Via Appia - Forum

Pełna wersja: Polska, a fizyka kwantowa.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Swego czasu, pod wpływem oglądania "Wiadomości" w TVP popełniłem takie coś - dodam, że było to lato 2005 roku.

Musi czasem za proroka robięBig Grin
Wstęp jak zwykle u mnie trochę jak PWN, ale tak ma być, to taka moja uroda Big Grin i był to przy okazji wstęp do żartu, który nawet rozrósł się - ale to wszystko już w innej rzeczywistości.Dodgy

Miniatura jak na razie bez końcowej korekty i nie na sprzedaż.
Wszelkie podobieństwa do osób żyjących lub już nie - są przypadkowe Undecided

________________________________________________________

Polska, a fizyka kwantowa.

Fizyka kwantowa – jest w niej kilka ważnych pojęć, które pomogą nam z kolei zrozumieć inne zjawiska dotychczas niewytłumaczalne. Najużyteczniejszym – przynajmniej w tej opowieści – jest pojęcie światów równoległych. Mówiąc bardzo prosto, koncepcja ta zakłada, że istnieje wiele światów rozgrywających się jednocześnie, my jednak mamy na ogół skłonność, by skupiać się na jednym, przeoczając istnienie pozostałych. Teoria światów równoległych prowadzi nas wprost do wniosku, że możemy przechodzić z jednego świata do drugiego. Tak mówi teoria, a w praktyce nikomu dotychczas się to nie udało, ale czy na pewno?
Z początkiem nowego tysiąclecia na świecie - tym naszym pięknym i ślicznym - robiło się coraz bardziej niespokojnie i niebezpiecznie. Ludziska stały się jakieś agresywne, co i rusz rewolta czy też zamach terrorystyczny. Wciąż jacyś szaleńcy i różnej maści popaprańcy wysadzali się w autobusach lub pociągach, przy okazji zabierając ze sobą, w objęcia niebytu, Allaha lub innego Boga, stadko przypadkowych ludzi. Często zdarzało się, że całe grupy wpadały w amok i zbiorowo unosiły się w ten, wcześniej już wspomniany, niebyt. Szczególnie podatni na wpływy ekstremistów i fanatyków religijnych byli młodzi ludzie szukający sensu życia i wzorców moralnych. O takowe wzorce, w dzisiejszych ciężkich czasach permanentnego kryzysu, było niestety coraz trudniej. Niczym grzyby po deszczu powstawały sekty i grupy religijne, które przekształcały się w bojówki terrorystyczne - odnoszące się w swych hasłach do islamu i innych nawet dawno wymarłych religii. Do najbardziej aktywnych w naszej części Europy należały Wielkopolskie Islamskie Brygady Kryzysowe i Wszechpolska Młodzież Swarożyca i Marzanny.
Zamachów i tym podobnych zdarzeń było już tak wiele, że nie tylko służby specjalne i naukowcy tym się zainteresowali, ale w wielkim pośpiechu utworzono Narodowe Centrum Kryzysowe - bo w naszym kraju wszystko musi być „NARODOWE” - na czele, którego stanął sam prezydent Lech Maria Kwaczyński. Jako że niepokoje społeczne z dnia na dzień się pogłębiały, a sytuacja stawała się coraz bardziej poważna, to pewnego listopadowego wieczora, na zaproszenie prezydenta, w sejmowej sali obrad zebrali się najważniejsi w kraju politycy oraz kilka bardziej znaczących osobistości życia publicznego.
Szurając krzesłami zajmowali miejsca za stołem, w którego centralnym miejscu tradycyjnie umieszczono wiąchę jakiegoś ziela, które udawało biało-czerwone róże, a ów sterany latami służby stół, przykryto zielonym materiałem.
– Panowie, sytuacja jest bardzo poważna – zagaił prezydent Kwaczyński. – Powiem nawet podbramkowa.
Jak zwykle używał porównań piłkarskich, w których był zakochany. W jego przekonaniu tylko takie słowa były w stanie wyrazić jego niepokój o ukochaną Ojczyznę, a przynajmniej o prezydenturę. Nagle jednak, ten podniosły nastrój przerwało wejście do sali Jędrzeja Czeppera przewodniczącego opozycyjnej partii Samogwałt Ludowy.
– Co jest kurde, panowie? Po kryjomu naszą ukochaną Rzplitą chcecie binladenom sprzedać! – krzyczał już od progu, wymachując krawatem w biało-czerwone paski. – Po trupie, mojem trupie!
– Witam, pana przewodniczącego. To chyba jakieś przeoczenie kancelarii, że szanownego pana nie zaproszono na to nieoficjalne zgromadzenie – próbował łagodzić sytuację prezydent Kwaczyński.
– Zapewne kolego Born to jakaś pomyłka. – Słowa prezydenta zostały skierowane do sekretarza Borna.
– Zapewne pan przewodniczący ma problemy z czytaniem – złośliwie podsumował sekretarz stanu Born.
– Sralis mazgalis, a nie prze..., prze.... No, kurde tego tam. Ścieme walita sekretarzyno Born i tyle.
– Pax, pax między chrześcijany – piskliwym głosikiem uciszał towarzystwo poseł Aleksander Heell.
– Panowie trochę powagi proszę - wtórował ksiądz Pieczara przedstawiciel znanej stacji radiowej z Torunia.
I dopiero poseł Jarzębiński z opozycyjnej partii chłopskiej PSEL znalazł sposób na rozgorączkowanego przedstawiciela Samogwałtu.
– No Jędruś nie pieprz, tylko chodź się napić żytka.
– O widzisz chłop chłopa to zrozumie - w głosie Czeppera słychać było zadowolenie i radość.
– Może wreszcie przystąpimy do narady – kontynuował prezydent. – Bo przecież my możemy grać w piłkę, ale musimy patrzeć na państwo. Co ja gadam? Aha! Już mam, chciałbym panom przedstawić nowego szefa sztabu naszych Sił Zbrojnych. – Na chwilę zawiesił głos. – Oto pan generał Piotr Krasny. Zapewne niektórzy z panów już znają wielce szanownego generała z misji stabilizacyjnej w Iraku.
– Nie znam człowieka – jak zwykle musiał się wtrącić Czepper.
– Ani ja – wtórował Jarzębiński.
– To może pan generał przedstawi się i pokrótce opowie nam o swojej drodze służbowej. Proszę bardzo panie generale. - Zakończył prezydent wszystkich Polaków.
Siedzący przy prezydialnego stołu mężczyzna odziany w generalski mundur, dziarsko poderwał się z miejsca, podparł się w boki, potoczył strasznym wzrokiem po zebranych, odchrząknął i popłynęły słowa niczym wystrzały z karabinu maszynowego.
Panie prezydencie, szanowni zebrani, nazywam się generał Krasny, generał Piotr Krasny i jestem generałem w stopniu generała. Stopień widoczny. Dotychczas służyłem Ojczyźnie na wielu posterunkach i dalej jej będę służył na wielu posterunkach. Przełożeni mogą na mnie polegać, bo ja, jako zdyscyplinowany żołnierz, żołnierz profesjonalista w każdym calu i centymetrze, ich nigdy nie zawiodę, znaczy się przełożonych, pana prezydenta, a w szczególności jego małżonki - w miarę mówienia generał nadymał brzuszek i unosił podbródek.
Wszyscy zgromadzeni w sali z podziwem słuchali przemowy i tylko, jak zwykle, Czepper kręcił się w kącie. Nie wiadomo, czy szukał butelki, czy też przemowa zaczynała już go nudzić. Tymczasem generał, jak mówił poeta, "gadał, gadał i gadał", a deszcz jeszcze za oknem nie padał.
I nagle w ten monotonny szum mowy trawy wkradł się jakiś niepokojący i drażniący dźwięk. Po chwili zebrani w sali usłyszeli huk niczym wybuch jakiejś bomby. Wszystkim z obecnych zaświtała ta straszna myśl, że to może być atak terrorystyczny. Kwaczyński zbladł i wbił się w fotel, jakby tam szukał ukrycia. Czepper wyrwał Jarzębińskiemu butelkę z wódką i przechylił wlewając jej zawartość do gardła, a pozostałych odgłos eksplozji sparaliżował. Tylko generał Krasny zachował zimną krew, a może jeszcze nic do jego zmysłów nie dotarło, bo strasznie podniecił się własną przemową i stał dumnie z uniesioną prawicą.
– Niech ktoś zobaczy, co się dzieje na zewnątrz – zapiszczał zza stołu Huul.
– No... Kicaj sekretarzyno Born, gul, gul, gul – pomiędzy jednym, a drugim haustem wódki wymamrotał Czepper.
– Proszę sprawdzić kolego Born – prezydent niechętnie poparł Czeppera.
Z wielkim ociąganiem Born ruszył w kierunku okna. Po odsłonięciu zasłon, jego oczom ukazał się widok zaiste bardzo dziwny. Oto na ścianie budynku znajdującego się na wprost, można było zobaczyć szczątki motolotni i sporej wielkości wyrwę.
– Tttoo... Jest atak terrorystów – z ledwością wystękał Born, zaś kilka bardziej odważnych osób podeszło do okna.
– He, he... Jaki kraj tacy terroryści – zawołał Czepper, śmiejąc się do rozpuku i ponownie przechylił butelkę, wlewając resztki alkoholu do gardła.
Wtedy wszyscy obserwatorzy, zobaczyli na tle smutnego nieba, zbliżające się w kierunku budynku cienie. Z sekundy na sekundę były coraz wyraźniejsze i zaczynały przypominać kształtem motolotnie. Na pierwszy rzut oka można było już stwierdzić, że jest ich około dwudziestu i wszystkie kierują się na budynek Belwederu.
– Kurwa! – zaklął Czepper. – Te binladeny, skórkowańce lecą na nas. Rozpiżdżą tu wszystko. Te generał zrób coś! – krzyknął.
– A, co ja mogę? - zakwilił żałośnie generał Krasny. – Nie ma moich żołnierzyków.
– Co pan proponuje generale? – próbował zachować spokój Kwaczyński.
– Spier...
Niestety, już nie dokończył swej głębokiej myśli generał Piotr Krasny. Tak jak przewidywał Czepper około dwudziestu samobójców z 1. Wiekopolskiej Islamskiej Brygady Kryzysowej, z ładunkami TNT, lecąc na motolotniach uderzyło w budynek pałacu. I jakby powiedział Jędrzej Czepper - rozpiździło pałac prezydencki.


KONIEC

________________________________________________________

TNT - Trotyl (2,4,6-trinitrotoluen, TNT), (NO2)3C6H2CH3 – organiczny związek chemiczny, nitrozwiązek, powszechnie stosowany jako kruszący materiał wybuchowy.
Ojej, miało być śmiesznie i w ogóle, ale wg mnie jest słabo. Nie wiem, może mam zły humor, ale czytałem to z wyrazem, hmm, z taką krzywą miną na ryjku. Uśmiech ani razu nie błysnął, niestety. A dochodzi do tego spora ilość błędów interpunkcyjnych, kilka ortograficznych, parę błędnych zapisów dialogu, a i nie wiem czy możesz napisać, np. "o barwach wszystkim znanych", bo w końcu przedstawiasz nieprawdziwą rzeczywistość, ale być może się mylę. Dobra, tak gadam, może wypiszę parę błędów:

Cytat: Zdarzeń było już tak wiele, że nie tylko służby specjalne i naukowcy tym się zainteresowali, ale w wielkim pośpiechu utworzono Narodowe Centrum Kryzysowe

zdarzeń? jakich zdarzeń, no wiadomo jakich, ale chyba lepiej napisać zamachów, hm? A druga część, nie wiem, co mają służby specjalne do naukowców i do NCK. Trochę mi tu nie pasi ciąg przyczynowo-skutkowy, a to wszakże jedno zdanie. Nawet spójnik 'ale' trochę średnio pasuje. To zdanie w ogóle brzmi mi jak, hmm, no nie wiem, ale źle. Przeredaguj jakoś:>

Cytat: Jako, że niepokoje społeczne z dnia na dzień się pogłębiały

nie oddzielamy takich wyrażeń przecinkiem, jeśli występują one na początku zdania, w środku tak, tutaj nie

Cytat: w kraju politycy oraz inne znaczące osobistości życia publicznego.

inne osobistości? Tzn? W tekście potem są sami politycy i generał się trafia, ale generał nie wiem czy taki publiczny jest, a nie jeszcze jest ksiądz, ale ksiądz w centrum kryzysowym, znaczy ja wiem, mamy trochę zbyt religijne państwo, ale aż tak to nie Tongue

Cytat: – Panowie[,] sytuacja jest bardzo poważna – zagaił prezydent Kwaczyński. – Powiem nawet podbramkowa.

bezpośrednie zwory do kogoś oddzielamy przecinkiem

Cytat: – Witam pana przewodniczącego.

tu znowu

Cytat: – O widzisz chłop, chłopa to zrozumie

czemu przecinek w takim miejscu? ja bym dał po widzisz,

Cytat: Panie prezydencie, szanowni zebrani, nazywam się generał Krasny

brakuje myślnika
Cytat:Wszyscy zgromadzeni w sali z podziwem słuchali przemowy i tylko jak zwykle Czepper kręcił się w kącie.

z jakim podziwem? gadał jakieś pierdoły, więc ten podziw taki średni, nawet jeśli utwór miał być zabawny, a i wydaje mi się, że "jak zwykle" powinno być w przecinkach albo myślnikach, to wtrącenie, zdaje się,

Cytat: gardła, a pozostałych zamurowało

pozostałych zamurowała od przechylenia butelki czy od wybuchu?

Cytat: zapiszczał z za stołu Huul.

obawiam się, że zza

Cytat: – Proszę kolego Born, sprawdzić – poparł, aczkolwiek niechętnie, Czeppera, prezydent Kwaczyński.

tu poszalałeś z przecinkami, szyk też można zmienić, lepiej tak "Proszę sprawdzić, kolego Born", a jeśli zostajesz przy swoim to przecinek po proszę, a przecinek po Czeppera jest zbędny,

Cytat: Po uchyleniu zasłon

zasłony się odsuwa, uchyla się okno, wg mnie

Cytat: Born ruszył do okna. Po uchyleniu zasłon, jego oczom ukazał się widok zaiste bardzo dziwny. Oto na ścianie budynku znajdującego się na wprost okna, można było zobaczyć szczątki motolotni, a w ścianie,

powtarzasz, szyk też jakiś dziwny, ale co kto lubi

Cytat: jąkając się z ledwością wystękał Born

jąkał się z ledwością, czy z ledwością wystękał, jakiś przecinek rozdzielający się zda

Cytat: rozpuku i ponownie przechylił butelkę[,] wlewając resztki alkoholu do gardła.

Cytat: Orzesz kurwa!

orzesz word nie podkreślił, bo to od orać, tak mi się zdaje, a powinno być ożeż

Cytat: plecakach, na motolotniach uderzyło w budynek pałacu.

jest przecinek, ale chyba i tak podmiot gubisz, bo wyszły plecaki na motolotniach

Cytat: ważnych osób, mających wpływ na politykę kraju.

zbędny przecinek.


Nie wiem, czy wszystko wypisałem, ale trochę jest.

Jak już mówiłem, nie podoba mi się ani odrobinę. Nie wiem, może jestem za młody, może nie mam poczucia humoru albo humoru w danym momencie, może jeszcze coś innego, ale nic nie poradzę.

2,5/10

Pozdrawiam



(04-01-2012, 14:15)haniel napisał(a): [ -> ](...) ale wg mnie jest słabo.
i błędów
(04-01-2012, 14:15)haniel napisał(a): [ -> ](...)trochę jest.
Jest to wynik braku doświadczenia w pisaniu dialogów i lenistwa.Sad
Na wstępie pisałem, że zaczęło się wszystko od żartu i należy traktować te moje grafomańskie wprawki – jako takie bazgrołki.
Nie aspiruję do roli Sienkiewicza czy innego Prusa.Tongue Część błędów poprawiłem. Shy

(04-01-2012, 14:15)haniel napisał(a): [ -> ]Nie wiem, może jestem za młody, może nie mam poczucia humoru(...)
Moje prawnuki też nie są wstanie zrozumieć moich dowcipów. Big Grin


Dziękuję za opinię i pozdrawiamSmile

A mnie tam się podobało ogólnie, w paru miejscach parsknęłam Wink Trafnie moim skromnym przedstawiona parodia obrad i ataku terrorystycznego w wykonaniu polskim(to było dobre Big Grin). Co mi nie pasuje - jak się odnosi definicja światów równoległych do całej historii? Bo jakoś nie zauważam. To znaczy gdzieś tam w głębokiej głębi serca łapię, ale nie do końca. Poza tym nazwiska Ci nie wyszły... ani śmieszą, ani ruszają... brzmią... normalnie.


(11-01-2012, 18:04)Kruk napisał(a): [ -> ](...)
Co mi nie pasuje - jak się odnosi definicja światów równoległych do całej historii?

Ta miniatura wcześniej zaistniała, jako wstęp do takiej opowieści z przymrużeniem oka, która sobie rosła w miarę pisania – napędzana komentarzami kolegów na forum w jednej z gier sieciowych. Przygody kapitana WP i historyczna szansa Polski po ogólnoświatowej rozp…. Coś w rodzaju „Słoń, a sprawa polska”. Big Grin

(11-01-2012, 18:04)Kruk napisał(a): [ -> ](...)
Poza tym nazwiska Ci nie wyszły... ani śmieszą, ani ruszają... brzmią... normalnie.
Nasz kraj jest taki bardziej pszenno-buraczany i nazwiska w stylu von Hepper lub Van de Katzynsky nie wyglądałyby dość dziwnie.Sleepy

Dzięki za opinię. Pozdrawiam Smile