Via Appia - Forum

Pełna wersja: AD. 4355
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Poprawiona wersja wstawiona na prośbę autora 01-02.2012 \\Sith

UWAGA - Parę informacji wstepnych.
a)Uznałem, że skoro w literaturze zdarzały amerykańskie, rosyjskie, hitlerowskie i cholera wie jeszcze jakie gwiezdne imperia... to i polskie gwiezdne imperium nie zaszkodzi.
b)Ja jestem strasznie wrażliwy na krytykę... nie mówię że nie macie mnie krytykować, ale róbcie to delikatnie, co? Sad
c)Jeśli jeszcze jakaś sprawa się pojawi, to będe tutaj ją dodawał xd

Węzły skokowe, naturalne zakłócenia czasoprzestrzeni rozrzucone po niemal wszystkich znanych ludzkości układach planetarnych, umożliwiają podróż z prędkością nawet trzy tysiące razy większą niż prędkość światła. Mają jednak jedną, podstawową wadę.
Po Skoku wszystkim, poza garścią nadzwyczaj odpornych osób, chce się rzygać.
Ignorując narastające mdłości, kapitan Piotr Ostrowski, dowódca imperialnej fregaty "Płomień", odezwał się drżącym nieco głosem.
- Raport.
Odpowiedział mu jeden z wachtowych.
- Wszystkie statki na pozycjach, żadnych uszkodzeń i awarii. Czujniki nie wykrywają niezidentyfikowanych obiektów w promieniu stu pięćdziesięciu milionów kilometrów. Bąbel zanika bez zakłóceń.
Tak zwany bąbel przestrzenny był anomalią towarzyszącą skokom. Otaczał obiekty, które go dokonały i utrzymywał się w normalnej przestrzeni przez około dwie minuty. W czasie jego istnienia okręty, jakie się w nim znajdowały, były nietykalne, lecz same nie mogły prowadzić ognia – zarówno wiązki energii, jak i rakiety bądź zwyczajne pociski po dotknięciu bąbla ulegały dematerializacji. Światło, będące podstawą działania sensorów i czujników, przechodziło jednak bez przeszkód, co umożliwiało okrętom umknięcie z ewentualnej pułapki.
- Doskonale. Poruczniku Szymański, proszę wyznaczyć kurs na zamieszkaną planetę i przekazać go reszcie konwoju. Porucznik Adamczyk, proszę monitorować komunikację wewnątrzsystemową i podłączyć się do wojskowej sieci informacyjnej.
- Tak jest, kapitanie. - Oficerowie zasalutowali i wzięli się do pracy.
Obiad, niedawno zjedzony przez dowódcę, porzucił pragnienie ponownego się z nim zobaczenia. Piotr odetchnął z ulgą, rozsiadł się wygodnie na fotelu i zaczął snuć ponure myśli.
Nie cierpiał eskortowania konwojów – był to najnudniejszy i najbardziej upierdliwy typ misji jaką mógł otrzymać okręt wojenny marynarki Imperium, może za wyjątkiem zabezpieczania ekspedycji naukowych. Szczególnie, jeśli trzeba było bawić się w niańkę z dala od "płonących" granic z Koalicją Wolnych Narodów i Federacją Stu Światów. Zero jakiejkolwiek akcji, zero widoków na awans.
Postanowił opuścić mostek, oddać dowodzenie pierwszemu oficerowi i zwolnić nieco miejsca w prywatnym barku. Na okręcie był panem i władcą – donosy podwładnych na kapitanów rzadko były uznawane za wiarygodne w Imperialnej Marynarce.

******
Porucznik Ewa Adamczyk, pełniąca na pokładzie "Płomienia" funkcję oficera łączności, miała bardzo odpowiedzialne zadanie. Wbrew nazwie, podległa jej sekcja zajmowała się nie tylko komunikacją, ale również sensorami i radarami. W dużej mierze to od niej, podobnie jak od służących na pokładach dawnych łodzi podwodnych sonarzystów, zależało bezpieczeństwo okrętu i jego załogi. Musiała interpretować często niejednoznaczne odczyty tak dokładnie, jak to możliwe.
W czasie służby widywała na ekranach komputerów różne, dziwne rzeczy. Czegoś takiego jednak jeszcze nie widziała.
- Możecie to potwierdzić? - wyszeptała. Siedzący przy terminalu komputerowym marynarz, z wyrazem niedowierzania na twarzy pokiwał głową.
- Milczą wszystkie satelity komunikacyjne. Sensory nie wykrywają żadnych transmisji na częstotliwościach zarówno wojskowych, jak i rządowych. Milczą też nadajniki na stacjach kosmicznych i asteroidowych kopalniach. W całym systemie gwiezdnym panuje całkowita cisza.
- Przecież to... absurd. - W intensywnie rozwijającym się i uprzemysłowionym systemie planetarnym, zamieszkanym przez ponad sto milionów mieszkańców nie miała prawo zdarzyć się coś takiego. Nawet w przypadku zarządzenia całkowitej ciszy, co mogło mieć miejsce na przykład w razie ataku. Jednak nawet wtedy, nie wszystkie cywilne sieci łączności postępowały zgodnie z decyzją rządu.
- Zupełnie jakby wszyscy zniknęli - stwierdził jeden z obecnych w pomieszczeniu podwładnych Adamczyk.
- Albo zginęli - powiedziała ponurem tonem pani porucznik. - Idę na mostek. Kontynuujcie monitorowanie łączności, zameldujcie mi przez interkom, jeśli złapiecie jakąś transmisję.

******

Na mostku porucznik Adamczyk znalazła tylko wściekłego komandora Świerczewskiego, pomstującego na kapitana Ostrowskiego, który jak zresztą było w jego zwyczaju, pił w swojej kajucie. O ile oficer łączności zgadzała się z oburzeniem pierwszego oficera, o tyle z jego decyzją już nie – chcąc wkurzyć dowódcę kazał jej się zgłosić do kapitana, nie słuchając nawet tego, co miała do powiedzenia. Po kilku zakończonych niepowodzeniem próbach zwrócenia na siebie uwagi zaklęła pod nosem i dała za wygraną. Spróbowała skontaktować się z dowódcą okrętu za pomocą interkomu, ale bez rezultatu. W końcu opuściła mostek, a następnie windą zjechała dwa poziomy w dół, do sekcji kwater załogi. Znalazła kajutę kapitana i nacisnęła na przycisk dzwonka.
Po paru sekundach drzwi się otworzył i wyjrzał zza nich lekko wstawiony dowódca.
Wyjaśnienie mu sytuacji zabrało parę minut. Miał mocną głowę i nie zdążył jeszcze dokończyć pierwszej butelki, więc bez większego problemu zrozumiał o co chodzi. Zwołał przez interkom wszystkich oficerów i dowódców pozostałych okrętów z konwoju na odprawę, po czym łyknął tabletkę trzeźwiącą i ruszył za porucznik Adamczyk do sali konferencyjnej.
Witaj, mój rówieśniku.
Cytat:ale róbcie to delikatnie, co?
hah, jak ja dałam znać coś takiego na innym forum, to mnie zbesztali, zaczęli wyzywać od dwunastolatek et cetera.

***
Awr, tak średnio lubię science fiction. Ale, mimo tego, Twój tekst obleci. Jakoś. Chociaż...? Końcówka przypadła mi do gustu. Twój styl? Otóż, według mnie, nie jest ani zbyt prosty, ani zbyt kwiecisty - taki w porządku, w sam raz dla statycznego odbiory lektury.


na specjalną prośbę Mirra:

[Obrazek: Blotna_kapiel_Woodstocku_3470162.jpg]

Cytat:Węzły skokowe, naturalne zakłócenia czasoprzestrzeni rozrzucone po niemal wszystkich znanych ludzkości układach planetarnych, umożliwiają podróż z prędkością nawet trzy tysiące razy większą niż prędkość światła, ale mają jedną, podstawową wadę. [kilometrowe zdanie, rozbiłabym na dwa, usuwając "ale"]
Po Skoku wszystkim, poza garścią nadzwyczaj odpornych osób, chce się żygać [rzygać].
Ignorując narastające mdłości, kapitan Piotr Ostrowski, dowódca imperialnej fregaty "Płomień"[,] odezwał się drżącym nieco głosem.
- Raport.
Odpowiedział mu jeden z wachtowych.
- Wszystkie statki na pozycjach, żadnych uszkodzeń i awarii. Czujniki nie wykrywają żadnych [powt.] niezidentyfikowanych obiektów w promieniu stu pięćdziesięciu milionów kilometrów. Bąbel zanika bez zakłóceń. - Tak zwany bąbel przestrzenny był anomalią towarzyszącą skokom. Otaczał obiekty[,] które go dokonały i utrzymywał się w normalnej przestrzeni przez około dwie minuty. W czasie jego istnienia okręty, które się w nim znajdowały[,] były nietykalne, lecz same nie mogły prowadzić ognia – zarówno wiązki energii, jak i rakiety bądź zwyczajne pociski po dotknięciu bąbla ulegały dematerializacji. Światło, będące podstawą działania sensorów i czujników, przechodziło jednak bez przeszkód, co umożliwiało okrętom umknięcie z ewentualnej pułapki.
- Doskonale. Poruczniku Szymański, proszę wyznaczyć kurs na zamieszkaną planetę i przekazać go reszcie konwoju. Porucznik Adamczyk, proszę monitorować komunikację wewnątrzsystemową i podłączyć się do wojskowej sieci informacyjnej.
- Tak jest, kapitanie. - Oficerowie zasalutowali i wzięli się do pracy.
Dowódcy okrętu nareszcie przeszły mdłości [znowu mdłości. Obiad, niedawno zjedzony przez dowódcę, porzucił pragnienie ponownego zobaczenia się z Ostrowskim. Co Ty na to?]. Odetchnął z ulgą, rozsiadł się wygodnie na fotelu i zaczął snuć ponure myśli.
Nie cierpiał eskortowania konwojów – był to najnudniejszy i najbardziej upierdliwy typ misji jaką mógł otrzymać okręt wojenny marynarki Imperium, może za wyjątkiem zabezpieczania ekspedycji naukowych. Szczególnie, jeśli trzeba było bawić się w niańkę z dala od "płonących" granic z Koalicją Wolnych Narodów i Federacją Stu Światów. Zero jakiejkolwiek akcji, zero widoków na awans.
Postanowił opuścić mostek, oddać dowodzenie pierwszemu oficerowi i zwolnić nieco miejsca w prywatnym barku. Na okręcie był panem i władcą – donosy podwładnych na ich dowódców rzadko były uznawane za wiarygodne w Imperialnej Marynarce.

******
Porucznik Ewa Adamczyk, pełniąca na pokładzie "Płomienia" funkcję oficera łączności, miała bardzo odpowiedzialne zadanie. Wbrew nazwie, podległa jej sekcja zajmowała się nie tylko komunikacją, ale również sensorami i radarami. W dużej mierze to od niej, podobnie jak od służących na pokładach dawnych łodzi podwodnych sonarzystów, zależało bezpieczeństwo okrętu i jego załogi. Musiała interpretować często niejednoznaczne odczyty tak dokładnie, jak to możliwe.
W czasie służby widywała na ekranach komputerów różne, dziwne rzeczy. Ale czegoś takiego jeszcze nie widziała.
- Możecie to potwierdzić? - wyszeptała. Siedzący przy terminalu komputerowym marynarz, z wyrazem niedowierzania na twarzy pokiwał głową.
- Sprawdziliśmy to pięciokrotnie. Milczą wszystkie satelity komunikacyjne. Sensory nie wykrywają żadnych transmisji na częstotliwościach zarówno wojskowych, jak i rządowych. Milczą też stacje nadawcze na stacjach kosmicznych i kopalniach na asteroidach. W całym systemie gwiezdnym panuje całkowita cisza.
-Przecież to... absurd. - W intensywnie się rozwijającym i uprzemysłowionym systemie planetarnym[,] zamieszkanym przez ponad sto milionów mieszkańców[,] nie miała prawo zdarzyć się coś takiego. Nawet w przypadku zarządzenia całkowitej ciszy, co mogło mieć miejsce na przykład w razie ataku. Ale nawet wtedy nie wszystkie cywilne sieci łączności postępowały zgodnie z decyzją rządu.
- Zupełnie jakby wszyscy zniknęli - stwierdził jeden z obecnych w pomieszczeniu marynarzy.
- Albo zginęli [skąd takie przypuszczenia? o.O]- powiedziała ponurem tonem pani porucznik. - Idę na mostek. Kontynuujcie monitorowanie łączności, zameldujcie mi przez interkom[,] jeśli złapiecie jakąś transmisję.

******

Na mostku porucznik Adamczyk znalazła tylko wściekłego komandora Świerczewskiego, pomstującego na kapitana Ostrowskiego, który jak zresztą było w jego zwyczaju, pił w swojej kajucie. O ile oficer łączności zgadzała się z oburzeniem pierwszego oficera, o tyle z jego decyzją już nie – chcąc wkurzyć dowódcę kazał on jej [zaimkoza -.-] się zgłosić do kapitana, nie słuchając nawet tego[,] co miała do powiedzenia. Po kilku zakończonych niepowodzeniem próbach zwrócenia na siebie uwagi zaklnęła [zaklęła] pod nosem i dała za wygraną. Spróbowała skontaktować się z dowódcą okrętu za pomocą interkomu, ale bez rezultatu. W końcu opuściła mostek, a następnie windą zjechała dwa poziomy w dół, do sekcji kwater załogi. Znalazła kajutę kapitana i nacisnęła na przycisk dzwonka.
Po paru sekundach drzwi się otworzyły i wyjrzał zza nich lekko wstawiony dowódca.
Wyjaśnienie mu sytuacji zabrało parę minut. Miał mocną głowę i nie zdążył jeszcze dokończyć pierwszej butelki, więc bez większego problemu zrozumiał o co chodzi. Zwołał przez interkom wszystkich oficerów i dowódców pozostałych okrętów z konwoju na odprawę, po czym łyknął tabletkę trzeźwiącą i ruszył za porucznik Adamczyk do sali konferencyjnej.

Ciekawy wstęp do czegoś dalej, dynamiczny, bez zbędnego wodolejstwa. Brak mi jednak opisów postaci i miejsc. Sporo wpadek interpunkcyjnych i powtórzeń, parę błędów ortograficznych. Czekam na ciąg dalszy.

pozdrawiam
Poprawiłem, dziękuje za wskazanie błędów :>
Cytat:Obiad, niedawno zjedzony przez dowódcę, porzucił pragnienie ponownego się z nim zobaczenia. Odetchnął z ulgą, rozsiadł się wygodnie na fotelu i zaczął snuć ponure myśli.

Mirr, nie pomyślałeś... Teraz to brzmi, jakby obiad odetchnął z ulgą XD. Musisz wyraźnie wskazać podmiot.
Czytałem to jako pierwszy! Big Grin

A teraz przechodząc do krytyki. Nie będę wytykał błędów, skoro kapodacja już to zrobiła<a zapewne będą też inii, którzy lubią to robićTongue>. Co do fabułu - ciekawy wstęp do czegoś większego<tylko, żeby nie było zbyt wielkie>. Klimaty - mmmmm, polskie Imperium, ach Big Grin

Czyli ogólnie rzecz ujmując jestem na tak, czekam na rozwinięcie fabuły.
Tak sobie czytam czytam i pierwsze co przyszło mi do głowy to Mass Effect. Jeśli ciszę połączyć by z Obcym to oryginalność nam ucieka całkowicie. Na razie pod tym względem jest średnio. Można by pisać że różnego rodzaju historie kosmiczne były i wyczerpały temat lecz to nieprawda.

Co do bohaterów i fabuły - nie dane było ich jak na razie poznać. Mam nadzieje że to się zmieni a historia obierze ciekawy punkt docelowy. Jedyne o co się modlę by po ciszy nie nastąpił oklepany ciąg akcji Wink


Pozdrawiam Smile
Cytat:a)Uznałem, że skoro w literaturze zdarzały amerykańskie, rosyjskie, hitlerowskie i cholera wie jeszcze jakie gwiezdne imperia... to i polskie gwiezdne imperium nie zaszkodzi.
Jestem na tak co do tego.Tongue

Cytat:- Wszystkie statki na pozycjach, żadnych uszkodzeń i awarii. Czujniki nie wykrywają niezidentyfikowanych obiektów w promieniu stu pięćdziesięciu milionów kilometrów. Bąbel zanika bez zakłóceń. -/Lepiej moim zdaniem pasowałby enter, ale to tylko sugestia, błędu nie ma jako tako./ Tak zwany bąbel przestrzenny był anomalią towarzyszącą skokom. Otaczał obiekty, które go dokonały i utrzymywał się w normalnej przestrzeni przez około dwie minuty. W czasie jego istnienia okręty, które/Dałbym:jakie, co by powtórzeń uniknąć/ się w nim znajdowały, były nietykalne, lecz same nie mogły prowadzić ognia – zarówno wiązki energii, jak i rakiety bądź zwyczajne pociski po dotknięciu bąbla ulegały dematerializacji. Światło, będące podstawą działania sensorów i czujników, przechodziło jednak bez przeszkód, co umożliwiało okrętom umknięcie z ewentualnej pułapki.
Ciężko było mi przebrnąć przez ten opis. Może za suche zdania, pełne naukowych terminów. No, ale to s-f w końcu. Smile

Cytat:Milczą też stacje nadawcze na stacjach kosmicznych i kopalniach na asteroidach
To zdanie jest toporne, ale nie mam pomysłu jak go naprawić.

Cytat:po czym łyknął tabletkę trzeźwiącą
Dobry bajer. Big Grin

No to tak:
PLUSY
- Polskie realia.
- Nawiązywanie do marynarki morskiej - to spodobało mi się chyba najbardziej w całym tekście.
- Jest jakieś zawiązanie akcji, przyciągnięcie uwagi. (Czemu panuje cisza?) Zaciekawiło mnie to.
- Kapitan ma jakiś problem z alkoholem (w końcu Polak, nieBig Grin), nie czytam za dużo s-f, ale jest to chyba oryginalne - na tyle na ile się znam.
Bohater jest "kimś", a nie nn kapitanem, szarym i papierowym - fajnie, ciekawe jak to rozwiniesz.

MINUSY
- Czasami czuję "suchotę" naukowych opisów, ale rozumiem, że są niezbędne, aby czytelnicy zrozumieli co i jak.
- Nie podoba mi się maniera zaczynania zdań od "ale".
- Zdanie ze stacjami wydaje mi się wybitnie złe, ciężko się czyta i zachodzi w pamięć.

4 duże plusy, 2 duże minusy i jeden mały minus - słaby jestem z matmy: 6/10? Big Grin

Pozdrawiam!

PS. Jak masz ochotę zripostuj minusy (szczególnie pierwszy), ja na si-fi nie znam się za bardzo.

Miłej nocy.
Jeżeli zachowasz tę zasadę cięć poszczególnych sekwencji to wydaje mi się, że czytelnik będzie...obolały.
Pomyśl płynniejszej narracji. W ogóle - po raz kolejny w tego typu tekstach razi mnie filmowość narracji.
Dobra wypadałoby coś powiedzieć. Spraw warsztatowych się nie tykam, nie mam kompetycji i już. Jeśli zaś chodzi o resztę to powiem, że tekst zaciekawił mnie na tyle, że nawet nie przeszkadza mi to, że nie wiem jak wyglądają bohaterowie i miejsca w których się oni znajdują. "Suchota" naukowych terminów i opisów z ich użyciem też mi jakoś nie przeszkadza (w sumie... nawet jej nie dostrzegłam). Całość.. w sumie wydaje się być materiałem na coś naprawdę dobrego. (Uwierz mi, że nie często mówię takie rzeczy).
Tylko, że w ostatniej scenie troszkę się pogubiłam...


swoją drogą okazuje się, że jednak lubię takie klimaty.
Przeczytałem poprawioną wersję, powróciłem myślami do poprzednich błędów. Co tu wiele gadać, wtedy zarzuciłem Ci trzy minusy - dwa z nich poprawiłeś. Na "suchotę" nic nie poradzimy, s-f to s-f, fanom gatunku się spodoba.

Mam nadzieję, że dopiszesz coś jeszcze - rozwiniesz bohaterów, może zastanowisz się nad pijaństwem kapitana (to byłoby ciekawe w takim tekście)?

Zmieniam swoją ocenę na 8/10. Wytknięto Ci błędy - Ty je poprawiłeś, zastanowiłeś się nad komentarzami i uwagami - to się ceni.

Mała prośba - nie trąć banałem,kiedy będziesz wyjaśniał zagadkę cichych radarów, wtedy będzie naprawdę dobrze. Myślę, że stać Cię na to.

Pozdrawiam!
Hej hej.

Moje uwagi:

1. Masz paskudną tendencję do wrzucania infodumpów. Nagle stwierdzasz, że trzeba cos powiedzieć (na przykład o bąblach), narracja się zatrzymuje, tłumaczysz, idziesz dalej. Mocno niemiły zwyczaj, zwłaszcza, że w tym świecie elementów nieznanych czytelnikowi będzie sporo. A więc i sporo czkawki.
Popracuj nad tym. nie wszystkie informacje muszą się pojawić od razu, niektóre można wpleść w narrację, niektóre w dialogi.

2. Jeśli sensory okrętów opierają się nadal na świetle, to znaczy, że ich odbiór (aktywny, nie mówię o pasywach) jest ograniczony prędkościia światła. 150 mln km oznacza, że sygnał wysłany przez radar okrętu w jedną stronę leci 500 sekund, czyli ponad 8 minut. Innymi słowy na raport z radaru taki okręt czeka 16 minut od chwili pojawienia się w danym miejscu.

3. "w kierunku zamieszkałej planety" - ona pewnie się jakos nazywa. Kapitan i cała kadra mostka dokładnie wie, jak. Czemu więc czytelnik musi znac ją jako zagadkową "zamieszkałą planetę"?

4. Tak ważne stanowisko jak łączność i sensory na logike powinno się znajdować albo na samym mostku (przynajmniej konsoleta dowodzenia) . Zwłaszcza, że kapitan dostał już raz - będąc na mostku - raport z sensorów. Tu robisz wrażenie (może mylne) że to jest jednak spacerek.


Masz dosyć suchy styl, który jednak częściowo wynika z infodumpów o których wspominałem i może jak je wygładzisz, będzie lepiej. Postacie są na razie dosyć nijakie ale nie traktuję tego jako błąd - to jest raptem strona tekstu, podejrzewam, że jakoś się wykrystalizują później.

Fabuła - trudno powiedzieć, może tak może nie.
Początek typowy (spokojna misja i nagle opuszczona baza, czy w tym wypadku system). O ile nie jest to kalka bolesna - i może nadal byc początkiem doskonałego tekstu - to jednak póki co - standard.

Czekam, co dalej.



Cytat:1. Masz paskudną tendencję do wrzucania infodumpów. Nagle stwierdzasz, że trzeba cos powiedzieć (na przykład o bąblach), narracja się zatrzymuje, tłumaczysz, idziesz dalej. Mocno niemiły zwyczaj, zwłaszcza, że w tym świecie elementów nieznanych czytelnikowi będzie sporo. A więc i sporo czkawki.
Popracuj nad tym. nie wszystkie informacje muszą się pojawić od razu, niektóre można wpleść w narrację, niektóre w dialogi.

Ja tam nie uważam tego za błąd, czy jakaś irytującą tendencję... Z punktu widzenia czytelnika, mogę nawet powiedzieć, że lubię takie rzeczy, więc to chyba raczej kwestia indywidualnych predyspozycji czytelnika, czy to lubi, czy nie oraz autora w jaki sposób sobie z tym radzi. Tym bardziej, że spotkałam się z tym książkach, niekoniecznie z gatunku SF.
Dobrze, więc dla mnie to irytująca tendencja. Wielu czytelników zarzuca to różnym tekstom więc wnioskuję, że nie jestem odosobniony. I dlatego postanowiłem to zaznaczyć.
Niektórym nie przeszkadza, że co 4 linijkę pisze się, że bohater jest bardzo inteligentny. Albo bardzo głupi. To nie jest formalny błąd. Ale mnie przeszkadza.

Nawet jeśli da się to zrobić, tutaj powoduje to wrażenie chropowatości. Zwłaszcza, że na tym etapie nie jest jeszcze ważne, że "okręty moga umknąć z zasadzki". Moim zdaniem warto to odchudzić.

Wybacz, myślałem, że piszemy tu subiektywne wrażenia dotyczące tekstów a nie prawdy objawioneSmile
A ja myślałam, że można podyskutować Smile Koniec, końców to forum.

Cytat:Dobrze, więc dla mnie to irytująca tendencja. Wielu czytelników zarzuca to różnym tekstom więc wnioskuję, że nie jestem odosobniony.

No wiesz, wielu czytelników, nie lubi też np. opisów, więc niech autor ma różna punkty widzenia i niech sam się męczy, co z tym zrobić Tongue
Stron: 1 2