Via Appia - Forum

Pełna wersja: Początek
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Smakowała wyśmienicie. Jej usta zwilżone rumem z colą, który wysączyła przed chwilą, wtopiły się w jego usta. Całowali się namiętnie i mocno, nie potrafiąc przestać, choćby na sekundę. Ich wargi łączyły się w żarliwym, ekstatycznym wręcz pożądaniu. Jej ręce oplatały jego tors, a on głaskał dłonią urocze blond włosy należące do dziewczyny, delikatnie muskając przy tym jej drobną szyję. Wtulona w niego mruczała z zadowolenia. Nie potrafiła oderwać się nawet na moment. Pierwszy raz, od niepamiętnych czasów, czuła się naprawdę bezpiecznie. Więc jednak Bóg rzeczywiście mnie nienawidzi – przeleciało mu w głowie pustej od myśli. Dotknął jej uda, wsuwając swą masywną rękę pod zwiewną sukienkę. Ciepło nagiej skóry sprawiło mu niesamowitą przyjemność.
Kiedy dłoń dziewczyny znalazła się pod jego bluzką, przeszyły go przyjemne dreszcze. Bardzo silne dreszcze. Dreszcze, które powiększały się z każdą sekundą, w której głaskała jego muskularne plecy. Pieszcząc językiem jej wargi, zaczynał rozumieć, że oto właśnie się zakochuje. Z każdym łączących im oddechem coraz bardziej tonie. W spojrzeniu błękitnych oczu. W objęciach owej niesamowitej kobietki. Zakochuje się na zabój. Totalnie.
I to pomimo tego, że przecież wcale nie był romantyczny; że przecież obiecywał sobie – ile to już razy? – że już się nie zakocha. Że nigdy więcej nie popełni owego idiotycznego błędu. Że nie uwierzy już żadnej kobiecie. Żadnej do siebie nie dopuści... Jak mogło do tego dojść? – zastanawiał się całując jej pełne, czerwone usteczka. Cudny, zadarty odrobinę nosek. Aksamitne policzki. Niesłychanie kształtne uszka. Chciałbym być tą dziurką po kolczyku. Na zawsze już jej częścią – mózg płatał mu dziwaczne figle. Przecież ja nigdy tak… o żadnej kobiecie… Jak mogłem do tego dopuścić ?!?
Jeszcze przed chwilą siedzieli spokojnie przy stoliku. On palił papierosa, bawiąc się jak zwykle zapalniczką, a ona piła drinka przez słomkę. Pamiętał, że ciężko było odwrócić mu od niej wzrok. Zresztą, trudno się dziwić. To w końcu prawdziwa ślicznotka. Taka jak z filmów.
Jakiego słowa użył, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy? Egzaltowana? Nie. Oszałamiająca? To na pewno, ale to nie to słowo wypadło wtedy z jego rozdziawionych ust. Nie potrafił sobie przypomnieć. Miał je na końcu języka. Zaciągnął się papierosem i po chwili przypomniało mu się: olśniewająca. Od pierwszego wejrzenia.
Była już nieźle wstawiona. On z resztą też. Nachyliła się tuż obok niego i rozkazała, aby się przybliżył. Własnie tak. Rozkazała. A on, zupełnie, jakby był jej niewolnikiem, posłusznie spełnił tę zachciankę. Siedząc na jednej kanapie, tak niesamowicie blisko siebie, patrzyli na wiszące naprzeciw nich zwierciadło.

– Co za głupi pomysł z tym lustrem. Jakbym chciała popatrzeć w lusterko, wystarczy, żebym sięgnęła do torebki. Przez to, że ono tak przed nami wisi, to mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje – poskarżyła się.
– Masz chyba jakąś manię prześladowczą…
– A dziwisz mi się?

Rzecz jasna nie dziwił się nawet odrobinę. I nie odpowiedział. Nie miał w zwyczaju odpowiadać na retoryczne pytania. Nawet, jeśli nie były do końca retoryczne. Zaciągnął się nerwowo, mocno wypuszczając dym z płuc. Kątem oka obserwował jej smukłe dłonie. Strasznie mu się podobały. Najchętniej zamknąłby je we własnych. Głaskał i gładził… uczucia, jakie zaczęła w nim wzbudzać nie do końca mu pasowały. Nie były na miejscu.

– Mogę zobaczyć twoją rękę?
– Słucham? – spojrzała na niego zdumiona, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
– Daj ­­­­– wyciągnął swoje wielkie łapsko w jej stronę. Po chwili wahania położyła na nim swoją malutką rączkę. – Jest piękna.
– Przestań. Mam brzydkie ręce. Wcale mi się nie podobają.
– Ważne że mi się podobają – zerknął na nią świdrującym wzrokiem. Po chwili speszona spuściła oczy.
– Tak tylko mówisz...

Kelner, który podszedł jak zawsze w absolutnie niewłaściwym momencie, zapytał, czy podać coś jeszcze. A on, niezadowolony z faktu, iż mu przerwano, odburknął coś o dwóch kolejnych Cuba libre. Kelner skłonił się szarmancko, po czym zniknął za filarem na którym zawieszone było lustro, o którym para rozmawiała moment wcześniej. On, bezrozumnie zerkając we własne odbicie, zorientował się, że już od dłuższej chwili gładzi palcem jej dłoń. I, że nie robi tego w naturalny, aseksualny sposób. Że sprawia mu to podejrzaną przyjemność…

– Tyle rzeczy chciałbym ci powiedzieć – wyszeptał niemal bezgłośnie.
– Słucham? – nachyliła ucho nad jego twarzą, otaczając go przecudną wonią perfum.