Via Appia - Forum

Pełna wersja: O Hela [tytuł roboczy]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tytuł rozpiedziela, jak Hela. Lol. Tekst dosyć dziwny i nieszablonowy, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. To dopiero początek i nie pasuje do tego działu, ale dalsze części będą bardziej pasujące. Pozdro! Smile

1.
Miałam wtedy prawie siedemnaście lat i jedyną istotą, której mogłam się wyżalić była koza.
Poważnie. W żadnym wypadku nie kłamię, ani nie koloryzuję. Moje koleżanki piły, paliły i przeżywały miłosne uniesienia, a ja uczyłam się, leżałam nocami w trawie i byłam dziewicą.
Właściwie to zapomniałam się przedstawić. Hela jestem. Przepraszam, Helena. Brzmi obciachowo, no nie? Mieszkałam wtedy na największym zadupiu na świecie, rodzice mieli hektary pól uprawnych. Ach, no i jeszcze trzy córki. Ja byłam środkową. Nigdy nie lubiłam zbytnio swoich sióstr, osiemnastoletnia Halina ciągle się ze mnie wyśmiewała, była po prostu wredną suką, a czternastoletnią Hanię interesowało tylko to, czy ma pomalowane paznokcie i ustawioną randkę na sobotę. Mama wiecznie ją faworyzowała i nagradzała nawet za najmniejszą rzecz. Tata był najwspanialszy na świecie, ale miał mnóstwo pracy w polu i w domu. Myślę, że to po nim odziedziczyłam skłonność do pracoholizmu i perfekcjonizm. Jednak to, że ojciec miał dużo na głowie, wcale nie znaczyło, że się nami nie interesował. W niedzielę zawsze gotował obiad i brał nas na spacer . Było ciężko, ale starał się czynić wszystko, abyśmy były szczęśliwe. Mama natomiast, pomimo, że miała mnóstwo wolnego czasu, nie spędzała go z nami. Wyjeżdżała do miasta i wymagała, żeby było posprzątane, ugotowane i wyprane, kiedy wróci. Jeśli tak nie było – pasek na tyłku, bądź opieprz, gdy była w lepszym humorze. Generalnie, to wyładowywała swoją złość na mnie.
Wszystko zaczęło się tego pamiętnego wrześniowego dnia, kiedy z samego rana ruszyłam pomóc tacie kopać ziemniaki. Oprócz nas, było tam jeszcze kilku starszych chłopaków, którzy mierzyli mnie wzrokiem, idącą w słomkowym kapeluszu, krótkich spodenkach i bez butów, obok mojego ojca. Byliśmy strasznie podobni – te same rzadkie, rude włosy, czerwone od słońca, pociągłe twarze, wesołe brązowe oczy i drobna postura. Halina i Hania były bardziej podobne do matki. Miały długie, kruczoczarne włosy, chabrowe spojrzenie i masywniejszą postawę. Czasem zastanawiałam się, jak to możliwe, że jesteśmy siostrami. Byłyśmy przecież takie różne, nie tylko pod względem wyglądu, ale także charakteru. One chciały zmienić świat dla siebie, a ja dla reszty ludzi. Nie myślcie, że byłam wtedy nie wiadomo jaką altruistką, ale wiedziałam, że ludzie powinni się zmienić i zauważyć innych wokoło. Zmianę zaczęłam od siebie. Byłam miła, pomocna i uczynna, pomimo tego, nie miałam przyjaciół. Takich prawdziwych, którzy by mnie zrozumieli. Koleżanek i kolegów miałam na pęczki, nikt jednak nie wydawał mi się godny zaufania. Oprócz Liz, mojej kozy, której się zwierzałam i która opowiadała tylko smętnie „mee”. Była powiernikiem moich tajemnic.
Idąc rankiem na pole, nie wiedziałam, że wrócę do domu za kilka godzin, z potwornym bólem głowy i lędźwi. Pomimo wygasania lata, dzień był okropnie upalny, słońce przygrzewało mocno, a ja zdjęłam mój słomkowy kapelusz. Może to było powodem tego, że wracałam podtrzymywana przez jednego z tych chłopców, pracujących u ojca, po kilku godzinach intensywnej pracy. Z trudem wspięłam się po stromych schodach i natychmiast runęłam na łóżko. Czułam tylko pulsowanie w skroniach i lędźwiach. Zwinęłam się w kłębek i mocno zacisnęłam zęby. Zamknęłam oczy i widziałam biel. Mocno przycisnęłam dłonie do skroni. Po jakiejś godzinie walki, ból zelżał, a ja twardo usnęłam.
Obudziłam się po kilku godzinach, gdy zmierzch już zapadał. Głowa prawie przestała mnie boleć, jednak wciąż czułam pulsowanie w plecach. Rozejrzałam się po pokoju. Pomimo, że był skromnie i surowo urządzony, bardzo go lubiłam. Pamiętam, kiedy bawiłam się ołowianymi żołnierzykami z Grześkiem, moim sąsiadem i dobrym kolegą z dzieciństwa. Mama przynosiła wtedy kompot i ciasteczka owsiane. Opierała się o framugę drzwi, uśmiechała się tak, że jej oczy przypominały maleńkie, chabrowe szparki i mówiła swoim perlistym głosem:
- Hela, ja nie wiem, co z ciebie będzie dziecko. Bawisz się tylko z chłopcami!
Mama była wtedy taka kochana, młoda i piękna. Ilekroć na mnie krzyczy i mam jej dość, przywołuję w pamięci obraz jej, ubranej w białą, zwiewną sukienkę, tamtego dnia. Później coś się zmieniło. Zaczęła się od nas odsuwać i wymagać coraz więcej, w szczególności ode mnie. Nigdy nie czułam się z nią bliżej, niż tamtego dnia. Uświadomiłam sobie to dopiero po kilku latach. No, ale cóż, lepiej późno niż wcale.
Leniwie zwlekłam się z łóżka, czując ból w plecach. Dałabym naprawdę wszystko, żeby mama przyniosła mi teraz wielką szklankę kompotu truskawkowego. Schodząc na dół spotkałam ją, ale nie niosła mi niczego do picia. Wytrzeszczyła tylko swoje oczy, niczym rozjuszony bazyliszek. Spojrzałam na nią badawczo, próbując odgadnąć, co zrobiłam lub czego nie zrobiłam.
- Masz zamiar cały dzień spać?! Posprzątać w domu nie ma kto, a ty się obijasz! – wysapała donośnie.
- Pracowałam w polu z tatą i strasznie mi przygrzało. Boli mnie głowa i plecy – powiedziałam ze zbolałą miną, siląc się na spokojny ton.
- A co mnie to obchodzi?! Ojciec mógł sam sobie w polu pracować! Ty masz dom na głowie! – krzyknęła zaciskając pięści. Znów się pewnie pokłóciła o coś z tatą i wyładowuje złość na mnie.
- A co z Hanią i Haliną? Czy one chociaż raz mogą zając się domem? – spytałam nie wytrzymując już. Matka zawsze umiała wyprowadzić mnie z równowagi. Agresją na agresję. – Nie mogą, bo są świętymi krowami! – krzyknęłam posyłając jej nienawistne spojrzenie. Zbiegłam ze schodów zaciskając zęby z bólu, który odczuwałam w plecach.
- Wracaj tu, ty pieprzona gówniaro! – słyszałam głos matki za sobą, ale nie zwracałam na niego uwagi i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Dzień dogasał, więc ojciec powinien zaraz wrócić z pola. Postanowiłam wyjść mu naprzeciw, żeby dopytać o dzisiejsze zbiory i poskarżyć się trochę na matkę, chociaż wiedziałam, że i tak nic na to nie poradzi.
Nasze pola ciągnęły się daleko za domem, a gdzieniegdzie, między nimi, znajdowały się małe laski. Bardzo lubiłam tam chodzić za dziecka i obserwować ptaki. Ogólnie, jestem za pan brat z naturą. Uwielbiam leżeć w pszenicy, spać pod gołym niebem i chodzić po lesie. Zaszczepił to we mnie ojciec, matka wolała raczej przebywać w domu, niż na zewnątrz. Ja zawsze uciekałam z niego rankiem i wracałam wieczorem.
Nagle zauważyłam w oddali ojca. Niemalże w tej samej chwili, spostrzegłam jakieś lśnienie w zagajniku po prawej stronie. W ułamku sekundy podjęłam decyzję i wskoczyłam w krzaki, by zbadać tę tajemniczą poświatę, która miała w sobie coś przyciągającego. To, co ujrzałam, przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia.
Pisz dalej. Jestem ciekawa.
Trudno powiedzieć coś o fabule na podstawie tego fragmentu.
Brakuje mi trochę płynności w narracji, jest pierwszoosobowa i pomiędzy relacjami ze zdarzeń chętnie widziałabym pełniejszą relację "z siebie"
Zaczęło się dość normalnie, a potem było naprawdę ciekawie. Póki co trudno ocenić fabułę. Natomiast Hela jest osobą, którą trudno sobie wyobrazić w XXI wieku. Czekam na więcej! Big Grin
Dziękuję Wink Narracja faktycznie jest chaotyczna, chciałam w ten sposób pokazać moją Helę, która ma dużo ze mnie, między innymi to nieogarnięcie. A co do tego, czy trudno ją sobie wyobrazić w XXI wieku, to nawet nie wiem, kiedy dokładnie akcja się dzieje. Świat przedstawiony jest tak troszkę odizolowany od świata rzeczywistego ;p
Moje uwagi, choć w Twoim wypadku jest to jednak tylko czepianie się:

Cytat:W żadnym wypadku nie kłamię, ani nie koloryzuję.
nie pasuje mi to „w żadnym wypadku”, chyba lepiej brzmiało by to bez tego zwrotu.

Cytat:leżałam nocami w trawie i byłam dziewicą.
czyli nocowała poza domem „w trawie”? Potem próbujesz to wyjaśnić, ale tu i tak się to nie trzyma.

Cytat:Byłam miła, pomocna i uczynna, pomimo tego, nie miałam przyjaciół.
dla popawności politycznej wyminiłbym „byłam” na „starałam się być” lub coś podobnego.

Cytat:Koleżanek i kolegów miałam na pęczki,
skoro już tak luźno piszesz, dałbym tu „buło” zamiast „miałam” - chwilę wcześniej było „miałam”, czyli troszeczekę kłuje.

Cytat:opowiadała tylko smętnie „mee”
odpowiadała?

Cytat:Pomimo wygasania lata, dzień był okropnie upalny,
„wygasania” nie pasuje mi w tym zdaniu.

Cytat:a ja twardo usnęłam.
tu w miejsce „twardo” chyba spodziewałbym się raczej „wreszcie”, lub czegoś na kształt: „w końcu zapadłem w głęboki sen”.

Cytat:a ty się obijasz! – wysapała donośnie.
imho, „donośnie” jest tu zbędne i do tego nie bardzo pasuje do wysapała.

Cytat:Agresją na agresję.
mimo wszystko dadał bym „reagowałam” lub coś w stylu.

Cytat:nic na to nie poradzi.
„poradzić” teoretycznie mógł, jeśli nie chciał z tym nic „zrobić” to inna, i pasująca do sytuacji, sprawa.

Cytat:małe laski.
„małe laski” brzmi jakoś dziwnie, może jednak „kępy drzew” lub coś podobnego?

Cytat:Ja zawsze uciekałam z niego rankiem i wracałam wieczorem.
mogę tylko zakładać, że chodziło ci o dom, ale zapewne przy korekcje zmieniłaś go na „zewnątrz”.

Cytat:jakieś lśnienie w zagajniku po prawej stronie.
tu przeszkadza mi zagajnik, skoro weń wskoczyła to niejako z „definicji obserwacyjnej” powinien być od niej dość odległy. Więc może Jadnak nie zagajnik a „krzaki” lub „kępa”?

O fabule, czy pomyśle ciężko cokolwiek jeszcze powiedzieć. Napisane nieźle, bo to co wypunktowałem powyżej to raczej moje odczucia i czepianie się. Zobaczymy co z tego „wyrośnie”Big Grin Jeśli chodzi o narrację to ja się bynajmniej nie czepiam, założyłem, że taka miała być. Ot po prostu obserwację jakiejś dziewczyny i owa "chaotyczność" nie przeszkadzała imho a raczej pomagała wczuć się w sytuację bohaterki.
Jedna niewielka i dodatkowa rada, nie próbuj robić z czytelnika idioty;D Wiedział już, że matka wyżywała się na niej, wiedział też co ją boli, więc zamiast powtórzenia informacji jakieś inne określenie lepiej by się sprawdziło, np. "jak zwykle" w miejsce powtórzenia znanej już informacji.
Fabuły na razie za bardzo nie widać, ale zapowiada się bardzo miło.

Przede wszystkim fajnie się czyta, a to duży plus. Trzymaj się tego stylu! Główną bohaterkę polubiłem, jej sióstr i matki już nie, ale tak chyba miało być?
Podoba mi się lekkość, z jaką piszesz o emocjach. Nie brzmią sztucznie, a to dość trudne, zwłaszcza gdy opisujesz "trudne dzieciństwo", które samo w sobie jest oklepanym tematem Tongue

Tobie się udało. Jestem na tak i czekam na więcej Smile
Holender, zaintrygowałaś mnie Big Grin
Pisz, pisz, bo jestem ciekawa, co to przerosło jej najśmielsze oczekiwania Smile
Bardzo przyjazny tekst. Prościutka narracja, ale czyta się lekko. Myślę że warto to kontynuować. Oczywiście to tylko wstęp i dalej z tym tekstem możesz zrobić wszystko. Nie zgodzę się że dziś Twoja postać nie mogła by istnieć. Wbrew pozorom takie pozytywnie zbuntowane istoty nawet i dziś można spotkać. I całe szczęście. Szkoda tylko że Twoja bohaterka nie ma zielonych oczu. Pasowały by jej do charakteru.

Niejako na kredyt daję cztery gwiazdki (8p) ale jeśli skiepścisz, odbiorę.

Pozdrawiam serdecznie.