29-11-2011, 15:44
Jak zawsze na faktach, " Miałem sklep "
W moim sklepie zobaczyłem małego Kacpra, po raz pierwszy w lecie.
Jego siostra usiadła na schodach, przed sklepem. Kacper był maleńki, jak na swoje sześć latek, bardzo maleńki.
Czyściłem półkę sklepową po porannym pieczywie. Kiedy się odwróciłem, ten mały smyczek wkładał szybko coś do kieszeni.
Zapytałem co robi, co tam ma.
- A lizaki – raczej pisnął, bo jego głosik był równie zabójczy jak i wzrost. Rozbrajające są dzieci w swojej prostocie.
Specjalnie nie mówiłem, ukradłeś, a wziąłeś. Reakcja była zdumiewająca. Odpowiedział mi, że tak, bo tak dużo pan ma. Poległem.
Usiadłem na krzesełku przy chłodni i poprosiłem żeby podszedł. Wtedy weszła siostra jego i wrzasnęła.
- Co pan mu robi.
- A nic.
Przez chwilę zastanowiłem się czy to czasami nie jakaś gra na podpuchę. Za chwilę wejdzie rodzic i powie , a ty co nad dziećmi się znęcasz. Albo co gorsze. Nic z tego.
- Pokaż no te lizaki, wyjmij z kieszeni.
- A nie pokażę.
- Pokaż, ile zabrałeś?
Wyjął i pokazał dwa. Oddając, powiedział.
- Jeden dla mnie i siostry jeden.
- Coś ci powiem przyjacielu.
Przez dłuższą chwilę patrzyłem na oboje dzieci. Mizerotki, myślałem sobie, co to za dom, rodzice. Powiedziałem w końcu.
- Kiedy przyjdziesz jutro, to powiedz co chcesz, i dostaniesz, tak nie można, to jest kradzież, rozumiesz. Zwykła kradzież.
- Wiem.
- No to biegnijcie.
Nazajutrz przyszli oboje. Dokładnie o tej samej godzinie. Dziewczynka już na schodach nie zasiadła, weszła.
Już wiedziałem o nich wszystko. Żona podała im reklamówkę zapełnioną słodkościami. W drugiej artykuły spożywcze.
- Idźcie – powiedziała
- A jutro mogę przyjść.
W moim sklepie zobaczyłem małego Kacpra, po raz pierwszy w lecie.
Jego siostra usiadła na schodach, przed sklepem. Kacper był maleńki, jak na swoje sześć latek, bardzo maleńki.
Czyściłem półkę sklepową po porannym pieczywie. Kiedy się odwróciłem, ten mały smyczek wkładał szybko coś do kieszeni.
Zapytałem co robi, co tam ma.
- A lizaki – raczej pisnął, bo jego głosik był równie zabójczy jak i wzrost. Rozbrajające są dzieci w swojej prostocie.
Specjalnie nie mówiłem, ukradłeś, a wziąłeś. Reakcja była zdumiewająca. Odpowiedział mi, że tak, bo tak dużo pan ma. Poległem.
Usiadłem na krzesełku przy chłodni i poprosiłem żeby podszedł. Wtedy weszła siostra jego i wrzasnęła.
- Co pan mu robi.
- A nic.
Przez chwilę zastanowiłem się czy to czasami nie jakaś gra na podpuchę. Za chwilę wejdzie rodzic i powie , a ty co nad dziećmi się znęcasz. Albo co gorsze. Nic z tego.
- Pokaż no te lizaki, wyjmij z kieszeni.
- A nie pokażę.
- Pokaż, ile zabrałeś?
Wyjął i pokazał dwa. Oddając, powiedział.
- Jeden dla mnie i siostry jeden.
- Coś ci powiem przyjacielu.
Przez dłuższą chwilę patrzyłem na oboje dzieci. Mizerotki, myślałem sobie, co to za dom, rodzice. Powiedziałem w końcu.
- Kiedy przyjdziesz jutro, to powiedz co chcesz, i dostaniesz, tak nie można, to jest kradzież, rozumiesz. Zwykła kradzież.
- Wiem.
- No to biegnijcie.
Nazajutrz przyszli oboje. Dokładnie o tej samej godzinie. Dziewczynka już na schodach nie zasiadła, weszła.
Już wiedziałem o nich wszystko. Żona podała im reklamówkę zapełnioną słodkościami. W drugiej artykuły spożywcze.
- Idźcie – powiedziała
- A jutro mogę przyjść.