznę.

Minęło trzydzieści lat. Książę z lekkomyślnego młodzieńca zamienił się w szpakowatego, nobliwego jegomościa każącego tytułować się królem, jego żona z piękności o oczach koloru najczystszej zieleni stała się jedną z kobiet, o których mówi się, że ich twarz nosi znamiona wielkiej urody, siłą rzeczy zaś synowie z wrzaskliwych osesków wyrośli na bardziej włochatych, lecz wcale nie mniej krzykliwych brodaczy. Najmłodsza zaś córka króla dobiega właśnie lat dwudziestu i oprócz urody odziedziczonej po matce może poszczycić się całkowitym brakiem strachu , który zostawił jej w spadku wuj. Kiedy ktoś nie boi się absolutnie niczego łatwo wpaść w nawyk częstego pakowania się w kłopoty. Idący z tymi cechami w parze paskudny charakter i wrodzona złośliwość też nie pomagają w zawieraniu nowych przyjaźni. Z tych właśnie przyczyn księżniczka Vera cieszyła się od najmłodszych lat głównie swoim uroczym towarzystwem i towarzystwem swych braci, którzy z racji więzów krwi byli niejako zobligowani do wspólnych zabaw, które w ich wykonaniu często polegały na zamykaniu siostry na klucz w zbrojowni i ucieczce. Istniał tez inny powód, dla którego księżniczka rzadko zawierała nowe znajomości. Był to ten sam powód, który kazał królowi wybudować zamek na stromej skale, sprowadzić dla córki najlepszych nauczycieli fechtunku i udawał, ze ma pięciu synów. Tym powodem był strach. Coś spędzało sen z powiek króla, coś co sprawiło, że księżniczka od najmłodszych lat wyrastała w atmosferze zagrożenia , nie mogła rozmawiać z nieznajomymi, wychodzić z zamku ani zadawać zbyt wielu pytań na temat tego, co znajduje się za murami. Na wspomnienie o zamążpójściu córki król bladł i i niemalże zatykał uszy dłońmi, o co księżniczka nie miała do niego pretensji, ponieważ ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała był jakiś tam mąż. Było to dziwne postępowanie, ponieważ królowie, którzy mają również szczęście być ojcami pięknych księżniczek zazwyczaj dokładają wszelkich starań aby jak najszybciej pozbyć się tych szwendających się po korytarzach w szeleszczących sukniach, zwiewnych stworzeń. Księżniczce jednak daleko było do zwiewności a bliżej do huraganu hulającego po zamku. Odzywała się niepytana, pasjami przerywała starszym a jej największą ambicją było wyprowadzenie innych z równowagi w mniej niż dwadzieścia sekund. Poza tym pozbawiona edukacji przynależnej księżniczkom i chowana jak chłopak miała poważne braki w elegancji i obyciu. Sami więc widzicie, drodzy czytelnicy, że Vera nie jest typową królewską córką. Ale za to główną bohaterką tej bajki. I choć jej ojciec, król Cesar miał w swej przeszłości kilka godnych napomknięcia epizodów (takich jak na przykład wjechanie konno do katedry w dniu koronacji swego brata i obcięcie mu głowy) to jednak zajęliśmy się nim na początku, aby było jasne dlaczego Vera przeżyje te wszystkie mrożące krew w żyłach przygody, o których przeczytacie w tej bajce.
Cytat:Był sobie kiedyś młody książę, który niczego się nie bał

Który nie bał się niczego imho lepiej

Cytat:Gdyby była to opowieść o tym młodzieńcu to z pewnością zamieniłaby się w przydługa epopeję o jego wyczynach. Na szczęście ten idealny książę nie jest główną postacią tej bajki. Jakby na dowód mych słów właśnie dał się zabić, co przyznacie sami przekreśla dalszy rozwój tego wątku. Honorowo, w pojedynku, w trakcie bitwy, ale jednak nie czyni go to mniej martwym, prawda?

Powtórzeń strasznie dużo nakaszlałeś Wink Swobodnie można usunąć większość wskazywaczy, a to pozamieniać na coś innego

Cytat: Pomylił młodość i butę z nieśmiertelnością i zlekceważył młodzieńca z wyszczerbionym mieczem. Młodzieniec ów wciąż lekko zaskoczony obrotem wypadków nawet nie próbował przybierać pozy niepokonanego zwycięzcy.

Za dużo młodzieńców koło siebie

Cytat:Wytarł zakrwawione ostrze o spodnie zabitego i w ponurym zamyśleniu stał nad jego ciałem a wiatr w malowniczy sposób targał jego peleryną raz czy dwa zarzucając mu ją na twarz. Był wysoki i postawny a jego przydługie, brudne włosy opadały mu niesfornie na policzki, co przy bliższym przyjrzeniu okazywało się niezwykle korzystne – na jednym z nich widać było świeżą, paskudną bliznę, pod którą ginęło jego niegdyś przystojne oblicze.


Po pierwsze: za dużo zaimków, powtórzenia, które bardzo bodą w oczy. Po drugie: z tego zapisu wynika, że wiatr był wysoki i postawny Wink

Cytat:Na szczęście ten idealny książę nie jest główną postacią tej bajki

w zasadzie poświęciłeś mu jedną szóstą tekstu Dodgy

Cytat:Ktoś, kto od dłuższej chwili skradał się za jego plecami wydał pełen oburzenia i wściekłości okrzyk po czym niehonorowo kopnął w plecy.

Ej, to bez sensu. Okay, zgiełk bitewny opada, ale skrada się ileś tam czasu, ryzykując, by kopnąć kogoś w... plecy?! Nie ogarniam.

Cytat:Jego przeciwnik był młodą dziewczyną, której potargane włosy spływały wokół ogłupiająco wręcz pięknej twarzy. Podobieństwo było uderzające, nie sposób było nie zauważyć wielkich, szafirowych oczu, które jeszcze przecież nie tak dawno patrzyły na niego z taką sama wściekłością z twarzy zabitego księcia. Dziewczyna musiała być więc jego siostrą i przyłapała Cesara nie tylko nad ciałem brata, co samo w sobie było dość ewidentne, ale też na bezczelnej kradzieży. Zaatakowała go teraz na oślep więc uchylił się błyskawicznie i jej miecz przeciął pustkę. Wciąż zdruzgotany jej urodą stał się mniej czujny u następny cios dosięgnął jego ramienia.

Miała miecz, ale wolała kopnąć go w plecy?! Toż to bitwa, tutaj wszyscy zarzynają się, jak przeciwnik nie widzi! Do licha, ten Twój Cesar powinien być martwy! Po co ustawia się do walki z dwa razy większym i pewnie lepiej władającym bronią przeciwnikiem, skoro mogła mu wbić ostrze w kręgosłup?!

Cytat:Następny cios udało mu się odbić tak mocno, że wytracił jej broń z ręki, ale księżniczka nie zważając na to ani trochę rzuciła się na niego, chcąc najwyraźniej wyrwać m tchawicę gołymi rękami.

Tym bardziej, to nie był honorowy, rycerski pojedynek, tylko chęć mordu i zemsty. Dla mnie opowiadanie w tym miejscu straciło logiczny sens. a w zasadzie przy kopniaku w plecy, ale zobaczmy co dalj...

No tak... Wszystko opowiedziałbyś w innej bajce, ale na dobrą sprawę nie opowiedziałeś żadnej. To tylko streszczenie, plan, zarys wydarzeń i jedna nieudana scena. I to nie jest prolog. Naiwne, technicznie bardzo mizerne opowiadanie, które wymaga od Ciebie mnóstwo uwagi i pracy. Masz bardzo duże problemy z powtórzeniami i budowaniem płynnej narracji, umyka Ci logika fabuły i głębia postaci, w zasadzie nie wykreowałeś żadnej. Liczne błędy interpunkcyjne, kilka literówek, brak akapitów, co strasznie utrudniało czytanie.

Nie podobało mi się.

pozdrawiam

kapadocja
Myślę, że jakoś to zniosę Wink mnie nadal się podoba