Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wampiry umysłu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.


Wampiry umysłu


Rozmowa z Jakubem Śremem, ekspertem od problematyki umysłowego wampiryzmu.


Pytanie: Panie Śrem, proszę mi powiedzieć, przede wszystkim, o co chodzi, jakie wampiry? Proszę nie zrozumieć mnie źle, ale z wampirami kojarzą mi się głupawe filmy o wampirach, no i obcy nam kulturowo Halloween.
Odpowiedź: Wcale się panu nie dziwię, że taka jest pana pierwsza reakcja jako laika, o wampirach wiemy wciąż niewiele, a już naprawdę mało o tej najbardziej nieuchwytnej ich kaście, jaką są wampiry umysłu – WU.
P: A co jest w nich takiego nieuchwytnego?
O: Ich nieuchwytność. To, wie pan, nie są tacy goście w czarnych pelerynach z kłami na wierzchu. Ich nie widać gołym okiem.
P: Czyli są jak duchy?
O: Z duchami, proszę pana, jeszcze nie jest tak źle, ponieważ duchy się czasem pojawiają, czyli materializują. Poza tym, najgorszej rzeczy jakiej możemy się po nich spodziewać, jest to że straszą. Czyli najwyżej możemy być przestraszeni. Inaczej, niestety, sprawy się mają z WU.
P: WU nie ograniczają się do straszenia?
O: Proszę pana, ale z pana naiwniak, one nie straszą. To po pierwsze. One czymś takim nie są w ogóle zainteresowane. One są wampirami. Rozumie pan?
P: Nie.
O: Ano właśnie. Wie pan gdzie one grasują?
P: W Siedmiogrodzie?
O: Cha, cha.. Niech pan mnie nie rozśmiesza.
P: W Transylwanii?
O: Panie, pan ma luki w wykształceniu ogólnym; Transylwania to inna nazwa Siedmiogrodu. A wracając do tematu, to ten rodzaj wampirów, które mam pan na myśli, na ogół nie grasuje po takich zadupiach. Jeśli już, to tam wegetuje ich margines. Zwykle, najwięcej wampirów hemoglobicznych – WH, grasuje w wielkich aglomeracjach. Tam jest przecież największa podaż hemoglobiny.
P: Matko Boska, niech pan mnie nie przeraża panie Śrem. Czy jest pan pewien tego, co pan tu opowiada?
O: Panie, wie pan dlaczego się otwarcie o tym nie mówi? Bo byśmy się stali zbyt podejrzliwi wobec każdego. Wpadlibyśmy w paranoję. Ale takie są niestety fakty. Natomiast te pana wampiry z Siedmiogrodu żyją na skraju wegetacji. Z kogo oni tam mają ssać osocze, z garstki wynędzniałych Cyganów, w których żyłach płynie więcej samogonu niż juchy? To jest, panie, Trzeci Świat WH. Podczas gdy główne ich skupiska ulokowane są tam, gdzie najbardziej tętni życie, no i co za tym idzie, krew, za przeproszeniem, w żyłach.
P: Matko Boska. Sądzi pan że w naszym mieście jest ich duże siedlisko?
O: Tu, w Bydgoszczy? No, trochę ich jest.
P: Matko Boska.
O: A do tego jeszcze dochodzą WU; wampiry umysłu.
P: Czy one stanowią poważne zagrożenie?
O: Niech pan sobie wyobrazi, że one grasują w naszej wyobraźni.
P: Co pan mi znowu chce tu powiedzieć?
O: One żerują w naszej wyobraźni, urojeniach i podświadomości. Czyli umyśle. My zazwyczaj nie znamy królestwa naszego umysłu. W przeciwieństwie do nich. Niestety, ze szkodą dla nas, karmią się niskimi wibracjami takimi jak zawiść, nienawiść, złość, czy tam wszelaka żądza. My, którzy celujemy w pielęgnowaniu tych niskich uczuć jesteśmy ich idealnymi żywicielami.
P: No, dobrze ale co one tak w istocie nam zjadają? No bo WH podpijają nasze osocze.
O: To jest dobre pytanie. Zajmuję się tą problematyką dopiero od trzynastu lat, przedtem byłem poważnie zaangażowany w badania nad larwami astralnymi, ale jedno już mogę stwierdzić; WU, ujmując to prosto, żeby pan nadążył, karmią się energią. Tak jak kwiatki rozkwitają w promieniach słońca, czyli karmią się energią solarną.
P: Yhm. A pan mi powie, jak stwierdzić czy mamy w sobie wampira?
O: To trudna sprawa. Widzi pan, one bardzo dbają o to, by nie być zauważone i by ich ofiara miała wrażenie, że podejmuje samodzielne decyzje.
P: Matko Boska, panie Śrem, to one nami kierują!?
O: Cóż, obawiam się że tak. Ale pan tego nie rozgłasza zbytnio, bo ludzie wpadną w panikę.
P: Jak mam tego nie rozgłaszać, skoro ten wywiad ukaże się w naszym zwykłym nakładzie, czyli dwustu tysięcy egzemplarzy?
O: Ha! Cóż, to trudno.
P: A czy mógłby mi pan tu przytoczyć jakiś przykład, wie pan, z życia, na działanie WU?
O: Jasne. Mam przyjaciela. Pomagałem mu w trudnych momentach w jakich się znalazł w związku z jego rozprawą rozwodową. Wie pan, pocieszałem, wspierałem, wszystko co człowiek powinien w takich chwilach robić, kiedy jego przyjaciel jest w opałach. Wystąpiłem nawet w roli świadka. Zeznawałem przeciw jego żonie. Nie powiem, żebym się komfortowo czuł w tej roli. To przystojna i elegancka kobieta, niestety.
W każdym razie, jakiś czas po tym, gdy mój przyjaciel się z tego otrząsnął, napisał do mnie list pełen wściekłych wyrzutów, w którym również informował mnie, że zszedł się z żoną, mimo iż, jak to ujął, chciałem podstępnie zniszczyć ich udany związek.. Nawiązywał gniewnie do mojego zeznania w sądzie. Rozumie pan, wybrał mnie na tarczę do której chciał strzelać. Na szczęście nie dałem się sprowokować. Parowałem skutecznie jego strzały.
Dziś nasza przyjaźń przynosi znowu plony, po tym jak mu wyjaśniłem, że po prostu padł ofiarą WU.
P: I on w to uwierzył?
O: Panie, to było jedyne rozsądne wytłumaczenie tej całej gorszącej sytuacji.
P: Myśli pan. Wobec tego, porozmawiajmy teraz chwilkę o pańskich kwalifikacjach, jest pan absolwentem Akademii Rolniczej w Białymstoku, gdzie zdobył pan tytuł magistra, prawda?
O: Panie, chyba nie będziemy tu teraz o tym mówić. Mieliśmy rozmawiać o WU. Zapomniał pan?
P: Ma pan rację. Pan mi powie, tak mi przyszło na myśl; jaką ja mam pewność, że w tej chwili gadam z panem, a nie z wampirem, który rozgościł się w pańskiej mózgownicy?
O: To jest dobre pytanie i mogę tylko panu powiedzieć, opierając się na moim trzynastoletnim doświadczeniu w tej dziedzinie, że takiej pewności nie może pan mieć.
P: Matko Boska.
O: Strzelaj pan dalej.
P: Pan powie, w takim razie, czy są jakieś techniki obronne?
O: Możemy wejść na ich teren i zasiać im podobny niepokój. Poza tym one nie znoszą światła, wie pan, jak to wampiry, a także fioletowego ognia.
P: No, ale skąd wziąć fioletowy ogień?
O: Z denaturatowych zapalniczek.
P: Jezu, a gdzie znaleźć?!
O: Na stryszku. W starych szpargałach po dziadku. Pogrzebać w kufrach. Trzeba się tylko trochę wysilić.
Jednak chcę tu zaznaczyć że trzeba pamiętać że to nie są byle byty astralne z którymi łatwo jest sobie poradzić. Tu trzeba profesjonalisty.
P: Takiego, dajmy na to, jak pan?
O: Apeluję zwłaszcza do młodych, nastoletnich magów – nie róbcie nic na własną rękę!
P: To co mają robić, dzwonić po pana? Przecież pan się nie rozerwie.
O: Niech ćwiczą samoobserwację. Problem w tym, że jeśli WU odkryje że wiemy o nim i że możemy mu zagrozić, potraktuje to jako wypowiedzenie wojny i zaręczam, że nie będzie przebierać w środkach.
P: O mamusiu!
O: Moment kiedy trzeba się zdecydować na wykopanie topora, to moment ostateczny, kiedy poczujecie że WU się do was dobrały. Nie można tego robić dla zabawy.
Technika o której pokrótce powiem nazywa się duchową ejakulacją – D.E.
Najpierw zaczynamy medytację w celu uspokojenia umysłu. Nie możemy jednak klapnąć w kontemplacyjnej pozycji, bo WU od razu się zorientują że przystępujemy do kontrataku.
P: Jaka pozycja wobec tego byłaby przez pana zalecana?
O: Och, jakakolwiek; powinna być jak najbardziej naturalna, aby zmylić przeciwnika. Może to być czytanie prasy, pastowanie podłogi lub stukanie palcami o stół jedząc słone paluszki lub chipsy oraz niby oglądając tiwi.
P: Brzmi to dość prosto, ale pewnie takie w istocie nie jest, prawda?
O: Rzecz jasna. WU nie należy do łatwych rywali. Nie jeden chojrak kły sobie na nich połamał. Chciałem powiedzieć zęby.
P: Ale może jeszcze podał by pan parę praktycznych wskazówek.
O: Jasne. Jeśli podejmiemy wyzwanie, powinniśmy pamiętać, aby wszelkie informacje, szczególnie, te, dotyczące naszych planów ich zwalczania, przechowywać w płytszych partiach umysłu. W ten sposób nasze zamiary pozostaną nierozpoznane.
P: Sprytne. Ale dlaczego właściwie?
O: No panie, bo te sygnały nie będą dla nich wystarczająco zauważalne i wyraźne. Dlatego nie powinniśmy zbyt mocno ukorzeniać, że tak powiem, swoich czynności, bo sygnał stanie się wtedy zbyt silny. Paradoksalnie, musimy tu być dość powierzchowni. One bowiem tkwią w głębszych warstwach naszych umysłów.
P: Czy są prowadzone jakieś warsztaty gdzie można by się bardziej wgłębić jak być powierzchownym?
O: To wszystko jest w powijakach, prawdę mówiąc. Ludzie, którzy są bardziej rozbudzeni duchowo, o wielkich aspiracjach i potencjale, pozostają w pułapce irracjonalnych waśni. To utrudnia stworzenie szerokiego i jednolitego frontu w tej walce. I dlatego cały czas te łotry wdeptują nas w glebę. No i niestety, szczególnie kręgi ezoteryków są narażone na ich ataki.
P: Jak was atakują?
O: Pielęgnują w nas miłość własną, rozbuchując nasze ego. W ten sposób zamazują nam rzeczywistość i konfliktują z innymi. Wiele osób z naszego kręgu stają się aroganckie i zarozumiałe sądząc, że mają ku temu powody.
P: Sprytnie. Ale wracając do tej techniki ejakulacji?
O: Nie sądzi pan chyba, że omówię tu całą metodę. To nie jest tam jakaś bułka z masłem. Jest pan w dużym błędzie.
P: Ale jakiś zarys?
O: Zapraszam na moją stronę internetową http://www.jakubsrem@ezo.com.pl. Tam znajdą państwo kontakt do mnie i informację o warsztatach.
P: Zapytam zatem wprost: droga to impreza?
O: Panie, co pan tu imputuje? Ja prowadzę poważne badania i udzielam profesjonalnego doradztwa. Jak komuś nie przeszkadza wampir w głowie, może nie dzwonić. Ja nikogo nie zmuszam.
P: Dużo jest chętnych?
O: A pan jest chętny? Mogę pana zapisać. Na wiosenny kurs.
P: Dopiero?
O: Zarobiony jestem. Nic panu nie poradzę.
P: No, ale jeśli jestem zainfekowany tym wampirem, to mam czekać do wiosny?
O: Jest jeszcze parę miejsc w grupie specjalnej.
P: Co to znaczy?
O: Taka grupa ekspresowa dla osób w szczególnie ciężkim stanie. Ale oczywiste jest, że koszty takiego doradztwa muszą być wyższe. Tu ma pan do mnie numer komórki. Dzwoń pan o każdej porze, byle nie w sobotę wieczorem i niedzielę do południa.
P: Ale skąd pan wie że jestem zainfekowany i potrzebuję doradztwa?
O: Ja, panie nic nie wiem, dopóki nie zrobię testów. Wtedy dopiero stawiam diagnozę. Jeśli pan chce żyć w niepewności, proszę bardzo. Ja nikogo nie zmuszam. Ja i tak się nie wyrabiam z robotą.
P: A czy pan osobiście poddał się już stosownym testom?
O: Nie, no co pan. Jestem autorem tych testów, więc co mam je robić sam na sobie? Lekarz nie robi sam sobie trepanacji. Tak jak policjant sam się nie zaaresztuje. Podąża pan?
P: A jeśli te testy nie są pana autorstwa?
O: Che, che, co pan znowu sugeruje? Mam się obrazić do cholery? To niby kogo?
P: Wampira w pańskiej mózgownicy. Przecież nie może pan tego wiedzieć nie poddawszy się testom.
O: Ale panie, ja się świetnie czuję. Niech pan mi wierzy. Niech pana wampir w głowie o to nie boli.
P: Tak, a więc dziękujemy panu, panie Śrem. To była bardzo ciekawa wycieczka w świat naszych umysłów. Mam nadzieję, że będziemy mogli spać dziś spokojnie. Bo wampir nie śpi kiedy my śpimy. Mam rację panie Śrem?
O: Wampir nie śpi żebyśmy my nie mogli spać. Takie jest moje motto.
P: To kiedy my mamy spać?
O: Zapraszam na moje warsztaty.