28-11-2011, 08:10
w moim mieście, centrum
u wejścia do parku
ławki stoją zielone
obok nich żółte krzewy
pomiędzy goryczka kropkowana
na ławce miłość z naręczem róż
dopiero co podanych
bruk niby nowy granit
posypany popiołem opluty
chamstwem czasu wolności
gołębie stukają w ziarna
Graja na swe utrzymanie
kochankom takim jak my
przechodnie zazdroszczą
po drugiej stronie
dwie przekupki na łóżkach
kołdry latarki torebki
sprzedają w języku obcym
kurtki spodnie buty
w języki niezrozumiałym
chińszczyzna mówi pani
wewnątrz parku widoczne
dwieście czterdzieści drzew
różnych gatunków i kolorów
od ciemnego granatu
do wiosennej zieleni
jedne krwiste pełne płomieni
inne zgaszone czasem
pośrodku wejścia dziwo
pięknej urody karuzel stoi
i zawsze pełen uśmiechów
radosnych małych dzieci
powoli kręci w około
melodie grane rozrzuca
garściami rozdając nutki
super jednostka po prawej
pod pijalnia piwa Lech
obok pijalni smażalnia
za smażalnią TOI TOI
dwie niebieskie na już
ten pan z balonami to wstawka
jak i ten z watą cukrową
stoi grajek w żółtej marynarce
przy wejściu do tunelu
czapka nie na głowie siwej
ale pod nogami zmęczonymi
tam ja wrzuciłem na szczęście
dwa grosze z piosenki
by miłość trwała do końca
centrum zniknęło na rzecz
biznesu lokalnych rajców
pozostało jedynie wspomnienie
i to co opisałem marnie
wiersz o centrum miejskiej dumy
którą wiatr rozdmuchał na strony
po jednym podpisie kacyka
który nie był pijany ale szalony
u wejścia do parku
ławki stoją zielone
obok nich żółte krzewy
pomiędzy goryczka kropkowana
na ławce miłość z naręczem róż
dopiero co podanych
bruk niby nowy granit
posypany popiołem opluty
chamstwem czasu wolności
gołębie stukają w ziarna
Graja na swe utrzymanie
kochankom takim jak my
przechodnie zazdroszczą
po drugiej stronie
dwie przekupki na łóżkach
kołdry latarki torebki
sprzedają w języku obcym
kurtki spodnie buty
w języki niezrozumiałym
chińszczyzna mówi pani
wewnątrz parku widoczne
dwieście czterdzieści drzew
różnych gatunków i kolorów
od ciemnego granatu
do wiosennej zieleni
jedne krwiste pełne płomieni
inne zgaszone czasem
pośrodku wejścia dziwo
pięknej urody karuzel stoi
i zawsze pełen uśmiechów
radosnych małych dzieci
powoli kręci w około
melodie grane rozrzuca
garściami rozdając nutki
super jednostka po prawej
pod pijalnia piwa Lech
obok pijalni smażalnia
za smażalnią TOI TOI
dwie niebieskie na już
ten pan z balonami to wstawka
jak i ten z watą cukrową
stoi grajek w żółtej marynarce
przy wejściu do tunelu
czapka nie na głowie siwej
ale pod nogami zmęczonymi
tam ja wrzuciłem na szczęście
dwa grosze z piosenki
by miłość trwała do końca
centrum zniknęło na rzecz
biznesu lokalnych rajców
pozostało jedynie wspomnienie
i to co opisałem marnie
wiersz o centrum miejskiej dumy
którą wiatr rozdmuchał na strony
po jednym podpisie kacyka
który nie był pijany ale szalony