Via Appia - Forum

Pełna wersja: Korona "Turniej"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jedna z opowieści z mojego artystycznego, fantastycznego uniwersum pt. "Korona" Smile


Korona
„Turniej”

Lepszej pogody nie można było sobie wyobrazić. Po niebie fruwały cienkie obłoczki popychane lekkim wiatrem, a słońce oświetlało ziemię ciepłymi, letnimi promieniami. Po prostu był to idealny dzień na organizowanie wszelkich zabaw ku pociesze tłumu i Książę Joseph to wiedział. Młody władca od rana spacerował po swoim pałacyku w Ducan, wyglądając na zewnątrz przez wszystkie okna budynku. Ludzie z jego otoczenia widzieli, że był równie rozpromieniony jak słońce na niebie. W istocie jednym z jego ulubionych zajęć było podziwianie wszelkich tworów natury. Szczególnie uwielbiał podziwiać gwiazdy w nocy jak i błękit nieba za dnia, a jeszcze lepiej, jeśli sunęły po nim rozleniwione obłoczki.
Ducan to jedna z twierdz wybudowanych po to by pomagały bronić Tristglen, stolicy kontynentu, który zresztą nazywa się tak samo jak jego stolica. Mimo tego, że tym miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin na całym kontynencie. Sam Joseph choć bardzo słabo posunięty w latach, posiadał ogromny talent do sprawowania władzy. Patrząc na Ducan po prostu nie można było nie uznać jego potencjału.
Wysokie kamienne mury otaczały fortecę usytuowaną na zielonym wzgórzu porastającym kwiatami, a przed murami płynęła wkoło fosa. Z murów wyrastały kolejno wysokie wieże ukończone spiczastymi daszkami. Przy murach wybudowano koszary i cechy. Domy mieszkalne stały w środkowej części twierdzy, gdzie również był rynek.
Mieszkańcom miasta zostały zapewnione wzorowe warunki do życia. Wszystkie mieszkania zostały przyozdobione, każdy w inny sposób, a zdobienia te od razu zachęcały przechodniów do odwiedzenia danych domów. Najpiękniej wykonano jednak pałac, czego zresztą można było się domyśleć. Śnieżnobiały budynek był naznaczony w niektórych miejscach złotymi, płaskimi pasami, gdzie niegdzie występowały nieduże płaskorzeźby przedstawiające kwiaty – najczęściej róże – a wejście stanowiły mosiężne drzwi przez które przebiegały owe pasy. Pałacyk nakrył niski, dwuspadowy, czerwony dach.
Ludność z Ducan jak i z okolic miasta zebrali się na rynku, przed dość dużym i szerokim podwyższeniem stanowiącym scenę, a sporą część zgromadzonych stanowili rycerze. Stało się tak dlatego, że Joseph zarządził wcześniej turniej rycerski. Stawką w zawodach były zręcznie wykonane przez najlepszych kowali twierdzy stalowa tarcza i przyciągający wzrok wszystkich widzów kryształowy, krótki miecz. Do tego Książę dorzucił jeszcze kilka sakiewek złota.
- Witam was Moi drodzy bracia i siostry – rozpoczął przemowę do obywateli Joseph. Zawsze starał się traktować poddanych jak rodzinę. Uważał, że to ułatwia relacje ludzi z przywódcą. – Dziś przybyli do nas mężni rycerze ze wszystkich stron świata, by zawalczyć o sławę i honor, a nam dostarczyć rozrywki. Dziękuję im bardzo za to, że odwiedzili nasze skromne progi i życzę im miłego pobytu w Ducan. – Wojownicy odwzajemnili wdzięczność kłaniając się władcy. -. Pragnę aby każdy z nas dobrze się dziś bawił i abyśmy wspólnie czerpali z przyjemności jakich nam będą dostarczać nasi goście. – Po tych słowach energicznie zaklaskał z dłonie i krzyknął radośnie – niech zacznie się zabawa!
Jak zwykle Książę miał na sobie swój książęcy czerwony mundur na którym widniały liczne odznaki, doskonale pasujący do jego krótko ściętych czarnych włosów, szarych oczu i ciemnej karnacji.
Później usiadł na zdobionym krześle, które podsunął mu jeden z hojnych mieszkańców miasta, skinął mu w podziękowaniu i wraz ze swym podstarzałym doradcą, Akarem rozmawiał z otaczającymi ich obu obywatelami Ducan.
Po tym jak wstępne formalności zostały dopięte na ostatni guzik, na pole walki wkroczyli pierwsi śmiałkowie.
- Wszyscy prosimy o to, aby walki odbywały się honorowo. – Tym razem głos zabrał Akar, posiwiały starzec podtrzymujący się na lasce, gdyż jego nogi zaczynały już słabnąć. Mężczyzna wdział niebieską szatę zdobioną niebieskimi gwiazdami, a na głowie zwykle nosił wysoki stożkowaty kapelusz o tych samych barwach. – Proszę was abyście nie oszukiwali w walce. Nie chcemy aby komukolwiek coś się stało, więc walki powinny odbywać się w pełni czysto. – Ukończywszy przemowę siadł z powrotem na swoim miejscu. Rycerze skinęli głowami na znak, że zrozumieli przesłanie książęcego doradcy.
Uczestnicy pierwszego pojedynku podali sobie dłonie i poszli każdy do swojego rogu areny. Wojowie walczyli bez zbroi, a jedynie ze szpadami w ręku, gdyż walka w zbroi w środku lata byłaby łagodnie mówiąc niewygodna.
Walczący rozpoczęli walkę wysuwając ciosy do siebie nawzajem. Widzowie mogli podziwiać zręczne zwody, bloki i pchnięcia, które rycerze wykonywali bez najmniejszego problemu. W końcu jeden z pojedynkujących się wytrącił przeciwnikowi szpadę z ręki co oznaczało jego zwycięstwo. Mężczyzna podniósł broń i pogratulował koledze przemyślanego uderzenia i powiedział, że jeśli się następnym razem spotkają, będzie trzymał broń mocniej przy sobie.
Młodzieńcy rozeszli się robiąc miejsce dla następnych śmiałków chcących się zabawić.
I tak toczyły się kolejne walki, a każda z nich była kończona gorącym aplauzem rozweselonego tłumu.

*

- Przepraszam bardzo – chrząknąwszy cicho rzekł mężczyzna o łagodnym głosie – czy można jeszcze wystąpić w turnieju rycerskim organizowanym tutaj?
- Nie widzę ku temu żadnych przeszkód - powiedział człowiek zapisujący kolejnych członków turnieju, siedząc przy swoim biurku opodal wejścia do pałacu. – Trzeba tylko podać swoje dane osobowe i już można iść obić komuś twarz. – powiedział łysy mężczyzna w średnim wieku. – Poproszę więc o dane. Imię i miejsce zamieszkania.
Wojownik chcący przystąpić do zawodów wyraźnie się zamyślił, choć nie trwało to długo.
- Devin z Tristglen. – Wyjawił.
Był to człek młodego wieku o gładkiej cerze, krótkich czarnych włosach i brązowych oczach.
Miał na sobie białą, bufiasta koszulę i czerwone spodnie. Z szyi zwisał mu okrągły złoty medalik na cienkim łańcuszku.
- Dobrze, już zapisałem. Może pan ruszać.

*

Devin dołączył do wojowników wyczekujących na swoją kolej, kiedy na podwyższeniu wyłonił się kolejny zwycięzca. Powitał się z towarzyszami i zajął miejsce z którego mógł zobaczyć całą arenę.
- Uwaga, zaszła mała zmiana w naszym turnieju – wtrącił się Joseph. – Mamy zaszczyt gościć nowego uczestnika walk. Weźmie udział już w następnym pojedynku.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez księcia wywołało na twarzy Devina uśmiech.
Utrzymując w sobie radosny nastrój wkroczył na scenę. Po drugiej stronie ringu stanął rosły mężczyzna z długim czarnym warkoczem na plecach. Walczył bez koszulki, ale jego klatka piersiowa wyglądała twardo niczym zbroja. Miał na sobie czarne spodnie i buty. Mężczyźni powitali się tak samo jak to zrobiła pierwsza para walczących a kontynuowały inne. Devin machnął lekko na przeciwnika dłonią prosząc go o rozpoczęcie pojedynku. Salen – bo tak miał na imię człowiek konkurujący z nowym uczestnikiem turnieju – skinął głową na prośbę wcześniej wspomnianego mężczyzny i wolnym krokiem podszedł do konkurenta. Devin nie wyglądał na męża dużej postury więc mocarz postanowił początkowo nie wyprowadzać na niego silnych ciosów, aby się zbytnio nie zmęczyć. Posiadacz imponującego warkocza spróbował dźgnąć przeciwnika w bok, lecz ku jego zaskoczeniu Devin wykonał zgrabny unik przed owym ciosem... i powalił Salena szybkim uderzeniem bokiem szpady w tył głowy. Zwycięstwo przybysza spotkało się z mocnym aplauzem tłumu. Nikt nie spodziewał się, że walka potoczy się tak szybko i zostanie wygrana przez Devina, przy tak nierównym układzie sił, kiedy wszystko wskazywało na to, że to raczej Salen zwycięży.
Po tej walce widzowie zdecydowanie zyskali nowego faworyta.

*

W ciągu swojego długiego życia, Akar widział już całe mnóstwo podobnych widowisk, jednak turniej, który oglądał teraz, szczególnie przypadł mu do gustu. Walczący w nim rycerze zachowywali w czasie pojedynków pełną kulturę i to podobało się doradcy księcia, gdyż ogólnie był przeciwny wszelkim oszustwom. Dobre dla mędrca było również to, że spędzał czas turnieju obok swego wieloletniego ucznia i przyjaciela.
Gdy Joseph był jeszcze dzieckiem, uczył się u Akara wszystkich potrzebnych nauk. Wszyscy doskonale wiedzieli, że to właśnie dzięki niemu młodzieniec jest tak dobrym władcą. Chłopak nigdy nie przestawał pobierać u niego nauk, gdyż zaraz po objęciu władzy powołał starca na swojego doradcę. Książę zawsze słuchał swego mentora, którego nazywał nawet własnym dziadkiem. Tym sposobem zdarzało się że, Akar miał czasem większy wpływ na miasto niż sam władca.
Mędrzec był zresztą jednym z ojców Ducan. Był jednym z budowniczych twierdzy, więc jej mieszkańca traktowali go z należytym szacunkiem.
Obecnie jednak ustępował już ze swego stanowiska doradcy, by móc korzystać ze spokojnej starości. Jeszcze tylko czasem doradzał Josephowi w drobnych sprawach, ale i tak wierzył, że młody książę ma już na tyle umiejętności, że może samodzielnie pełnić władzę. I tu zresztą miał rację.
Każda dobra zabawa szybko się kończy i tak było również w przypadku tego turnieju. Ludzie bili gorące brawa kolejnym rycerzom schodzącym ze sceny, nie zauważywszy nawet, że kolejne starcie będzie już finałowym. Do finału udało się przejść łysemu olbrzymowi i Devinowi. Ale co do tego Devina… Akar nie spotkał się wcześniej z tym człowiekiem, ale medalion, który nosił on na szyi, już kiedyś widział i to wiele razy. Mędrzec zaczął w tym wszystkim coś podejrzewać…

*

Okazało się, że bardziej umięśniony z finalistów był bratem Salena, którego Devin pokonał w swej pierwszej walce. Wojownik przedstawił się jako Nesal. Zagwarantował przeciwnikowi, że z pewnością nie łatwo da się mu pokonać. Owy przeciwnik pomyślał wtedy, że ci bracia nie grzeszą pewnością siebie.
Książe wstał ze swojego krzesła i wygłosił przedfinałową mowę.
- Gratulujemy wam, szanowni rycerze, dojścia do finału. – Rzekł pochwalnie Joseph. – Przypominam, że ten z was który wygra otrzyma w nagrodę tę wspaniałą tarczę, kryształowy miecz, i pięć sakiewek złota. – Powiedziawszy to, wskazał dłonią na stolik, na którym znajdowały się te trofea. Nie chcąc przedłużać widowiska powiedział – nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć wam powodzenia. – Po czym wrócił na swoje miejsce.
Wojownicy uznawszy to za sygnał do rozpoczęcie pojedynku, ruszyli na siebie.
Pierwszy cios wyprowadził Nesal. Devinowi udało się sparować uderzenie, ale od siły ataku ugięły mu się kolana. Wtedy pomyślał, że chyba faktycznie wcale nie będzie tak łatwo. Na razie oczy widzów cieszyły się jedynie atakami Nesala, gdyż Devin jedynie je blokując, myślał nad tym, jak przebić się przez silne natarcia przeciwnika.
Ataki Nesala nie były płynne. Każdy widział, że wojownik stawia wszystko na siłę, lecz nie zważa na to, jak jest skuteczny. Jego konkurent również to zauważył po dość długim czasie mozolnego parowania ciosów. Wpadł wtedy na dość dobry pomysł. Wykorzystując w pełni swoją zwinność, zaczął wykonywać imponujące piruety i inne uniki. Okazało się to nawet skuteczne, gdyż Nesal zaczynał sprawiać wrażenie odrobinę zdezorientowanego, gdy jego ciosy coraz częściej chybiały. Jedynym minusem tej taktyki było dla Devina to, że kiedy tak zgrabnie unikał ciosów przeciwnika, szybciej się męczył, a po wszystkich walkach nie miał już całkowitej energii w sobie. Podenerwowany Nesal postanowił zakończyć zabawę. Wykorzystując niezwykłą siłę pchnął szpadę tam, gdzie znajdował się teraz brzuch wroga. Devin ledwie uskoczył przed powalającym atakiem konkurenta, lądując na kolanach. Mocarz o dziwo sam miał trudność z wyhamowaniem swej szpady. Chcąc się zatrzymać, przypadkowo poślizgnął się i prawie upadł. Devinowi udało się szybko wstać i podbiegłszy do rycerza z którym walczył, zadał mu najmocniejszy jaki umiał atak bokiem broni w kark. Przed chwilą chwiejący się po poślizgnięciu Nesal padł ciężko na parkiet.

*


Akar zapytał księcia o to, czy może wygłosić mowę końcową do zwycięzcy. Ta rola przypadała zwykle władcy, ale jeśli przyjaciel chciał, to Joseph mu ustąpił.
Devin uklęknął z opuszczoną głową na jednym kolanie, niedaleko przed arystokratą i mędrcem. Doradca książęcy podszedł powoli z małą pomocą władającego do zwycięzcy i ułożył jedną dłoń na ramieniu rycerza. Uczyniwszy ten gest rozpoczął przemowę.
- Wszyscy jesteśmy pełni podziwu dla twych umiejętności i jest dla nas zaszczytem gościć takiego wojownika. Czcigodnym wyczynem jest pokonanie człeka wyglądającego na o wiele silniejszego od siebie, jak i zapewne takim będącego. Pokazuje to, że człowiek wyglądający na słabszego, może umieć wspaniale walczyć.– Devin popatrzył z uśmiechem na uczonego, czego dokładnie chciał w tym momencie. Mędrzec wesoło mrugnął do rycerza. – Również wiele kobiet mogłoby pokonać z łatwością wielu z nas, mimo, że mówi się o nich „słabsza płeć”. Mimo, że wyglądają na drobne, to na pewno są równie silne co mężczyźni. – Lud zaczynał się zastanawiać, dlaczego starzec nagle zmienił temat na refleksje o kobietach. – Zawsze mnie dziwiło, dlaczego płeć piękna nie jest zapraszana do uczestnictwa w takich turniejach. Dlaczego tylko mężczyźni? Sądzę, że niewiasty również powinny móc dobywać broni. – Nagle do przemowy swoje trzy grosze dorzucił Devin.
- Szczerze mówiąc ja również – i osoba, która niedawno wygrała turniej rycerski, odrzuciła w stronę tłumu swą perukę.
Akar się roześmiał.
- Angelo, szczerze mówiąc od początku podejrzewałem, że to ty. – I pogładził dziewczynę, która jeszcze do niedawna była mężczyzną, po włosach. Później zachowując pełnię elegancji, wyciągnął rękę do kobiety by pomóc jej powstać, a gdy to zrobiła, ucałował jej dłoń.
- Dziękuję dziadku Akarze – powiedziała uprzejmym tonem i objęła mędrca.
Wszystkich wokół zadziwiła zaistniała sytuacja.
Angelę dobrze znał każdy mieszkaniec Ducan. Od zawsze nazywano ją małą wojowniczką, gdyż jej cechą było to, że uwielbiała ćwiczyć szermierkę i inne sporty fizyczne, nieugięcie walczyła o swoje, i ogólnie była nadzwyczaj pełna energii.
- Rozpoznałeś mnie pewnie po tym cudownym medalionie, który mi dałeś? – Zapytała łagodnie gładząc uwielbioną ozdobę.
- Oczywiście, że tak – powiedziawszy to, Akar łagodnie się uśmiechnął. - Pamiętasz? Dostałaś go ode mnie po jednej z naszych lekcji w bibliotece. – Doradca był również nauczycielem Angeli, którego zresztą ogromnie lubiła.
- Nie mogłabym tego zapomnieć. – Rzekła wdzięcznie dziewczyna.
Może nie było tego aż tak widać, gdyż panienka miała na sobie nadal męskie ubrania, ale posiadała ona naprawdę idealne ciało. Nie dziwne, że tak sobie je wypracowała, jeśli kochała walkę i ćwiczenia fizyczne.
Patrząc na nią, stojącą przed Akarem, widzowie wspominali sobie jej wygląd. To niezwykle jędrne ciało, na którym świetnie leżały wszystkie ubrania. Duże ale i wzorowo ukształtowane piersi… pod względem wyglądu można było ją śmiało zestawiać z najśliczniejszymi boginkami. Swoim ciałem jak i duszą dawała świetny przykład tego, że aby osiągnąć coś dobrego, trzeba sporo nad sobą ćwiczyć. Zawsze również skutecznie zachęcała do robienia tego.
Widownia szybko zapomniała o zdziwieniu, jakie wywołało zwycięstwo kobiety w turnieju rycerskim, a za to zaczęła się cieszyć obecnością Angeli. Mimo swego walecznego charakteru była dobrą osobą, więc wzbudzała sympatię wszystkich w mieście.
Na czas ostatecznych słów głos zabrał Joseph. W końcu i tak wyszło na to, że mowę końcową jak zawsze wygłosi władca.
- Cóż… pierwszy raz nasz turniej wygrała kobieta, dlatego tym bardziej jej gratulujemy. – Podsumował z uśmiechem Książę. Ostatecznie tłum postanowił radośnie zaklaskać zwyciężczyni. – Teraz czas na wręczenie nagród.
Jeden z żołnierzy księcia przyniósł na dużej tacy miecz, tarczę i sakwy złota.
- Złoto możesz sobie zatrzymać szlachetny panie. Bardziej zależy mi na rozwijaniu swej pasji, niż bieganiu po sklepach. W sumie to mogłabym sobie dokupić za te pieniądze jakąś zbroję czy coś takiego… ale nie, na razie sobie to odpuszczę – rzekła Angela popierając swoje zdanie lekkim uśmiechem. – Proszę za to oddać te pieniądze tym, którzy naprawdę ich potrzebują. Tym biednym. Tak jak powiedział Akar, kobiety również powinny brać udział w walkach, tak jak i każdy powinien mieć dostęp do każdej czynności. W świecie powinno panować równouprawnienie. – Dokończyła Angela, a jej przemowa została pochwalona gorącym aplauzem jak również szczęśliwym pogwizdywaniem tłumu. Po chwili zaklaskali również książę i jego doradca.
Dziewczyna uklękła na deskach sceny kiedy Książe wręczał jej trofea. Kiedy to uczynił, znów powstał
- Dziękuję waszej królewskiej mości. – Powiedziała skłoniwszy się lekko. – Skoro turniej już zakończony, pozwólcie, że już pójdę. – Gdy Książe jej na to pozwolił, ukłoniła się nisko wszystkim zgromadzonym i poszła w swoją stronę.
Kiedy oddaliła się od zgromadzenia, uradowany Akar zauważył, że na tym właśnie turnieju miało miejsce objawienie wspaniałej wojowniczki.
zabaw ku pociesze tłumu - w tym przypadku uciesze.
miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin - jednak powtórzenie
choć bardzo słabo posunięty w latach - zwrot nieprawidłowy
nie można było nie uznać jego potencjału - jakoś tak źle brzmi
wzgórzu porastającym kwiatami, a przed murami płynęła wkoło fosa. - porośniętym kwiatami, a fosa nie umie płynąć
przyozdobione, każdy w inny sposób, a zdobienia te od razu zachęcały - za dużo tych zdobień
by zawalczyć o sławę - walczyć o sławę
Po tym jak wstępne formalności zostały dopięte na ostatni guzik - w tym miejscu zwrot wyjątkowo nie pasuje
starzec podtrzymujący się na lasce - na lasce można się co najwyżej wspierać
niebieską szatę zdobioną niebieskimi gwiazdami - za dużo niebieskiego
walkę wysuwając ciosy do siebie nawzajem - ciosów się nie wysuwa
w turnieju rycerskim organizowanym tutaj? - Nie widzę ku temu żadnych przeszkód - powiedział człowiek zapisujący kolejnych członków turnieju - powtórzenie turnieju
już można iść obić komuś twarz - bardzo nieodpowiedni zwrot
Utrzymując w sobie radosny nastrój - utrzymać w sobie można co najwyżej śniadanie na karuzeli
że z pewnością nie łatwo da się mu pokonać. Owy przeciwnik pomyślał wtedy, - wyraźnie coś tu nie gra
Nesal padł ciężko na parkiet. - to oni parkiet mieli na arenie?
która jeszcze do niedawna była mężczyzną, po włosach - dość nieszczęśliwe stwierdzenie, tak jakby ta panna była transwerstytą
Może nie było tego aż tak widać, gdyż panienka miała na sobie nadal męskie ubrania początek zdania zbyt trywialny
trzeba sporo nad sobą ćwiczyć - raczej pracować?
przyniósł na dużej tacy miecz, tarczę i sakwy złota - tarcza raczej nie zmieści się na żadnej tacy.

Nie lubię pisać negatywnych komentarzy, ale to mogło być bardzo ładne opowiadanie, może nawet bajka dla grzecznych dzieci. Miasteczko śliczne, czyściutkie. Mieszkańcy tak mili że bardziej się nie da, sprawiedliwy i dobrotliwy władca. No i śliczna, sympatyczna wojowniczka. Ech sielanka. A Ty sprawę po prostu położyłeś. Powiedziałbym dosadniej, ale to kulturalne forum. Umęczyłem się bardzo czytając to opowiadanie. Co bardziejsze kwiatki ci wynotowałem, ale ogólnie muszę powiedzieć że styl pisania zaprezentowałeś tu co najmniej denerwujący, a dialogi są płaskie jak przysłowiowa zupa knora. No cóż jest słabo. Nie znam oczywiście Twojego wieku, ale spotykałem się z lepszymi wypracowaniami pisanymi w pierwszej klasie gimnazjum. Moim zdaniem Opowiadanie do gruntownej poprawki, albo napisania od nowa.
Ja tez nie lubię wystawiać takich opinii i mam nadzieję, że kiedy będe miał zaszczyt przeczytać Twoje dzieło, nie będą musiał po Tobie jeździć Smile
A i nie musisz oceniać mojego obecnego stylu pisania, gdyż praca, która czytałeś to opowiadanie napisane już dawno.
Teraz zerkniemy do „Korony”. :)



W szczególe:
  • Po prostu był to idealny dzień na organizowanie wszelkich zabaw ku pociesze tłumu i Książę Joseph to wiedział. – po pierwsze, „ku uciesze”. Po drugie, dlaczego „książę” od wielkiej litery? Tytuły zapisuje się małymi, jak zawody i tego typu określenia.
  • Młody władca od rana spacerował po swoim pałacyku w Ducan, wyglądając na zewnątrz przez wszystkie okna budynku. – był władcą i miał zaledwie „pałacyk”? „Pałacyk” sugeruje coś małego (chodzi mi tu o to zdrobnienie). Władcę chyba stać na większą posiadłość, niż tylko „pałacyk”?
  • Ludzie z jego otoczenia widzieli, że był równie rozpromieniony jak słońce na niebie. W istocie jednym z jego ulubionych zajęć było podziwianie wszelkich tworów natury. Szczególnie uwielbiał podziwiać gwiazdy w nocy (...) – powtórzenia.
  • Ducan to jedna z twierdz wybudowanych po to by pomagały bronić Tristglen, stolicy kontynentu, który zresztą nazywa się tak samo jak jego stolica.
  • Mimo tego, że tym miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin na całym kontynencie. – jedno zdanie, a aż trzy sprawy. Po pierwsze: „miasto” i „mieścina” nadal zalatuje powtórzeniem. Po drugie: zastanów się, co oznacza słowo „mieścina”. To takie liche miasto, taka trochę dziura zabita dechami. Mieścina z definicji nie może być najlepiej rozwinięta na całym kontynencie, bo jeśli taka jest, to siłą rzeczy nie jest to mieścina. A po trzecie: nawet jeśli mieścina, to mamy mieścinę – rodzaj żeński. A więc uważane za jedną, a nie „jedno”. Ale ta ostatnia uwaga ma najmniejsze znaczenie, bo cała ta „mieścina” jest do wywalenia. :P
  • Sam Joseph, choć bardzo słabo posunięty w latach, posiadał ogromny talent do sprawowania władzy. – przecinek.
  • Wysokie kamienne mury otaczały fortecę usytuowaną na zielonym wzgórzu porastającym kwiatami, a przed murami płynęła wkoło fosa. – pomijając powtórzenie, to nie miałeś aby na myśli wzgórza „porośniętego” kwiatami, a nie „porastającego”? Trudno mi wyobrazić sobie wzgórze połączone z porastaniem w formie imiesłowu czynnego.
  • Z murów wyrastały kolejno wysokie wieże ukończone spiczastymi daszkami. Przy murach wybudowano koszary i cechy. – w ciągu ostatnich dwóch zdań cztery razy użyłeś słowa „mury”. Powtórzenia aż bolą. A muryyy ruuunąąą, runąąą, ruunąąąą...!;>
  • Wszystkie mieszkania zostały przyozdobione, każdy w inny sposób, a zdobienia te od razu zachęcały przechodniów do odwiedzenia danych domów. – niech bór uchowa! A dlaczego jacyś przechodnie mieliby wbijać mi się do mojego domu?!
  • Najpiękniej wykonano jednak pałac, czego zresztą można było się domyśleć. – postaraj się jednak nie traktować czytelnika jak imbecyla;>
  • Śnieżnobiały budynek był naznaczony w niektórych miejscach złotymi, płaskimi pasami, gdzie niegdzie występowały nieduże płaskorzeźby przedstawiające kwiaty – najczęściej róże – a wejście stanowiły mosiężne drzwi przez które przebiegały owe pasy. Pałacyk nakrył niski, dwuspadowy, czerwony dach. – po pierwsze: „gdzieniegdzie” łącznie. A po drugie: sądząc z opisu, to nawet pałacyk nie jest oO Wrzucasz księcia pana do białego domku z czerwonym daszkiem – i co dalej? Przyjdzie wilk, chuchnie, dmuchnie i zdmuchnie pałacyk księcia?;> Pooglądaj jakieś zdjęcia zamków i pałaców władców, a nawet letnich posiadłości. To nie są białe domki z czerwonymi daszkami;>
  • Stało się tak dlatego, że Joseph zarządził wcześniej turniej rycerski. – po raz kolejny: nie traktuj czytelnika jak imbecyla. Przecież logiczne, że nie zarządził później tego turnieju. „wcześniej” zupełnie niepotrzebne.
  • Stawką w zawodach były zręcznie wykonane przez najlepszych kowali twierdzy stalowa tarcza i przyciągający wzrok wszystkich widzów kryształowy, krótki miecz. – jakkolwiek fantastyczni kowale by to nie byli, kryształ nie jest dobrym tworzywem do wyrobu mieczy. Pomijając już to, że kowale nie siedzą w kryształach, tylko raczej zajmują się obróbką metali. Od kryształu to nie wiem... szklarz? Może raczej jubiler? Jeśli chcesz, żeby ten miecz był jakiś nadzwyczajny, to są dwa wyjścia: zmienić ten „kryształ” na jakiś nadzwyczajny rodzaj metalu (choć w takiej sytuacji zazwyczaj wyjeżdża się z mithrilem albo adamantium, a to trochę się już przejadło, no ale...), ewentualnie zmienić kowali na jakichś kapłanów czy magów, którzy we współpracy z jubilerami (?) dali taki miecz: kryształowy, umocniony jakimiś potężnymi zaklęciami. Też kiczowato, ale przynajmniej jest jakieś (mierne, bo mierne, lepsze takie niż żadne) uzasadnienie, dlaczego miecz nie rozpryśnie się od pierwszego uderzenia.
  • - Witam was Moi drodzy bracia i siostry – rozumiem, że czasem ktoś z rozpędu pisze „Ciebie” od wielkiej litery w tekście literackim. Błąd, ale potrafię zrozumieć motywacje. Ale „Moi” od wielkiej? oO Książę pan jakoś specjalnie intonuje to słowo, zaznaczając w nim ogromny szacunek dla samego siebie?;>
  • Jak zwykle Książę miał na sobie swój książęcy czerwony mundur, na którym widniały liczne odznaki (...) - „swój” niepotrzebne, przecież logiczne, że nie miał na sobie cudzego munduru. Tak samo „książęcy” zbędne, no przecież był księciem, czyli mundur, który nosił, siłą rzeczy był książęcy, prawda? No i przecinek.
  • Później usiadł na zdobionym krześle, które podsunął mu jeden z hojnych mieszkańców miasta, skinął mu w podziękowaniu (...) – księcia nie było stać na własne krzesło, tylko musiał liczyć na hojność poddanych?;> No i czemu skinął krzesłu? :P „które podsunął (…) miasta” to wtrącenie, a późniejsze „skinął” odnosi się do zdania głównego, czyli – między innymi – do krzesła, zamiast do hojnego mieszkańca miasta.
  • - Wszyscy prosimy o to, aby walki odbywały się honorowo. – (...) – Proszę was abyście nie oszukiwali w walce. Nie chcemy aby komukolwiek coś się stało, więc walki powinny odbywać się w pełni czysto. – Akar nie musi chyba aż tyle razy podkreślać, że chodzi mu o walkę? Myślę, że poddani zrozumieli. ;)
  • Ukończywszy przemowę siadł z powrotem na swoim miejscu. – czy „przemowa” nie wydaje Ci się zbyt wielkim określeniem na raptem trzy zdania?
  • Rycerze skinęli głowami na znak, że zrozumieli przesłanie książęcego doradcy. – oho, intelektualiści, co? Zrozumieli sprytnie zakamuflowane przesłanie?;> Autorze, nie używaj zbyt wielkich słów do zbyt małych rzeczy, bo osiągasz groteskowy efekt. :)
  • Wojowie walczyli bez zbroi, a jedynie ze szpadami w ręku, gdyż walka w zbroi w środku lata byłaby łagodnie mówiąc niewygodna. – nazywanie rycerzy wojami jest ryzykowne. Nazwa „wojowie” jest związana dość ściśle z wczesnośredniowiecznymi słowiańskimi klimatami i użyta w innym kontekście – nie pasuje. No a już na pewno wojowie nie używali szpad. ;)
  • - Nie widzę ku temu żadnych przeszkód - powiedział człowiek zapisujący kolejnych członków turnieju, siedząc przy swoim biurku opodal wejścia do pałacu. – Trzeba tylko podać swoje dane osobowe i już można iść obić komuś twarz. – powiedział łysy mężczyzna w średnim wieku. – to wygląda, jakby odpowiadał za każdym razem ktoś inny: najpierw człowiek zapisujący chętnych na turniej („człowiek zapisujący członków” też brzmi kiepsko, ale już macham na to ręką), a potem jakiś łysol. Nie ma żadnego powiązania między tymi dwoma opisami. No i powtórzenie.
  • - Uwaga, zaszła mała zmiana w naszym turnieju – wtrącił się Joseph. – Mamy zaszczyt gościć nowego uczestnika walk. Weźmie udział już w następnym pojedynku.” – postaraj się o zachowanie jakiejś ciągłości przyczynowo-skutkowej w swoim tekście. W żaden sposób nie wyjaśniasz, dlaczego właściwie człowiek, który dopiero co przyszedł, ma uczestniczyć w następnej walce. A co z innymi? Dlaczego książę uznał za stosowne wepchnąć Devina przed kolejkę?
  • Po drugiej stronie ringu stanął rosły mężczyzna z długim czarnym warkoczem na plecach. - „ringu”? Nie bardzo mi to pasuje, ale jak sobie chcesz...
  • Walczył bez koszulki, ale jego klatka piersiowa wyglądała twardo niczym zbroja. – znaczy nie trzęsła się jak galareta? To dobrze. :D (przepraszam, to silniejsze ode mnie :P )
  • Mędrzec był zresztą jednym z ojców Ducan. Był jednym z budowniczych twierdzy, więc jej mieszkańca traktowali go z należytym szacunkiem. – powtórzenie i to solidne. No i „mieszkańcy”.
  • Zagwarantował przeciwnikowi, że z pewnością nie łatwo da się mu pokonać. Owy przeciwnik pomyślał wtedy, że ci bracia nie grzeszą pewnością siebie. – powtórzenie; „ów”! ÓW! ;> „nie” z przymiotnikami i przysłówkami łącznie.
  • Przypominam, że ten z was który wygra otrzyma w nagrodę tę wspaniałą tarczę, kryształowy miecz, i pięć sakiewek złota. – czy sakiewka złota jest jakąś uniwersalną miarą? Nie można było na przykład wrzucić tej samej ilości złota do jednej, ale większej sakiewki? Ile to tak naprawdę jest te „pięć sakiewek”?
  • Na razie oczy widzów cieszyły się jedynie atakami Nesala, gdyż Devin jedynie je blokując, myślał nad tym, jak przebić się przez silne natarcia przeciwnika.
  • Jego konkurent również to zauważył po dość długim czasie mozolnego parowania ciosów. Wpadł wtedy na dość dobry pomysł.
  • Przed chwilą chwiejący się po poślizgnięciu Nesal padł ciężko na parkiet. – parkiet? Rzecz się działa chyba na rynku, prawda? Potem na arenie, potem na ringu, teraz masz parkiet...
  • Zapytała łagodnie gładząc uwielbioną ozdobę. – zapytała łagodnie czy łagodnie gładząc? W takiej postaci zdania nie wiadomo, do czego odnosi się to „łagodnie”.
  • Może nie było tego aż tak widać, gdyż panienka miała na sobie nadal męskie ubrania, ale posiadała ona naprawdę idealne ciało. Nie dziwne, że tak sobie je wypracowała, jeśli kochała walkę i ćwiczenia fizyczne. – małe piersi, umięśnione ręce i uda, potężne łydy, szorstkie dłonie, rzeczywiście – ideał kobiecego ciała. ;)
  • Duże ale i wzorowo ukształtowane piersi…” – piersi składają się w dużej mierze z tkanki tłuszczowej. Jeśli nasza Angela od dzieciństwa walczy, ćwiczy i trenuje, nie ma szans na duże, przykro mi. :)



W ogóle:
  • Powtórzenia – niestety, masz ich całą masę. Walcz z tym, walcz koniecznie. Widzę, że się starasz, ale to jeszcze i wciąż za mało.
  • Bohaterowie – przesłodzeni, ociekający lukrem. Wszyscy honorowi, wspaniali, uśmiechnięci, ze sztucznymi dialogami. Przy takich bohaterach całość, niestety staje się nudna. Dodajże im trochę życia;>
  • Treść – przewidywalna, również przesłodzona. Masa opisów, które niczego nie wnoszą do akcji. Miałyby usprawiedliwienie, gdyby budowały klimat, ale z racji na błędy, to i to budowanie klimatu mizernie wychodzi. Plus wkradają się nielogiczności, jak przechodnie, którzy mają odwiedzać sobie cudze domy nie wiadomo po co i dlaczego, jak książę mieszkający w białym domku z czerwonym dachem (a gdzie biały płotek, ja się pytam?!), czy ta nieszczęsna arena z parkietem. Akcja miałka, nijaka.



Podsumowując – Nie za dobrze. Widać ogromne chęci, ale czeka Cię dużo pracy. Słownik synonimów powinien być Twoim przyjacielem. Może skup się na małych, jednostronicowych ćwiczonkach, typu opis jakiegoś dowolnie wybranego miejsca (widok za oknem chociażby) czy zdjęcia (ot, ten nieszczęsny pałac książęcy – znajdź jakieś zdjęcie takiego pałacu i opis budynek), spróbuj poćwiczyć z bardziej naturalnymi dialogami i opisami ludzi. Pojedyncze wprawki. No i czytaj to co napisałeś. Czytaj po wielekroć, czytaj, odkładaj i czytaj jeszcze raz. Pilnuj, żeby wszystko się zgadzało.

Piszesz, że to stare opowiadanie. Jeśli nadal uprawiasz jakąś prozę, podrzuć coś nowego. Zobaczymy, czy istotnie zrobiłeś postępy. ;)
Korona to już wiele przeróbek przeszła Smile. Począwszy od całkowitej zmiany nazwy... Smile. Dawno nic nie pisałem, ale na wakacjach się za to wezmę Smile. Czyli już teraz Smile. Przez wakacje coś porobimy Smile
Na wstępie zaznaczam, że nie wystawię Ci tutaj żadnych błędów, które znalazłem, ponieważ nie pofatygowałeś się, aby tekst poprawić (sprawdzam to przy każdym komentarzu). Tak więc przejdźmy od razu do sedna.

"Mimo tego, że tym miastem zarządza młody Książę, jest ono uważane za jedno z najlepiej rozwiniętych mieścin na całym kontynencie." --- Co ma piernik do wiatraka (poza taką samą ilością liter)? To oznacza, że władca jest takim kiepskim administratorem, że "mimo" tego, iż rządzi, to miasto się rozwija?

"władcy. -. Pragnę" --- Urrrrrwał... ale tutaj jest sieczka.

"Mężczyzna wdział niebieską szatę zdobioną niebieskimi gwiazdami" --- Niebieska szata z niebieskimi ozdobami? Musiał to być... zachwycający widok.

Przykro mi pisać takie słowa i muszę Cię przeprosić za nie, lecz nie będę sztucznie ukrywał, że jest dobrze, skoro nie jest. Opowiadanie napisane jest marnie. Nie tragicznie, ale jednak bardzo kiepsko. Interpunkcja kuleje w praktycznie co drugim zdaniu. Literówki zdarzają się równie często, sam styl pisania delikatnie mówiąc odrzuca. Nasuwa mi się tylko skojarzenie z wypracowaniem szkolnym, które pomagała pisać mama.
Używanie zwrotów i związków frazeologicznych w nieodpowiednich miejscach. Niewłaściwe akcentowanie zdań. Pomyłki redakcyjne. To tylko niektóre z błędów jakie popełniałeś w sferze warsztatowej.
Drugą kwestią były uchybienia hmm... jak je nazwać? Po prostu je opiszę. Opisy przywodziły mi na myśl niezbyt dobrze sklecone sprawozdanie z jakiegoś wydarzenia. Słowa wypowiadane przez bohaterów były niesamowicie sztuczne, choćby przemówienie władcy. Zero wigoru, jakieś niepotrzebne wysiłki autora, by wypowiadanym słowom nadać powagę i polot. Zupełnie nietrafione. W dodatku czasem miałem wrażenie, że bardziej widzisz to jako film, niż opowiadanie, a bohaterów wyciągnąłeś żywcem z jakiegoś filmidła (wszystko idealne, zero brudu, nawet mucha nie siada, a wojowniczka ma piękne i seksowne ciało, sic!)

Napisanie dobrego opowiadania to nie lada sztuka. Sztuka, w której talent jest ważny, ale praca autora stanowi o sukcesie dzieła. Ciężka praca. Nikt nie powiedział, że humaniści mają mieć łatwe życie (i w sumie nie powinni). Nad tekstem trzeba pracować, szlifować niczym diament, dlatego podpisuję się zupełnie pod słowami Nae Mair'a. Posłuchaj go, bo dobrze gada. Gorzki też ma sporo racji.

W sumie nie ma tu nic do dodania, bo wszystko zostało już napisane. Ze swej strony natomiast mogę powiedzieć, że krytyki się nie boję i jeśli tylko masz taki zamiar, serdecznie zapraszam do przeczytania moich tekstów. Są tuż poniżej, w sygnaturce, cobyś nie musiał długo szukać Smile

Danek
Hail!