Via Appia - Forum

Pełna wersja: Refleksje po popijawie ... (i nie będę pisać o seksie)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Refleksje po popijawie ... (i nie będę pisać o seksie).

Zasadniczo rubasznych popijaw nie lubię. Lubię markowy alkohol w ładnych kieliszkach i krewetki z grilla. Mam wtedy eleganckie buty na nogach i dobrą fryzurę na głowie. Znaczy, wtedy od stóp do głów jestem kobieca i subtelna.
Po ostatniej popijawie mam refleksje o kobiecości i ... (ani słowa!)
Z biegiem lat moja kobiecość w swej efemerycznej tajemniczości została zgwałcona i zbrukana kremami. Na dzień, na noc, na zimę i na lato, pod oczy i za uszy, na jazdę tramwajem przez miasto i pieszą wędrówkę w góry, na koszenie trawnika i wieczorne z mężem… Nie! Nie będę wspominać o seksie.
Miało być o popijawie i kobiecości.
OK. Moja kobiecość jest obecnie zachłanna terytorialnie. Eksterytorialnie, czyli we wspólnej z mężem łazience. Zajęłam już trzy półeczki w szafce i cztery na ścianie koło lustra, ale tam są te podręczne, codziennie niezbędne. Patrząc rano w lustro, odkryłam zasadę proporcjonalności i próbuję logicznie ją zastosować. Otóż: im więcej mam kosmetyków, tym więcej mam zmarszczek, siwych włosów i zmarszczonych siwych myśli. Zrobiłabym doświadczenie oparte na prostej matematycznej konsekwencji: bo skoro im więcej – tym więcej, to w drugą stronę powinno też zadziałać, że im mniej – tym mniej. Jeżeli wywalę wszystkie kremy, to zlikwiduję wszystkie zmarszczki? Przy tym eksterytorialność mojej kobiecości zyska na proporcjach w stosunku do eksterytorialnej męskości męża. Poszłam z tym do męża, bo on nawet na kacu jest bardziej logiczny ode mnie, ale przeczytawszy, zaczerwienił się, jakbym mu … Nie! Ani słowa. Nie będę pisać o seksie!
Miało być o popijawie, kobiecości i matematyce (chyba matematyce, bo wydaje mi się, że też o kremach).
Matematyka przy kremach nie pomaga. Liczenie lat i złotówek po prostu boli. Dodawanie animuszu nie odejmie lat. Można mnożyć przykłady i dzielić się spostrzeżeniami, ale boli. Nawet to potęguje ból. Spróbowałam wyciągnąć metaforę pi spod pierwiastka rzeczywistości i mąż zaczerwienił się znowu… Nie napiszę! Żadnego seksu!
Cytat:OK. Moja kobiecość jest obecnie zachłanna terytorialnie. Eksterytorialnie, czyli we wspólnej z mężem łazience. Zajęłam już trzy półeczki w szafce i cztery na ścianie koło lustra, ale tam są te podręczne, codziennie niezbędne. Patrząc rano w lustro, odkryłam zasadę proporcjonalności i próbuję logicznie ją zastosować. Otóż: im więcej mam kosmetyków, tym więcej mam zmarszczek, siwych włosów i zmarszczonych siwych myśli. Zrobiłabym doświadczenie oparte na prostej matematycznej konsekwencji: bo skoro im więcej – tym więcej, to w drugą stronę powinno też zadziałać, że im mniej – tym mniej. Jeżeli wywalę wszystkie kremy, to zlikwiduję wszystkie zmarszczki? Przy tym eksterytorialność mojej kobiecości zyska na proporcjach w stosunku do eksterytorialnej męskości męża. Poszłam z tym do męża, bo on nawet na kacu jest bardziej logiczny ode mnie, ale przeczytawszy, zaczerwienił się, jakbym mu … Nie! Ani słowa. Nie będę pisać o seksie!
Dobre! Ja to mojej mamie pokażę!

Cytat:(...)on nawet na kacu jest bardziej logiczny ode mnie
Co prawda to prawda Smile

Dobry, bardzo dobry tekst. Jego jedyną wadą jest chyba obszerność - w sensie, że jest zdecydowanie za krótki. Ja bym mogła czytać i czytać refleksje w tym stylu. Uśmiałam się nieźle, a minuta śmiechu przedłuża życie o kwadrans (udowodnione naukowo) Big Grin

9/10
Gdy czytam Twoje teksty to zawsze zastanawiam się ile jest Ciebie w nich ?

Dobry, kobiecy kawałek.. mogłabym podpisać się obiema rękoma pod nim. I ma rację przedmówczyni, ja też mam mały niedosyt. A to może i dobrze? Smile
wartko i potoczyście, do bólu kobieco...



Pozdrawiam.
Nie, to nie jest o kobiecości jako takiej, ale o świecie w jakim przyszło nam być kobietami. A może jest to refleksja na temat tego, co czyni nas kobietą? Bo te buty, ładna fryzura, kremy i to wszystko o czym miało być powiedziane w tym tekście i nie jest, a może... właśnie jest?
Opowiem inną miniaturką, mniej więcej z tego okresu - z jakiegoś 45-46 piętra

Obwisła dusza

Ostrzeżenie zamiast wstępu
Tekst jest tak sobie napisany i można odpuścić, chyba że ktoś lubi.


I. Obwisły tyłek
(próba mikrofonu)

Kiedyś byłam młodsza...
Każdy kiedyś był młodszy albo kiedyś powie to "kiedyś" i zdziwi się, że zgrzyta. Ja zgrzytam.
No bo... jestem, cholera, starsza niż wtedy, kiedy nie zgrzytałam.
Niedawno niestety usłyszałam, jak ktoś komentuje starość kobiety - epitet obwisły tyłek (że ma obwisły tyłek ta kobieta) utkwił mi w pamięci jak drzazga. I zakaża jak cholera.
Tak, tak! Takie małe słówko nieopatrzne, szyderczo smagające.
Bo od "obwisłego tyłka" - o b w i s ł a mi dusza! Jak tyłek!

II. Panna młoda - stara (retardacja)
(teraz pójdzie po bandzie w celach terapeutycznych)

Ale niedawno (dawniej, niż tamto niedawno) byłam panną młodą i pito toast za toastem za zdrowie m ł o d y c h. Pan młody był jakiś czas moim pierwszym mężem, potem minął jakiś czas, a po kolejnym jakimś czasie został drugim mężem. To trochę skomplikowane, ale... Zresztą nieważne, ważne, że jest ode mnie starszy. Kiedy wychodziłam za niego po raz pierwszy, był młodszy (niż teraz). Teraz dalej jest starszy ode mnie, ale on, gdy był panem młodym po raz pierwszy, był młodszy niż ja jako panna młoda po raz drugi. Obecnie wciąż na szczęście jestem od niego dużo młodsza, chociaż jestem trochę starsza. Znaczy: oboje jesteśmy starsi i młodsi w zależności od perspektywy. To tkwiący w arabesce narracji rodzaj silikonu czy botoksu, wstrzykiwanego duszy o b w i s ł e j.

III. Obwisła dusza właściwa.
Motto:
A tu jeszcze pretensje!

(teraz Gombrowiczem)

Że niby, kiedy mamy ten tyłek taki grawitacją dotknięty nieestetycznie, to miast popadać w rozpacz i silikon, powinniśmy w swej starości naszej, jako najzasłużeńszej starości naszej zmarszczonej (powyżej) i obwisłej (poniżej), głowę dumnie podnieść (podnieść, powiadasz? ha!). Otóż, "obwisłym tyłkiem" po łbie zdzieliwszy starości, jako określeniem brutalniej prawdziwym niż sama w sobie brutalność zmierzania tyłka ku jądru Ziemi, dlaczegóż jeszcze pretensje?! Że starość, sama na duchu swym złamana owym ohydnym "obwisłym", dumnie nie podniesie głowy (lub tyłka)? Nie podniesie! Za Chiny! Kwilić będzie pokorą, autoironią lub przy liposukcji.

Epilog
(Zieloną Gęsią)

Tyłek opada z godnością. Piecyk dymi, bo rura zatkana.
Kurtyna, do cholery!

Posłowie

Mówiłam, że tak sobie? Mówiłam. Z obwisłą duszą literatura nie wzlata nad poziomy
he, niezłe! (tylko nie mów, że piszę za krótko).



Pozdrawiam.
Kłamstwo.
Pisała, że nie potrafi pisać, Krytykuje jedynie.
Zawsze mówiłem, czytanie tego co napisze to wielkie przeżycie. Recenzje i krytyka, to już dzieła.
Kurna felek, a ja ? Czy uda mi się spłodzić coś w tym rodzaju. W życiu, kula na mole. Huh