miłość ma imię wiatru
stąd ulotność
strzały
czasem niecelne
kaleczą oburącz
a ja?
a ja znów piję kawę
na dzień dobry
sama
z przeszłością zawarłam pakt
o nieagresji
[dla, dzięki, przez starystę]
miłość ma imię wiatru stąd jej ulotność albo lotność strzały....kaleczą oburącz- dziwne
dwa razy a ja...jedno zbędne. Dzisiaj słabszy od tych co już czytałam. Pozdrawiam
miłość ma imię wiatru
stąd jej ulotność
czasem zbyt szybko wieje
tylko dlaczego kaleczy jedno
na dzień dobry znów jestem sama
z przeszłością
zawarłam pakt o nieagresji tak można się bawić wierszem w nieskończoność. Co jest lepsze ? Ja też nie wiem, bo nie napisano jeszcze takiego, który byłby kompletnym
Wiesz jest dobry, temat, jeżeli nie pracuje się nad meblowaniem, no to trochę bałaganu.
Ale mnie się podoba.
Czasami nie wiem co powiedzieć,
może wypada milczeć,
kreślić słowo w powietrzu
albo na przekór
wskrzeszać wyrazy,
które nie pozostaną bez echa.
Czasami nie wiem co powiedzieć
i milczę, uśmiechając się tylko...
---
Do korekt mi daleko.
Układ - miłość, kierunek - piąta strona świata.
Ja? To nic, zostanę jeszcze. Ponudzę.
Nie zawsze musi być.
Dobrze?
No i dobrze, bo to zabawa, poważniejsza, a wiersz zawsze jest Twój w słowach.
I tak niech pozostanie.
Poważnie...
to chciałabym mieć
imię wiatru
by zawiać
w ciszy
dotknąć
i może utonąć
w czyimś spojrzeniu.
A tak?
Pozostają wersy
wypadające z zawiasów.
---
Nie wiem czemu piszę wierszem. Wybacz, czasem to silniejsze...
Poważnie...
to chciałabym mieć
imię wiatru
by zawiać
w ciszy
dotknąć
i może utonąć
w czyimś spojrzeniu.
A tak?
Pozostają wersy
wypadające z zawiasów.
No widzisz, ale bajka, jakie to śliczne.
Raczej żałosne. Cóż. Bywa
Masz rację - czyta się Waszą rozmowę z uśmiechem
eyesOFsoul - dobre, mądre, takie pisane piórkiem metafory.
A pozostają myślą w człowieku...
Dziękuję.
Czasami mam takie dni, jak ten właśnie, kiedy mi zimno, cholernie nawet, kiedy koc nie pomaga, herbata zbyt szybko się ochładza, kiedy... brak mi jakiegoś "jestem".
Mnie nie ma. Jem pomarańcz. I czytam:
Na tym polega przeszłość i jej rozumienie, że jest jak smak pomarańczy, który mogę sobie przypomnieć, co nie zmienia faktu, że nie jem pomarańczy.
I chyba siebie nie rozumiem. Heh.
Chyba już pójdę, bo bredzę.