Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zazdrość jest moją przyjaciółką
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ty wiesz, a ona to potwierdza.
Coś się zmieniło, wypaliło, spowszedniało.
Stoicie razem przy oknie i obserwujecie jak On przechodzi przez trawnik. Rozgląda się dookoła, jakoś tak rześko, ciekawie, chłopięco. Wsiada do samochodu. Odjeżdża.
W domu jego ruchy były ociężałe, oczy pozbawione entuzjazmu, zmęczone. Pożegnalny pocałunek trwał zbyt krótko, był taki oszczędny, lakoniczny. Obowiązkowy?
- Tak. Zdecydowanie tak – mówi przyjaciółka.
Odwracasz się od okna. Podchodzisz do stołu, zbierasz brudne naczynia i stajesz przy zlewie. Myjesz filiżanki.
Potem pójdziesz do łazienki, wstawisz pranie. W międzyczasie, zanim zgaśnie czerwone światełko, uprasujesz koszule zastanawiając się co przygotować na obiad. Pojedziesz na zakupy.
Cały, kolejny dzień znów spędzisz w jej towarzystwie. Jesteś jej wdzięczna, że otwiera ci oczy ale zaczyna irytować cię jej ciągłą obecnością. Chociaż na chwilę chciałabyś zostać sama.
Spieszysz się, chcesz zrobić wszystko co do ciebie należy, zanim On wróci z pracy. Tylko, że on wraca coraz później.
W zeszłym tygodniu poszedł na piwo z kolegami.
- Jesteś pewna, że jest teraz w pubie? – zapytała, gdy cierpliwie czekały na jego powrót. Oglądały kolejny odcinek serialu.
Wczoraj był mecz. Zamiast na nią patrzył w telewizor. Ale wcale nie był uważny, nie śledził biegających kolorowych koszulek, nie pokrzykiwał, nie zaciskał pięści. Po prostu siedział. I myślał.
- O kim? – zapytała. – O kim On tak myśli?
W odpowiedzi nie usłyszała konkretnego imienia, wieku, koloru włosów, ale obydwie wiedziały, że musi być młoda, piękna i pełna pasji. Na pewno nosi frywolną bieliznę, której ty nie miałaś odwagi kupić. I ma czas. Dla niego, nie dla jego brudnych koszul.
Rzuciłaś trzymaną w dłoniach ścierkę, którą właśnie wycierałaś lśniący, kuchenny blat.
- Jesteś pewna, że On jest teraz w pracy?
- Musi być. Przecież niedawno przyniósł mi nową kartę kredytową.
- Może przyznali mu większy debet? Masz dostęp do konta?
- Oczywiście, że mam. Jestem jego żoną.
- A telefon? Sprawdzałaś mu telefon?
- Jasne. Bilingi też, tak jak mi radziłaś. Nie wiem tylko co wieczorami robi przy komputerze. Nie znam się na tym.
- To zapisz się na kurs. Musisz trzymać rękę na pulsie.
- Masz rację. Co jeszcze powinnam zrobić?
- Sprawdzić czy naprawdę jest w biurze, o której wychodzi, z kim wychodzi i czy od razu wraca do domu.
Ustalacie plan.
Teraz realizujesz jego ostatni punkt. Stoisz ukryta w cieniu latarni. Nasuwa ci się nieprzyjemne skojarzenie, ale nie odchodzisz. Czekasz. Masz zdrętwiałe nogi i opuchnięty mózg.
Wreszcie wychodzi. Mija swój samochód i znika w drzwiach kwiaciarni.
- Widzisz? Kupił dla niej kwiaty.
Różowo-biały bukiet rozmywa się na tle szarego chodnika. Chyłkiem uciekasz do zaparkowanego za rogiem auta.
- Szybciej, nie możesz go zgubić.
Przekręcasz kluczyk. Ruszasz. Pościg, zanim jeszcze się zaczął, kończysz na błotniku czarnego volvo.
Twój instruktor zawsze powtarzał, że lusterka wsteczne w samochodzie nie służą do poprawiania makijażu. Uśmiechasz się do tamtego wspomnienia. I do siebie, tej sprzed lat. Ty też byłaś wtedy inna.
- Przepraszam. Bardzo pana przepraszam – mówisz chaotycznie.
- Spokojnie. To tylko zadrapanie, a tak pięknej kobiecie mógłbym wybaczyć znacznie więcej.
Pławisz się w jego wyraźnym zainteresowaniu.
- Zaraz napiszę panu oświadczenie.
- Wystarczy jeśli pozwoli pani zaprosić się na kawę.
- Znajdzie pan dla mnie czas?
- Już go znalazłem. Zapraszam.
Do domu wracasz oszołomiona jego komplementami, uwagą jaką ci poświęcił, czułymi gestami, których tak ci brakowało. Obolała śmiechem i przejęta propozycją kolejnego spotkania. W ustach wciąż czujesz przyjemnie drażniący smak espresso.
Otwierasz drzwi. Za nimi stoi twój mąż. W dłoniach trzyma różowo-biały bukiet.
- Myślałaś, że zapomniałem o naszej rocznicy? – pyta.
Zawstydzona przytulasz się do niego.
- Gdzie byłaś tak długo, kochanie?
- Na kawie. Z przyjaciółką.
Pomysł - zdecydowanie tak. Personifikacja zazdrości to na pewno zabieg bardzo ciekawy.
Wykonanie za to średnie. Za mało opisu, mimo wszystko, za dużo dialogu. No i styl niezbyt porywający, trochę toporny. Jednak jest w tym tekście jakiś potencjał, tylko popracuj trochę nad nim. Pomyśl, jak go trochę urozmaicić.

5/10
Dziękuję za komentarz.
To moja pierwsza miniatura i nawet nie wiem, czy tak można ten tekst nazwać.
Z opisów zrezygnowałam celowo. Wydawało mi się, że suchy, niemal telegraficzny styl pozostawi więcej miejsca na refleksje, skojarzenia, tak jak pospolitość wymienionych zdarzeń i wykonywanych przez bohaterkę czynności.
Za to przyznam, że „toporność” utkwiła mi w gardle i na razie tam pozostanie. Ale przecież właśnie po to tu jestem.

dlaczego on piszesz dużą literą? (On).

temat nie mój, czyta się dobrze, chociaż Mestari ma rację z tymi opisami.

Na plus zdecydowanie dialogi.


Pozdrawiam.
Całkiem fajne. Temat stary i znany jak świat ale poradziłaś sobie z jego sztampowością. Nawiązałaś ze mną jako czytelnikiem więź i to chyba sprawia, że zamiast krzywić się nad banalnością sytuacji i oczywistością emocji kiwam głową ze zrozumieniem.
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarze i czas jaki poświęcacie na czytanie.

dlaczego on piszesz dużą literą? (On).
Właściwie nie wiem, może dlatego, że jest taki biedny, osaczony przez paskudną zazdrośnicę i nieświadomy, że słodka żoneczka ma tak wredną przyjaciółkę, a może dlatego, że on to On, żywiciel rodziny, dzielny wojownik walczący o stałe zasilanie konta. Odpowiedź pozostawiam innym Onym.

Nawiązałaś ze mną jako czytelnikiem więź
Dziękuję i postaram się nie zerwać tej więzi.

No i styl niezbyt porywający, trochę toporny
Już przełknęłam i nawet strawiłam. Pozdrawiam.