Via Appia - Forum

Pełna wersja: Niepokonany Chrabąszcz
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Dawno, dawno temu, wczesnym rankiem na głazie polnym grzał się chrabąszcz Andrzej. Leżal on dostojnie w chwale, rozkoszując się słoneczną kąpielą. Minę miał jak władca i zwycięzca. I nie dziwota, bo na leśnym ringu nikt mu sprostać nie mógł. Wielu próbowało, nikt rady nie dał. Nawet sławetny ważka Roman, który swą rodzinę pożarł. Ciężka to była walka dla Andrzeja i jedna z najbardziej zaciekłych. Roman walczył za całą strawioną rodzinę i może nawet by wygrał, gdyby nie biegunka, która go w dziesiątej rundzie pochwyciła. Skupić się nie mógł i przegrał przez nokaut.Później, gdy ochłonął dodał tylko, że rodzina zawsze mu utrudniała życie. Tak czy siak chrabąszcz Andrzej został niepokonany. Gdy rozmyślał nad swoim talentem, zjawił się kret Stasiek, który trudnił się szukaniem nowych, godnych do walki przeciwników i powiadomił go o nowym mistrzu znad rzeki. Małż to był.Potężny i niezłomny.Hektor się zwał, a jego przydomek brzmiał Stolcogniot, gdyż tylko walkę ponad potrzeby fizjologiczne przekładał. Gdy to Andrzej usłyszał, bezzwłocznie udał się nad rzeczkę bronić mistrzowskiego pasa. Cieszył się niezmiernie, a to dlatego, że ostatnimi czasy nie miał szansy się wykazać, wszyscy rywale przegrywali w pierwszej rundzie. Z wyjątkiem trzech mrówczych braci - Zygmunta, Zygmunta i Zygmunta.Oni stawiali opór przez cztery. Andrzej ustawił się w gardzie i czekał. Z każdym uderzeniem bowiem odpadały im ręce. Sześć odnóży na trzy minuty. Jeden Zygmunt na rundę. Tylko trzeci z braci, zwany Zygim, dziesięcionogi mutant, aż przez dwie rundy zawzięcie atakował - do utraty nóg.Zbliżał się zachód, gdy dzielny chrabąszcz Andrzej rzucił rękawice Hektorowi. Zebrały się wtem ważki i małże, krety i muchy, mrówki i chrząszcze, wszyscy czekali z ogromną niecierpliwością rozpoczęcia starcia tytanów.Chwilę potem komar Arnold zadął w gwizdek sędziowski. Pojedynek się zaczął. Pierwszy ruch wykonał Hektor.Zakręcił ostro muszlą, wciągnął powietrze i zaatakował lewym sierpowym. Nie trafił. Wykorzystał to Andrzej, podskoczył i błyskawicznie cisnął pięścią w pancerz Hektora. Stolcogniot zawył boleśnie i w płaczu opuścił ring. Kret Stasiek chrząknął coś pod nosem. Komar Arnold połknął gwizdek. Tłum zacharczał i zaburczał.Przybyli tu na zaproszenie małż. Mieli zobaczyć walkę roku, zaciekłą i do końca. Tymczasem ujrzeli żałosne, piętnastosekundowe przedstawienie. Oczy wszystkich skierowały się na jeszcze niedawno głośno kibicującą grupę gospodarzy spotkania, która teraz przeraźliwie wycofywała się stronę wyjścia. Po paru chwilach wyrwali z miejsca, niczym wściekły rolnik rzodkiewkę. Rozjuszony tłum runął za nimi, tratując wszystko przed sobą. Chrabąszcz Andrzej zaś splunął na ring i udał się w drogę powrotną. Gdy kolejnego dnia jak co dzień położył się na swoim ulubionym głazie, do wniosku doszedł, że małże to jednak mięczaki.
Całkiem zabawna miniaturka, napisana sprawnym językiem. Wyłapałam parę literówek, ale nic poważnego. Zdaża Ci się czasami przekombinować z szykiem przestawnym,
Cytat:małż to był
ale nie jest to jakiś znaczący problem. Jedyne, co gryzie po kostkach, to nagminne gubienie spacji po znakach interpunkcyjnych.

Niektórzy zapewne przyczepią się do: małż Jaś, żaba Rebeka czy dżdżownica Wandzia spod ósemki, ale mnie to akurat wyjątkowo pasowało do Twojej krótkiej opowieści.

pozdrawiam.
Niezła psychologia w tym tekście zawarta. Podoba mi się, aczkolwiek bez żadnych rewelacji. Opisałeś/aśto na dobrym przykładzie - świecie zwierząt.
Mimo niedociągnięć technicznych (gramatyka, interpunkcja), napiszę, że to świetna humoreska! Świetna pointa, swojsko brzmiące imiona, prostota przekazu... Brawo, Zuziu. Dawno już nie czytałem Twoich utworów Smile


::EDIT::

UPS! Przepraszam za Zuzię, pomyliłem uzytkowników Smile

Errata: Brawo, Eko, fajny utwór Wink
Dzięki : )