13-03-2012, 23:04
Opowiadanie jest zgrabne, lekkie i jednocześnie mówi o wcale poważnych sprawach.
Jest bardzo "twoje" - trochę się obawiam, że formuła pojedynków szkodzi twojej prozie, gdyż spycha ją w rejony utworów smugowych, niejako okazjonalnych i - sorry - socjotechnicznych.
Samo w sobie jest dobre, konstrukcyjnie bez zarzutu, konsekwentnie komponowane.
A jednocześnie brakuje w nim głębi, jakby porusza się po powierzchni znaków.
Relacja człowiek-śmierć pomimo pierwszoosobowej narracji jest pozbawiona wiarygodności psychologicznej, jakby umieranie było zabawne. To świetny pomysł - flirt umierającego ze śmiercią - tyle że mam poczucie, że umierający to aktor grający swą rolę trochę nonszalancko, poza sensem śmierci.
To mi przeszkadzało. Tego drżenia pióra - myśli, ukrytego w słowach spokojnych i wesołych. Żeby było jeszcze "COŚ".
Jest bardzo "twoje" - trochę się obawiam, że formuła pojedynków szkodzi twojej prozie, gdyż spycha ją w rejony utworów smugowych, niejako okazjonalnych i - sorry - socjotechnicznych.
Samo w sobie jest dobre, konstrukcyjnie bez zarzutu, konsekwentnie komponowane.
A jednocześnie brakuje w nim głębi, jakby porusza się po powierzchni znaków.
Relacja człowiek-śmierć pomimo pierwszoosobowej narracji jest pozbawiona wiarygodności psychologicznej, jakby umieranie było zabawne. To świetny pomysł - flirt umierającego ze śmiercią - tyle że mam poczucie, że umierający to aktor grający swą rolę trochę nonszalancko, poza sensem śmierci.
To mi przeszkadzało. Tego drżenia pióra - myśli, ukrytego w słowach spokojnych i wesołych. Żeby było jeszcze "COŚ".