29-11-2011, 20:05
O pieprzeniu się i spaniu z kiem popadnie.
Czeli o tem , że dzisyejsza młodzyeż nic yno by syę pyeprzyła i spaua z kiem popadnye.
Osoby dramatu:
Chłopiec - lat czternaście, blondyn o wyglądzie anijoła.
Dzyewczyna - lat tudzież czternaście, o wyglądzie dyablicy.
Bog - łysy, obleczony w łachmany i pijany w sztok.
Scena I
Ławka w parku, ciemna noc. Ławka obskurna, pokryta napisami wyrytymi i wypisanymi markerami. Dzyewczyna siedzi na ławce, obok stoi plecak turystyczny.Chłopiec
(Wchodząc na scenę z plecakiem na plecach.)
Witaj!
Dzyewczyna:
Witaj, usiądź tu, koło mnie. Ach! Cóż, żem z domu uciekła, od ojca i matki! Jestem radosna i szczęśliwa, albowiem dziś zrobimy TO.
Grzmot przewala się po niebie.
Chłopiec:
(Siadając.)
Nie bój się. Choć mówią nam ci, co starzy i skostnieli, że głupstwo robimy, my wiemy lepiej. Młodość skrzydeł nam dodaje, nad martwym wzlecim dziś światem! Zrobimy TO!
(Znowu grzmot.)
A właśnie, że tak!
(Znowu grzmot.)
Tak! Tak! Tak!
(Grzmot! Grzmot! Grzmot!)
E, tam! Cicho być!
(Grzmotliwe "chrzań się" rozlega się na nocnym niebie.)
Dzyewczyna i Chłopiec:
(Patrząc sobie w oczy.)
Dziś zrobimy TO.
(Bez gromu.)
Dziś będziemy się pieprzyć.
Dzyewczyna:
(Egzaltowanie.)
Ach, zbliża się ta szczęśliwa chwila! Choć mówi i ksiądz i matka, że to głupota, ja wiem, że tego właśnie pragnę!
(Niepewnie)
Lecz, czy masz to?
Chłopiec:
(Grzebiąc w plecaku.)
Mam to! Mam! A jakże bym mógł zapomnieć. Bez tego byłaby wpadka!
(Wyciąga z plecaka dwie pieprzniczki. Jedną podaje Dzyewczynie.)
Trzymaj i zaczynajmy!
(Oboje zaczynają posypywać się pieprzem, biegając wokół ławki. Nagle słyszą szelest liści. Chowają się przerażeni w krzakach. Na scenę wchodzi Bog.)
Bog:
(Ziewając.)
Jestem Bogdan, menel.
Lecz mówią mi "Bog".
Ławka? Dobry mebel,
zasnę tu jak smok.
Ach, co za dzień!
Pełen trudu i znoju.
Gdzież ten cudny cień
tego krzaku powoju!
Zasnąć dziś chcę,
na tej ławeczce tutaj.
Ostawcie już mnie,
w szum nocy się wsłuchaj.
(Kładzie się na ławce i zasypia. Z krzaków wychodzą Dzyewczyna i Chłopiec.)
Dzyewczyna:
(Z perfidyją w oczach.)
Oto okazja, na jaką czekalim. Ten człek zasnął tuż pod naszym nosem. Dalejże, prześpijmy się z nim bez jego zgody!
(Rzuca się ku plecakowi i wyjmuje stamtąd dwie kołdry. Chłopiec wyjmuje ze swojego plecaka dwie małe poduszki. Daje jedną dziewczynie, przyjmuje od niej jedna kołdrę. Kładą się spać kolo ławki, nie pytając Boga o zgodę.)
KONIEC