06-02-2012, 22:56
Aun Rel
WWWAun Rel zrobił krok naprzód i znalazł się nad brzegiem górskiego jeziora. „Znam to miejsce”, pomyślał. Pochylił się nad taflą, by zobaczyć swoje odbicie, nie zobaczył jednak niczego, prócz lekko falujących refleksów górskich szczytów i wierzchołków sosen. Spojrzał w górę, lecz zwierciadło podążyło tam za jego wzrokiem. Zaczęło się uwypuklać, zlewając się do punktu na wysokości jego twarzy i przybierając owalny kształt - lustrzaną maskę. To, co przed chwilą było górskim krajobrazem, przybrało postać szczupłego młodzieńca ubranego w błazeńskie szaty, zasłoniętego maską ze zwierciadła z naciągniętym na głowę kapturem w pstrokatą szachownicę. Jegomość nie przywitał się, tylko odwrócił się na pięcie i zerwał do biegu. Aun pobiegł za nim. Eldar dopiero teraz zauważył, że spowija ich kompletna nicość, pozbawiona nawet ciemności, a świat jaki w rzeczywistości go otacza wyłania się dopiero z mgieł czasu i przestrzeni. Biegnąc, z każdą chwilą był co raz bliżej chłopaka. Z eteru wokół niego zaczęły wynurzać się korytarze, podłoże stawało się co raz twardsze, a odgłosy jego kroków donośniejsze, bardziej metaliczne. Gdy już prawie dogonił Arlekina, dotarła do niego obecność ludzkich umysłów przepełnionych codziennymi troskami. Rozpoznał je od razu – żołnierze, inżynierowie, biurokraci, jak w imperialnych bazach, ale również mechanicy i nawigatorzy. W końcu dogonił chłopaka i zetknął się z nim.
WWWIch umysły stały się jednym. Aun Rel, Arcyprorok Światostatku Lugganath, stał się tożsamy z nim, Widzącym Poprzez Cienie. Poczuł niezwykłą lekkość. Wyczuwał w ludzkich umysłach, że porusza się szybciej niż informacja o jego przybyciu. Jego taniec znaczyły trupy przyozdobione zastygłymi w spazmach bólu obliczami. Gotująca się pod wpływem Pocałunku Arlekina krew rozsadzała żyły i wypełniała powietrze metalicznym posmakiem. Arcyprorok-Widzący oddalił część swego umysłu od ciała i sięgnął nim poprzez pokłady, przyglądając się Mon-Keigh. Zatrzymał się przy tym, którego imię powtarzało się częściej niż pozostałych: Magos Daimos Usuludebe. Mężczyzna dobijał już 70-tki i przeglądał najważniejszy raport w swojej karierze. Czytał: „Obiekt zamrożono w ciekłym helu korzystając z działa próżniowego wysokiej mocy. Zachować wszelkie procedury ostrożności. Wzrost temperatury wewnątrz kurtyny termalnej powyżej dwóch kelwinów spowoduje rozpoczęcie reakcji łańcuchowej. Doradza się zastosowanie protokołu 62: Chronić Za Wszelką Cenę. Obiekt posiada Pieczęć Bezwarunkowej Asekuracji Ordo Xenos”. Magos spojrzał na serwoczaszkę oblepioną żółtymi kartkami samoprzylepnymi. Jedna z nich stale przyprawiała go o ból głowy. Asystent Kapłana Maszyny statku wyskrobał na niej niedbałym pismem: „Dalej macie jakieś dziury w pierwszej warstwie kadłuba! Każ coś z tym zrobić, albo jakiś pijany ogryn przydzwoni szczęką o ścianę i zafunduje wam zero bezwzględne!”. Nad nią kartka z jego własnym pismem: „Wiem! Teraz też mam zero bezwzględne, ale na stanie. Od miesiąca nie mogę się doprosić chłopaków z hutniczego jednej płyty adamantium!”. Zdawał sobie sprawę w jakim znajduje się położeniu. Był to ten lekko irytujący okres eksploatacji imperialnego krążownika, kiedy wszystko działa jak należy, póki ktoś nie spowoduje totalnej katastrofy, a potem ktoś inny nie powie „a nie mówiłem?”. Oczywiście zakładając, że będzie jeszcze żył.
WWW- Mistrzu! – z rozmyślań wyrwał Magosa głos żołnierza, który ledwo stał prosto i ciężko dyszał, jakby goniło go stu demonów – mamy intruza.
WWWArcyprorok rozluźnił swój umysł i na powrót zjednał się z Widzącym Cienie. Wpadł do centrum sterowania z szybkością i delikatnością wiatru, po czym zdmuchnął dwóch techników niczym płatki umierającego kwiatu. W tej chwili cały okręt postawiony był już na nogi. Hala pod centrum sterowania zapełniała się szturmowcami. Palce Aun Rela uderzały w klawisze panelu sterowania tak jak krople deszczu wpadają do oceanu na jego ojczystej planecie. Każda z nich wzbudza falę, która niesie się co raz dalej i dalej, zderza się z innymi, a po wielu milach wędrówki wywołuje tsunami. Tak samo jego działania zmieniały bieg historii, która została przed nim odkryta. Która już nigdy nie nastąpi. Rzut oka na monitor statusu: temperatura Obiektu spada w zastraszającym tempie. Zaczęło się...
WWWSpoglądając niewidzącym okiem dostrzegł szyki gwardzistów burzone przez ślizgającą się po pokładzie wielotonową bryłę lodu. Korzystając z zamieszania wyskoczył z kabiny sterowania i w najwyższym punkcie lotu wyrzucił mały obiekt w kierunku ściany. Przeraźliwy mróz promieniujący z sublimującej bryły ustąpił na ułamek sekundy fali gorąca kiedy eksplodowała meltabomba. Jednak zaraz potem ciepło, powietrze, ludzie, maszyny oraz dźwięk zostały wessane przez próżnię. Bryła gwiezdnego lodu sunęła majestatycznie w kierunku próżniowej paszczy kosmosu. Doskoczył do niej. Zapamiętał przeraźliwe zimno i krew krzepnącą w żyłach.
WWWW końcu poczuł ciepło. Stopniowo zwiększało swoją moc, niczym pierwsze promienie wschodzcej gwiazdy. Opór powietrza. Jego stopy zaczynały płonąć przebijając atmosferę, tymczasem wciąż był przymarznięty plecami do wielkiego bloku ciekłego helu. Gdy zdołał oderwać głowę, spojrzał w dół – powierzchnia planety, spokojna i majestatyczna, zbliżała się z każdą chwilą. Czuł jak tuż za nim rozbudza się uśpiony duch. Sprawiał, że nie tylko ciało ogarniał ogień. Przenikał jego umysł i duszę, natchnął szaleńczą furią i odwagą. W końcu wyłamał się z lodowej pułapki i odepchnął, nie potrafiwszy znieść napływu gorąca. Kiedy się odwrócił ujrzał płonącą ogniem bliźniaczych słońc kulę magmy pędzącą wprost na ziemię niczym zwiastun końca świata. Chciał zapamiętać tą chwilę i ten widok, lecz blask raził zmęczone oczy. Odwrócił wzrok w kierunku otchłani kosmosu, jak odwraca się po zbyt długim wpatrywaniu w ognisko nocą. To nie koniec walki. Wysoko majaczyły świetliste smugi kapsuł desantowych. „Na mnie już czas” usłyszał głos Aun Rela Widzący, kiedy rozdzielili swoje umysły. Odwrócił swój wzrok jasnowidza, by nie przejmować się już losem Arlekina, odegrał już swoją rolę. Szósty zmysł już zasnął, a pięć pozostałych budziło się dopiero do życia. Czuł nimi co raz wyraźniej: delikatne przeciążenia grawitacji, pełne powagi głosy eldarów, psioniczna energia buzująca w powietrzu. „Jedziemy na wojnę, zgodnie z planem”, pomyślał Arcyprorok Aun Rel.
Co myślicie?