09-12-2011, 00:35
Wena
Przy biurku, nad pustą kartką, sennie opierając głowę na ręce siedział Marcin i leniwie bawił się długopisem. Na szafie za nim siedziała Wena i wesoło machała nogami. W krótkiej zielonej sukience, warkoczykach i z radosnym, lekko złośliwym uśmieszkiem na twarzy wyglądała prześlicznie. Patrzyła na Marcina z wysokości górnych półek.
-Może byś mi pomogła łaskawie, co?- spytał Marcin, nie odwracając głowy znad kartki.
- Nie chce mi się- Wena wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Jak mam tworzyć dobre teksty, gdy nie chcesz mi pomóc? - zastanowił się chwilę- Jak mam tworzyć cokolwiek, gdy nie chcesz mi pomóc?
-Hah. To już twój problem "wielki twórco"- Wena bawiła się znakomicie.
- Czyli mam rozumieć, że nawet kilku słówek nie szepniesz?- ton Marcina był spokojny, choć gdyby mu się przyjrzeć, można byłoby zobaczyć, że jest zrezygnowany i zmęczony niemożliwością napisania czegokolwiek- nawet króciutkiego wierszyka, zwrotki, rymu?
- Słuchaj kotek- Wena przestała żartować- zajrzyj sobie do swoich dokumentów. Masz tam kilka prac prozą i sporo wierszy. Pamiętasz, jak to razem pisaliśmy? Dlaczego tego gdzieś nie zaprezentujesz?
- Eee... bo to...yyy- Marcin zająknął się- no wiesz...
-Tak miśku?- ton Weny przekłuwał tysiącem zimnych ostrzy
-Te długie teksty są bardzo osobiste,a te krótkie są...za krótkie
-Aha. Czyli...
-Czyli nie nadają się do publikacji- chciał, żeby zabrzmiało to stanowczo, lecz nie sądził, by się udało
-"Nie nadają się do publikacji" phah!- Wena widocznie poczuła się urażona- skoro tamte teksty nie nadają się do publikacji, to następne twórz sobie sam, "artysto"
-Oj nie gniewaj się, mała- Marcin odwrócił się do Weny i patrzył na nią, niczym Kot w Butach ze Shreka
-...
-No dobrze. Zrobimy tak: ty mi pomożesz stworzyć coś nowego, coś tak dobrego, jak tamto, a ja opublikuję też jakieś krótkie wierszyki pisane w czerwcu i lipcu, co ty na to?
- Najpierw pokażesz coś ze starych zasobów, a potem jak ci pomogę stworzyć coś nowego.
-Hmm- Marcin uważnie patrzył na Wenę- napiszemy coś razem i jak uda się to opublikować, to od razu pokażę kilka swoich..znaczy naszych poprzednich dzieł, oki?
-Oki- Wena znów się rozjaśniła
- To tworzymy?
- Poczekaj, poczekaj. Jak mam coś ci podpowiadać, jak mnie niczym nie karmisz?
-Jak to niczym cię nie karmię? Przecież czytam...
-Co?- Wena brutalnie przerwała Marcinowi- mangi? No faktycznie, tam jest tekstu co niemiara...Hmm, co jeszcze, gazetę z programem? Etykietkę na butelce coli?
- Czytałem też dłuższe rzeczy przecież...
- Hahahaha- Wena wybuchnęła śmiechem- chcesz mi wcisnąć, że blogasek 14-latki, czy żony Kazimierza Marcinkiewicza to godna pożywka dla mnie?
-To może mam się wkręcić w jakieś opowiadania interaktywne, czy pisać zatrważające ilości recenzji czegoś?
-Beze mnie, to ty tam nawet słowa nie naskrobiesz.
-Zaczęły się studia...teraz będę czytał więcej- przez chwilę zastanowił się, mając wątpliwości, czy rzeczywiście tak będzie- lektur jest sporo, a niektóre są nawet dość ciekawe.
-Tylko nie katuj mnie Werterem proszę
-Wiem wiem. Poczytamy sobie Fredrę, czy jakieś dobre fraszki, dramaty, dłuższe przyjemne wiersze
- Dziecięce rymowanki?- Wena się ucieszyła- Bardzo lubię te dziecięce rymowanki- zeskoczyła z szafy i zaczęła podskakiwać po łóżku
-Tak, krótkie, śmieszne, przyjemne dziecięce rymowanki przede wszystkim
-Jeeee, jak ekstra!
-Ekstra- uśmiechnął się Marcin- To co, spróbujemy teraz coś stworzyć?
-Spróbujmy- Wena radośnie do niego podbiegła- wybacz, że tak cię wcześniej nagle opuściłam- dodała cichutko
-Jasne, dzięki, że teraz chcesz pomóc.
-Bardzo chcę-Już po chwili zaczęła mu coś szeptać na ucho, a Marcin wziął się za pisanie.
Przy biurku siedział Marcin i pisał coś zapamiętale. Obok niego stała Wena i szeptała mu na ucho coraz to lepsze pomysły, rymy, zwroty akcji. Oboje pragnęli, by ich współpraca trwała jak najdłużej.
Przy biurku, nad pustą kartką, sennie opierając głowę na ręce siedział Marcin i leniwie bawił się długopisem. Na szafie za nim siedziała Wena i wesoło machała nogami. W krótkiej zielonej sukience, warkoczykach i z radosnym, lekko złośliwym uśmieszkiem na twarzy wyglądała prześlicznie. Patrzyła na Marcina z wysokości górnych półek.
-Może byś mi pomogła łaskawie, co?- spytał Marcin, nie odwracając głowy znad kartki.
- Nie chce mi się- Wena wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Jak mam tworzyć dobre teksty, gdy nie chcesz mi pomóc? - zastanowił się chwilę- Jak mam tworzyć cokolwiek, gdy nie chcesz mi pomóc?
-Hah. To już twój problem "wielki twórco"- Wena bawiła się znakomicie.
- Czyli mam rozumieć, że nawet kilku słówek nie szepniesz?- ton Marcina był spokojny, choć gdyby mu się przyjrzeć, można byłoby zobaczyć, że jest zrezygnowany i zmęczony niemożliwością napisania czegokolwiek- nawet króciutkiego wierszyka, zwrotki, rymu?
- Słuchaj kotek- Wena przestała żartować- zajrzyj sobie do swoich dokumentów. Masz tam kilka prac prozą i sporo wierszy. Pamiętasz, jak to razem pisaliśmy? Dlaczego tego gdzieś nie zaprezentujesz?
- Eee... bo to...yyy- Marcin zająknął się- no wiesz...
-Tak miśku?- ton Weny przekłuwał tysiącem zimnych ostrzy
-Te długie teksty są bardzo osobiste,a te krótkie są...za krótkie
-Aha. Czyli...
-Czyli nie nadają się do publikacji- chciał, żeby zabrzmiało to stanowczo, lecz nie sądził, by się udało
-"Nie nadają się do publikacji" phah!- Wena widocznie poczuła się urażona- skoro tamte teksty nie nadają się do publikacji, to następne twórz sobie sam, "artysto"
-Oj nie gniewaj się, mała- Marcin odwrócił się do Weny i patrzył na nią, niczym Kot w Butach ze Shreka
-...
-No dobrze. Zrobimy tak: ty mi pomożesz stworzyć coś nowego, coś tak dobrego, jak tamto, a ja opublikuję też jakieś krótkie wierszyki pisane w czerwcu i lipcu, co ty na to?
- Najpierw pokażesz coś ze starych zasobów, a potem jak ci pomogę stworzyć coś nowego.
-Hmm- Marcin uważnie patrzył na Wenę- napiszemy coś razem i jak uda się to opublikować, to od razu pokażę kilka swoich..znaczy naszych poprzednich dzieł, oki?
-Oki- Wena znów się rozjaśniła
- To tworzymy?
- Poczekaj, poczekaj. Jak mam coś ci podpowiadać, jak mnie niczym nie karmisz?
-Jak to niczym cię nie karmię? Przecież czytam...
-Co?- Wena brutalnie przerwała Marcinowi- mangi? No faktycznie, tam jest tekstu co niemiara...Hmm, co jeszcze, gazetę z programem? Etykietkę na butelce coli?
- Czytałem też dłuższe rzeczy przecież...
- Hahahaha- Wena wybuchnęła śmiechem- chcesz mi wcisnąć, że blogasek 14-latki, czy żony Kazimierza Marcinkiewicza to godna pożywka dla mnie?
-To może mam się wkręcić w jakieś opowiadania interaktywne, czy pisać zatrważające ilości recenzji czegoś?
-Beze mnie, to ty tam nawet słowa nie naskrobiesz.
-Zaczęły się studia...teraz będę czytał więcej- przez chwilę zastanowił się, mając wątpliwości, czy rzeczywiście tak będzie- lektur jest sporo, a niektóre są nawet dość ciekawe.
-Tylko nie katuj mnie Werterem proszę
-Wiem wiem. Poczytamy sobie Fredrę, czy jakieś dobre fraszki, dramaty, dłuższe przyjemne wiersze
- Dziecięce rymowanki?- Wena się ucieszyła- Bardzo lubię te dziecięce rymowanki- zeskoczyła z szafy i zaczęła podskakiwać po łóżku
-Tak, krótkie, śmieszne, przyjemne dziecięce rymowanki przede wszystkim
-Jeeee, jak ekstra!
-Ekstra- uśmiechnął się Marcin- To co, spróbujemy teraz coś stworzyć?
-Spróbujmy- Wena radośnie do niego podbiegła- wybacz, że tak cię wcześniej nagle opuściłam- dodała cichutko
-Jasne, dzięki, że teraz chcesz pomóc.
-Bardzo chcę-Już po chwili zaczęła mu coś szeptać na ucho, a Marcin wziął się za pisanie.
Przy biurku siedział Marcin i pisał coś zapamiętale. Obok niego stała Wena i szeptała mu na ucho coraz to lepsze pomysły, rymy, zwroty akcji. Oboje pragnęli, by ich współpraca trwała jak najdłużej.