Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wiatr...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jest wiatr...
A ja...
A ja jak polny mak
Trzęsie mną
Aż mi słów brak!

Czuję, widzę, potrzebuje go co dnia
Bo ten wiatr, to ty...


****
P.S.
Prosiłbym o najsurowsze i najkrytyczniejsze oceny. Chciałbym wiedzieć jak pisać dobrze i czy taki styl jest odpowiedni?
Nie będę surowa, ale powiem prawdę.
To, co przedstawiłeś to początek wiersza. Nie w sensie, że coś jeszcze dalej napisałeś, ale w tym sensie, że uchwyciłeś metaforą jakąś myśl.
I potem rozjechałeś ją walcem języka, w którym o tej myśli opowiadasz.

Pozbierajmy:
wiatr jako metafora miłości to ciekawe, inspirujące. Myślałeś dlaczego miłość jest jak wiatr? Co jest w niej "wietrznego"? Opowiedz sobie o tym.

polny mak - czerwień wśród złotego zboża, nie? ta czerwień - to przecież chwast, ale jak pięknie wygląda. Podmiot liryczny utożsamia się z makiem właśnie. To też ciekawe... ale Twój podmiot się trzęsie na wietrze. Ze strachu? z zimna? A może to nie "trzęsie" miało być? A kołysze? Albo ten wiatr zaraz zerwie czerwone płatki i poniesie w dal, więc to strach?

Potem mówi podmiot, że potrzebuje tego wiatru... Żeby się trząść? Chyba nie.

Co chcę powiedzieć?
To jest bardzo zły wiersz.
Bardzo.

ale może z tego, co w nim jest powstać dobry.
Wyobraź sobie, że jesteś tym makiem. To ładna metafora, symbolika.
Tylko sobie wyobraź!


Podziwiam Twoją cierpliwość i zdolności dydaktyczne, Nataszo Heart
Dziękuję Nataszo za odpowiedź, za to, że nie minęłaś to obojętnie.

Wiatr jako miłość? Ciekawe skąd takie porównanie? Ale może i się z tym zgodzę. Na myśli mam dokładnie to samo co na końcu... "Bo ten wiatr to ty". Wiatr jest personifikacją osoby do której żywię uczucie. O to w końcu chodzi... O miłość.

Z tym polnym makiem nie chodziło o chwast... Zła interpretacja Nataszo. Zapytasz więc co miałem na języku... Już Ci powiem: polny mak jak wiadomo nie jest jak drzewo. Nie ma solidnego pniaka. Polny mak to delikatna roślina, którą bez wysiłku, od tak można wyrwać. Jest to też związane z wiatrem, który nim trzęsie. Od razu mówię, że nie chodzi o symbolikę poległych żołnierzy.

Trzęsienie rośliny przez wiatr jest swego rodzaju obrazem wpływów i zmienności (ludzi). Ta zmienność wprawia podmiot liryczny w zdumienie. Miłości do wietrzności bym nie porównał. Wiatr jest zmienny. Raz silniejszy, raz mniej. Miłość jest stałym uczuciem. Miłość nie może być raz silniejsza, a raz nie. Nie może. Co najwyżej pożądanie lub zauroczenie (bardziej żywsze). Czy strach... Może pośrednio i tak...

Przez potrzebę "trzęsienia" należy zrozumieć potrzebę wiatru. Podmiot liryczny jest zakochany. Toteż w każdej postaci akceptuje ten wiatr, godzi się z jej porywistą naturą.

Co do ostatniego elementu Twej wypowiedzi:
Wyobrażam się jako ten mak. Nie jestem solidnym pniakiem choćby dębu. Nie jestem, bo nie wszystko mi jest obojętne. Jestem makiem, bo to trzęsienie się jest mi potrzebne (tak jak potrzeba, czucie). Podmiot godzi się z zmiennością kobiety (nie mówię o miłości) i odreagowuje w jakiś sposób. Gdyby tak nie miało być to bym nazwał podmiot - pniem dębu (tudzież innego drzewa z solidną konstrukcją, nie będący tak podatnym na wiatr).

Mam nadzieję, że dobrze wyraziłem się (ew. poprawię tą wypowiedź... ze względu na późną godzinę).

Twoja wypowiedź jest bardzo ciekawa. Na pewno wezmę Twoje rady pisząc kolejne wiersze. Dzięki!
Na miły Bóg!
Wiatr nie trzęsie!
Ziemia się trzęsie. Portki ze strachu się trzęsą. Ze śmiechu się można trząść.

Wiatr--> kołysze, rozhuśtał, przygina do ziemi, wyrywa, porywa, chłoszcze, smaga, pochyla.
nie TRZĘSIE

wietrzność pochodzi od wiatr - chodziło mi o właściwości wiatru, nie o wieczność (niezmienność)

Z makiem i dębem to ja pomyślę. Bo mnie zaskoczył kierunek wyobrażenia. Z punktu widzenia rolnika mak jest chwastem, ale dla artysty jet piękny.
Pani Nataszo,

Źle się wyraziłem z tym, że wiatr trzęsie... Ująłem troszkę w nie ten sposób co zamierzałem. Chodziło mi o to, że wiatr sprawi, że polny mak będzie się trząsł. Choć, z drugiej strony, można uznać to jako aluzję. Coś na kształt osiłka trzęsącym co lichsze drzewo. Czyż byłoby to złe porównanie? Według mnie w aluzji wiatr może mieć dłonie i smagać roślinką.

Odnośnie wietrzności... Napisałem:
Cytat:Miłości do wietrzności bym nie porównał. Wiatr jest zmienny.
W tym punkcie zgodzę się z Tobą. Może to zabrzmieć troszkę dziwnie, ale cechą wiatru jest jej wietrzność (wieczność NIE!, choć można pod tym kątem pofilozofować, np. wg filozofii Parmenidesa; sądzę, że na tym polu nie zrozumieliśmy się). Wiatr bywa porywisty, zmienny. Zmienność jest cechą ludzką. Po napisaniu, że wiatr się zmienia nie powinno w sumie dojść do sytuacji - pomyłki z wiecznością.

Proszę się teraz nie obrazić... Mam wrażenie, że masz coś na kształt "kompleksu polonisty". Wszystko według Ciebie ma znaczenie słownikowe, narzucone odgórnie i powiązane z symboliką. Przypominają mi się czasy średniej... Gdzie za własne interpretacje można zostać było nieźle zbesztanym. Wracając do tematu... Czyż wiersze nie powinno się pojmować swoim sercem, emocjami? A może wiersze mają być z góry, sztywno, szablonowo napisane dla rozumu (który opiera się na symbolach, słownikach itp.)? Czy nie powinno to być oparte na dygresji, kontemplacji, a wszelkie niepewności rozwiewać poprzez polemikę?

Staram się uściślać znaczenia słów, żeby nie było pomyłek.

Nie besztam Cię za interpretacje, w ogóle Cię nie besztam.

Oczywiście, że wiersze odbiera się emocjami i sercem. Czasami rozumem. Ale to rożnie jest. jak kto lubi.
Więc zupełnie szczerze: czytając Twój wiersz, przy słowie trzęsie wybuchłam śmiechem. Trudno, przepraszam. Widocznie w tym właśnie obszarze recepcji skupiły się moje emocje.
Jak kto chce... Niemniej dziękuję za odpowiedź.
Wiatr...
Jest wiatr...
A ja...
A ja jak polny mak
Czerwony

Trzęsie mną
Aż mi słów brak!

Czuję, widzę, potrzebuje go co dnia
Bo ten wiatr, to ty...

Może tak i trzęsący się ( do miłości swojej ) uratowany Smile
@starysta

Co masz dokładnie na myśli?
Co ?
Już nie jesteś trzęsącym się makiem na wietrze, a czerwonym, rozgrzanym do czerwieni makowej ( Moneta ) goniącym swoją miłość. Smile

(01-12-2011, 22:03)drhome91 napisał(a): [ -> ]Aż mi słów brak!

Mnie też, dlatego przychylam się do tego, co napisała Natasza. Nie ma sensu "wałkować" tego samego po praz drugi. Widzę myśl, nie widzę jednak wiersza. Potwornie irytowały mnie wielokropki, może tak rzucić je na wiatr? Niech pognają daleko...



Pozdrawiam.

ocena: 1,5/10
Może to zabrzmieć troszkę dziwnie, ale cechą wiatru jest jej wietrzność

Dziwnie? Eufemizm! Zabrzmiało kuriozalnie.
Ja to ogarniam tak:
wiatr powiał, pogilał maka, i mak się trzęsie. Nie ze śmiechu tylko z radości. Jednym słowem, ma wiksę na punkcie smerania. Tak, tak, erotyka polna w pełnej klasie. Taką ma mak ekstazę, że aż brak mu słów. Bo jest taki delikatny. Taki leszczu, po raz pierwszy pogłaskany po twarzy przez niewiastę. No się trzęsie, bez kitu, sam widziałem. No i dalej 'potrzebuję go co dnia' - uzależnienie, od głaskania, od ekstazy, od trzęsienia. Wieje sytuacjami na korytarzach podstawówek i ogólniaków, czyli zwyczajność jak mak na polu. Bardziej 'szczere' by to było bez tej całej wiejskiej metafory, imho.
Pozdrawiam :-)