27-02-2010, 08:41
Jedna z opowieści z mojego artystycznego, fantastycznego uniwersum pt. "Korona"
Korona
„Turniej”
Lepszej pogody nie można było sobie wyobrazić. Po niebie fruwały cienkie obłoczki popychane lekkim wiatrem, a słońce oświetlało ziemię ciepłymi, letnimi promieniami. Po prostu był to idealny dzień na organizowanie wszelkich zabaw ku pociesze tłumu i Książę Joseph to wiedział. Młody władca od rana spacerował po swoim pałacyku w Ducan, wyglądając na zewnątrz przez wszystkie okna budynku. Ludzie z jego otoczenia widzieli, że był równie rozpromieniony jak słońce na niebie. W istocie jednym z jego ulubionych zajęć było podziwianie wszelkich tworów natury. Szczególnie uwielbiał podziwiać gwiazdy w nocy jak i błękit nieba za dnia, a jeszcze lepiej, jeśli sunęły po nim rozleniwione obłoczki.
Ducan to jedna z twierdz wybudowanych po to by pomagały bronić Tristglen, stolicy kontynentu, który zresztą nazywa się tak samo jak jego stolica. Mimo tego, że tym miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin na całym kontynencie. Sam Joseph choć bardzo słabo posunięty w latach, posiadał ogromny talent do sprawowania władzy. Patrząc na Ducan po prostu nie można było nie uznać jego potencjału.
Wysokie kamienne mury otaczały fortecę usytuowaną na zielonym wzgórzu porastającym kwiatami, a przed murami płynęła wkoło fosa. Z murów wyrastały kolejno wysokie wieże ukończone spiczastymi daszkami. Przy murach wybudowano koszary i cechy. Domy mieszkalne stały w środkowej części twierdzy, gdzie również był rynek.
Mieszkańcom miasta zostały zapewnione wzorowe warunki do życia. Wszystkie mieszkania zostały przyozdobione, każdy w inny sposób, a zdobienia te od razu zachęcały przechodniów do odwiedzenia danych domów. Najpiękniej wykonano jednak pałac, czego zresztą można było się domyśleć. Śnieżnobiały budynek był naznaczony w niektórych miejscach złotymi, płaskimi pasami, gdzie niegdzie występowały nieduże płaskorzeźby przedstawiające kwiaty – najczęściej róże – a wejście stanowiły mosiężne drzwi przez które przebiegały owe pasy. Pałacyk nakrył niski, dwuspadowy, czerwony dach.
Ludność z Ducan jak i z okolic miasta zebrali się na rynku, przed dość dużym i szerokim podwyższeniem stanowiącym scenę, a sporą część zgromadzonych stanowili rycerze. Stało się tak dlatego, że Joseph zarządził wcześniej turniej rycerski. Stawką w zawodach były zręcznie wykonane przez najlepszych kowali twierdzy stalowa tarcza i przyciągający wzrok wszystkich widzów kryształowy, krótki miecz. Do tego Książę dorzucił jeszcze kilka sakiewek złota.
- Witam was Moi drodzy bracia i siostry – rozpoczął przemowę do obywateli Joseph. Zawsze starał się traktować poddanych jak rodzinę. Uważał, że to ułatwia relacje ludzi z przywódcą. – Dziś przybyli do nas mężni rycerze ze wszystkich stron świata, by zawalczyć o sławę i honor, a nam dostarczyć rozrywki. Dziękuję im bardzo za to, że odwiedzili nasze skromne progi i życzę im miłego pobytu w Ducan. – Wojownicy odwzajemnili wdzięczność kłaniając się władcy. -. Pragnę aby każdy z nas dobrze się dziś bawił i abyśmy wspólnie czerpali z przyjemności jakich nam będą dostarczać nasi goście. – Po tych słowach energicznie zaklaskał z dłonie i krzyknął radośnie – niech zacznie się zabawa!
Jak zwykle Książę miał na sobie swój książęcy czerwony mundur na którym widniały liczne odznaki, doskonale pasujący do jego krótko ściętych czarnych włosów, szarych oczu i ciemnej karnacji.
Później usiadł na zdobionym krześle, które podsunął mu jeden z hojnych mieszkańców miasta, skinął mu w podziękowaniu i wraz ze swym podstarzałym doradcą, Akarem rozmawiał z otaczającymi ich obu obywatelami Ducan.
Po tym jak wstępne formalności zostały dopięte na ostatni guzik, na pole walki wkroczyli pierwsi śmiałkowie.
- Wszyscy prosimy o to, aby walki odbywały się honorowo. – Tym razem głos zabrał Akar, posiwiały starzec podtrzymujący się na lasce, gdyż jego nogi zaczynały już słabnąć. Mężczyzna wdział niebieską szatę zdobioną niebieskimi gwiazdami, a na głowie zwykle nosił wysoki stożkowaty kapelusz o tych samych barwach. – Proszę was abyście nie oszukiwali w walce. Nie chcemy aby komukolwiek coś się stało, więc walki powinny odbywać się w pełni czysto. – Ukończywszy przemowę siadł z powrotem na swoim miejscu. Rycerze skinęli głowami na znak, że zrozumieli przesłanie książęcego doradcy.
Uczestnicy pierwszego pojedynku podali sobie dłonie i poszli każdy do swojego rogu areny. Wojowie walczyli bez zbroi, a jedynie ze szpadami w ręku, gdyż walka w zbroi w środku lata byłaby łagodnie mówiąc niewygodna.
Walczący rozpoczęli walkę wysuwając ciosy do siebie nawzajem. Widzowie mogli podziwiać zręczne zwody, bloki i pchnięcia, które rycerze wykonywali bez najmniejszego problemu. W końcu jeden z pojedynkujących się wytrącił przeciwnikowi szpadę z ręki co oznaczało jego zwycięstwo. Mężczyzna podniósł broń i pogratulował koledze przemyślanego uderzenia i powiedział, że jeśli się następnym razem spotkają, będzie trzymał broń mocniej przy sobie.
Młodzieńcy rozeszli się robiąc miejsce dla następnych śmiałków chcących się zabawić.
I tak toczyły się kolejne walki, a każda z nich była kończona gorącym aplauzem rozweselonego tłumu.
*
- Przepraszam bardzo – chrząknąwszy cicho rzekł mężczyzna o łagodnym głosie – czy można jeszcze wystąpić w turnieju rycerskim organizowanym tutaj?
- Nie widzę ku temu żadnych przeszkód - powiedział człowiek zapisujący kolejnych członków turnieju, siedząc przy swoim biurku opodal wejścia do pałacu. – Trzeba tylko podać swoje dane osobowe i już można iść obić komuś twarz. – powiedział łysy mężczyzna w średnim wieku. – Poproszę więc o dane. Imię i miejsce zamieszkania.
Wojownik chcący przystąpić do zawodów wyraźnie się zamyślił, choć nie trwało to długo.
- Devin z Tristglen. – Wyjawił.
Był to człek młodego wieku o gładkiej cerze, krótkich czarnych włosach i brązowych oczach.
Miał na sobie białą, bufiasta koszulę i czerwone spodnie. Z szyi zwisał mu okrągły złoty medalik na cienkim łańcuszku.
- Dobrze, już zapisałem. Może pan ruszać.
*
Devin dołączył do wojowników wyczekujących na swoją kolej, kiedy na podwyższeniu wyłonił się kolejny zwycięzca. Powitał się z towarzyszami i zajął miejsce z którego mógł zobaczyć całą arenę.
- Uwaga, zaszła mała zmiana w naszym turnieju – wtrącił się Joseph. – Mamy zaszczyt gościć nowego uczestnika walk. Weźmie udział już w następnym pojedynku.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez księcia wywołało na twarzy Devina uśmiech.
Utrzymując w sobie radosny nastrój wkroczył na scenę. Po drugiej stronie ringu stanął rosły mężczyzna z długim czarnym warkoczem na plecach. Walczył bez koszulki, ale jego klatka piersiowa wyglądała twardo niczym zbroja. Miał na sobie czarne spodnie i buty. Mężczyźni powitali się tak samo jak to zrobiła pierwsza para walczących a kontynuowały inne. Devin machnął lekko na przeciwnika dłonią prosząc go o rozpoczęcie pojedynku. Salen – bo tak miał na imię człowiek konkurujący z nowym uczestnikiem turnieju – skinął głową na prośbę wcześniej wspomnianego mężczyzny i wolnym krokiem podszedł do konkurenta. Devin nie wyglądał na męża dużej postury więc mocarz postanowił początkowo nie wyprowadzać na niego silnych ciosów, aby się zbytnio nie zmęczyć. Posiadacz imponującego warkocza spróbował dźgnąć przeciwnika w bok, lecz ku jego zaskoczeniu Devin wykonał zgrabny unik przed owym ciosem... i powalił Salena szybkim uderzeniem bokiem szpady w tył głowy. Zwycięstwo przybysza spotkało się z mocnym aplauzem tłumu. Nikt nie spodziewał się, że walka potoczy się tak szybko i zostanie wygrana przez Devina, przy tak nierównym układzie sił, kiedy wszystko wskazywało na to, że to raczej Salen zwycięży.
Po tej walce widzowie zdecydowanie zyskali nowego faworyta.
*
W ciągu swojego długiego życia, Akar widział już całe mnóstwo podobnych widowisk, jednak turniej, który oglądał teraz, szczególnie przypadł mu do gustu. Walczący w nim rycerze zachowywali w czasie pojedynków pełną kulturę i to podobało się doradcy księcia, gdyż ogólnie był przeciwny wszelkim oszustwom. Dobre dla mędrca było również to, że spędzał czas turnieju obok swego wieloletniego ucznia i przyjaciela.
Gdy Joseph był jeszcze dzieckiem, uczył się u Akara wszystkich potrzebnych nauk. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to właśnie dzięki niemu młodzieniec jest tak dobrym władcą. Chłopak nigdy nie przestawał pobierać u niego nauk, gdyż zaraz po objęciu władzy powołał starca na swojego doradcę. Książę zawsze słuchał swego mentora, którego nazywał nawet własnym dziadkiem. Tym sposobem zdarzało się że, Akar miał czasem większy wpływ na miasto niż sam władca.
Mędrzec był zresztą jednym z ojców Ducan. Był jednym z budowniczych twierdzy, więc jej mieszkańca traktowali go z należytym szacunkiem.
Obecnie jednak ustępował już ze swego stanowiska doradcy, by móc korzystać ze spokojnej starości. Jeszcze tylko czasem doradzał Josephowi w drobnych sprawach, ale i tak wierzył, że młody książę ma już na tyle umiejętności, że może samodzielnie pełnić władzę. I tu zresztą miał rację.
Każda dobra zabawa szybko się kończy i tak było również w przypadku tego turnieju. Ludzie bili gorące brawa kolejnym rycerzom schodzącym ze sceny, nie zauważywszy nawet, że kolejne starcie będzie już finałowym. Do finału udało się przejść łysemu olbrzymowi i Devinowi. Ale co do tego Devina… Akar nie spotkał się wcześniej z tym człowiekiem, ale medalion, który nosił on na szyi, już kiedyś widział i to wiele razy. Mędrzec zaczął w tym wszystkim coś podejrzewać…
*
Okazało się, że bardziej umięśniony z finalistów był bratem Salena, którego Devin pokonał w swej pierwszej walce. Wojownik przedstawił się jako Nesal. Zagwarantował przeciwnikowi, że z pewnością nie łatwo da się mu pokonać. Owy przeciwnik pomyślał wtedy, że ci bracia nie grzeszą pewnością siebie.
Książe wstał ze swojego krzesła i wygłosił przedfinałową mowę.
- Gratulujemy wam, szanowni rycerze, dojścia do finału. – Rzekł pochwalnie Joseph. – Przypominam, że ten z was który wygra otrzyma w nagrodę tę wspaniałą tarczę, kryształowy miecz, i pięć sakiewek złota. – Powiedziawszy to, wskazał dłonią na stolik, na którym znajdowały się te trofea. Nie chcąc przedłużać widowiska powiedział – nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć wam powodzenia. – Po czym wrócił na swoje miejsce.
Wojownicy uznawszy to za sygnał do rozpoczęcie pojedynku, ruszyli na siebie.
Pierwszy cios wyprowadził Nesal. Devinowi udało się sparować uderzenie, ale od siły ataku ugięły mu się kolana. Wtedy pomyślał, że chyba faktycznie wcale nie będzie tak łatwo. Na razie oczy widzów cieszyły się jedynie atakami Nesala, gdyż Devin jedynie je blokując, myślał nad tym, jak przebić się przez silne natarcia przeciwnika.
Ataki Nesala nie były płynne. Każdy widział, że wojownik stawia wszystko na siłę, lecz nie zważa na to, jak jest skuteczny. Jego konkurent również to zauważył po dość długim czasie mozolnego parowania ciosów. Wpadł wtedy na dość dobry pomysł. Wykorzystując w pełni swoją zwinność, zaczął wykonywać imponujące piruety i inne uniki. Okazało się to nawet skuteczne, gdyż Nesal zaczynał sprawiać wrażenie odrobinę zdezorientowanego, gdy jego ciosy coraz częściej chybiały. Jedynym minusem tej taktyki było dla Devina to, że kiedy tak zgrabnie unikał ciosów przeciwnika, szybciej się męczył, a po wszystkich walkach nie miał już całkowitej energii w sobie. Podenerwowany Nesal postanowił zakończyć zabawę. Wykorzystując niezwykłą siłę pchnął szpadę tam, gdzie znajdował się teraz brzuch wroga. Devin ledwie uskoczył przed powalającym atakiem konkurenta, lądując na kolanach. Mocarz o dziwo sam miał trudność z wyhamowaniem swej szpady. Chcąc się zatrzymać, przypadkowo poślizgnął się i prawie upadł. Devinowi udało się szybko wstać i podbiegłszy do rycerza z którym walczył, zadał mu najmocniejszy jaki umiał atak bokiem broni w kark. Przed chwilą chwiejący się po poślizgnięciu Nesal padł ciężko na parkiet.
*
Akar zapytał księcia o to, czy może wygłosić mowę końcową do zwycięzcy. Ta rola przypadała zwykle władcy, ale jeśli przyjaciel chciał, to Joseph mu ustąpił.
Devin uklęknął z opuszczoną głową na jednym kolanie, niedaleko przed arystokratą i mędrcem. Doradca książęcy podszedł powoli z małą pomocą władającego do zwycięzcy i ułożył jedną dłoń na ramieniu rycerza. Uczyniwszy ten gest rozpoczął przemowę.
- Wszyscy jesteśmy pełni podziwu dla twych umiejętności i jest dla nas zaszczytem gościć takiego wojownika. Czcigodnym wyczynem jest pokonanie człeka wyglądającego na o wiele silniejszego od siebie, jak i zapewne takim będącego. Pokazuje to, że człowiek wyglądający na słabszego, może umieć wspaniale walczyć.– Devin popatrzył z uśmiechem na uczonego, czego dokładnie chciał w tym momencie. Mędrzec wesoło mrugnął do rycerza. – Również wiele kobiet mogłoby pokonać z łatwością wielu z nas, mimo, że mówi się o nich „słabsza płeć”. Mimo, że wyglądają na drobne, to na pewno są równie silne co mężczyźni. – Lud zaczynał się zastanawiać, dlaczego starzec nagle zmienił temat na refleksje o kobietach. – Zawsze mnie dziwiło, dlaczego płeć piękna nie jest zapraszana do uczestnictwa w takich turniejach. Dlaczego tylko mężczyźni? Sądzę, że niewiasty również powinny móc dobywać broni. – Nagle do przemowy swoje trzy grosze dorzucił Devin.
- Szczerze mówiąc ja również – i osoba, która niedawno wygrała turniej rycerski, odrzuciła w stronę tłumu swą perukę.
Akar się roześmiał.
- Angelo, szczerze mówiąc od początku podejrzewałem, że to ty. – I pogładził dziewczynę, która jeszcze do niedawna była mężczyzną, po włosach. Później zachowując pełnię elegancji, wyciągnął rękę do kobiety by pomóc jej powstać, a gdy to zrobiła, ucałował jej dłoń.
- Dziękuję dziadku Akarze – powiedziała uprzejmym tonem i objęła mędrca.
Wszystkich wokół zadziwiła zaistniała sytuacja.
Angelę dobrze znał każdy mieszkaniec Ducan. Od zawsze nazywano ją małą wojowniczką, gdyż jej cechą było to, że uwielbiała ćwiczyć szermierkę i inne sporty fizyczne, nieugięcie walczyła o swoje, i ogólnie była nadzwyczaj pełna energii.
- Rozpoznałeś mnie pewnie po tym cudownym medalionie, który mi dałeś? – Zapytała łagodnie gładząc uwielbioną ozdobę.
- Oczywiście, że tak – powiedziawszy to, Akar łagodnie się uśmiechnął. - Pamiętasz? Dostałaś go ode mnie po jednej z naszych lekcji w bibliotece. – Doradca był również nauczycielem Angeli, którego zresztą ogromnie lubiła.
- Nie mogłabym tego zapomnieć. – Rzekła wdzięcznie dziewczyna.
Może nie było tego aż tak widać, gdyż panienka miała na sobie nadal męskie ubrania, ale posiadała ona naprawdę idealne ciało. Nie dziwne, że tak sobie je wypracowała, jeśli kochała walkę i ćwiczenia fizyczne.
Patrząc na nią, stojącą przed Akarem, widzowie wspominali sobie jej wygląd. To niezwykle jędrne ciało, na którym świetnie leżały wszystkie ubrania. Duże ale i wzorowo ukształtowane piersi… pod względem wyglądu można było ją śmiało zestawiać z najśliczniejszymi boginkami. Swoim ciałem jak i duszą dawała świetny przykład tego, że aby osiągnąć coś dobrego, trzeba sporo nad sobą ćwiczyć. Zawsze również skutecznie zachęcała do robienia tego.
Widownia szybko zapomniała o zdziwieniu, jakie wywołało zwycięstwo kobiety w turnieju rycerskim, a za to zaczęła się cieszyć obecnością Angeli. Mimo swego walecznego charakteru była dobrą osobą, więc wzbudzała sympatię wszystkich w mieście.
Na czas ostatecznych słów głos zabrał Joseph. W końcu i tak wyszło na to, że mowę końcową jak zawsze wygłosi władca.
- Cóż… pierwszy raz nasz turniej wygrała kobieta, dlatego tym bardziej jej gratulujemy. – Podsumował z uśmiechem Książę. Ostatecznie tłum postanowił radośnie zaklaskać zwyciężczyni. – Teraz czas na wręczenie nagród.
Jeden z żołnierzy księcia przyniósł na dużej tacy miecz, tarczę i sakwy złota.
- Złoto możesz sobie zatrzymać szlachetny panie. Bardziej zależy mi na rozwijaniu swej pasji, niż bieganiu po sklepach. W sumie to mogłabym sobie dokupić za te pieniądze jakąś zbroję czy coś takiego… ale nie, na razie sobie to odpuszczę – rzekła Angela popierając swoje zdanie lekkim uśmiechem. – Proszę za to oddać te pieniądze tym, którzy naprawdę ich potrzebują. Tym biednym. Tak jak powiedział Akar, kobiety również powinny brać udział w walkach, tak jak i każdy powinien mieć dostęp do każdej czynności. W świecie powinno panować równouprawnienie. – Dokończyła Angela, a jej przemowa została pochwalona gorącym aplauzem jak również szczęśliwym pogwizdywaniem tłumu. Po chwili zaklaskali również książę i jego doradca.
Dziewczyna uklękła na deskach sceny kiedy Książe wręczał jej trofea. Kiedy to uczynił, znów powstał
- Dziękuję waszej królewskiej mości. – Powiedziała skłoniwszy się lekko. – Skoro turniej już zakończony, pozwólcie, że już pójdę. – Gdy Książe jej na to pozwolił, ukłoniła się nisko wszystkim zgromadzonym i poszła w swoją stronę.
Kiedy oddaliła się od zgromadzenia, uradowany Akar zauważył, że na tym właśnie turnieju miało miejsce objawienie wspaniałej wojowniczki.
Korona
„Turniej”
Lepszej pogody nie można było sobie wyobrazić. Po niebie fruwały cienkie obłoczki popychane lekkim wiatrem, a słońce oświetlało ziemię ciepłymi, letnimi promieniami. Po prostu był to idealny dzień na organizowanie wszelkich zabaw ku pociesze tłumu i Książę Joseph to wiedział. Młody władca od rana spacerował po swoim pałacyku w Ducan, wyglądając na zewnątrz przez wszystkie okna budynku. Ludzie z jego otoczenia widzieli, że był równie rozpromieniony jak słońce na niebie. W istocie jednym z jego ulubionych zajęć było podziwianie wszelkich tworów natury. Szczególnie uwielbiał podziwiać gwiazdy w nocy jak i błękit nieba za dnia, a jeszcze lepiej, jeśli sunęły po nim rozleniwione obłoczki.
Ducan to jedna z twierdz wybudowanych po to by pomagały bronić Tristglen, stolicy kontynentu, który zresztą nazywa się tak samo jak jego stolica. Mimo tego, że tym miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin na całym kontynencie. Sam Joseph choć bardzo słabo posunięty w latach, posiadał ogromny talent do sprawowania władzy. Patrząc na Ducan po prostu nie można było nie uznać jego potencjału.
Wysokie kamienne mury otaczały fortecę usytuowaną na zielonym wzgórzu porastającym kwiatami, a przed murami płynęła wkoło fosa. Z murów wyrastały kolejno wysokie wieże ukończone spiczastymi daszkami. Przy murach wybudowano koszary i cechy. Domy mieszkalne stały w środkowej części twierdzy, gdzie również był rynek.
Mieszkańcom miasta zostały zapewnione wzorowe warunki do życia. Wszystkie mieszkania zostały przyozdobione, każdy w inny sposób, a zdobienia te od razu zachęcały przechodniów do odwiedzenia danych domów. Najpiękniej wykonano jednak pałac, czego zresztą można było się domyśleć. Śnieżnobiały budynek był naznaczony w niektórych miejscach złotymi, płaskimi pasami, gdzie niegdzie występowały nieduże płaskorzeźby przedstawiające kwiaty – najczęściej róże – a wejście stanowiły mosiężne drzwi przez które przebiegały owe pasy. Pałacyk nakrył niski, dwuspadowy, czerwony dach.
Ludność z Ducan jak i z okolic miasta zebrali się na rynku, przed dość dużym i szerokim podwyższeniem stanowiącym scenę, a sporą część zgromadzonych stanowili rycerze. Stało się tak dlatego, że Joseph zarządził wcześniej turniej rycerski. Stawką w zawodach były zręcznie wykonane przez najlepszych kowali twierdzy stalowa tarcza i przyciągający wzrok wszystkich widzów kryształowy, krótki miecz. Do tego Książę dorzucił jeszcze kilka sakiewek złota.
- Witam was Moi drodzy bracia i siostry – rozpoczął przemowę do obywateli Joseph. Zawsze starał się traktować poddanych jak rodzinę. Uważał, że to ułatwia relacje ludzi z przywódcą. – Dziś przybyli do nas mężni rycerze ze wszystkich stron świata, by zawalczyć o sławę i honor, a nam dostarczyć rozrywki. Dziękuję im bardzo za to, że odwiedzili nasze skromne progi i życzę im miłego pobytu w Ducan. – Wojownicy odwzajemnili wdzięczność kłaniając się władcy. -. Pragnę aby każdy z nas dobrze się dziś bawił i abyśmy wspólnie czerpali z przyjemności jakich nam będą dostarczać nasi goście. – Po tych słowach energicznie zaklaskał z dłonie i krzyknął radośnie – niech zacznie się zabawa!
Jak zwykle Książę miał na sobie swój książęcy czerwony mundur na którym widniały liczne odznaki, doskonale pasujący do jego krótko ściętych czarnych włosów, szarych oczu i ciemnej karnacji.
Później usiadł na zdobionym krześle, które podsunął mu jeden z hojnych mieszkańców miasta, skinął mu w podziękowaniu i wraz ze swym podstarzałym doradcą, Akarem rozmawiał z otaczającymi ich obu obywatelami Ducan.
Po tym jak wstępne formalności zostały dopięte na ostatni guzik, na pole walki wkroczyli pierwsi śmiałkowie.
- Wszyscy prosimy o to, aby walki odbywały się honorowo. – Tym razem głos zabrał Akar, posiwiały starzec podtrzymujący się na lasce, gdyż jego nogi zaczynały już słabnąć. Mężczyzna wdział niebieską szatę zdobioną niebieskimi gwiazdami, a na głowie zwykle nosił wysoki stożkowaty kapelusz o tych samych barwach. – Proszę was abyście nie oszukiwali w walce. Nie chcemy aby komukolwiek coś się stało, więc walki powinny odbywać się w pełni czysto. – Ukończywszy przemowę siadł z powrotem na swoim miejscu. Rycerze skinęli głowami na znak, że zrozumieli przesłanie książęcego doradcy.
Uczestnicy pierwszego pojedynku podali sobie dłonie i poszli każdy do swojego rogu areny. Wojowie walczyli bez zbroi, a jedynie ze szpadami w ręku, gdyż walka w zbroi w środku lata byłaby łagodnie mówiąc niewygodna.
Walczący rozpoczęli walkę wysuwając ciosy do siebie nawzajem. Widzowie mogli podziwiać zręczne zwody, bloki i pchnięcia, które rycerze wykonywali bez najmniejszego problemu. W końcu jeden z pojedynkujących się wytrącił przeciwnikowi szpadę z ręki co oznaczało jego zwycięstwo. Mężczyzna podniósł broń i pogratulował koledze przemyślanego uderzenia i powiedział, że jeśli się następnym razem spotkają, będzie trzymał broń mocniej przy sobie.
Młodzieńcy rozeszli się robiąc miejsce dla następnych śmiałków chcących się zabawić.
I tak toczyły się kolejne walki, a każda z nich była kończona gorącym aplauzem rozweselonego tłumu.
*
- Przepraszam bardzo – chrząknąwszy cicho rzekł mężczyzna o łagodnym głosie – czy można jeszcze wystąpić w turnieju rycerskim organizowanym tutaj?
- Nie widzę ku temu żadnych przeszkód - powiedział człowiek zapisujący kolejnych członków turnieju, siedząc przy swoim biurku opodal wejścia do pałacu. – Trzeba tylko podać swoje dane osobowe i już można iść obić komuś twarz. – powiedział łysy mężczyzna w średnim wieku. – Poproszę więc o dane. Imię i miejsce zamieszkania.
Wojownik chcący przystąpić do zawodów wyraźnie się zamyślił, choć nie trwało to długo.
- Devin z Tristglen. – Wyjawił.
Był to człek młodego wieku o gładkiej cerze, krótkich czarnych włosach i brązowych oczach.
Miał na sobie białą, bufiasta koszulę i czerwone spodnie. Z szyi zwisał mu okrągły złoty medalik na cienkim łańcuszku.
- Dobrze, już zapisałem. Może pan ruszać.
*
Devin dołączył do wojowników wyczekujących na swoją kolej, kiedy na podwyższeniu wyłonił się kolejny zwycięzca. Powitał się z towarzyszami i zajął miejsce z którego mógł zobaczyć całą arenę.
- Uwaga, zaszła mała zmiana w naszym turnieju – wtrącił się Joseph. – Mamy zaszczyt gościć nowego uczestnika walk. Weźmie udział już w następnym pojedynku.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez księcia wywołało na twarzy Devina uśmiech.
Utrzymując w sobie radosny nastrój wkroczył na scenę. Po drugiej stronie ringu stanął rosły mężczyzna z długim czarnym warkoczem na plecach. Walczył bez koszulki, ale jego klatka piersiowa wyglądała twardo niczym zbroja. Miał na sobie czarne spodnie i buty. Mężczyźni powitali się tak samo jak to zrobiła pierwsza para walczących a kontynuowały inne. Devin machnął lekko na przeciwnika dłonią prosząc go o rozpoczęcie pojedynku. Salen – bo tak miał na imię człowiek konkurujący z nowym uczestnikiem turnieju – skinął głową na prośbę wcześniej wspomnianego mężczyzny i wolnym krokiem podszedł do konkurenta. Devin nie wyglądał na męża dużej postury więc mocarz postanowił początkowo nie wyprowadzać na niego silnych ciosów, aby się zbytnio nie zmęczyć. Posiadacz imponującego warkocza spróbował dźgnąć przeciwnika w bok, lecz ku jego zaskoczeniu Devin wykonał zgrabny unik przed owym ciosem... i powalił Salena szybkim uderzeniem bokiem szpady w tył głowy. Zwycięstwo przybysza spotkało się z mocnym aplauzem tłumu. Nikt nie spodziewał się, że walka potoczy się tak szybko i zostanie wygrana przez Devina, przy tak nierównym układzie sił, kiedy wszystko wskazywało na to, że to raczej Salen zwycięży.
Po tej walce widzowie zdecydowanie zyskali nowego faworyta.
*
W ciągu swojego długiego życia, Akar widział już całe mnóstwo podobnych widowisk, jednak turniej, który oglądał teraz, szczególnie przypadł mu do gustu. Walczący w nim rycerze zachowywali w czasie pojedynków pełną kulturę i to podobało się doradcy księcia, gdyż ogólnie był przeciwny wszelkim oszustwom. Dobre dla mędrca było również to, że spędzał czas turnieju obok swego wieloletniego ucznia i przyjaciela.
Gdy Joseph był jeszcze dzieckiem, uczył się u Akara wszystkich potrzebnych nauk. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to właśnie dzięki niemu młodzieniec jest tak dobrym władcą. Chłopak nigdy nie przestawał pobierać u niego nauk, gdyż zaraz po objęciu władzy powołał starca na swojego doradcę. Książę zawsze słuchał swego mentora, którego nazywał nawet własnym dziadkiem. Tym sposobem zdarzało się że, Akar miał czasem większy wpływ na miasto niż sam władca.
Mędrzec był zresztą jednym z ojców Ducan. Był jednym z budowniczych twierdzy, więc jej mieszkańca traktowali go z należytym szacunkiem.
Obecnie jednak ustępował już ze swego stanowiska doradcy, by móc korzystać ze spokojnej starości. Jeszcze tylko czasem doradzał Josephowi w drobnych sprawach, ale i tak wierzył, że młody książę ma już na tyle umiejętności, że może samodzielnie pełnić władzę. I tu zresztą miał rację.
Każda dobra zabawa szybko się kończy i tak było również w przypadku tego turnieju. Ludzie bili gorące brawa kolejnym rycerzom schodzącym ze sceny, nie zauważywszy nawet, że kolejne starcie będzie już finałowym. Do finału udało się przejść łysemu olbrzymowi i Devinowi. Ale co do tego Devina… Akar nie spotkał się wcześniej z tym człowiekiem, ale medalion, który nosił on na szyi, już kiedyś widział i to wiele razy. Mędrzec zaczął w tym wszystkim coś podejrzewać…
*
Okazało się, że bardziej umięśniony z finalistów był bratem Salena, którego Devin pokonał w swej pierwszej walce. Wojownik przedstawił się jako Nesal. Zagwarantował przeciwnikowi, że z pewnością nie łatwo da się mu pokonać. Owy przeciwnik pomyślał wtedy, że ci bracia nie grzeszą pewnością siebie.
Książe wstał ze swojego krzesła i wygłosił przedfinałową mowę.
- Gratulujemy wam, szanowni rycerze, dojścia do finału. – Rzekł pochwalnie Joseph. – Przypominam, że ten z was który wygra otrzyma w nagrodę tę wspaniałą tarczę, kryształowy miecz, i pięć sakiewek złota. – Powiedziawszy to, wskazał dłonią na stolik, na którym znajdowały się te trofea. Nie chcąc przedłużać widowiska powiedział – nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć wam powodzenia. – Po czym wrócił na swoje miejsce.
Wojownicy uznawszy to za sygnał do rozpoczęcie pojedynku, ruszyli na siebie.
Pierwszy cios wyprowadził Nesal. Devinowi udało się sparować uderzenie, ale od siły ataku ugięły mu się kolana. Wtedy pomyślał, że chyba faktycznie wcale nie będzie tak łatwo. Na razie oczy widzów cieszyły się jedynie atakami Nesala, gdyż Devin jedynie je blokując, myślał nad tym, jak przebić się przez silne natarcia przeciwnika.
Ataki Nesala nie były płynne. Każdy widział, że wojownik stawia wszystko na siłę, lecz nie zważa na to, jak jest skuteczny. Jego konkurent również to zauważył po dość długim czasie mozolnego parowania ciosów. Wpadł wtedy na dość dobry pomysł. Wykorzystując w pełni swoją zwinność, zaczął wykonywać imponujące piruety i inne uniki. Okazało się to nawet skuteczne, gdyż Nesal zaczynał sprawiać wrażenie odrobinę zdezorientowanego, gdy jego ciosy coraz częściej chybiały. Jedynym minusem tej taktyki było dla Devina to, że kiedy tak zgrabnie unikał ciosów przeciwnika, szybciej się męczył, a po wszystkich walkach nie miał już całkowitej energii w sobie. Podenerwowany Nesal postanowił zakończyć zabawę. Wykorzystując niezwykłą siłę pchnął szpadę tam, gdzie znajdował się teraz brzuch wroga. Devin ledwie uskoczył przed powalającym atakiem konkurenta, lądując na kolanach. Mocarz o dziwo sam miał trudność z wyhamowaniem swej szpady. Chcąc się zatrzymać, przypadkowo poślizgnął się i prawie upadł. Devinowi udało się szybko wstać i podbiegłszy do rycerza z którym walczył, zadał mu najmocniejszy jaki umiał atak bokiem broni w kark. Przed chwilą chwiejący się po poślizgnięciu Nesal padł ciężko na parkiet.
*
Akar zapytał księcia o to, czy może wygłosić mowę końcową do zwycięzcy. Ta rola przypadała zwykle władcy, ale jeśli przyjaciel chciał, to Joseph mu ustąpił.
Devin uklęknął z opuszczoną głową na jednym kolanie, niedaleko przed arystokratą i mędrcem. Doradca książęcy podszedł powoli z małą pomocą władającego do zwycięzcy i ułożył jedną dłoń na ramieniu rycerza. Uczyniwszy ten gest rozpoczął przemowę.
- Wszyscy jesteśmy pełni podziwu dla twych umiejętności i jest dla nas zaszczytem gościć takiego wojownika. Czcigodnym wyczynem jest pokonanie człeka wyglądającego na o wiele silniejszego od siebie, jak i zapewne takim będącego. Pokazuje to, że człowiek wyglądający na słabszego, może umieć wspaniale walczyć.– Devin popatrzył z uśmiechem na uczonego, czego dokładnie chciał w tym momencie. Mędrzec wesoło mrugnął do rycerza. – Również wiele kobiet mogłoby pokonać z łatwością wielu z nas, mimo, że mówi się o nich „słabsza płeć”. Mimo, że wyglądają na drobne, to na pewno są równie silne co mężczyźni. – Lud zaczynał się zastanawiać, dlaczego starzec nagle zmienił temat na refleksje o kobietach. – Zawsze mnie dziwiło, dlaczego płeć piękna nie jest zapraszana do uczestnictwa w takich turniejach. Dlaczego tylko mężczyźni? Sądzę, że niewiasty również powinny móc dobywać broni. – Nagle do przemowy swoje trzy grosze dorzucił Devin.
- Szczerze mówiąc ja również – i osoba, która niedawno wygrała turniej rycerski, odrzuciła w stronę tłumu swą perukę.
Akar się roześmiał.
- Angelo, szczerze mówiąc od początku podejrzewałem, że to ty. – I pogładził dziewczynę, która jeszcze do niedawna była mężczyzną, po włosach. Później zachowując pełnię elegancji, wyciągnął rękę do kobiety by pomóc jej powstać, a gdy to zrobiła, ucałował jej dłoń.
- Dziękuję dziadku Akarze – powiedziała uprzejmym tonem i objęła mędrca.
Wszystkich wokół zadziwiła zaistniała sytuacja.
Angelę dobrze znał każdy mieszkaniec Ducan. Od zawsze nazywano ją małą wojowniczką, gdyż jej cechą było to, że uwielbiała ćwiczyć szermierkę i inne sporty fizyczne, nieugięcie walczyła o swoje, i ogólnie była nadzwyczaj pełna energii.
- Rozpoznałeś mnie pewnie po tym cudownym medalionie, który mi dałeś? – Zapytała łagodnie gładząc uwielbioną ozdobę.
- Oczywiście, że tak – powiedziawszy to, Akar łagodnie się uśmiechnął. - Pamiętasz? Dostałaś go ode mnie po jednej z naszych lekcji w bibliotece. – Doradca był również nauczycielem Angeli, którego zresztą ogromnie lubiła.
- Nie mogłabym tego zapomnieć. – Rzekła wdzięcznie dziewczyna.
Może nie było tego aż tak widać, gdyż panienka miała na sobie nadal męskie ubrania, ale posiadała ona naprawdę idealne ciało. Nie dziwne, że tak sobie je wypracowała, jeśli kochała walkę i ćwiczenia fizyczne.
Patrząc na nią, stojącą przed Akarem, widzowie wspominali sobie jej wygląd. To niezwykle jędrne ciało, na którym świetnie leżały wszystkie ubrania. Duże ale i wzorowo ukształtowane piersi… pod względem wyglądu można było ją śmiało zestawiać z najśliczniejszymi boginkami. Swoim ciałem jak i duszą dawała świetny przykład tego, że aby osiągnąć coś dobrego, trzeba sporo nad sobą ćwiczyć. Zawsze również skutecznie zachęcała do robienia tego.
Widownia szybko zapomniała o zdziwieniu, jakie wywołało zwycięstwo kobiety w turnieju rycerskim, a za to zaczęła się cieszyć obecnością Angeli. Mimo swego walecznego charakteru była dobrą osobą, więc wzbudzała sympatię wszystkich w mieście.
Na czas ostatecznych słów głos zabrał Joseph. W końcu i tak wyszło na to, że mowę końcową jak zawsze wygłosi władca.
- Cóż… pierwszy raz nasz turniej wygrała kobieta, dlatego tym bardziej jej gratulujemy. – Podsumował z uśmiechem Książę. Ostatecznie tłum postanowił radośnie zaklaskać zwyciężczyni. – Teraz czas na wręczenie nagród.
Jeden z żołnierzy księcia przyniósł na dużej tacy miecz, tarczę i sakwy złota.
- Złoto możesz sobie zatrzymać szlachetny panie. Bardziej zależy mi na rozwijaniu swej pasji, niż bieganiu po sklepach. W sumie to mogłabym sobie dokupić za te pieniądze jakąś zbroję czy coś takiego… ale nie, na razie sobie to odpuszczę – rzekła Angela popierając swoje zdanie lekkim uśmiechem. – Proszę za to oddać te pieniądze tym, którzy naprawdę ich potrzebują. Tym biednym. Tak jak powiedział Akar, kobiety również powinny brać udział w walkach, tak jak i każdy powinien mieć dostęp do każdej czynności. W świecie powinno panować równouprawnienie. – Dokończyła Angela, a jej przemowa została pochwalona gorącym aplauzem jak również szczęśliwym pogwizdywaniem tłumu. Po chwili zaklaskali również książę i jego doradca.
Dziewczyna uklękła na deskach sceny kiedy Książe wręczał jej trofea. Kiedy to uczynił, znów powstał
- Dziękuję waszej królewskiej mości. – Powiedziała skłoniwszy się lekko. – Skoro turniej już zakończony, pozwólcie, że już pójdę. – Gdy Książe jej na to pozwolił, ukłoniła się nisko wszystkim zgromadzonym i poszła w swoją stronę.
Kiedy oddaliła się od zgromadzenia, uradowany Akar zauważył, że na tym właśnie turnieju miało miejsce objawienie wspaniałej wojowniczki.