Od razu przeczułem czyim alter ego jest trójka bohaterów. Taki fan-fick w krzywym zwierciadle z uwagi na charakter opiekunów i na to, co mówi dziewczynka. Nie horror ale chyba połączenie czarnej komedii z wątkiem kryminalnym. Utwór może być też chyba pkt. wyjścia do dopracowania formy i (lub) dalszego rozwoju akcji. Ponieważ jako dorosły facet lubię słynną lekturę "kupiłem" i to. Polubiłem i bohaterkę bez względu na to czy można by się tu czepiać braku "głębi", czy nie. I dlatego aż mi się przykro zrobiło z powodu takiego końca.
Nie lubię psychopatów. Tak czy inaczej warto czasem popatrzyć z dystansu na własne upodobania.
Inna sprawa to błąd logiczny: na początku piszesz że małżonkowie mieszkają na Wschodzie, więc jak to możliwe że portier zwraca się do Titta "sir"? A jeszcze jego imię brzmiące jakoś tak po włosku oraz wątek "malucha" i Warszawy??
Pozwoliłem sobie też podkreślić słowa, fragmenty zdań, które uważam za zbędne. A proponowaną formę tych, które zmieniłbym wytłuściłem. Przeanalizuj dlaczego. Czy np. pewne przymiotniki są potrzebne gdy mowa choćby o przywiązywaniu? Albo czy nie wystarczy że pewne rzeczy zasugerowałaś na początku; np. że chłopiec potrzebny był do adopcji? Czy pewne szczegóły opisów są rzeczywiście potrzebne?
Dziewczynka, przyzwyczajona do ciężkiej pracy nie zauważyła, iż pracowała cały dzień. Od pierwszej po południu do dziewiątej wieczorem umyła wszystkie okna
w gospodarstwie, umyła
podłogi, wytarła kurze i przyszyła guziki
od koszul Titta.
Gdy małżeństwo skończyło kolację, Wiola zawołała rudowłosą, odciągając ją od prania. Dziewczynka miała pozmywać naczynia. Spojrzała tęsknie na okruszki chleba(...) Postanowiła jednak na razie nic nie mówić i bez szemrania podeszła do umywalki. Gdy wycierała talerze,
znowu rozwiązał się jej język.
- A wiedzą państwo, że w sierocińcu dzieci też dostawały jeść? Tak, naprawdę. Ach, jak ja bym zjadła pajdę chleba z pomidorem... Albo ziemniaki i schabowego. Och... Ile bym dała za jabłko, może i śliwkę...
- urwała.
Talerz
wycierany przez rudowłosą wyleciał
jej z rąk i rozbił się na setki kawałków,
które znalazły się w całej kuchni.
Mężczyzna, ciągnąc dziewczynkę za warkocze wywlókł ją
na podwórko z ogród i przywiązał
grubym sznurem do
białego pnia drzewa. Rudowłosa wiła się, szlochając, ale to nie wzruszało
starego małżeństwa.
Wiola i Titto na przemian rzucali
ostrymi nożami w dziewczynkę.
Ostrza wbijały się w nią,
zadając śmiertelne ciosy. Rudowłosa krztusiła się krwią,
napływającą jej do gardła , która mieszała się wraz ze łzami,
oraz z szatańskim śmiechem dwojga oprawców. Po kilku minutach,
Rudowłosa nie żyła.
- Kochanie, nie sądzisz, że ta krew pięknie pasuje do szkaradnych włosów tej oto dziewoi?
- Tak... Chociaż sądzę, iż
jej kruchutkie ciało idealnie nadawać się będzie na pokarm dla dzików.
Za to ostatni opiekunowie, w dzień po jej śmierci zadzwonili do domu dziecka w Warszawie, aby zaadoptować
młodego chłopca
do pomocy. Po cichu jednak liczyli na to,
że znów się wydarzy pomyłka, która pozwoli im na urządzenie zawodów
w rzucie nożem do celu...
Słyszałem też ponoć także z wielokropkami należy uważać nadto rezerwując je raczej dla słów wypowiadanych przez bohaterów.